Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIII

Mruknęłam przewracając się na drugi bok i szczelniej przykrywając kołdrą. Jedno jest pewne; było strasznie zimno. Nagle poczułam, że materac obok mnie się ugina, a na mojej szyi lądują czyjeś ciepłe usta. Skuliłam się czując lekkie łaskotki w tamtym miejscu, na co chłopak zachichotał.

- Ejj noo - mruknęłam czując, że Derek wykorzystuje mój słaby punkt. - Ja mam tam łaskotki - zachichotałam.

- Tak? Nie wiedziałem - odparł i po chwili znajdowałam się nad nim. Położył swoje ręce na moich biodrach i ze zwycięskim uśmiechem wpił się w moje usta.

- Błagam, nie przy mnie - usłyszałam zirytowany głos nieznanej mi osoby. Jak poparzona odskoczyłam od Derek'a lądując tym samym na podłodze za łóżkiem.

- Miałeś wrócić dopiero za dwa dni - warknął Derek podpierając się na łokciach i spoglądając w stronę naszego gościa.

- Faktycznie mogłem tam jeszcze zostać... Ahhh będę tęsknić za pięknem Londynu - westchnął mężczyzna, a ja próbowałam wydostać się spod kołdry, w której się, że tak powiem ZGUBIŁAM. Po chwili usłyszałam kroki na metalowych schodach, więc zapewne znowu zostaliśmy z Derek'iem sami. Dosłownie po sekundzie wychyliłam głowę spod materiału biorąc głęboki wdech. Z powrotem usiadłam na łóżku i zaczęłam bacznie przyglądać się Hale'owi wpatrzonemu w sufit.

- To jest właśnie ten minus, o którym ci wspominałem - westchnął zamykając oczy.

***

Postanowiłam zrobić niespodziankę moim współlokatorom tym samym odwdzięczając się za pomoc. Akurat nadarzyła się okazja, kiedy oboje wyszli załatwić jakąś sprawę.

- Zostań i nigdzie się nie ruszaj - zastrzegł mnie Derek, gdy popijałam zieloną herbatę i czytałam książkę.

- Jasne - odpowiedziałam uśmiechając się do niego. Szybko pocałował mnie w usta, po czym wraz ze swoim zdegustowanym wujaszkiem zniknął za drzwiami. Zaczekałam pięć minut, po czym odłożyłam książkę na stolik zaraz obok pustego już kubka i po cichu podeszłam do okna. Nigdzie nie widziałam samochodu Derek'a, co było bardzo dobrym znakiem.

***

- Hmmm... Chyba wszystko - mamrotałam ponownie czytając listę zakupów. Zadowolona wcisnęłam kartkę do kieszeni i z pełnym wózkiem ruszyłam do kasy. Zapłaciłam i z uśmiechem opuściłam sklep. Zawiał chłodny wiatr, więc bardziej opatuliłam się za dużą, dresową bluzą chłopaka i szybkimi krokami podążyłam w stronę loftu.

Otworzyłam przeraźliwie skrzypiące metalowe drzwi i z westchnięciem weszłam do środka wraz z ciężkimi zakupami.

- Szybko wróciłaś - usłyszałam tak bardzo znienawidzony przeze mnie głos. Odłożyłam zakupy na blat kuchenny i odwróciłam w stronę, z której dochodził. Chris siedział na kanapie i bacznie mi się przyglądał.

- Jak mnie znalazłeś? - zapytałam próbując utrzymać poważny ton głosu.

- Nie jestem taki głupi, na jakiego wyglądam - wyjaśnił wstając i kierując się w moją stronę. Chciałam się cofnąć, lecz natrafiłam na twardy blat. Chłopak oparł się o niego uniemożliwiając mi jakąkolwiek drogę ucieczki.

- Hmmm... Widzę, że robicie postępy - westchnął odgarniając moje włosy z lewego obojczyka, tym samym odsłaniając ślad po malince.

- Czego ty do cholery chcesz? - zapytałam przez zaciśnięte zęby.

- Uświadomić ciebie, jaki błąd popełniasz kochana... Widzisz... Derek cię zdradza... - powiedział wzruszając ramionami i spoglądając w moje oczy.

- Nieprawda, wiem, że kłamiesz - warknęłam czując narastający gniew.

- Tak? To zapytaj się go, gdzie dzisiaj był, bo na pewno nie z Peter'em - zaśmiał się podle, a ja zamknęłam oczy. Gdy tylko je otworzyłam, Chris'a już nie było.

***

Usłyszałam jak drzwi skrzypią, więc z nadzieją spojrzałam w tamtą stronę.

- Hej - powiedział starszy Hale ściągając kurtkę i rzucając ją na krzesło.

- Emm... Hej - odpowiedziałam lekko zawiedziona. - Nie ma z tobą Derek'a?

- Nie, a powinien być? - zapytał unosząc obie brwi do góry, rozsiadając się na kanapie obok mnie.

- Pojechaliście razem, to powinniście też razem wrócić...

- Przykro mi, moja droga, ale jesteś w błędzie. Derek pojechał gdzieś sam, a ja postanowiłem się przejść z buta do swojego starego kumpla. Wyprzedzając twoje kolejne pytanie; nie wiem, gdzie pojechał.

- Aha - westchnęłam spuszczając głowę i wpatrując się w swoje nagie stopy.

- Wszystko ok? Nie wyglądasz na bardzo zadowoloną, a powinnaś, ponieważ ja tu jestem - odparł dumnie, puszczając mi oczko.

- Tak, tak - odpowiedziałam wypuszczając powietrze. - Wiesz, na blacie jest gotowa pizza, jak chcesz to możesz zjeść, a ja idę spać - odparłam wstając i kierując się w stronę wygodnego łóżka.

***

Trzaśnięcie drzwiami oznaczało tylko jedno. Derek wrócił do domu.

- Już jesteś? - zapytałam przecierając ręką zaspane oczy i obracając się w stronę, z której dochodziły hałasy.

- Tak - odparł i położył się obok mnie. Przykrył się kołdrą i od razu zamknął oczy.

- I... Nic mi nie powiesz? - zapytałam lekko zawiedzionym tonem wpatrując się w jego idealną twarz.

- A co chcesz usłyszeć? - zapytał znudzonym głosem wzdychając i odwracając się w moją stronę z irytacją w oczach. Zdziwiło mnie jego zachowanie.

- No, na przykład gdzie byłeś... - wyszeptałam czując lekki dyskomfort zachowaniem szatyna.

- Ehh... Nie ważne, idź spać - warknął i obrócił się na drugi bok. W moich oczach pojawiły się łzy...

Czyli jednak Chris miał rację...

***

Nie spałam. Nie mogłam ze świadomością, że wcześniejsze oblicze Derek'a nie było jego prawdziwym... Spojrzałam na zegarek. Była godzina czwarta, a z racji tego, że nie mogłam zasnąć, postanowiłam wyjść na spacer. Najciszej jak potrafiłam, wstałam z łóżka, założyłam swoją ukochaną bluzę na piżamę składającą się z czarnych getrów i za dużego t-shirtu. Włosy rozczesałam i cicho wymknęłam się z loftu.

- Chris, wiem, że tu jesteś - wyszeptałam wyczuwając jego obecność. Nagle zauważyłam cień opierający się o niedziałającą już od dłuższego czasu latarnię.

- Wiedziałem, że przyjdziesz - zaśmiał się i zaczął do mnie podchodzić. - Już się przekonałaś jaki on jest?

- A skąd wiesz, że przyszłam akurat w tej sprawie, a nie na przykład po to, żeby ci przyłożyć?

- Znam cię, kochana... Nie dałabyś mi rady... - powiedział stojąc przede mną. Jego chłodny oddech owiał moją twarz, przez co dostałam gęsiej skórki. - Nareszcie mam okazję, by się na nim zemścić... - zaśmiał się wrogo, a ja poczułam jak tracę wszystkie siły i upadam na ziemię.

***

Ocknęłam się w niewielkim, ciemnym pomieszczeniu, w którym było bardzo chłodno. Dopiero po pewnym czasie przypominałam sobie co się stało. Wstałam i zaczęłam szukać, czegoś co pomogłoby mi się wydostać, niestety jedyną rzeczą, którą znalazłam, był stary, pozłacany naszyjnik z gwiazdką. Niewiele myśląc schowałam go do kieszeni bluzy i po chwili usłyszałam głośne skrzypnięcie metalowych drzwi.

- Już się obudziłaś? Bardzo mnie to cieszy - zachichotał Chris wchodząc do środka i zaświecając jedną pojedynczą żarówkę. - Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość! Właśnie spełniam swoje największe marzenie! Sprawiam, że twój Hale cierpi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro