Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXII

- Cześć córcia! Gdzie... A tu jesteś - powiedział tata wchodząc do kuchni. Aktualnie siedziałam przy stole i odrabiałam zadanie z fizyki.

- Hej, jak tam w pracy? - zapytałam przygryzając końcówkę ołówka, nie spuszczając przy tym wzroku z zeszytu.

- No właśnie... Jest mały problem... Twoja mama dzisiaj...

- Przyszła do mnie - przerwałam mu spoglądając na doktorka smutnym wzrokiem.

- CO?! A powiedziała ci o... Emm... O przeprowadzce? - zapytał nerwowo bawiąc się palcami.

- O CZYM?! Ja nie chcę stąd wyjeżdżać! - zawołałam odrzucając ołówek i zeszyt na bok.

- Wiesz, to dla twojego dobra. Wyjedziesz do Londynu i będziesz chodzić do super szkoły dla dziewcząt... Będziesz mnie odwiedzać tak co miesiąc...

- NIE! Ja się nie zgadzam! Ja nie chcę! Nie mogę!

- Córciu, mi też jest trudno... Jutro wyjeżdżasz.

- Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział?! Ja nie mogę! - wołałam, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie mogę zostawić Scott'a, Stiles'a, Lydii, a zwłaszcza Derek'a! 

Wstałam szybko od stołu i zalana łzami pobiegłam na górę do swojego pokoju.

- Maya! - zawołał ojciec, chcąc za mną pobiec.

- Zostaw mnie! - krzyknęłam trzaskając drzwiami i rzucając się na łóżko.

***

Spojrzałam na zegar, którego czerwone cyfry rozświetlały ciemność panującą w pokoju. Przetarłam spuchnięte i zaczerwienione od płaczu oczy, chcąc rozszyfrować godzinę.

23.07

Po krótkim namyśle wstałam i po cichu założyłam czarną bluzę z kapturem, po czym otworzyłam na oścież okno. Najciszej jak potrafiłam usiadłam na parapecie, a następnie delikatnie się z niego zsunęłam idąc w dół po porośniętych mchem dachówkach. Gdy już byłam przy krawędzi dachu, zeskoczyłam i puściłam się biegiem w stronę lasu.

Włosy były targane przez wiatr, a pojedyncze gałązki ocierały się o moją twarz, pozostawiając na niej rany, które po sekundzie znikały. W końcu dobiegłam do starej, lecz nie do końca opuszczonej fabryki. Włożyłam ręce do kieszeni i weszłam do środka, by po chwili stanąć przed metalowymi drzwiami do loftu, które dosłownie po sekundzie się otworzyły.

- Maya? - powiedział Derek zdziwionym głosem patrząc na mnie z jedną brwią uniesioną ku górze. Bez słowa wpiłam się w jego usta kładąc przy tym swoje dłonie na jego policzkach. Chłopak objął mnie w talii i poprowadził do wnętrza mieszkania, nie przerywając pocałunku.

- Nie wiedziałem, że aż tak bardzo się stęskniłaś - odparł z lekkim uśmiechem, gdy się od siebie oderwaliśmy. - Płakałaś? - zapytał zmartwiony skanując moją twarz. Wtuliłam się w niego czując napływające do moich oczu łzy, które po chwili zaczęły moczyć koszulkę szatyna.

- Ciii... Spokojnie... Co się stało? - bardziej przyciągnął mnie do siebie i zaczął gładzić moje plecy dłonią, natomiast drugą położył na włosach, uprzednio zdejmując mi kaptur.

- Derek... Jutro... Przeprowadzam się... - zaszlochałam nie odrywając się od niego.

- Co?! Jak to?!

- Mam jechać do Londynu... Do mamy... Ale... Ja nie chcę... Nie chcę cie zostawiać - wyjaśniłam spoglądając w jego zielone oczy.

- Wyprowadzasz się? - usłyszałam zatroskany głos Peter'a, który schodził po metalowych schodach. - Może poprawię ci humor... Wiem kim jesteś...

***

- Czyli od samych narodzin w moich żyłach płynęła krew wilka? - zapytałam lekko zachrypniętym głosem, co chwila smarkając w chusteczeki, których całe pudełko stało przede mną na stoliku kawowym.

- Dokładnie. Ugryzienie Kate, sprawiło, że twoja wilcza natura się ujawniła, przez co nie przechodziłaś całkowitej przemiany i mogłaś nad sobą łatwiej zapanować - wyjaśnił starszy Hale, na co Derek, siedzący obok mnie na kanapie, pokiwał tylko głową w geście zrozumienia. Objął mnie ramieniem, przyciągając przy tym bardziej do siebie. - Twoja moc ujawnia się tylko tydzień przed i po pełni, natomiast samoregeneracja działa przez cały czas.

- To dobrze, przynajmniej nikogo nie skrzywdzę - powiedziałam wysilając się na mały uśmiech.

- Nigdzie nie pojedziesz. Już ja tego dopilnuję - warknął szatyn gładząc moje plecy ciepłą dłonią.

- Z tego co wiem, to jestem już spakowana i mam wyjazd z samego rana...

- Nawet jakbyś wyjechała... Porwę cię ze szkoły i razem uciekniemy...

- Jak słodko - westchnął Peter wywracając oczami. - Zamieszkacie na bezludnej wyspie i będziecie mieć syna Tarzana, który potem będzie wychowywany przez małpy. 

- Zamknij się - warknął Derek mordując swojego wujka wzrokiem.

***

Po całej akcji w lofcie, wróciłam do domu wraz z Derek'iem. Weszliśmy przez okno do mojego pokoju, po czym od razu położyliśmy się spać. Chłopak objął mnie ramieniem w talii przyciągając bardziej do siebie, dzięki czemu czułam się bezpieczniej.

- Derek...

- Hm?

- Kocham cię - zaszlochałam, na co chłopak w mgnieniu oka obrócił mnie do siebie.

- Ja ciebie też... Nie pozwolę, aby odebrano mi miłość mojego życia... - powiedział delikatnie całując mnie w usta.

***

- Maya, wstawaj! Za godzinę przyjeżdża twoja mama! - usłyszałam głos taty, który wybudził mnie ze snu. Otworzyłam oczy i ujrzałam spokojną twarz szatyna. Delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku i wstałam, żeby się ubrać. Derek spał, więc poszłam do łazienki, gdzie założyłam bieliznę, jednak przez moje zmęczenie, zapomniałam wziąć ubrań. Westchnęłam i wróciłam do pokoju kierując się do szafy. Wyjęłam z niej czarne dżinsy i biały t-shirt, które po chwili założyłam. Odwróciłam się w stronę śpiącego... No właśnie... "ŚPIĄCEGO" Derek'a.

- No hej, śliczna - zachichotał podpierając się na łokciu i skanując moje ciało.

- Podglądałeś? - moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości.

- Nie... Skąd żeby... Ja? Ja spałem... - na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek, natomiast na mojej, smutek. Usiadłam obok chłopaka na łóżku i opuściłam głowę w dół.

- Derek... Ja... Nie chcę cię zostawiać...

- Skarbie... - przerwał przybliżając się do mnie i łapiąc za mój podbródek, tak że teraz patrzyłam w jego oczy. - Kocham cię i zawsze będę... Chciałbym przeżyć z tobą swoją przyszłość... Patrzeć jak nasze dzieci dorastają, przeżywają swoje pierwsze zauroczenia... Zestarzeć się z tobą to wizja mojej idealnej przyszłości... Jesteś dla mnie wszystkim i nawet jeśli twoi rodzice nie będą mnie akceptować, to ucieknę z tobą na koniec tego pieprzonego świata, gdzie przeżyjemy razem najpiękniejsze chwile w naszym życiu - powiedział, na co ja wtuliłam się w jego umięśniony tors.

***

- Maya? Jesteś u siebie w pokoju? - usłyszałam przesłodzony głos mamy zaraz po trzaśnięciu drzwi wejściowych. Pociągnęłam nosem i po chwili wyszłam z pokoju ciągnąc za sobą ciężką walizkę.

- Tak, już idę - odparłam przecierając oczy.

- Skarbie! - zawołała rzucając mi się na szyję. Spojrzałam na tatę, którego oczy na chwilę się zaszkliły. - Jesteś gotowa? Możemy jechać?

- Tak... Jestem gotowa...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro