XXXI
- Wojna łaskotkowa! - zawołałam szybko wstając i siadając na Derek'u okrakiem. Zaczęłam go łaskotać, co najwidoczniej nie było dobrym pomysłem.
- Tak chcesz się bawić? - zapytał śmiejąc się i łapiąc za moje nadgarstki.
- Mam przechlapane - stwierdziłam chichocząc, na co szatyn zmienił nasze pozycje i teraz on znajdował się nade mną. - Ddddee... re... k prze... przes... tań - mówiłam pomiędzy salwami śmiechu. Dlaczego ja jestem przy nim taka bezsilna? W dodatku podczas wojny na łaskotki?!
- Magiczne zaklęcie, proszę - powiedział z szerokim uśmiechem nadal nie przestając mnie łaskotać.
- Ppp.... przepraszam - chichotałam wijąc się.
- Nie, to nie to - chytry uśmieszek wstąpił na twarz szatyna.
- Kochhh... ammm cccię - powiedziałam czując napływające do moich oczu łzy spowodowane śmiechem.
- Dobra, niech ci będzie - mruknął przestając mnie łaskotać, ale nadal nade mną wisząc. Bez większego namysłu splotłam swoje ręce na jego karku i przyciągnęłam chłopaka do siebie, by złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. Derek dominował, delikatnie głaszcząc przy tym mój brzuch. Po chwili obróciłam nas i nagle straciłam równowagę, przez co oboje wylądowaliśmy na podłodze. Oczywiście, to Derek miał spotkanie z zimną podłogą. Zachichotałam odrywając się od niego.
- Jesteś z siebie dumna? - zapytał unosząc jedną brew do góry.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - odpowiedziałam wtulając się w jego umięśnioną, nagą klatkę piersiową. Po chwili poczułam pod plecami zimną, drewnianą podłogę.
- No wiesz co? - zachichotałam widząc jaki jest dumny ze swojego czynu. Nagle chłopak położył się na mnie. - Derek! Ty nie ważysz pięciu kilo! Ja się duszę! - zawołałam, na co wilkołak tylko bardziej się we mnie wtulił.
- Ale mi jest bardzo wygodnie - mruknął, na co westchnęłam.
***
Usłyszałam głośne pukanie do drzwi, więc szybko zerwałam się z łóżka.
- Gdzie idziesz? - mruknął Derek przecierając zaspane oczy.
- Otworzyć, zaraz wracam - powiedziałam uśmiechając się na widok jego roztrzepanych włosów. Chłopak tylko pokiwał głową i z powrotem zamknął oczy. Pobiegłam po schodach na dół, wcześniej poprawiając moją lekko podwiniętą koszulkę, w której spałam. Gdy tylko otworzyłam drzwi, moim oczom ukazała się wysoka, szczupła brunetka o radosnych oczach.
- Emmm... Dzień dobry? - powiedziałam niepewnie, przyglądając się szczerzącej do mnie kobiecie.
- Maya! Skarbie! - zawołała i od razu mnie przytuliła.
- Emmm... Kim pani jest? - zapytałam lekko się od niej odsuwając.
- Mów mi mamo, skarbie.
***
- Maya? Kto przyszedł? - zapytał zaspany Derek schodząc po schodach i przeczesując ręką kruczoczarne włosy.
- Emmm... Moja mama - odparłam zwieszając głowę w dół i czując narastający rumieniec, gdy tylko półnagi Derek wszedł do kuchni. Miał na sobie tylko czarne jeansy... Chłopak momentalnie się zatrzymał.
- O! Skarbie nie mówiłaś, że masz chłopaka! I to jeszcze takiego przystojnego! - powiedziała puszczając do niego oczko. Zmieszany Derek odchrząknął i oznajmił, że zaraz wróci, co faktycznie uczynił, tym razem w szarej koszulce.
- No to, ile już jesteście razem? - dopytywała mama biorąc łyk kawy. Derek usiadł obok mnie i delikatnie splótł nasze ręce.
- Już dość długo... - zaczął chłopak, lecz mu przerwałam.
- Chcesz kawy, skarbie? - zapytałam uśmiechając się do niego. A co jeśli tata dowie się o moim związku?! Przecież on go zabije!
- Sam sobie zrobię, kochanie - odparł i pocałował mnie w policzek, po czym wstał i podszedł do blatu. Mama natychmiast nachyliła się do mnie.
- Jest starszy? Czy wy już "ten tego"? - zapytała znacząco poruszając przy tym brwiami.
- Mamo! - zawołałam szeptem (XD ta logika). Kątem oka zauważyłam, że Hale się uśmiecha.
- Jak się poznaliście? - nadal dopytywała z iskierkami ciekawości w oczach.
- Hmm... To było w klinice weterynaryjnej - odparł Derek kładąc parujący kubek na stole i zajmując swoje poprzednie miejsce.
- Wpadliśmy na siebie, gdy wychodziłam - uśmiechnęłam się wspominając tamten dzień. Wtedy czasy były inne... Takie beztroskie...
- A potem pojechałem do sklepu i uratowałem cię z opresji, krasnoludku - zachichotał.
- Taaa, a wszystko, przez za wysoko położone... Kakao? To było kakao, prawda?
- Tak - zachichotał chłopak.
- Jesteście tacy uroczy - westchnęła moja mama uśmiechając się do nas szczerze. Zrobiło mi się ciepło w okolicy serca... Chciałabym, żeby tata też tak zareagował.
***
- Dzięki mamo! - zawołałam machając jej jeszcze na pożegnanie, co odwzajemniła. Zamknęłam drzwi i głośno westchnęłam opierając się o nie plecami.
- Uwielbiam twoją mamę - zachichotał Derek opierając się o framugę drzwi.
- Taaa, za chwile będzie mnie pytać o gorsze rzeczy niż o samo pierwsze spotkanie... - powiedziałam zirytowanym tonem lekko się uśmiechając.
- Co masz na myśli? - chciał udać zdziwionego, jednak jego szeroki uśmiech mu w tym przeszkodził.
- Ty już dobrze wiesz. - warknęłam.
- Spokojnie! Na dzieci mi się nie spieszy! - uniósł ręce w geście obronnym, na co tylko pokiwałam głową z dezaprobatą.
- A co jeśli powie tacie? - zapytałam bardziej zmartwionym tonem. Chłopak podszedł do mnie i wtulił się w moje ciało.
- To doktorek się dowie, a jak mnie wyrzuci za drzwi, to wejdę oknem - powiedział wzruszając ramionami, na co zachichotałam. - Wiesz, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz?
- Wiem, ale wcale mi to nie przeszkadza - powiedziałam i cmoknęłam szatyna w usta.
***
A co jeśli, Kate nadal gdzieś tam się czai? Czeka na mnie?
Dlaczego mama unika taty i przychodzi wtedy, kiedy go nie ma?
Czy Derek naprawdę mnie kocha?
Rozmyślałam leżąc na łóżku wraz z moim ukochanym wilkołakiem. Obejmował mnie ręką w pasie i oddychał miarowo, wtulony we mnie.
- Emm... Derek? - zapytałam szeptem bojąc się, że go obudzę.
- Hm?
- Emmm... Za co ty mnie kochasz? - poczułam jak chłopak przekręca się na plecy, przez co teraz znajdowałam się na nim.
- Za co cię kocham? Za wszystko - powiedział lekko zachrypniętym głosem.
- Ale wiesz o co mi chodzi... Przecież ja... Jestem... Gruba... I brzydka... - zaczęłam niepewnie, na co wilkołak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Co?! Przecież ty jesteś kurwa idealna! - odparł bardziej rozbudzony.
- Wcale, że nie. Nawet mogę ci powiedzieć wszystko co mi się we mnie nie podoba...
- Nie możesz, bo jesteś ideałem.
- Ale... Moje uda są grube...
- Są PERFEKCYJNE.
- Chciałabym.
- A mam ci udowodnić jak bardzo piękna jesteś? Mamy na to całą noc - powiedział zmieniając nasze pozycje, przez co teraz leżałam pod nim. Zachłannie wpił się w moje usta delikatnie sunąc rękami po moim ciele.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro