Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIX

Stałam opierając się o blat kuchenny w lofcie i przeglądałam już którąś z kolei księgę o stworzeniach nie z tego świata.

- Dobra, skoczę do kolegi po więcej ksiąg - westchnął Peter z hukiem zamykając jedną z nich. Wstał kierując się w stronę drzwi, a ja odprowadziłam go wzrokiem.

- Nie chciałem, żeby tak się stało - usłyszałam smutny głos Derek'a, zaraz po tym jak jego wujek zniknął za metalowymi drzwiami.

- Wiesz, nie jest to aż takie złe i w końcu nikt nie musi się o mnie martwić - wzruszyłam ramionami kartkując księgę w poszukiwaniu informacji.

- Nie chodzi mi o to - powiedział i podszedł do mnie. Uniosłam głowę i dopiero teraz dostrzegłam, że nasze twarze dzieliły centymetry. - Kocham cię i nie zdradziłbym cię z żadną inną, a zwłaszcza z Ericą.

- Derek, proszę cię, nie zaczynaj tego tematu - westchnęłam wzrokiem wracając na pożółkłe strony księgi.

- Skoro już zacząłem, to go skończę - warknął kładąc ręce po obu moich bokach na blacie. Spojrzałam na niego zirytowana. - To był mój błąd, dlatego chcę go teraz naprawić... Chcę twojego szczęścia, więc zrobię wszystko, żebyś chociaż raz ponownie się uśmiechnęła. Tym razem może nie koniecznie do mnie... Proszę, wybacz mi... - cały czas wpatrywał się w moje oczy z nadzieją i smutkiem. Nie kłamał. Doskonale słyszałam bicie jego serca, które było kojącym dźwiękiem... Jego męskie, cudowne perfumy wydawały mi się teraz bardzo mocne.

- Derek... Ja... - poczułam jak po moim policzku spływa łza. - Wybaczam ci... Ale nie możemy być razem... Przynajmniej na razie... - z trudnością powiedziałam to co leżało na mojej duszy, pomimo, że serce podpowiadało coś innego.

- Rozumiem - westchnął spuszczając wzrok. Odwrócił się i z powrotem rozsiadł na kanapie. Co ja najlepszego zrobiłam...

***

Od ugryzienia minęło parę dni. Nie odczuwałam zbytniej różnicy; do szkolnych dzwonków i hałasu jakoś przywykłam, po prostu lepiej słyszałam, widziałam, rany i skaleczenia goiły się po paru sekundach, a w nocy potajemnie wychodziłam biegać po lesie. Jaki z tego wniosek? Moje nudne życie odmieniło się nie do poznania! 


- Maya! Szukałem cię! - usłyszałam głos Isaac'a, który biegł w moją stronę. Odwróciłam się stojąc na szkolnym parkingu.

- Isaac! - zawołałam i podbiegłam do niego, żeby móc wtulić się w chłopaka. - Co się stało? Wyglądasz na podenerwowanego...

- Wiesz, jest pewna sytuacja, a nawet dwie, o których musisz wiedzieć... - zaczął nerwowo drapać się po karku, zaraz po tym jak się od siebie oderwaliśmy.

- No to mów - zachichotałam chcąc dodać mu trochę odwagi.

- Emm... Jutro wyjeżdżam... Nie wiem kiedy wrócę... - powiedział unikając mojego wzroku. Jego wypowiedź mnie zamurowała.

- CO?! Ale jak to?! Dlaczego?! Nie możesz! - zawołałam gestykulując rękami.

- Na razie nie mogę ci powiedzieć... Przepraszam... Ale jest jeszcze jedna sprawa, o której musisz wiedzieć... Cholernie mi się podobasz... Poczułem to już podczas naszego pierwszego spotkania... Kocham cię - powiedział, po czym zbliżył swoją twarz do mojej, a nie widząc żadnego protestu, pocałował mnie. Na początku byłam zaskoczona, ale później oddałam pocałunek czując jak pojedyncza łza spływa po moim policzku.

***

Zaraz po szkole skierowałam się prosto do loftu, gdzie czekało na mnie dwóch Hale'ów i... jakaś dziewczyna, której nie znam...

- Hej... - powiedziałam niepewnie, wchodząc do środka i od razu podchodząc do blatu kuchennego, na którym było opakowanie ciasteczek z czekoladą.

- O, hej Maya! - zawołał Peter uśmiechnięty od ucha do ucha. - Poznaj Breaden.

- Miło cię poznać! - zawołała radośnie, na co tylko skinęłam głową, lekko się uśmiechając. Brązowowłosa siedziała na przeciwko Derek'a i dosłownie pożerała go wzrokiem, a młodszy Hale nie był jej dłużny. Poczułam ukłucie w sercu spowodowane nie tylko tą sytuacją. Przecież to ja do tego wszystkiego doprowadziłam...

- Znaleźliście jakieś wskazówki? - zapytałam po dłuższej chwili ciszy. Oparłam się o blat i zaczęłam pochłaniać ciasteczka.

- Niestety nie, ale właśnie dlatego, jest z nami Breaden - powiedział Derek posyłając dziewczynie zniewalający uśmiech.

- Aha - westchnęłam. - Wiecie, co ja już muszę lecieć... Mam się spotkać z chłopakiem... - palnęłam, czego od razu pożałowałam. W momencie uśmiech na twarzy Derek'a zmienił się w grymas.

- Chłopaka? - zapytała Breaden zaskoczona.

- Taaa... To ja już będę lecieć - powiedziałam powoli się wycofując. Wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę i odprowadziły mnie do samych drzwi.

***

- Jestem! - usłyszałam za sobą głos Lahey'a i kroki na spróchniałym przejściu. Siedziałam właśnie na trybunach i obserwowałam puste boisko do lacrosse. Odwróciłam się do chłopaka, który pocałował mnie w policzek i usiadł obok.

- Tęskniłam - powiedziałam z uśmiechem. Może ja naprawdę kocham Isaac'a... A co jeśli to tylko chwilowe uczucie wywołane gniewem?

- Ja też.

- A ja nie - usłyszałam szorstki głos i dopiero po chwili zauważyłam Derek'a stojącego na samym dole trybun. - A więc spotykasz z Lahey'em?

- Breaden ci się już znudziła? - warknęłam nie spuszczając z niego wzroku.

- Lahey, idź stąd - z gardła szatyna wydobyło się głośne warknięcie.

- Nie zostawię jej z tobą! - zawołał Isaac obejmując mnie ramieniem.

- Albo odejdziesz sam, albo ci pomogę - warknął chłopak mordując wzrokiem przeciwnika.

- Isaac, proszę cię idź... Nic mi nie będzie - powiedziałam spoglądając w jego oczy.

- Ale...

- Isaac - powiedział i pocałowałam go w policzek. - Wszystko będzie dobrze.

- Dobra - odparł niepewnie, po czym wstając spojrzał na Hale'a. - Spróbuj ją dotknąć - rzucił groźne, po czym powoli odszedł, a Derek w mgnieniu oka znalazł się obok mnie. Złość kipiała z jego oczu, a oddech był przyspieszony tak samo jak bicie serca.

- Po co przyszedłeś? Breaden ci się znudziła? - syknęłam wpatrując się w boisko.

- Nic mnie z nią nie łączy - warknął. Spojrzał na mnie i po chwili leżałam pod nim na zimnych siedzeniach. - Kiedy zrozumiesz, że tylko ciebie pragnę? - zapytał zaciskając swoje ręce na moich nadgarstkach, które znajdowały się przy mojej głowie. - Nie uwierzę, że wolisz Isaac'a - powiedział prześmiewczo, a moje serce przyspieszyło.

- Dlaczego nie dasz mi spokoju? - zapytałam zaciskając szczękę.

- To ty nie chcesz dać sobie spokoju ze mną - powiedział i brutalnie wpił się w moje usta. Teraz już znałam odpowiedź... Kochałam tylko i wyłącznie tego zielonookiego idiotę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro