Rozdział 10
I'm Only At The Start
Narrator
Słońce rozświetlało ulice Sydney, podczas, gdy długowłosa blondynka spacerowała na świeżym powietrzu. Wpatrzona była w kartkę na której miała zapisaną listę marzeń. Umówiła się z Hemmings'em, że spisze na kartkę wszystko o czym marzy, a on pomoże jej to spełnić. Jednak był jeden warunek. Nie mogła wyjechać z Sydney, dopóki nie spełni wszystkich punktów ze swojej listy. Rosalie nie zwracała uwagi na to, że w najbliższym czasie nie będzie mogła opuścić miasta, bo złożyła obietnicę. Pisała na kartce to, co chciała zrobić. Na liście było kilka prostych rzeczy do zrobienia, ale też trudnych. Dziewczyna uśmiechała się do siebie, ciesząc się, że w jej życiu pojawił się ktoś, kto chce spróbować spełnić jej marzenia. Tą osobą okazał się ktoś, kogo uważała za zabójcę podczas ich pierwszego spotkania. Chciało jej się śmiać na samo wspomnienie. Nie myślała wtedy, że zaprzyjaźni się z tym chłopakiem. Przestała się przejmować tym jak wygłupiła się przed nim, kiedy uciekła, gdy chciał ją pocałować. Jednak nie rozumiała, dlaczego chciał to zrobić. Ona wciąż uważa się za dziecko, na które nikt nie zwróciłby uwagi. Prawda jest taka, że jest piękną, młodą kobietą tylko tego nie widzi.
Gdy, Rosalie zapisywała ostatni punkt na swojej liście, wiatr porwał jej kartkę z ręki, a ta pofrunęła. Od razu rzuciła się za skrawkiem papieru, jednak wiatr był tak silny, że unosił go wysoko w górze, przez co nie mogła go dosięgnąć. Biegła za kartką nie chcąc stracić jej z oczu. Odetchnęła głęboko, kiedy kartka opadła na ziemię. Podeszła do niej i strzepała z niej małe liście, przyklejone na popisanej stronie. Rozejrzała się dookoła badając okolice. Jej uwagę przykuł biały dom przed którym stała, a szczególnie inicjały na skrzynce B. & I. & N.
Rozpoznawała je bardzo dobrze. Ktoś, kogo szukała w stolicy Australii, powiedział jej, że to będą inicjały jego miejsca zamieszkania. Dziewczyna miała wielką nadzieję, że to tutaj mieszka osoba, którą kocha całym sercem i popędziła w stronę drzwi. Wzięła głęboki oddech i zapukała w solidne drewno.
Ręce zaczęły jej się trząść na samą myśl, że może dzisiaj go odnajdzie.
Drzwi się otworzyły, a w nich stanął mężczyzna po trzydziestce, miał ponad 180 cm wzrostu, blond włosy, a na jego nosie spoczywały okulary. Spojrzał na Rose, wyczekując jakieś reakcji z jej strony, jednak ona zawiedziona stała nie zwracając uwagi na mężczyznę.
- Mogę w czymś pomóc? - spytał miłym głosem. Dziewczyna ocknęła się, sięgając do torby. Wyciągnęła z niej zdjęcie przedstawiające chłopaka, którego szuka.
- Zna pan tego chłopaka? - spytała, podając blondynowi zdjęcie. Przyjrzał się mu uważnie, poprawiając okulary, które zsunęły mu się z nosa.
- Oczywiście, że znam - odpowiedział, a dziewczyna rozszerzyła oczy. - Kupiłem od niego ten dom kilka dni temu.
- Ma pan do niego jakiś kontakt? - spojrzała z nadzieją na mężczyznę. On sam widział błysk w jej oczach, ale niestety nie miał dla niej dobrych wieści.
- Nie mam. Ustaliliśmy szczegóły, załatwiliśmy wszystkie formalności i nasz kontakt się zakończył - odpowiedział spokojnie. Dziewczyna zrezygnowana odwróciła się, dziękując mężczyźnie za informację.
Była tak blisko odnalezienia go, mogła się z nim już dziś zobaczyć jednak będzie musiała poczekać na inny dzień, który nie wie, kiedy nadejdzie. Przeklinała w myślach, że gdyby znalazła się pod tym domem kilka dni wcześniej, wszystko byłoby inaczej. Mogła spędzać z nim czas, porozmawiać o ostatnich kilku latach, w których się nie widzieli. Nie mieli wyboru. Musieli przerwać kontakt z niewłasnej winy. Zostali do tego zmuszeni. Obiecali sobie, że wkrótce się odnajdą, a ta dwójka nigdy nie łamie złożonych obietnic.
Gdy wyszła za bramę budynku, usłyszała jak ktoś woła jej imię. Powoli odnalazła wzrokiem chłopaka, który właśnie szedł w jej stronę z szerokim uśmiechem. Nie chciała pokazać mu, że jest smutna, więc przybrała na twarz sztuczny uśmiech machając do niego.
- Co tutaj robisz, dzieciaku? - spytał, chowając ręce do kieszeni. Przybrał poważny wyraz twarzy, przypatrując się jej. Znała go krótko, ale wiedziała, że on lubi wszystko wiedzieć i troszczyć się o każdego z kim jest w dobrych relacjach.
- Eem... - Rosie, nie chcąc mówić prawdy, wymyśliła szybko jakąś wymówkę. - Odwiedziłam mojego wujka - odpowiedziała.
- Wujka? - spytał unosząc prawą brew.
- Tak, wujka - przytaknęła. Odwróciła głowę w stronę białego domu, by zobaczyć jak mężczyzna, który w nim mieszka chowa się za drzwiami budynku, po czym wróciła wzrokiem na bruneta przed nią. - Nie mów nic Luke'owi. Nie mają zbyt dobrych relacji.
Nie chciała, aby Luke dowiedział się, że tam była. Sama do końca nie wiedziała dlaczego. Nawet nie powiedziała mu, kogo tak naprawdę szuka. To było jej główne marzenie do spełnienia, jednak nie zapisała go na liście. Chciała je spełnić sama. Bez niczyjej pomocy.
- Nic nowego. Nie tylko z nim nie ma dobrych relacji - odpowiedział, wzruszając ramionami, jakby w tym nie było nic dziwnego, jednak dla Rosie było. Nie była do końca pewna, co to znaczy. Jedynie wiedziała to, co udało jej się wywnioskować ze słów Calum'a. Nie mogła go o nic wypytać, gdyż udają rodzinę. Co prawda daleką, ale jednak takie rzeczy, zapewne powinna wiedzieć.
- Podwieźć cię do domu? - zapytał, wyciągając z kieszeni kluczyki.
- Pewnie - odpowiedziała.
Poszła za nim w kierunku srebrnego samochodu marki BMW.
- A ty, co tu robiłeś?
- To ja tu jestem dorosły i to ja cię sprawdzam, Cameron - odparł wymijając jej pytanie. Westchnęła i zajęła miejsce z przodu, obok kierowcy.
~*~
- Rosalie! - usłyszałam trzask drzwi frontowych oraz krzyk Luke'a, który właśnie wrócił z pracy.
- Jestem w pokoju! - odkrzyknęłam.
Wyciągnęłam słuchawki z uszu i odłożyłam je wraz z telefonem na bok, w czasie, gdy chłopak już wszedł do pomieszczenia. Spojrzał na mnie z uśmiechem, który odwzajemniłam. Usiadł na moim łóżku, opierając się o ścianę, a ja wyciągnęłam moją listę rzeczy do spełnienia z torebki. Podałam ją Luke'owi, który zaczął wszystko dokładnie czytać. Przygryzłam dolną wargę wpatrując się w profil chłopaka, którego oczy śledziły kolejne linijki mojego pisma. Jego kącik ust uniósł się ku górze.
- Pocałować kogoś? - spytał, odwracając głowę w moją stronę.
To był jeden z punktów na mojej liście. Nastolatki w moim wieku już dawno się całowały. Ja też chcę mieć to za sobą i nie wstydzić się, że nigdy tego nie zrobiłam.
- No... - przeciągnęłam ostatnią literkę.
- Masz długopis? - spytał, uśmiechając się tajemniczo. Pokiwałam głową i podałam mu przedmiot jaki chciał. Zaczął pisać coś na moje kartce, więc przesunęłam się bliżej. Spojrzałam na nią a moje oczy się powiększyły, gdy zobaczyłam skreślony napis kogoś, a obok pocałować zapisane było Luke'a Hemmings'a.
- Dlaczego wpisałeś tam siebie? - spytałam niepewnie, zerkając na jego twarz.
- Bo mogłem - odparł i wzruszył ramionami.
- Luke, pytam poważnie - powiedziałam, przewracając oczami.
- Dlaczego chcesz pójść na koncert Shawna Mendes'a? - zapytał, zmieniając temat.
- Luke!
- Tak, księżniczko? - uśmiechnął się niewinnie w moją stronę. Zacisnęłam ręce w piąstki, a paznokcie zaczęły wbijać mi się w skórę. Irytowało mnie to, że nie dostawałam od niego konkretnej odpowiedzi. Chciałam tylko uzyskać odpowiedź bardziej rozbudowaną niż bo mogłem. Nie rozumiem Luke'a. Czemu to akurat on ma zostać moim pierwszym pocałunkiem?
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi! - wzięłam poduszkę i uderzyłam nią Hemmings'a w głowę. Zmrużył oczy i patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić, a ja posłałam mu równie niewinny uśmiech jaki on wcześniej.
- Rosalie napisałem tak, bo nie chcę, aby pierwszą osobą jaką pocałujesz był ktoś dla ciebie niewłaściwy - odparł spokojnie.
- Dlaczego ty jesteś tą właściwą osobą? - uniosłam prawą brew. Luke zwilżył usta językiem i po chwili uzyskałam odpowiedź.
- Nie uważam, że jestem właściwą osobą, ale jeśli nią jestem... - zrobił pauzę - To ty będziesz o tym wiedziała - wyszeptał, zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
~*~
Zapomniałam w niedzielę opublikować rozdział.
Brawo ja!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro