Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

  That's Your Intuition


Kiedy się obudziłam w pokoju było ciemno. Zza zasłoniętego zasłoną okna, wdzierały się promienie słońca, więc stwierdziłam, iż jest już ranek. Spoglądałam krótką chwilę, wtulona w poduszkę w szarą zasłonę, myśląc o tym, co wydarzyło się wczoraj.

Wreszcie spotkałam się z moim ukochanym braciszkiem. Strasznie za nim tęskniłam. Naprawdę nie wierzę w to, że nareszcie się odnaleźliśmy. Rozłąka z osobą, którą się kocha, z którą spędzało się każdy dzień, widziało się jej uśmiech, smutek, z którą się dorastało... jest okropna. Nie życzę temu nikomu.
Choć mam teraz Ashtona przy sobie i wydaje się, że wszystko jest w porządku, to tak nie jest.
Dlatego, że teraz muszę powiedzieć mu o Luke'u i za cholerę nie mam pojęcia jak to zrobić oraz jest jeszcze druga sprawa. Dotychczas mieszkałam z Luke'iem, a teraz mój brat jest przy mnie. Jest moją rodziną. I co ja mam teraz zrobić?
Zamieszkać z bratem, czy z blondynem, którego nie chcę zostawiać samego w tym wielkim domu. Sam mówił, że ten dom jest za duży jak na niego i jest szczęśliwy, iż z nim zamieszkałam. Poza tym teraz jesteśmy parą. Pary często mieszkają ze sobą, prawda? Co z tego, że jestem nieletnia, skoro Luke jest. Nie widać w tym żadnych przeszkód.

Chciałabym.

Tak bardzo skupiłam się na własnych myślach, że nie zwróciłam uwagi na to, że nie jestem sama w pokoju.

Poczułam jak ktoś bardziej się we mnie wtula, obejmując mnie w talii imrucząc coś niezrozumiałego. Natychmiast odwróciłam się do tyłu i ujrzałam przed sobą blond czuprynę.
Uśmiechnęłam się delikatnie i zgarnęłam chłopakowi grzywkę z czoła. Przyglądałam się mu jak słodko śpi i zaczęłam głaskać kciukiem jego policzek. Chwilę później chłopak otworzył zaspane oczy.

- Hej, Rosie - mruknął z poranną chrypką.

- Wybacz, nie chciałam cię obudzić - powiedziałam, zabierając dłoń, a ten tylko uśmiechnął się do mnie.

- Która godzina? - zapytał, a ja spojrzałam na zegar, który tykał na szafce obok mnie. Skrzywiłam się, kiedy zobaczyłam jak bardzo wcześnie jest.

- Myślę, że nie chcesz wiedzieć.

- Czyli jest bardzo wcześnie? - uniósł prawą brew.

- Przed szóstą.

- Normalnie bym ci tego nie darował, ale dzięki temu mamy więcej czasu, żeby sobie razem poleżeć, zanim twój brat i dziewczyny się obudzą.

- Właśnie! Chcesz, aby nas Ashton przyłapał?! - wykrzyczałam, ale cicho, żeby nas nikt nie usłyszał.

- Rosie, ale on wie, że...

- To dobrze, że wie, iż tu spałeś - weszłam mu w słowo.

- Nie to miał... - znowu nie dałam mu dokończyć, bo znowu mu przerwałam, cmokając go w usta. - Rosie...

- Hmm? - mruknęłam, przejeżdżając palcem od jego czoła do podbródka, a on tymczasem podążał za nim wzrokiem. Przygryzłam wargę, czekając na jego wypowiedź. Otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale zamiast tego złączył nasze usta w pocałunku.

~*~

Kiedy było już po dziewiątej wzięłam szybki prysznic, a następnie udałam się na dół, gdyż Ashton zawołał wszystkich na śniadanie.
Przechodząc przez próg jadalni, zauważyłam, że wszyscy siedzą przy stole. Zajęłam miejsce obok Luke'a, który rozmawiał z żoną mojego brata. Jakoś nie bardzo się im przysłuchiwałam. Wzięłam do ręki kubek z herbatą i upiłam z niego łyk. Smakowała jak jagodowa muffinka. Mój ulubiony smak herbaty.

Spojrzałam na Ashtona, który uśmiechnął się tajemniczo. Odłożyłam kubek na stół i uniosłam pytająco brwi. Ashton patrzył to na mnie to na Luke'a z tym głupim uśmieszkiem, przez co zaczęłam się trochę denerwować.

- Oj Rose - zaczął, rozbawionym głosem. - Jeśli chcesz to pocałuj swojego księcia na dzień dobry, a mną się w ogóle nie przejmuj - machnął ręką.

Mój wzrok przeniósł się na Hemmingsa, który właśnie uśmiechał się do mnie, lekko zmieszany.

- Powiedziałeś mu? - zapytałam, mrużąc oczy.

Gdy Luke otwierał usta, aby się odezwać, mój brat odezwał się ponownie.

- Sam zauważyłem, że coś jest na rzeczy. Dobrze wiesz, że zawsze byłem spostrzegawczy i nic się przede mną nie ukryje - mrugnął do mnie z uśmiechem.

Ja tylko przytaknęłam głową z zaciśniętymi ustami w wąską linie. Czułam się niezręcznie. Nie miałam pojęcia, co mówić.
Czułam, że powinnam była mu sama powiedzieć od razu.

Ughhh...

- Rose? - odezwała się Bonnie. Spojrzałam na nią. - Pożyczyć ci jakieś ubrania? - zapytała, a ja jej przytaknęłam. - Chodź - powiedziała, więc poszłam za nią.

- Dzięki - mruknęłam, kiedy byłyśmy już na schodach. Byłam jej wdzięczna, że mnie z stamtąd wyciągnęła.

- Nie ma sprawy - zaśmiała się.

~*~

Ashton siedział w samochodzie na przedmieściach Sydney, czekając na dobrze znaną mu osobę. Można by rzec, że spędził z nią 80% swojego życia. Spędziłby pełną setkę, gdyby los nie potoczyłby się tak, jak potoczył.
Blondyn zerkał, co chwilę na zegarek.  Osoba na którą czekał, spóźniała się już ponad 20 minut. Chłopak westchnął głośno i przeczesał ręką swoje włosy w tym samym czasie, kiedy drzwi po jego prawej stronie się otworzyły. Nareszcie osoba przez niego wyczekiwana zjawiła się.

- Sory za spóźnienie - mruknął i usiadł na miejscu obok.

Ashton przytakiwał głową, z zaciśniętymi ustami. Patrzył w dal, zastanawiając się nad czymś.

- Wiedziałeś? - odezwał się blondyn.

- O czym? - osoba obok niego zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc o co chodzi Irwinowi.

- Wiedziałeś, że Rose jest w Sydney i mieszka z Hemmingsem? - jego wzrok przeniósł się na mężczyznę.

Jak zwykle był ubrany na czarno. Jego kaptur również spoczywał na głowie w razie, gdyby ktoś ich widział pomimo tego, że są na totalnym zadupiu, gdzie rzadko przejeżdża jakiś samochód, a do tego jest po północy.

- Wiedziałem - rzekł.

- To dlaczego nic nie powiedziałeś?! - zapytał wściekły, Ash.

- Przecież nie mieliśmy ze sobą kontaktu! Zdziwiłem się jak do mnie zadzwoniłeś! Poza tym miałem ją ciągle na oku. Gdyby się coś działo zainterweniowałbym - wytłumaczył się chłopak.

- I chcesz mi powiedzieć, iż pomimo tego, że wiedziałeś gdzie mieszkam i znasz Luke'a nie mogłeś nić zrobić, aby do mnie przyjechali? Wiesz jak się martwiłem o to gdzie się podziewa?! Bałem się, że coś złego się stało, a tymczasem ona uciekła z domu, aby odnaleźć mnie!

- Ashton rozumiem, że jesteś wściekły, ale zrozum, że bałem się z nią spotkać. Zawiodłem ją. Jakby mnie zobaczyła kazałaby mi wypierdalać z powrotem z jej życia - oznajmił, a kiedy wypowiadał ostatnie zdanie, dało się usłyszeć smutek w jego głosie.

- Skąd to możesz wiedzieć? - rzucił Ash. - Pomimo tego, że ją zraniłeś to wciąż jesteś jej bratem i cię kocha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro