XXIX
Stałam opierając się o blat kuchenny w lofcie i przeglądałam już którąś z kolei księgę o stworzeniach nie z tego świata.
- Dobra, skoczę do kolegi po więcej ksiąg - westchnął Peter z hukiem zamykając jedną z nich. Wstał kierując się w stronę drzwi, a ja odprowadziłam go wzrokiem.
- Nie chciałem, żeby tak się stało - usłyszałam smutny głos Derek'a, zaraz po tym jak jego wujek zniknął za metalowymi drzwiami.
- Wiesz, nie jest to aż takie złe i w końcu nikt nie musi się o mnie martwić - wzruszyłam ramionami kartkując księgę w poszukiwaniu informacji.
- Nie chodzi mi o to - powiedział i podszedł do mnie. Uniosłam głowę i dopiero teraz dostrzegłam, że nasze twarze dzieliły centymetry. - Kocham cię i nie zdradziłbym cię z żadną inną, a zwłaszcza z Ericą.
- Derek, proszę cię, nie zaczynaj tego tematu - westchnęłam wzrokiem wracając na pożółkłe strony księgi.
- Skoro już zacząłem, to go skończę - warknął kładąc ręce po obu moich bokach na blacie. Spojrzałam na niego zirytowana. - To był mój błąd, dlatego chcę go teraz naprawić... Chcę twojego szczęścia, więc zrobię wszystko, żebyś chociaż raz ponownie się uśmiechnęła. Tym razem może nie koniecznie do mnie... Proszę, wybacz mi... - cały czas wpatrywał się w moje oczy z nadzieją i smutkiem. Nie kłamał. Doskonale słyszałam bicie jego serca, które było kojącym dźwiękiem... Jego męskie, cudowne perfumy wydawały mi się teraz bardzo mocne.
- Derek... Ja... - poczułam jak po moim policzku spływa łza. - Wybaczam ci... Ale nie możemy być razem... Przynajmniej na razie... - z trudnością powiedziałam to co leżało na mojej duszy, pomimo, że serce podpowiadało coś innego.
- Rozumiem - westchnął spuszczając wzrok. Odwrócił się i z powrotem rozsiadł na kanapie. Co ja najlepszego zrobiłam...
***
Od ugryzienia minęło parę dni. Nie odczuwałam zbytniej różnicy; do szkolnych dzwonków i hałasu jakoś przywykłam, po prostu lepiej słyszałam, widziałam, rany i skaleczenia goiły się po paru sekundach, a w nocy potajemnie wychodziłam biegać po lesie. Jaki z tego wniosek? Moje nudne życie odmieniło się nie do poznania!
- Maya! Szukałem cię! - usłyszałam głos Isaac'a, który biegł w moją stronę. Odwróciłam się stojąc na szkolnym parkingu.
- Isaac! - zawołałam i podbiegłam do niego, żeby móc wtulić się w chłopaka. - Co się stało? Wyglądasz na podenerwowanego...
- Wiesz, jest pewna sytuacja, a nawet dwie, o których musisz wiedzieć... - zaczął nerwowo drapać się po karku, zaraz po tym jak się od siebie oderwaliśmy.
- No to mów - zachichotałam chcąc dodać mu trochę odwagi.
- Emm... Jutro wyjeżdżam... Nie wiem kiedy wrócę... - powiedział unikając mojego wzroku. Jego wypowiedź mnie zamurowała.
- CO?! Ale jak to?! Dlaczego?! Nie możesz! - zawołałam gestykulując rękami.
- Na razie nie mogę ci powiedzieć... Przepraszam... Ale jest jeszcze jedna sprawa, o której musisz wiedzieć... Cholernie mi się podobasz... Poczułem to już podczas naszego pierwszego spotkania... Kocham cię - powiedział, po czym zbliżył swoją twarz do mojej, a nie widząc żadnego protestu, pocałował mnie. Na początku byłam zaskoczona, ale później oddałam pocałunek czując jak pojedyncza łza spływa po moim policzku.
***
Zaraz po szkole skierowałam się prosto do loftu, gdzie czekało na mnie dwóch Hale'ów i... jakaś dziewczyna, której nie znam...
- Hej... - powiedziałam niepewnie, wchodząc do środka i od razu podchodząc do blatu kuchennego, na którym było opakowanie ciasteczek z czekoladą.
- O, hej Maya! - zawołał Peter uśmiechnięty od ucha do ucha. - Poznaj Breaden.
- Miło cię poznać! - zawołała radośnie, na co tylko skinęłam głową, lekko się uśmiechając. Brązowowłosa siedziała na przeciwko Derek'a i dosłownie pożerała go wzrokiem, a młodszy Hale nie był jej dłużny. Poczułam ukłucie w sercu spowodowane nie tylko tą sytuacją. Przecież to ja do tego wszystkiego doprowadziłam...
- Znaleźliście jakieś wskazówki? - zapytałam po dłuższej chwili ciszy. Oparłam się o blat i zaczęłam pochłaniać ciasteczka.
- Niestety nie, ale właśnie dlatego, jest z nami Breaden - powiedział Derek posyłając dziewczynie zniewalający uśmiech.
- Aha - westchnęłam. - Wiecie, co ja już muszę lecieć... Mam się spotkać z chłopakiem... - palnęłam, czego od razu pożałowałam. W momencie uśmiech na twarzy Derek'a zmienił się w grymas.
- Chłopaka? - zapytała Breaden zaskoczona.
- Taaa... To ja już będę lecieć - powiedziałam powoli się wycofując. Wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę i odprowadziły mnie do samych drzwi.
***
- Jestem! - usłyszałam za sobą głos Lahey'a i kroki na spróchniałym przejściu. Siedziałam właśnie na trybunach i obserwowałam puste boisko do lacrosse. Odwróciłam się do chłopaka, który pocałował mnie w policzek i usiadł obok.
- Tęskniłam - powiedziałam z uśmiechem. Może ja naprawdę kocham Isaac'a... A co jeśli to tylko chwilowe uczucie wywołane gniewem?
- Ja też.
- A ja nie - usłyszałam szorstki głos i dopiero po chwili zauważyłam Derek'a stojącego na samym dole trybun. - A więc spotykasz z Lahey'em?
- Breaden ci się już znudziła? - warknęłam nie spuszczając z niego wzroku.
- Lahey, idź stąd - z gardła szatyna wydobyło się głośne warknięcie.
- Nie zostawię jej z tobą! - zawołał Isaac obejmując mnie ramieniem.
- Albo odejdziesz sam, albo ci pomogę - warknął chłopak mordując wzrokiem przeciwnika.
- Isaac, proszę cię idź... Nic mi nie będzie - powiedziałam spoglądając w jego oczy.
- Ale...
- Isaac - powiedział i pocałowałam go w policzek. - Wszystko będzie dobrze.
- Dobra - odparł niepewnie, po czym wstając spojrzał na Hale'a. - Spróbuj ją dotknąć - rzucił groźne, po czym powoli odszedł, a Derek w mgnieniu oka znalazł się obok mnie. Złość kipiała z jego oczu, a oddech był przyspieszony tak samo jak bicie serca.
- Po co przyszedłeś? Breaden ci się znudziła? - syknęłam wpatrując się w boisko.
- Nic mnie z nią nie łączy - warknął. Spojrzał na mnie i po chwili leżałam pod nim na zimnych siedzeniach. - Kiedy zrozumiesz, że tylko ciebie pragnę? - zapytał zaciskając swoje ręce na moich nadgarstkach, które znajdowały się przy mojej głowie. - Nie uwierzę, że wolisz Isaac'a - powiedział prześmiewczo, a moje serce przyspieszyło.
- Dlaczego nie dasz mi spokoju? - zapytałam zaciskając szczękę.
- To ty nie chcesz dać sobie spokoju ze mną - powiedział i brutalnie wpił się w moje usta. Teraz już znałam odpowiedź... Kochałam tylko i wyłącznie tego zielonookiego idiotę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro