Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Can't stop the feeling

Omójboże, są takie miękkie".

Philip wreszcie zasnął (na kolanach Georgesa, ku jego zachwytowi), więc ten mógł w końcu wykorzystać okazję i zrobić coś, na co od zawsze miał ochotę. Upewnił się ponownie, że chłopak śpi (chrapanie był dość sugestywnym znakiem), nim eksperymentalnie przejechał dłonią przez jego burzę loków.

I, oh, to było uzależniające.

Włosy jeszcze miększe niż oczekiwał, zapewne dlatego, że była niedziela, a Philipowi nie chciało się fatygować, żeby nałożyć na nie żel, albo zrobić z nimi cokolwiek sensownego.

„Jeśli Bóg odpoczywał siódmego dnia, to ja też mogę!"

Zazwyczaj, Philip nie pozwalał nikomu dotykać swoich włosów z uwagi na to, że codziennie spędzał przynajmniej dziesięć minut, by doprowadzać je do całkowitej perfekcji, aż żaden zaginiony kręciołek nie odstaje ze swojego miejsca.

George uważał, że jego chłopak wyglądał olśniewająco nieważne co robił ze swoją fryzurą, jednak to była tylko jego opinia.

Właśnie teraz, Georges siedział sobie na kanapie w domostwie państwa Laurens-Hamilton, z Philipem leżącym na jego kolanach i szaleńczym bałaganem na jego głowie przypominającym lwią grzywę. Uśmiechnął się, gdy Philip skulił się i przybliżył do Georgesa, wzdychając uroczo.

- Uzależniające, nie?

Znajomy głos wyrwał go z natłoku myśli, a nastolatek spojrzał w górę, by zostać powitanym widokiem nikogo innego jak samego „tatko" Philipa, Alexa.

Georges, zawstydzony przyłapaniem podczas swojego rozczulonego gapienia się na ukochanego wymamrotał słabo.- C-co, huh?

Alex jedynie oparł się o framugę, wskazując w kierunku swojego syna.- Jego włosy. Przez nie doświadczasz takiego uczucia, przez które aż nie możesz przestać, nie?

Georges nagle zorientował się, że jego palce wciąż przeczesywały loki Philipa. Przerwał czynność, niezręcznie kładąc dłoń na głowie, gdy zdezorientowanie zaczęło osadzać się na dnie jego żołądka.- Zaraz, skąd o tym wiesz? Lubisz, uh, głaskać Philipa po głowie czy coś-

Alex parsknął śmiechem, nim szybko się opanował, lecz uśmiech wciąż wykrzywiał mu usta.- Nie, Georges. Poznałeś w ogóle mojego męża?

Oh.

To miało sens. Philip był praktycznie młodszą kopią Johna Laurensa-Hamiltona, którego szalone loki były wręcz nie do ogarnięcia.

Oczywiście Georges znał się z rodzicami Philipa - zwłaszcza, że umawiają się ze sobą już od roku, a jego ojciec i tak jest bliskim przyjacielem Hamiltonów - jednak czuł się bardziej pewnie i komfortowo w towarzystwie Johna, gdyż Alex zawsze miał jakieś ważne spotkania, lub siedział zamknięty w swoim gabinecie pisząc jakieś wypociny.

Oczy mężczyzny wydają się być zamglone nawałem refleksji, gdy mały, czuły uśmieszek wkrada się na jego twarz.

- Tak, z jakiegoś powodu oboje Phil i Frances są o wiele bardziej podobni do Johna, niż do mnie. Zwłaszcza włosy. I piegi. O co chodzi z tymi wszystkimi piegami?- nagle wzdryga się, jakby wracając do rzeczywistości.- Ta, wybacz. Chciałem tylko sprawdzić jak się trzymacie chłopcy, od kiedy nagle zrobiliście się podejrzanie cicho. Przy okazji, co z tym dzieciakiem Eackerem, wyniósł się w końcu?

Geogres zmrużył oczy na wspomnienie George'a Eackera, palanta, który najpierw w agresywny sposób zalecał się do Philipa, ponieważ jest ojciec był sławny, a później po wielu (zdecydowanie zbyt wielu) spławieniach, zaczął rozsiewać masę idiotycznych plotek.

Na całe szczęście wyprowadził się do Francji, tym samym czyniąc Nowy Jork lepszym miejscem zakładając, że nigdy się już nie zjawi.

- Tak, dzięki Bogu. Ugh, moje kondolencje dla Francji. Będzie musiała użerać się z takim cet trou du cul - burknął w odpowiedzi.

Alexander zachichotał.- Wnioskuję, że nie chcesz, żeby twój tata właśnie usłyszał to, co powiedziałeś?

Georges wyszczerzył się.- Père mawiał zdecydowanie gorsze rzeczy. Mogę za to poświadczyć. I jestem pewien, że ty również.

Oboje zaśmiali się cicho, by nie zbudzić drzemiącego chłopca.

Wygodna cisza zawisła w powietrzu na kilka chwil. Georges spojrzał w dół na Philipa, ponownie wprawiając swoje palce w ruch przez włosy ukochanego.

Georges już miał zamiar otworzyć usta, aby nawiązać jakąś niezobowiązującą pogawędkę, jakąkolwiek by tylko powstrzymać rozlewające się między nimi milczenie, jednak Alexander go uprzedził.

- W porządku z ciebie dzieciak, Georges. Laf dobrze cię wychował - młody Lafayette nie wiedział co odpowiedzieć.

- Uh, eh, um, dzięki? Panie Hamilton?- mimowolnie wywrócił oczami na niemożność normalnego wypowiadania się jak człowiek. Co powinien był powiedzieć?

Alex jedynie uśmiechnął się szeroko.- Proszę, mów mi Alex. Inaczej sprawiasz, że czuję się staro! I przypominasz o tym wkurzającym stażyście, którego Angie zatrudniła - pokręcił głową.- W każdym razie. Fajny chłopak z ciebie. Phil jest szczęściarzem mając cię przy sobie. Widzę jak na niego patrzysz.

Na pytający wzrok Georgesa, Alex ciągnął dalej.- W dokładnie ten sam sposób spoglądałem na Johna. Comme s'il a accroché la lune putain, non?

Cóż. To było poważne stwierdzenie. Miłość, którą darzyli siebie nawzajem John oraz Alex wciąż płonęła tak intensywnie, nawet po ponad dziesięciu latach małżeństwa.

Georges zarumienił się i wbił wzrok w dół.- Je- je suppose - Alexander zaśmiał się.

- Cóż, Georges, ja się zmywam. Jestem strasznie zajęty, ta cała kampania Washingtona i reszta, ale wiedz, że zawsze możesz ze mną porozmawiać. Jeśli Phil będzie się zachowywał jak une petite merde, wal śmiało - Georges parsknął, przytakując.

- Oczywiście, Panie Hamil-- Alex - Alexander zasalutował od niechcenia, nim zwiał do swojego gabinetu.

Dobra, to było interesujące" Georges pomyślał, cmokając Philipa w skroń. Nic nie mógł poradzić na przeczucie, iż on i Alex właśnie zacieśnili swoje więzi w dość dziwaczny sposób. Może to te kręcone włosy mają jakieś magiczne właściwości, które oddziałują na wszystkich wokół?

Bez kitu" Georges stwierdził w myślach, przyciskając kolejnego całusa do czubka głowy Philipa i obserwował jak włosy idealnie obramowywały jego buzię, sprawiając, że wydawała się jeszcze bardziej anielska.

Coś w tym jest"

----------
tłumaczenie z francuskiego:

cet trou du cul - ten dupek

père - ojciec

comme s'il a accroché la lune putain, non?- jak pieprzony księżyc, prawda?

je suppose - przypuszczam

(jeśli ktoś umie w francuski, a widzi błąd (jestem niemal na 100%, że z trzecim zdaniem coś jest nie tak) to chętnie przyjmę wszelką korektę; zapłacę)

oto bardzo krótki i luźny szot z shipem w głównej roli, o którego istnieniu nie miałam wcześniej pojęcia i z lamsem w tle - jeśli jest dla tego pierwszego jakaś nazwa to proszę o oświecenie mnie. a ja w tym czasie wrócę do lizania słoików po majonezie.

możliwe, że są błędy, ponieważ praca nie została zbetowana, a ja jestem analfabetą *płacze w kącie*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro