Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46

Rozmowa z Chanyeolem w ogóle mi nie pomogła. Czułam, że stanie się coś niedobrego.
- Wysiadaj- powiedział Jin Ho i wyciągnął mnie z samochodu.
Zaczęliśmy iść w kierunku fabryki. Gdy byliśmy już w środku, zobaczyłam kilku wysokich, nadzorowanych typów. Było ich 6.
- Zabierzcie ją do środka i pilnujcie. Kiedy chłopak wejdzie do środka ma ją od razu zobaczyć.
- Tak jest.- powiedzieli.
- Siadaj- powiedział jeden z nich i  posadził mnie na krześle.
- Dobrze, Asami. Mamy jeszcze trochę czasu do przybycia Chanyeola. Może... poznamy się lepiej?- zapytał i pochylił się nade mną.
- Pff- odwróciłam wzrok- Już wolę, żebyś mnie zabił.
- Haha-zaśmiał się- Udajesz twardą, co? W sumie to nie jestem zdziwiony. Jeśli jest się złodziejem, to trzeba mieć swój charakter.
Spojrzałam na niego.
- Tak, wiem, że jesteś jego wspólniczką.- powiedział i kleknął przy mnie- Oboje jesteście żałośni. Myślicie, że wszystko wam wolno, a tak naprawdę jesteście zwykłymi śmieciami.- powiedział, a ja uderzyłam go "z liścia".
Nie mogłam tam spokojnie siedzieć i przysługiwać się jak on obraża mnie i Chanyeola. Nie zna naszej historii i nie wie przez co musieliśmy przejść, więc nie ma prawa mówić mi, że jesteśmy śmieciami.
- Zwiążcie ją- powiedział z uśmiechem- I zakryjcie jej usta... jeszcze planie coś głupiego.
Już chwilę później siedziałam przywiązana do krzesła.
- Wiesz co zauważyłem? Przez cały czas rozmawiamy o Chanyeolu. Może teraz czas na ciebie? Co ty w nim widzisz? On jest zwykłym oszustem! Mogłaś od razu wziąć tego marnego aktora. Było by ci na pewno łatwiej.
- Słucham cię i nie mogę uwierzyć, jak bardzo musiało ci się nudzić skoro przez ten cały czas nas szpiegowałeś.
Facet tylko się zaśmiał.
- Chanyeol nie jest oszustem, to dobry człowiek.- powiedziałam.
- Dobrzy ludzie nie zabijają niewinnych osób!
- Przecież to nie była wina Chanyeola! - krzyknęłam- Sam ci powiedział jak to wyglądało na prawdę!
- I ty w to wierzysz?!
- Nie znasz go! On nigdy by tego nie zrobił!
- Musisz być naprawdę głupia skoro mu wierzysz!
- A ty musisz być naprawdę głupi, żeby oskarżać kogoś niewinnego!- powiedziałam i poczułam ostre pieczenie na policzku.
- Nie każ mi robić tego jeszcze raz, bo nie lubię bić kobiet- powiedział i zasłonił mi usta kawałkiem taśmy- Pilnujcie jej, a ja pójdę sprawdzić z resztą, czy czasami jej książę się nie pojawił. Zostałam sama z dwoma napakowanymi facetami. Myślałam o tym, co się może wydarzyć, gdy nagle tamci faceci stanęli przede mną i patrzyli się na mnie.
- Jak myślisz, co byśmy za nią dostali?
- Nie mam pojęcia, ale można to sprawdzić. Bierzemy ją?
Faceci podeszli do mnie, dlatego zaczęłam krzyczeć, ale taśma trochę mi przeszkadzała. Nagle usłyszałam dwa strzały i ci faceci padli przede mną. Zrobiłam się cała blada. Szybko podniosłam wzrok i zobaczyłam Chanyeola z pistoletem ręce.
- Nic ci nie jest?!- zapytał, przecinając liny, którymi byłam przywiązana do krzesła.
- Nie... -ściągnęłam taśmę-Jak ja się cieszę, że tu jesteś - powiedziałam i zaczęłam płakać. - Gdzie jest Jin Ho?- zapytał.
- Wyszedł. Mamy jedyną okazję, żeby teraz uciec!
- Asami, nie unikniemy. Mamy jeszcze parę chwil, żeby się ukryć. Pewnie już tu idzie, bo usłyszał strzały. 
- Nawet głuchy by usłyszał- usłyszałam głos za Chanyeolem- Widzę, że się spisałeś.

Chanyeol odwrócił się do niego, a mnie osłonił ręką. Chłopak wyciągnął pistolet i wycelował w mężczyznę. Ten tylko się uśmiechnął.

- Jak myślisz, czy to ma jakiś sens?- zapytał, wyciągając z marynarki papierosa- Jesteś sam.

- Tak, jak ty.

- O, nie wydaję mi się- wypuścił dym, po czym zagwizdał.

Nagle wokół nas pojawili się kolejni zamaskowani faceci z pistoletami w rękach. 

- To jak? Poddajesz się?

Chanyeol rozejrzał się po sali i złapał moją rękę. Nie wiedział co robić, był zdenerwowany.

- W porządku, ale masz wypuścić dziewczynę.- powiedział i ścisnął moją dłoń.

- Bawisz się w bohatera, co?- odpowiedział- Niech będzie. Zabierzcie ją.

- Czekaj!- krzyknął Chanyeol.

- Czego?

- Ja chcę ją stąd wyprowadzić. Chcę mieć pewność, że nie zrobisz jej nic po drodze.

Zaśmiał się. 

- Czy to jest koncert życzeń?- zaciągnął się papierosem- Niech będzie, ale ty wracasz do mnie. Macie minute.

Chanyeol, ja i jeszcze dwóch gości udaliśmy się do wyjścia. Przez całą drogę chłopak trzymał mnie za rękę, a ja miałam nadzieję, że zaraz pozabija tamtych i uciekniemy razem. Doszliśmy do ogromnych drzwi, po czym wyszliśmy na zewnątrz. Jeden z facetów wsiadł do auta, a drugi oddalił się, na chwilę, zostawiając nas samych.

- Chanyeol, nie zostawię cię.- powiedziałam.

- Zamknij się- powiedział z lekkim uśmiechem- Wsiądziesz do tego samochodu i odjedziesz na jakiś odstęp, a potem będziesz musiała zrobić wszystko, żeby tutaj wrócić. Chen jest już w drodze, więc pojawi się za jakiś czas i ty musisz udać się z nim.- powiedział głaszcząc mnie po głowie.

- A ty?- przerwałam mu.

- O mnie się nie martw, nic mi nie będzie.

- Dobra, czas się skończył- powiadomił jeden z facetów.

Chanyeol przytulił mnie, wkładając mi coś do kieszeni kurtki.

- Jeśli będzie trzeba, użyj go.- wyszeptał mi do ucha. 

Chłopak spojrzał mi w oczy, po czym pocałował. W końcu musiałam wsiąść do samochodu i zrobić wszystko zgodnie z planem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro