Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝘓𝘰𝘰𝘬 𝘰𝘶𝘵 𝘵𝘩𝘦 𝘸𝘪𝘯𝘥𝘰𝘸 𝘰𝘯 𝘮𝘺 𝘣𝘶𝘴 𝘳𝘪𝘥𝘦

― O nie, znowu ty? ― jęknął Yoongi uderzając tyłkiem o plastikowe siedzonko obok brunetki. ― Czy to są w ogóle twoje wykłady?

―  Nie ― odparła rezolutnie dziewczyna i wzruszyła ramionami. Znów z cichym westchnięciem przeniosła swój rozmarzony wzrok na dziewczynę, jak zawsze otoczoną przez grono znajomych. Już lada moment do środka miał wpaść wykładowca, jednak młodzież nic sobie z tego nie robiła, stojąc na środku sali w małych grupkach. Dźwięk rozmów i śmiechu odbijał się po średniej wielkości sali echem a promienie słoneczne raziły Yoongiego w oczy. Oprócz niego i Hyejin na krzesełkach siedziało również kilka innych osób. Jakiś totalny emo w rogu pomieszczenia słuchał swojej (pewnie depresyjnej) muzyki na czarnych słuchawkach, farbowany blondyn jak gdyby nigdy nic czytał jakieś hentai, uśmiechając się pod nosem a jakaś dziwna, tęższa dziewczyna wciskała do ust kolejny kawałek pączka.

― Co studiujesz?

― Filologię Hiszpańską ― odburknęło dziewczę wyjmując z torby kanapkę z nutellą i powoli odwijając ją ze sreberka.

― Ciekawie. Czemu ten kierunek?

― Daddy Yankee i J Balvin potrafią zdziałać cuda. ― odparła jedynie a Yoongi parsknął śmiechem. ― A dlaczego ekonomia? Jesteś nudziarzem. Ale widzę ten błysk w oku. Czemu się tu marnujesz?

― Dlaczego wszyscy zadają mi to pytanie? ― jęknął w odpowiedzi Min i pokręcił głową. ― A co twoja przyjaciółka robi na ekonomii?

― Też się marnuje. ― westchnęła kobieta nagle poważniejąc i po raz kolejny wzdychając, tym razem z wyraźnym smutkiem. ― Chciała śpiewać ale rodzice nie chcieli się zgodzić. Wiesz jak to jest...

― Wiem.

Hyejin jedynie uśmiechnęła się melancholijnie i wróciła do przeżuwania kanapki.

***

― Wow. Czyli grasz już od dwunastu lat? ― zapytała Ahn gdy już wyszli z budynku. Słońce przygrzewało całkiem porządnie jak na koniec stycznia ale wiał porywisty wiatr więc ciepłe czapki i szaliki były wymogiem. Stali teraz wspólnie przed starym szarym budynkiem uczelni i wcinali drożdżówki zakupione w spożywczaku na przeciwko.

― Yup.

― Czyli Mozarta potrafiłbyś zagrać?

― Oczywiście. Znam na pamięć Marsz Turecki. ― napuszył się starszy o rok chłopak i przeczesał swoje powoli przetłuszczające się włosy. Dziewczyna zagwizdała.

― Czekasz na kogoś? ― zapytała po chwili, gdy już dokończyła przeżuwanie bułki nadziewanej dżemem (oczywiście malinowym a nie różanym. Kto w ogóle je marmoladę różaną?). Yoongi pokiwał głową.

― Tak. Na kolegę.

― Chłopaka ― poprawił go głos zza jego pleców a Min mimowolnie się wzdrygnął, czując czyjeś dłonie na swojej talii. Powoli odwrócił głowę a kiedy spotkał szeroki, przyjazny i przede wszystkim uroczy uśmiech Jimina, rozluźnił się i pozwolił sobie na odrobinę czułości. Złapał jedną z małych dłoni ściskających go w pasie i zmarszczył brwi gdy poczuł jak ziemne były. ― Cześć, Jimin jestem.

― Hyejin ― odmruknęła kobieta, którą najwidoczniej ani trochę nie zdziwiło zachowanie tej „niby" pary. ― Podałabym ci dłoń ale jest cała lepka.

― Nie przejmuj się ―uprzejmy uśmiech Jimina znów rozświetlił jego twarz pokazując rząd równych białych ząbków. Chciał coś jeszcze dodać jednak Min uprzedził go łapiąc go za dłoń i delikatnie zmuszając do puszczenia jego talii.

― Chodź Jimin, nie będziemy tutaj marznąć ― powiedział cichutko i uśmiechnął się miękko w kierunku Hwasy. - Dzięki Hyejin. Do zobaczenia.

― Cześć Yoongi, nara Jimin. ― odburknęła dziewczyna siląc się na uśmiech, który znikł równie szybko jak się pojawił. Kobieta ponownie zabrała się za jedzenie (trzeciej) drożdżówki a para oddaliła się od murów szkoły, kierując się w stronę stacji.

― Czy ciebie totalnie pogrzało? ― warknął Yoongi, zatrzymując się przed samym wejściem do metra. Jimin spojrzał na niego zaskoczony jednak po chwili zgarbił się widocznie i przeniósł spojrzenie na swoje buty.

No tak. Przecież Yoongi mówił, że ma być jego chłopakiem na niby ze względu na jakiegoś znajomego. Pewnie parę mieli udawać tylko w jego towarzystwie a sam Yoon mógł poczuć się wyjątkowo niezręcznie. Ji zdążył zauważyć, że student średnio lubił gdy ktoś naruszał jego przestrzeń osobistą.

― Hyung, przepraszam, ja... ja naprawdę chciałem dobrze.. ja...

― Czy ty widzisz jaką my dzisiaj mamy pogodę?! ― przerwał mu syknięciem Min a Park uniósł na niego swój zdezorientowany wzrok. ― Czy ty chcesz być chory?!

Smukłe i duże dłonie starszego objęły te znacznie mniejsze i lodowate. Baletmistrz wzdrygnął się czując chropowatą strukturę bawełny na swojej skórze. Student ekonomii złapał lewą dłoń młodszego w dwie dłonie i zaczął ją energicznie pocierać.

― Odpowiedzialność, Park Jimin. Od-po-wie-dzial-ność! ―  przesylabizował dziwnie piskliwym głosem pianista, łapiąc drugą zadbaną rączkę w swoje długie palce. ― Czemu nie możesz zrozumieć, że musisz o siebie dbać, co? I gdzie ty w ogóle masz czapkę? Są trzy stopnie na minusie a ty paradujesz tu w cienkiej kurteczce, Conversikach i bez szalika, czapki czy rękawiczek. Twoje dłonie są przecież lodowate!

Dopiero teraz starszy podniósł swój wzrok znad czerwonych rączek młodszego i przyjrzał się jego twarzy. Policzki blondyna pokryły się różowiutkim rumieńcem. Wzrok wyrażał zagubienie i zażenowanie a jego zwyczajowa pewność siebie zniknęła gdzieś, przykryta grubą warstwą wstydu.

― Dbasz o mnie... to miłe, hyung ― wyszeptał Jimin i uśmiechnął się tak szeroko, że jego oczy zmieniły się w cienkie kreseczki. Brunecik odpowiedział niepewnym uśmiechem. Podrapał się po karku i spojrzał na młodszego z dziwną i niespotykaną u niego łagodnością.

―Jeszcze nie skończyłem. Chodźmy już do metra. Jak już dojedziemy do domu to zrobię ci ciepłe kakałko.

***

I właśnie w ten sposób skończyli po raz kolejny w mieszkanku Yoongiego. Jimin z zadowolonym uśmiechem siedział na zielonej kanapie z Kotletem na kolanach i z przyjemnością przeczesywał jego gęste szare futro. Sam kocur mruczał głośno, zadowolony, że wreszcie ktoś poświęca mu więcej uwagi niż jego wyrodny właściciel. A sam opiekun burego zwierzaka siedział właśnie przed swoim pianinem i plumkał sobie delikatnie. Bez większego wysiłku tworzył nowe melodie. Improwizacja zawsze była jego mocną stroną. Uwielbiał to. Brak jakichkolwiek ograniczeń, klawiatura pianina i kotłujące się w nim emocje. Delikatnie muskał palcami klawisze tworząc nowe światy, nowe przeżycia, opowiadając historie. A Jimin siedział obok z odprężonym wyrazem twarzy przysłuchując się melodiom starszego.

Kakao dawno zostało wypite a dwójka zapomniała nawet po co Park Jimin znajduje się w mieszkaniu starszego. Z resztą przytulna klitka studenta powoli stawała się również i mieszkaniem młodszego. Oversize'owe bluzy porozrzucane były po całym apartamencie, dziwnym trafem w kubeczku na szczoteczki znajdowały się teraz dwie; jedna czerwona druga zielona a czarny kubek, z gwiazdką zmieniającą kolor pod wpływem temperatury, stał na widoku. Można śmiało przyznać, że podczas tego miesiąca widywali się niemal codziennie a młodszy przesiadywał u fotografa do późnych godzin nocnych albo nawet zostawał na noc czując się wyjątkowo komfortowo na zielonej kanapie.

Szary kot mruczał zadowolony czując malutką dłoń głaszczącą jego futerko. I właśnie wtedy przez głowę Park Jimina przebiegła myśl, że mógłby się tak zestarzeć.

____
Marmoladę różaną je autoreczka.

V.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro