XXX
Weszłam zmęczona do pokoju i od razu moim oczom ukazała się perfekcyjnie zapakowana w szary papier paczka. Zdziwiona pierwsze pomyślałam, że to bomba, więc podeszłam do niej powoli, po czym dokładnie ją obejrzałam. Gdy wydała mi się niegroźna, wzięłam nożyczki i rozdarłam papier. Było to duże, srebrne pudełko, na którym widniały drukowane litery: M.G. Co one mogły oznaczać? Podniosłam do góry wieko pudełka i moim oczom ukazało się wiele cudnych i kolorowych rzeczy, które od razu zaczęłam wyciągać i rozkładać na łóżku. Ucieszyłam się, że tata zrobił mi taki prezent, ale nie wiedziałam z jakiej był on okazji... Przecież urodziny już miałam, imieniny też, a może to za dobre oceny? Nie wiem, zapytam go jak wróci.
W skład prezentu wchodziły: jeansy z naszytymi na nich czerwonoczarnymi pająkami, kubek z napisem BE STRONG - DON'T GIVE UP, bluzka ze słodkim kotkiem, breloczki do kluczy oraz bransoletka z niebieskim diamencikiem.
- No to już wiem, co jutro założę do szkoły - zachichotałam składając ubrania i kładąc je na biurku wraz ze świeżą bielizną. Jutro nie będę miała aż tak dużo roboty z wyborem ciuchów i zaoszczędzę przy tym 0,001 sekundy!
***
Usłyszałam ciche trzaśnięcie drzwi, więc szybko wstałam z łóżka i z szerokim uśmiechem pobiegłam po schodach na dół, żeby przywitać się z tatą.
- Hej tatku! - zawołałam rzucając się zdziwionemu mężczyźnie na szyję.
- O, jeszcze nie śpisz? - zapytał z uśmiechem.
- Nie... Ale chciałam podziękować za cudny prezent! Z jakiej to okazji?
- Emmm... Właśnie... Bo to jest dłuższa historia... - odsunął się ode mnie i spojrzał mi z troską prosto w oczy. - Ten prezent jest od twojej mamy...
***
- JAK TO PRZYJECHAŁA?! Jest w Beacon Hills i ja nic o tym nie wiem?! Dlaczego?! Dlaczego to przede mną ukrywałeś?! Od TYGODNIA?! - zaczęłam zasypywać go pytaniami chodząc tam i z powrotem po korytarzu, podczas, gdy tato siedział na fotelu w salonie. - Chcę wiedzieć!
- Córciu... Ja też nie dowiedziałem się od razu... - poczułam jak moja złość ustaje. Pokiwałam głową ze zrozumieniem czując cisnące się do moich oczy łzy. Zacisnęłam powieki i z powrotem skierowałam się do swojego pokoju w wilkołaczym tempie. Wbiegłam do pomieszczenia, przy okazji zderzając się z czymś, a raczej - z kimś. Uniosłam zapłakane oczy do góry i zobaczyłam tak dobrze znane mi zielone patrzałki wpatrzone prosto w moje. Derek bez słowa objął mnie, a ja wtuliłam się w niego.
- Chodź spać... Jest już pierwsza w nocy - mruknął i zaczął prowadzić nas w stronę łóżka, by po chwili położyć się na nim zaraz obok mnie, nadal nie pozwalając mi oderwać się od jego ciała.
- Ciiii... Spokojnie, jestem tutaj - szeptał gładząc moje włosy i składając co jakiś czas pocałunki na czubku głowy.
- Nie zostawiaj mnie - zaszlochałam mocząc jego białą koszulkę.
- Nigdy.
***
Poczułam mocnego klapsa na pośladku, więc obróciłam się z wściekłością i ujrzałam tam rozbawioną twarz Stiles'a.
- Miałaś pająka na tyłku - zachichotał dumny ze swojego czynu. Ehhh... To już któryś raz i nie tylko Stiles tak robił... No co, to, że na tylnej kieszeni spodni jest naszywka z pająkiem to znaczy, że trzeba dziewczynę klepać po tyłku?!
- Taaa... Dzięki, jeszcze by mnie ugryzł - powiedziałam uśmiechając się do niego sztucznie.
- To było świetne - zaśmiał się Scott podchodząc do nas i przybijając piątkę z Mieciem.
- No ja wiem, jestem geniuszem zbrodni - odparł Stiles dumnie wypinając pierś do przodu. - Deruś po ciebie przyjechał? - zapytał układając swoją dłoń w daszek i przykładając ją do czoła zaczął wpatrywać się w parking.
- Co? Niby czemu tak uważasz? - zapytałam zdziwiona, poprawiając torbę na ramieniu.
- No nie wiem, bo tam stoi? - również spojrzałam w tamtym kierunku i także dostrzegłam szatyna nonszalancko opierającego się o maskę czarnego Camaro. Tym razem chłopak nie miał ubranych okularów przeciw słonecznych, więc puścił mi oczko i uśmiechnął się chytrze, na co pokręciłam głową z dezaprobatą, chcąc ukryć pojawiający się na mojej twarzy rumieniec.
- Biegnij do niego! - powiedział Scott rozmarzonym głosem, trzepocząc przy tym rzęsami.
- Zamknij się - warknęłam lekko się uśmiechając i ruszyłam w stronę Derek'a machając jeszcze chłopakom na pożegnanie, na co oni zaczęli robić jakieś głupie miny typu dziubek.
- No, no - powiedział Derek uśmiechając się i otwierając drzwi od strony pasażera. Zanim wsiadłam poczułam mocne klepnięcie w tyłek.
-Derek! - zawołałam słysząc jego kochany śmiech. Zamknął drzwi i chichocząc obszedł samochód, by po chwili zająć miejsce kierowcy. Mierzyłam go morderczym wzrokiem, na co uśmiechnął się szeroko i spojrzał w moje oczy zapalając silnik.
- Miałaś pająka na swoim ślicznym tyłeczku - zachichotał, po czym odjechał z piskiem opon, przez co oczy całej szkoły były skupione tylko i wyłącznie na nas.
***
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam nie mogąc rozpoznać otoczenia.
- Na randkę - odpowiedział jakby właśnie mi opowiadał co jadł dzisiaj na śniadanie.
- Co?! Ale ja nie jestem dobrze ubrana! Powinnam mieć sukienkę!
- Dla mnie w każdym ubraniu jesteś idealna, a te jeansy mi się bardzo spodobały - mruknął kładąc swoją ciepłą dłoń na mojej i delikatnie gładząc ją kciukiem. Boże, jak ja go kocham!
Derek zawiózł nas na wzgórze, z którego można było podziwiać całe Beacon Hills. Akurat wschodził piękny, lekko błękitny księżyc rozświetlający niebo pokryte gwiazdami.
- Jak tu pięknie - westchnęłam trzymając za rękę wilkołaka i wpatrując się w panoramę miasta.
- W młodości zawsze tu przychodziłem... Z moją mamą - to ostatnie powiedział ledwo słyszalnym głosem. Spojrzałam na niego i delikatnie ścisnęłam nasze dłonie chcąc pokazać mu tym samym, że rozumiem. Usiedliśmy na trawie wtuleni w siebie i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym.
- Nie wierzę! Jak mogłeś! - zachichotałam szturchając go w ramię.
- Jakoś tak wyszło - odparł z szerokim uśmiechem, który tak bardzo kochałam.
- I co było potem? - zapytałam zaciekawiona i wtuliłam się w jego tors.
- Potem? Potem spotkałem taką jedną małą złośnicę. Niby wredna, a jednak jak się denerwuje, to tak słodko marszczy nosek - powiedział i pstryknął mnie w nos, na co odruchowo go zmarszczyłam wywołując przy tym melodyjny śmiech chłopaka.
- Dzięki - warknęłam z lekkim uśmiechem.
Idiota. Mój idiota.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro