46
Rozmowa z Chanyeolem w ogóle mi nie pomogła. Czułam, że stanie się coś niedobrego.
- Wysiadaj- powiedział Jin Ho i wyciągnął mnie z samochodu.
Zaczęliśmy iść w kierunku fabryki. Gdy byliśmy już w środku, zobaczyłam kilku wysokich, nadzorowanych typów. Było ich 6.
- Zabierzcie ją do środka i pilnujcie. Kiedy chłopak wejdzie do środka ma ją od razu zobaczyć.
- Tak jest.- powiedzieli.
- Siadaj- powiedział jeden z nich i posadził mnie na krześle.
- Dobrze, Asami. Mamy jeszcze trochę czasu do przybycia Chanyeola. Może... poznamy się lepiej?- zapytał i pochylił się nade mną.
- Pff- odwróciłam wzrok- Już wolę, żebyś mnie zabił.
- Haha-zaśmiał się- Udajesz twardą, co? W sumie to nie jestem zdziwiony. Jeśli jest się złodziejem, to trzeba mieć swój charakter.
Spojrzałam na niego.
- Tak, wiem, że jesteś jego wspólniczką.- powiedział i kleknął przy mnie- Oboje jesteście żałośni. Myślicie, że wszystko wam wolno, a tak naprawdę jesteście zwykłymi śmieciami.- powiedział, a ja uderzyłam go "z liścia".
Nie mogłam tam spokojnie siedzieć i przysługiwać się jak on obraża mnie i Chanyeola. Nie zna naszej historii i nie wie przez co musieliśmy przejść, więc nie ma prawa mówić mi, że jesteśmy śmieciami.
- Zwiążcie ją- powiedział z uśmiechem- I zakryjcie jej usta... jeszcze planie coś głupiego.
Już chwilę później siedziałam przywiązana do krzesła.
- Wiesz co zauważyłem? Przez cały czas rozmawiamy o Chanyeolu. Może teraz czas na ciebie? Co ty w nim widzisz? On jest zwykłym oszustem! Mogłaś od razu wziąć tego marnego aktora. Było by ci na pewno łatwiej.
- Słucham cię i nie mogę uwierzyć, jak bardzo musiało ci się nudzić skoro przez ten cały czas nas szpiegowałeś.
Facet tylko się zaśmiał.
- Chanyeol nie jest oszustem, to dobry człowiek.- powiedziałam.
- Dobrzy ludzie nie zabijają niewinnych osób!
- Przecież to nie była wina Chanyeola! - krzyknęłam- Sam ci powiedział jak to wyglądało na prawdę!
- I ty w to wierzysz?!
- Nie znasz go! On nigdy by tego nie zrobił!
- Musisz być naprawdę głupia skoro mu wierzysz!
- A ty musisz być naprawdę głupi, żeby oskarżać kogoś niewinnego!- powiedziałam i poczułam ostre pieczenie na policzku.
- Nie każ mi robić tego jeszcze raz, bo nie lubię bić kobiet- powiedział i zasłonił mi usta kawałkiem taśmy- Pilnujcie jej, a ja pójdę sprawdzić z resztą, czy czasami jej książę się nie pojawił. Zostałam sama z dwoma napakowanymi facetami. Myślałam o tym, co się może wydarzyć, gdy nagle tamci faceci stanęli przede mną i patrzyli się na mnie.
- Jak myślisz, co byśmy za nią dostali?
- Nie mam pojęcia, ale można to sprawdzić. Bierzemy ją?
Faceci podeszli do mnie, dlatego zaczęłam krzyczeć, ale taśma trochę mi przeszkadzała. Nagle usłyszałam dwa strzały i ci faceci padli przede mną. Zrobiłam się cała blada. Szybko podniosłam wzrok i zobaczyłam Chanyeola z pistoletem ręce.
- Nic ci nie jest?!- zapytał, przecinając liny, którymi byłam przywiązana do krzesła.
- Nie... -ściągnęłam taśmę-Jak ja się cieszę, że tu jesteś - powiedziałam i zaczęłam płakać. - Gdzie jest Jin Ho?- zapytał.
- Wyszedł. Mamy jedyną okazję, żeby teraz uciec!
- Asami, nie unikniemy. Mamy jeszcze parę chwil, żeby się ukryć. Pewnie już tu idzie, bo usłyszał strzały.
- Nawet głuchy by usłyszał- usłyszałam głos za Chanyeolem- Widzę, że się spisałeś.
Chanyeol odwrócił się do niego, a mnie osłonił ręką. Chłopak wyciągnął pistolet i wycelował w mężczyznę. Ten tylko się uśmiechnął.
- Jak myślisz, czy to ma jakiś sens?- zapytał, wyciągając z marynarki papierosa- Jesteś sam.
- Tak, jak ty.
- O, nie wydaję mi się- wypuścił dym, po czym zagwizdał.
Nagle wokół nas pojawili się kolejni zamaskowani faceci z pistoletami w rękach.
- To jak? Poddajesz się?
Chanyeol rozejrzał się po sali i złapał moją rękę. Nie wiedział co robić, był zdenerwowany.
- W porządku, ale masz wypuścić dziewczynę.- powiedział i ścisnął moją dłoń.
- Bawisz się w bohatera, co?- odpowiedział- Niech będzie. Zabierzcie ją.
- Czekaj!- krzyknął Chanyeol.
- Czego?
- Ja chcę ją stąd wyprowadzić. Chcę mieć pewność, że nie zrobisz jej nic po drodze.
Zaśmiał się.
- Czy to jest koncert życzeń?- zaciągnął się papierosem- Niech będzie, ale ty wracasz do mnie. Macie minute.
Chanyeol, ja i jeszcze dwóch gości udaliśmy się do wyjścia. Przez całą drogę chłopak trzymał mnie za rękę, a ja miałam nadzieję, że zaraz pozabija tamtych i uciekniemy razem. Doszliśmy do ogromnych drzwi, po czym wyszliśmy na zewnątrz. Jeden z facetów wsiadł do auta, a drugi oddalił się, na chwilę, zostawiając nas samych.
- Chanyeol, nie zostawię cię.- powiedziałam.
- Zamknij się- powiedział z lekkim uśmiechem- Wsiądziesz do tego samochodu i odjedziesz na jakiś odstęp, a potem będziesz musiała zrobić wszystko, żeby tutaj wrócić. Chen jest już w drodze, więc pojawi się za jakiś czas i ty musisz udać się z nim.- powiedział głaszcząc mnie po głowie.
- A ty?- przerwałam mu.
- O mnie się nie martw, nic mi nie będzie.
- Dobra, czas się skończył- powiadomił jeden z facetów.
Chanyeol przytulił mnie, wkładając mi coś do kieszeni kurtki.
- Jeśli będzie trzeba, użyj go.- wyszeptał mi do ucha.
Chłopak spojrzał mi w oczy, po czym pocałował. W końcu musiałam wsiąść do samochodu i zrobić wszystko zgodnie z planem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro