XXIV
Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach, na co chłopak wyjął ze swojej kieszeni mój telefon.
- Widzisz... Napisałem do niego... W twoim imieniu oczywiście - uśmiechnął się zwycięsko.
POV DEREK
Leniwie przeciągnąłem się na łóżku, chcąc objąć leżącą obok mnie dziewczynę ramieniem. Niestety moja ręka napotkała tylko pustkę. Natychmiast podniosłem się do pozycji siedzącej i zauważyłem, że Maya nie leży obok mnie. Wzrokiem powędrowałem na kanapę, gdzie powinna znajdować się jej zielona bluza.
- Cholera! Peter! - zawołałem wstając jak poparzony. Po chwili usłyszałem kroki na metalowych schodach.
- Co chcesz? Jest szósta rano - powiedział ziewając. Zacząłem się ubierać i chaotycznie szukać mojego telefonu.
- Nie ma jej! - zawołałem czując jak moje ręce zaczynają się trząść.
- W sumie, to się jej nie dziwię... Wczoraj bardzo się o ciebie martwiła, zrobiła kolację, a ty jak wróciłeś, nawet nie chciałeś z nią porozmawiać... Chyba, że to u was normalne - odpowiedział przyglądając się moim poczynaniom. Gdy nareszcie udało mi się znaleźć telefon, od razu mój wzrok przykuły nieodczytane wiadomości od dziewczyny.
OD MAŁA ZŁOŚNICA:
Derek, pomocy! Jestem w lesie niedaleko loftu, Chris tu jest!
- Peter, ubieraj się idziesz ze mną!
POV MAYA
- Co chcesz zrobić?! - zawołałam, gdy chwycił za moje włosy i zaczął ciągnąć mnie w nieznanym kierunku.
- To się okaże... Może ciebie akurat oszczędzę...
- Nie rób mu krzywdy! - zaszlochałam, gdy zostałam wrzucona do kolejnego ciemnego pokoju.
- Ja mu nic nie zrobię, to ty go skrzywdzisz...
***
Siedziałam w kącie pokoju i płakałam. Cały mój świat się posypał, a nawet nie potrafię sobie wyobrazić życia bez tego idioty. Derek jest jedyną osobą, na której mi tak bardzo zależy! Co chwila słyszałam jakieś kroki za drzwiami, które najprawdopodobniej należały do bruneta. Przez cały ten czas zastanawiałam się czy Derek'owi naprawdę na mnie zależało... Może mnie nie kochał i byłam tylko jego kolejną krótką przygodą? Może wcale po mnie nie przyjdzie, a ja zgniję tutaj widząc jak Chris'owi sprawia to przyjemność? Nagle drzwi ponownie się otworzyły wpuszczając trochę jasnego światła do pomieszczenia.
- Hmmm... To już trzecia godzina spóźnienia... Nie, tak nie może być - mruknął patrząc na zegarek. - Czas się zabawić - uśmiechnął się złowieszczo i zaczął do mnie podchodzić.
- Zostaw mnie - zaszlochałam, gdy złapał za mój nadgarstek i wyjął z kieszeni kurtki scyzoryk.
- Zrobisz co ci każę, rozumiesz? - wysyczał przez zaciśnięte zęby, a z jego oczu kipiała złość. - Zadzwonisz do niego i powiesz, że to już koniec. Że masz go dość i nie chcesz go znać! Że od dzisiaj będziesz ze mną i ma cię nie szukać - warknął, a ja pokiwałam głową czując narastający ból na brzuchu. Zacisnęłam zęby próbując stłumić nadchodzący krzyk. Spojrzałam na mój brzuch, z którego kapały pojedyncze krople krwi. Chłopak przybliżył do mojej twarzy zakrwawiony scyzoryk i wcisnął do mojej dłoni telefon.
POV DEREK
Od razu wyjąłem telefon z kurtki czując jak wibruje.
- Maya! Wszystko dobrze?! Gdzie jesteś?! - zawołałem czując jak emocje biorą nade mną górę.
- D... Derekk... Jaaa... Myy... Nie szukaj mnie - zaszlochała, a moje serce przyspieszyło.
- Ale co?! Jak to?! Maya, gdzie ty do cholery jesteś? Opisz to miejsce!
- Derek, kocham cię - usłyszałem jak jej głos się załamuje.
- Miałaś powiedzieć coś innego! - usłyszałem tak dobrze znany mi głos, a potem krzyk dziewczyny. - Słuchaj Hale, już jej nie odzyskasz, będziesz cierpiał tak samo jak ja wtedy! Wtedy kiedy zabrałeś mi Kate! Przez ciebie, twoja dziewczyna zginie! - zawołał i rozłączył się. Poczułem narastający we mnie gniew. Ścisnąłem telefon tak mocno, że rozpadł się na tysiące drobnych kawałeczków. Z moich rąk wyrosły pazury, a zęby przeobraziły się w ostre kły. Nagle, do moich nozdrzy napłynął ten piękny i słodki zapach. Zapach mojej dziewczyny.
POV MAYA
- Głupia! Wszystko zepsułaś! - wołał uderzając pięściami w ścianę. - Już nigdy cię nie zobaczy, już ja o to zadbam! - powiedział, po czym z jego gardła wydobył się potężny ryk, od którego kawałeczki starego sufitu, zaczęły się sypać i pokrywać betonową podłogę.
***
- Dorwałem dziewczynę, teraz czekam na Hale'a - wyjaśnił mężczyznom. Około pół godziny temu, zbiegło się tu całe jego stado, gotowe do walki na śmierć i życie.
Wpatrywałam się w księżyc, który był jedynym źródłem światła w tym pomieszczeniu. Wpadał między kraty w oknie znajdującym się na suficie i rozświetlał podłogę, która cała była pokryta jakimiś znaczkami podobnymi do tych z Supernatural.
- Już jest - słysząc ochrypły głos jednego z nich, moje serce zamarło. Po chwili całe stado wraz ze swoim przywódcą opuściło posterunek i zostałam kompletnie sama. Ledwo słyszalne kroki oddalały się coraz bardziej i bardziej. Podkuliłam nogi przyciągając je do klatki piersiowej i oplatając je swoimi rękoma. Schowałam zmęczoną twarz w ramionach, a po moich policzkach znowu popłynęły słone wodospady łez.
***
- Nareszcie, już myślałem, że się nie zjawisz - usłyszałam głos Chris'a dochodzący... z góry? Wstałam i pomimo ogromnego bólu zrobiłam dwa kroki w przód, tak że światło księżyca świeciło prosto na moją twarz.
- Gdzie ona jest?! - usłyszałam głos mojego kochanego idioty.
- DEREK! - zawołałam ile tylko sił w płucach. Mój głos odbił się echem i niósł korytarzami podziemnego schronu.
- MAYA! GDZIE ONA JEST?! - zawołał Hale i pomimo, że go nie widziałam, do moich oczu ponownie napłynęły łzy, tym razem szczęścia.
- Nigdy jej nie znajdziesz - usłyszałam śmiech Chris'a, a po chwili dwa głośne warknięcia. Rozpoczęła się walka.
POV DEREK
Gdy tylko usłyszałem jej głos, moja wilcza natura przejęła nade mną kontrolę. Rzuciłem się na Chris'a zadając pierwszy cios. Za mną podążyły wszystkie wilkołaki z Beacon Hills i zaczęły atakować stado Chris'a.
- Nigdy jej nie odzyskasz. Ona jest już moja - warknął. Przejechałem pazurami po jego twarzy, a z gardła bruneta wydobył się głośny ryk. Po chwili poczułem jak wbija mi pazury w kark, więc przerzuciłem go przez ramię czując jak ten pozostawia ślad pazurów na moim przedramieniu.
POV MAYA
- Derek - zaszlochałam słuchając odgłosów walki. Nagle na kratę upadł jeden wilkołaków, z taką siłą, której stare żelazo nie było w stanie wytrzymać i razem z chłopakiem runęło na dół zaraz obok mnie. Blondyn podniósł się i otrzepał. Zaczął mnie bacznie obserwować, przez co z przerażeniem zaczęłam się cofać natrafiając przy tym na zimną ścianę. Był coraz bliżej i stał idealnie pod otworem w suficie. Niewiele myśląc odbiłam się od ściany i podbiegłam w jego stronę. Szybko i zwinnie wdrapałam się na zaskoczonego wilkołaka skacząc w górę i krzycząc z bólu. Ostatkiem sił chwyciłam się za wyrastający z ziemi korzeń drzewa i wdrapałam się po nim, by po chwili odetchnąć z ulgą i rozłożyć się na zielonej trawie. Oddychałam szybko rozglądając się przy tym. Znajdowałam się jakieś dwadzieścia metrów od pola walki. Wśród wilkołaków dostrzegłam Scott'a i Derek'a.
- Derek - wysapałam opadając na ziemię przy próbie wstania. Natychmiast odwrócił głowę w moją stronę, a jego oczy na chwilę zabłysnęły zielonym blaskiem. - Uważaj! - zawołałam widząc podbiegającego do niego Chris'a. Chłopak szybko odparł atak i chciał do mnie podbiec, jednak brunet mu to utrudnił. Nagle na Hale'a rzuciły się ctery wilkołaki ze stada Chris'a, a sam jego przywódca w momencie znalazł się przy mnie.
- Ponownie psujesz moje plany... - powiedział zirytowanym głosem, wysuwając z dłoni wielgachne i ostre pazury, które po chwili przystawił do mojej szyi podnosząc mnie tym samym do góry. Poczułam jak zaciska rękę, a ja nie mogę wziąć oddechu. Nagle jego uścisk zelżał, a ja z powrotem opadłam na ziemię widząc tylko i wyłącznie ciemność.
- Maya, proszę obudź się - usłyszałam dobrze znany mi głos. Powoli otworzyłam oczy patrząc zmęczonym wzrokiem na mojego wybawcę. Był to ten sam blondyn, który parę minut temu wpadł przez kratę do ciemnego pokoju, jednak w oczach wpatrujących się we mnie dostrzegłam coś znajomego.
- Isaac? Co ty tu robisz? - zapytałam biorąc głęboki wdech.
- Ciii, spokojnie... Wszystko będzie dobrze...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro