ROZDZIAŁ V
To nie jest przyjaźń.
Ale co?
- nad czym tak rozmyślasz?
- Nie ważne - rzuciłam odwracając wzrok.
- nie to nie - wzruszył ramionami.
- Później ci powiem - wyszeptałam niemalże niesłyszalnie. O dziwo usłyszał.
- ok - odszeptał.
Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się do mnie [wait, przecież on cały czas się uśmiecha~dop. aut.]. Odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam podziwiać swoje buty.
Po jakimś czasie doszliśmy do Nowego Domu, gdzie teraz mieszkała Toriel.
- ZAPUKAJ - powiedział Papyrus.
Podeszłam do drzwi i delikatnie zapukałam.
- Otwarte, proszę, wejdź! - rozległ się głos koziej mamy. Jej głos jest tak miły, że nigdy się nie znudzi.
Otworzyłam drzwi i przełknęłam ślinę. Zabiłam właściciela tego domu. To wszystko moja wina!
Nagle podeszła Toriel i mnie zobaczyła.
- Moje dziecko! Co tu robisz? - zawołała i podbiegła, żeby mnie przytulić.
Wtuliłam się w swoją mamę.
- Mamo! Przepraszam, że cię opuściłam, przepraszam, że naraziłam się na niebezpieczeństwo, przepraszam, że... Zabiłam Asgore'a... - rozpłakałam się.
- Nie płacz, moje dziecko - uspokajała mnie królowa. - Wchodźcie do środka!
Toriel mnie puściła i zaprosiła wszystkich gestem do środka. Kiedy wszyscy weszli do środka poczułam, że obejmują mnie szkielecie ręce.
- nie płacz, frisk...
O bosze.
Ja...
Ja zakochałam się w Sansie.
_____________________________
I tym uroczym akcentem kończymy!
To by było na tyle.
Ciao!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro