2. To jest Peter
Druga część spamu!! Juhuuu!! XD
-----------------------------------------------------------
Chłopiec obudził się rano i od razu skierował się do łazienki, aby się umyć i przebrać. Umył zęby i stanął przed lustrem. Przeczesał włosy palcami i kiedy stwierdził, że wygląda tak koszmarnie, jak zawsze, zszedł do stołówki na śniadanie.
Usiadł na samym końcu sali, aby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Nie chciał, aby znowu ktoś go zwyzywał. Wystarczyło mu, że robili to na każdej przerwie pomiędzy lekcjami i gdy tylko spotkał kogoś na korytarzu. Zazwyczaj kończyło się tylko na wyzwiskach. Na szczęście nikt go jeszcze nigdy nie pobił. Może za bardzo bał się, że ktoś go przyłapie?
Patrick był bardzo lubiany przez swoich opiekunów. Cenili go za to, że nie sprawiał problemów wychowawczych i zawsze we wszystkim chętnie pomagał. Martwiło ich tylko, że chłopiec nie miał tu ani jednego przyjaciela. Przecież Patricka po prostu nie dało się nie lubić. A jednak, wszystkie dzieci miały do niego taki, a nie inny stosunek...
Chłopiec sięgnął po chleb, który leżał niedaleko, na talerzu z pieczywem. Zrobił sobie kanapkę z serem i pomidorem. Już miał zacząć jeść, kiedy ktoś z niemałym hałasem odsunął krzesło obok niego. Patrick już przestraszył się, że znowu ktoś postanowił się nad nim poznęcać. Zdziwiło go to, bo zazwyczaj wybierali jakies ustronne miejsca, gdzie nie było nikogo. Więc kto normalny zacząłby go wyzywać tu, gdzie byli nauczyciele i opiekunowie? Nikt.
Patrick czekał, aż chłopak lub dziewczyna, zacznie mu mówić o tym, jaki jest beznadziejny, że nikt go nie lubi i dlatego nie ma przyjaciół, oraz, że się tu nie nadaje. Poleci pewnie jeszcze parę wyzwisk, ale kiedy zobaczy, że chłopiec go ignoruje, pójdzie sobie, aby wyżywać się na kimś innym.
Jednak nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego osoba usiadła na krześle i w milczeniu zaczęła robić sobie jedzenie, a później je jeść.
To niemożliwe, żeby ktoś ot tak usiadł obok niego na stołówce. Chyba, że później, kiedy Patrick wyjdzie ze stołówki, pójdzie za nim i zacznie go zaczepiać na korytarzu. I wszystko jasne. Nie rozumiał tylko, dlaczego nie mógł sobie poczekać przy swoim stoliku i za nim pójść? Wszyscy w sierocińcu wiedzieli, że jeśli wdadzą się w rozmowę z Patrickiem Stumpem, lub chociażby usiądzie się gdzieś obok niego, to od razu trafia się na czarną listę. Będzie poniżany tak samo jak on. Nikt tego nie chciał, i dlatego był on wiecznie samotny.
Spojrzał zaciekawiony na osobę, która obok niego usiadła. Był to chłopak, napewno starszy i wyższy od niego. Ubrany na czarno, z ciemnymi włosami i brązowymi oczami podkreślonymi eyelinerem. Był ciemniejszej karnacji. Jego grzywka wpadała mu do oczu. Wyglądała na dawno nie przycinaną, ale tak chyba miało być. Zdawał się kompletnie nie zwracać uwagi na chłopca przewiercającego go wzrokiem.
Patrick mógł śmiało stwierdzić, że widzi chłopaka pierwszy raz w życiu. Pewnie jest nowy. W pokoju obok tego należącego do chłopca ostatnio zwolniło się jedno miejsce. Ten, który był tam wcześniej po prostu był już pełnoletni i zaczął dorosłe życie. Może ten chłopak trafi właśnie tam?
Chłopak odchrząknął, na co Patrick się wzdrygnął. Starszy patrzył na niego unosząc jedną brew. Czy on naprawdę gapił się na niego przez cały ten czas? Odwrócił wzrok w przeciwnym kierunku, aby chłopak nie widział, jak cały się rumieni.
Po chwili nieznajomy odsunął swoje krzesło i nic nie mówiąc wyszedł ze stołówki. Patrick patrzył zdziwiony na odchodzącego chlopaka. Zachowywał się bardzo dziwnie...
***
Godzinę po śniadaniu, Patrick wziął ze swojego pokoju książki i poszedł pod salę lekcyjną, w której zaczynał zajęcia.
Po skończonych lekcjach wrócił do siebie. Nie marzył o niczym innym, jak o tym, żeby zawinąć się w koc i przespać resztę dnia. Był zmęczony tym wszystkim. O ile rano udało mu się uniknąć spotkania z jego gnębicielami, tak podczas lekcji nie miał już takiego szczęścia. Na jego szczęście na każdej lekcji zawsze siedzi w ławce sam i z dala od innych. Ale musiał przetrwać wszystkie przerwy, co nie było tak łatwe.
Dlatego od razu po wejściu do pokoju położył się na swoim łóżku i przykrył się swoim ulubionym puchatym kocykiem. Coś jednak przykuło jego uwagę. A mianowicie coś, co znajdowało się przy łóżku równoległym do łóżka Patricka. Walizka.
Czy to znaczy, że...nie będzie już w pokoju sam? Nawet tutaj nie będzie miał spokoju? Napewno, kimkolwiek jest jego przyszły współlokator, będzie taki jak wszyscy inni. Też będzie go wyzywał, może nawet bił. To będzie straszne.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę.-powiedział Patrick wzdychając. Chce tylko spokoju. Czy to naprawdę tak wiele?
Do pokoju weszła pani Adams i.... typ ze stołówki. Ten sam, który usiadł obok niego. Ten sam, na którego chłopiec się zagapił. Ten sam tajemniczy chłopak.
-Dzień dobry, Patrick. To jest Peter. Został przydzielony do twojego pokoju. Zamieszka z tobą.
-Oh...-chłopak nawet na niego nie patrzył. Rozglądał się po pokoju, ale omijał wzrokiem jego łóżko.
-Mógłbyś go, proszę, oprowadzić i pokazać wszystko?-zapytała kobieta z ciepłym uśmiechem.
-D-dobrze...
-Świetnie. Za godzinę obiad, chłopcy. Przyjdźcie obaj-powiedziała kładąc nacisk na ostatnie słowo, patrząc znacząco na Patricka. Po chwili wyszła z pokoju.
Pete nawet nie obdarzając Patricka spojrzeniem, podszedł do swojego łóżka i położył się na nim. Patrzył w sufit i milczał. Siedzieli w niezręcznej ciszy, którą postanowił przerwać młodszy chłopiec.
-Więc...masz na imię Pete, tak?
Chłopak pokiwał głową, i nawet nie raczył na niego spojrzeć. Chociaż na moment.
Patrick miał nadzieję, że wyciągnie od niego chociaż nazwisko. Przeliczył się. Chłopak dawał jasno do zrozumienia, że nie ma ochoty na rozmowę. On jednak kontynuował niezrażony.
-Ja jestem Patrick. Patrick Stump-uśmiechnął się delikatnie, ale drugi tego również nie zauważył.
-Wiem.-powiedział krótko.
-Ile masz lat?
Pete przewrócił oczami.-Siedemnaście-mruknął.
-Oh...ja piętnaście.-powiedział Patrick. Czyli Pete jest prawie dorosły. To trochę dziwne. Jego potencjalny najlepszy przyjaciel w tej placówce jest prawie pełnoletni. Czyli niedługo stąd wyjdzie i Patrick znowu będzie sam. Ale czego on się spodziewał? Że to będzie przyjaźń na całe życie? O ile w ogóle rzeczywiście Peter będzie chciał się z nim przyjaźnić. Narazie nie wykazuje żadnego zainteresowania młodszym chłopcem i możliwe, że tak będzie zawsze.
-Skąd- -zaczął Patrick, ale przerwał mu wyraźnie zirytowany Peter.
-Możesz się na chwilę zamknąć.-to nie było pytanie. Ani prośba. To było jak rozkaz, polecenie.
Chłopak powiedział to w taki sposób, że Patrick bał się już odezwać chociażby jednym słowem. Nawet nie przepraszał, gdyż mogłoby to jedynie pogorszyć sprawę i jeszcze bardziej zdenerwować starszego.
Dlatego, kiedy Patrick zerknął na Petera, który dalej tępo patrzył w sufit, chłopiec, nie widząc lepszego zajęcia, położył się z powrotem i owinięty w koc, odwrócony do Pete'a plecami, zaczął rozmyślać o swoim nowym znajomym. O ile mógł go tak nazwać. Zdążył zauważyć, że nie grzeszył on gadatliwością. Cierpliwością też nie mógł się pochwalić. Swoim zachowaniem dawał mu do zrozumienia, że nie ma ochoty na zawieranie znajomości.
Chłopiec jedynie mógł się pocieszyć tym, że nie sprawiał on wrażenia, że robił to wszystko ze względu na niego. Pewnie dla każdego taki był. Nareszcie znalazł się ktoś, kto nienawidzi każdego, bez wyjątku. Nie tylko jego. Wreszcie był na równi z innymi! Nie był pominięty, odtrącony. Miał równe szanse, co reszta.
A może chłopak zachowuje się tak przez sytuację, w jakiej się znalazł? Może kiedy już się z tym pogodzi, nie będzie taki? Będzie mniej oschły i bezuczuciowy? Ale wtedy pewnie przestałby nienawidzić wszystkich. Ale Patrick z całą pewnością dalej byłby na czarnej liście. ,,Czyli wszystko będzie po staremu..."-pomyślał chłopiec i z tą myślą zasnął. To było najlepsze zajęcie w obecnej chwili.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro