Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXVI

Jakiś czas później...


Wybiegłam uradowana ze szkoły i od razu rzuciłam się w ramiona szatyna. Chłopak uniósł mnie do góry i okręcił parę razy.

- Zdałam! Zdałam! - wołałam chichocząc przy tym. Dość długo uczyłam się na egzaminy, nawet Derek wypominał mi, że siedzę za długo nad książkami, a teraz? Teraz skończyłam szkołę z drugim najlepszym wynikiem (najlepiej napisał oczywiście Stiles i Lydią).

- Wiedziałem, że ci się uda - powiedział odstawiając mnie na ziemię. Po chwili poczułam jego ciepłe usta na moich, więc zaplotłam ręce na karku chłopaka, trzymając w jednej z nich dokument ukończenia szkoły. Derek cicho zamruczał kładąc swoje dłonie na mojej talii. Uśmiechnęłam się w jego usta i pogłębiłam pocałunek.

- Maya! MAYA!!! - usłyszałam głos Stylińskiego, więc niechętnie oderwałam się od swojego chłopaka. Brunet stał niedaleko nas z założonymi rękami. Chwilę później pojawił się też Scott, Isaac, Lydia, Allison, Kira i Malia. Poczułam jak łzy napływają do moich oczu, więc podbiegłam do nich i wszystkich przytuliłam.

- Będę za wami tęsknić... - powiedziałam, gdy łzy zaczęły płynąć po moich policzkach.

- Kobieto, nie płacz! - zawołał Scott chichocząc. - Przecież będziemy się widywać! - spojrzałam na niego smutno, co oboje wraz ze Stiles'em odwzajemnili przerażonym spojrzeniem.

- Ty chyba nie masz zamiaru...

- Wyjeżdżam jutro z samego rana - odparłam pociągając nosem i wycierając rozmazany pod oczami tusz.

- A pytałaś czy możesz? - zachichotała Lydia.

- Dziunia, nie jesteś moim szefem - odparłam na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

- Nie myśl, że tak łatwo się od nas uwolnisz! Ja cię znajdę! - powiedział Stiles spod przymrużonych powiek, po sekundzie się uśmiechając. - Będę za tobą tęsknić, siostrzyczko - rozchylił ramiona, by po chwili zamknąć mnie w swoim szczelnym uścisku. - Masz się nią dobrze opiekować! - warknął w stronę Hale'a, na co zachichotałam.

***

- Na pewno wszystko wzięłaś kochanie? - zapytał Derek, gdy pakowaliśmy walizki.

- Skoro byłam już spakowana od jakiegoś tygodnia, to raczej tak...

- W takim razie, chodź - odparł, po czym zabrał moją walizkę i bez problemu zniósł ją na dół.

- Skarbie, wiesz, że cię kocham - usłyszałam szloch mojego taty, który stał na dole schodów i przyglądał mi się.

- Wiem tatku, ja ciebie też - odpowiedziałam zbiegając po stopniach i przytulając mężczyznę. Po chwili doktorek odsunął mnie od siebie i dokładnie zeskanował wzrokiem.

- Zawsze byłaś moją małą, kochaną córeczką - odparł spoglądając w moje oczy. - Ale dopiero teraz zauważyłem w tobie piękną i dorosłą kobietę...

- Dziękuję... Wiesz przecież, że nie wyjeżdżam na zawsze - zachichotałam wycierając jedną z łez spływających po jego policzku. Derek przewrócił oczami, na co od razu skarciłam go wzrokiem. Młodszy Hale nie miał się co prawda z kim żegnać, prócz swojego jakże kochanego wujka, który  powiedział mu prosto z mostu, że nie chce niańczyć jego dzieci. Ehhh... Kochana rodzina...

***

- No proszę... - próbowałam namówić chłopaka do zdradzenia mi naszego celu podróży.

- Nie i koniec - odparł uśmiechając się chytrze. Odpięłam pas i nachyliłam się w jego stronę, żeby móc zacząć całować jego szyję. - Nie, Maya, nie przekonasz mnie...

- No wiesz co! - zachichotałam odrywając się od jego skóry. - Foch! - z uśmiechem odwróciłam się w stronę okna i czekałam na reakcję Hale'a. Chłopak westchnął i po paru minutach zjechał na pobliską stację benzynową. Bez słowa wyszedł z samochodu, by po chwili wrócić ze słodkim pączkiem i kawą w ręku.

- Prosze skarbie... - włożył kubek do uchwytu, natomiast paczkę ze słodkością położył na moich udach.

- Ehhh... Ja się nie gniewałam na serio - zachichotałam otwierając folię i wyciągając z niej różowego donut'a, którego przerwałam na dwie połowy i jedną wręczyłam Derek'owi.

- Ale, ja tu zjechałem dlatego, że to jedyna stacja na trasie - uśmiechnął się chytrze w moją stronę, na co przymrużyłam oczy.

- Oszzz ty...

***

- Jesteśmy! - zawołał radośnie Hale wybudzając mnie tym samym ze snu. Na mojej twarzy pojawił się lekki grymas, gdy tylko poczułam ból w karku spowodowany niezbyt wygodną pozycją.

- A gdzie dokładnie JESTEŚMY? - zapytałam przecierając lekko obolałe miejsce na szyi.

- To jest stary domek moich dziadków, którzy zostawili mi go w spadku... Jak to dziadek określił "kiedyś, jak przyprowadzisz tutaj swoją dziewczynę, to zrozumiesz piękno tego miejsca"... - wyjaśnił, a ja spojrzałam zaciekawiona na wielki, biały dom, który znajdował się pomiędzy dwoma innymi. Pomimo ciemności, która panowała wokół mogłam dokładnie dostrzec każdy detal w budynku.

- Podoba ci się? - zapytał niepewnie Derek, kładąc swoją dłoń na moim udzie.

- Jest przepiękny - odparłam wpatrując się w widok za szybą. Nagle poczułam ciepłe usta Derek na swoim karku, który w momencie przestał mnie boleć. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się przyjemną chwilą.

- Derek - wychrypiałam, na co chłopak zaprzestał czynności. - Bo zostaniemy w samochodzie, a ja chcę zobaczyć dom - zachichotałam obracając się w jego stronę.

- Mnie by ta pierwsza opcja nie przeszkadzała...

- DEREK!

- No już dobrze, dobrze... - usłyszałam słodki śmiech szatyna. Po chwili wraz z Derek'iem nieśliśmy nasze bagaże do domu, który z bliska wydawał się co raz to piękniejszy. Hale otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Postawiłam swoją walizkę przy wejściu i zaczęłam się rozglądać po holu. Po obu stronach znajdowały się szklane drzwi; jedne prowadziły do pięknego, przestronnego salonu, natomiast drugie do kuchni połączonej z jadalnią. Naprzeciwko mnie znajdowały się piękne schody z drewnianą poręczą, które prowadziły na piętro, gdzie były sypialnie i łazienka. Klamki od szklanych drzwi były okrągłe i diamentowe, co sprawiło, że zawahałam się je dotknąć. Odwróciłam się w stronę szatyna czując gromadzące się w moich oczach łzy szczęścia. Podbiegłam do niego i wpiłam się w usta zdziwionego chłopaka, kładąc dłonie na jego policzkach.

- Dziękuję... To najpiękniejszy dom jaki widziałam...

- Nie byłby taki piękny, gdyby ciebie tutaj nie było - odpowiedział Derek lekko zachrypniętym głosem i cwaniackim uśmiechem na ustach. Zjechał delikatnie dłońmi z mojej talii na uda, po czym powoli mnie uniósł. Oplotłam się nogami wokół jego bioder, żeby nie spaść i położyłam ręce na karku chłopaka. Derek powoli wszedł po schodach na górę i bez trudu otworzył pierwsze drzwi po prawej. Zamknął je, po czym przywarł swoimi ustami do moich. Oddałam pocałunek czując jak jego ręce błądzą pod moją koszulką i zahaczają o zapięcie od stanika. Wsunęłam swoje dłonie we włosy chłopaka, przez co mruknął w moje usta z zadowoleniem, gdy tylko zaczęłam delikatnie ciągnąć za ich końcówki. Po chwili Derek odsunął mnie od drzwi i delikatnie położył na miękkim materacu łóżka. Ściągnął swoją koszulkę, a następnie moją, by po chwili móc zacząć robić malinki od moich obojczyków aż do pępka. Wkrótce wszystkie nasze ubrania wylądowały na podłodze.

Kocham tego faceta i wiem, że on kocha mnie...

Because every little kitten needs her wolf.


DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY DOTRWALI DO KOŃCA I ZACHĘCAM DO GWIAZDKOWANIA ORAZ KOMENTOWANIA! <333

GalwayGirl007

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro