Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXVI

Przeglądałam właśnie kolejne ogłoszenia zajęć dodatkowych, prywatnych z fizyki. Natknęłam się na jedno ogłoszenie, które od razu przykuło moją uwagę, więc od razu wykręciłam numer do tajemniczego jegomościa.

- Halo? - usłyszałam męski głos zaraz po trzech sygnałach.

- Dzień dobry, ja dzwonię w sprawie ogłoszenia... Zajęcia dodatkowe z fizyki... - powiedziałam lekko się denerwując. - Czy jest ono dalej aktualne?

- Jak najbardziej kochanieńka, a kiedy ci pasuje? - zapytał aksamitnym głosem.

- Pasowałoby Panu dzisiaj około szesnastej? - odparłam po chwilowym zastanowieniu.

- Naturalnie! Podaj mi jeszcze, tylko adres skarbie i proszę, mów mi Peter.

***

- Gdzie idziesz? - zapytałam odrywając wzrok od czytanej przeze mnie książki i przypatrując się jak Hale zakłada skórzaną kurtkę.

- Trenować bety - podszedł do mnie i delikatnie pocałował w policzek, po czym spojrzał w moje oczy.

- Mogę iść z tobą? - zapytałam nieśmiało czując, że przez przeszywający wzrok chłopaka, na moich policzkach pojawiają się rumieńce.

- Hmmm... W sumie, to czemu nie - odpowiedział, delikatnie gładząc mój policzek kciukiem. Uśmiechnęłam się szeroko odrzucając książkę na łóżko i wtulając się w zdezorientowanego szatyna. Po chwili jednak jego ramiona oplotły moje, przy nim, niewielkie i kruche ciało, po czym uniosły mnie do góry.

- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam chichocząc w jego szyję.

- Na trening, sama chciałaś - odparł przemierzając dom w kierunku drzwi wyjściowych.

- Ale ja muszę się przebrać! Makijaż poprawić! O włosach już nie wspominając! - zaczęłam się wiercić, lecz chłopakowi najwyraźniej to nie przeszkadzało i po chwili poczułam chłodny wiatr, który w momencie otulił moje ciało. Zadrżałam, przez co Derek przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej.

***

Jechaliśmy jakąś polną drogą przez podejrzliwie cichy las.

- Nie wspominałeś wcześniej, że masz swoje stado... - zaczęłam przerywając panującą ciszę.

- Bo... To nie jest aż taka ważna informacja... - westchnął odwracając głowę w moją stronę, żeby zobaczyć jak zareaguję. Pokiwałam tylko twierdząco, po czym ponownie zaczęłam patrzeć przez okno. Poczułam, że chłopak kładzie swoją dłoń na mojej i przyciąga bardziej do siebie.

- Stado istnieje od jakichś dwóch miesięcy - zaczął, a ja spojrzałam w jego stronę. Jedna ręka trzymała kierownicę, a druga była spleciona z moją, natomiast chłopak wpatrywał się w drogę przed sobą. - Należą do niego uczniowie z twojej szkoły... Może ich znasz... Erica, Boyd i Isaac.

- Isaac?! - zawołałam dopiero po chwili uświadamiając sobie, że biedny słuch Derek'a musiał na tym ucierpieć.

- Lahey, znasz go?

- Oczywiście, że tak! Odwiózł mnie z meczu zaraz po wypadzie na ciasto i pokazał, że nie potrzebnie bałam się wody! - odpowiedziałam, a Hale spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem. Chyba powiedziałam trochę za dużo...

- Że co?! - zapytał trochę uniesionym tonem.

- Nooo... Jest moim przyjacielem ze szkoły... - wytłumaczyłam próbując uratować siebie i Isaac'a.

- O nie, dzisiaj się przekona co to znaczy OSTRY trening - warknął mocniej ściskając moją dłoń.

- Przecież nic nie zrobił - westchnęłam przewracając oczami.

- Zrobił aż za wiele!

***

- Hej Derek! - zawołała blond włosa dziewczyna podbiegając do nas, lecz gdy tylko zobaczyła, że ja również wysiadam z czarnego Camaro, uśmiech od razu zniknął z jej twarzy. Chłopak po prostu przeszedł obok niej i nawet na mnie nie czekając ruszył w stronę drewnianego domku myśliwskiego, o którego ścianę opierało się dwóch chłopaków, a jednym z nich był Isaac. Na początku go nie poznałam... Kiedyś mile wyglądający chłopak noszący różne sweterki, szaliki... Dzisiaj typowy bad boy ubrany na czarno z charakterystyczną czarną kurtką. Jedyne, co pozostało z dawnego Isaac'a to troskliwe oczy i kręcone miodowe włosy wyglądające jak ósmy cud świata. 

- Hej Derek - powiedział wraz z... chyba Boyd'em. - O hej Maya! - zawołał odrywając się od ściany i podchodząc do mnie, by po chwili móc zamknąć mnie w swoim szczelnym uścisku.

- Hej, nowy panie Lahey - zachichotałam, gdy się od niego oderwałam. - Co cię podkusiło, żeby zmienić kochane sweterki na skórzaną kurtkę? - zapytałam kręcąc głową z dezaprobatą.

- Emmm... Można by powiedzieć, że Derek jest dla mnie wzorem - powiedział unikając mojego wzroku i drapiąc się po karku. Po chwili usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami i zobaczyłam Hale'a wychodzącego z drewnianego domku.

- Dzisiaj walki wręcz! Erica wyjątkowo ćwiczy z Boyd'em, a ty Lahey ze mną - powiedział mordując wzrokiem blondyna. Podszedł do nas i delikatnie odepchnął Isaac'a na bok. - Masz na siebie uważać, najlepiej usiądź na tamtym pniu - wskazał ręką kawałek drzewa znajdujący się niedaleko samochodu.

- Dobrze... - odparłam niepewnie i posłusznie skierowałam się we wskazane miejsce.

Przez cały czas czułam na sobie wzrok blondynki i nie, nie należał on do najprzyjemniejszych. Wsłuchiwałam się we władczy głos Derek'a, który objaśniał im samoobronę oraz ataki i trzeba przyznać, że zna się na rzeczy... A może poprosiłabym go o naukę paru podstawowych ciosów?

- Erica, skup się - warknął już po raz kolejny Boyd, na co dziewczyna skarciła go wzrokiem i mocno kopnęła w brzuch.

Potem wszyscy atakowali Derek'a, a on szybko odpierał ataki. Erica, chcąc go zaskoczyć, rzuciła się na niego od tyłu podczas, gdy ten bronił się przed pięściami Isaac'a. Wskoczyła na jego plecy i po chwili została przerzucona przez ramię i wylądowała z głośnym jękiem w stercie liści. Zachichotałam, co najwyraźniej, dzięki wilczemu słuchowi, dziewczyna usłyszała. Warknęła i ponownie ruszyła na Hale'a, lecz tym razem wskoczyła na niego od przodu i mocno wpiła się w jego usta. Moje oczy momentalnie się zaszkliły, gdy zobaczyłam, że chłopak oddał pocałunek. Szybko wstałam z pnia oznajmiając, że na mnie już pora. Założyłam na głowę kaptur i pobiegłam w głąb lasu, czując, że długo nie utrzymam łez.

- Maya! - zawołał Isaac chcąc pobiec za mną, jednak został przytrzymany przez Boyd'a, który dobrze wiedział jak skończyłoby się spotkanie jego przyjaciela ze wściekłym i zazdrosnym Hale'em.

Gdy przebiegłam dość spory jak na mnie kawałek, zwolniłam i zaczęłam iść lekko kopiąc leżące na ziemi liście, które przy każdym moim kroku szeleściły.

- Maya! - usłyszałam głos Derek'a, więc od razu schowałam się za najbliższym drzewem. W sumie nie wiele mi to dało, skoro już wyczuł mój zapach. Poczułam jak kładzie swoją rękę na moim ramieniu, więc szybko ją strzepnęłam i oparłam bokiem o drzewo, tak, że teraz stałam do niego tyłem.

- Maya... Przepraszam ja...

- Powinieneś wrócić do Erici, na pewno za tobą tęskni - odparłam stojąc z założonymi rękami.

- Przecież ja z nią nie...

- Derek, proszę cię. Widziałam wszystko - powiedziałam odwracając się w jego stronę. - Wracam do domu... - odepchnęłam się od drzewa z zamiarem ominięcia go, jednak mi to uniemożliwił łapiąc za moje ramię.

- Odwiozę cię - patrzył na mnie oczami pełnymi smutku i skruchy.

- Spokojnie, dam radę sama - po tych słowach wyminęłam go i ruszyłam w CHYBA znanym mi kierunku.

***

Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc wyrzuciłam zużytą chusteczkę, zresztą już kolejną, za łóżko i pobiegłam w stronę drzwi wejściowych.

- Dzień dooo... Peter co ty tu robisz? - zapytałam widząc starszego Hale'a, który uśmiechał się do mnie promiennie. - Zresztą nie ważne, zaraz mam korki z fizy, więc lepiej się ulotnij i to jak najszybciej... - westchnęłam opierając się o drzwi.

- No to... Czego nie rozumiesz z fizyki, że tak zapytam? -  uśmiech nadal nie znikał z twarzy wilkołaka.

- Zaraz, zaraz... Czy ty jesteś tym tajemniczym Peter'em? Kurde, ale ja jestem głupia! - dodałam po chwili zamyślenia i zakryłam swoją twarz jedną ręką.

- Dokładnie i z tym drugim też się zgodzę, ale przecież po to tu jestem - zaśmiał się, na co spiorunowałam go wzorkiem. - Wytłumaczę ci wszystko w parę minut!

- Derek cię przysłał? - westchnęłam patrząc na niego znudzonym wzrokiem.

- Możliweeee... Co nie zmienia faktu, że mógłbym prowadzić korepetycje z tak ciekawego przedmiotu!

- Taaa... Dobra wchodź - powiedziałam i odsunęłam się machając przy tym zapraszająco ręką.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro