XXIII
Mruknęłam przewracając się na drugi bok i szczelniej przykrywając kołdrą. Jedno jest pewne; było strasznie zimno. Nagle poczułam, że materac obok mnie się ugina, a na mojej szyi lądują czyjeś ciepłe usta. Skuliłam się czując lekkie łaskotki w tamtym miejscu, na co chłopak zachichotał.
- Ejj noo - mruknęłam czując, że Derek wykorzystuje mój słaby punkt. - Ja mam tam łaskotki - zachichotałam.
- Tak? Nie wiedziałem - odparł i po chwili znajdowałam się nad nim. Położył swoje ręce na moich biodrach i ze zwycięskim uśmiechem wpił się w moje usta.
- Błagam, nie przy mnie - usłyszałam zirytowany głos nieznanej mi osoby. Jak poparzona odskoczyłam od Derek'a lądując tym samym na podłodze za łóżkiem.
- Miałeś wrócić dopiero za dwa dni - warknął Derek podpierając się na łokciach i spoglądając w stronę naszego gościa.
- Faktycznie mogłem tam jeszcze zostać... Ahhh będę tęsknić za pięknem Londynu - westchnął mężczyzna, a ja próbowałam wydostać się spod kołdry, w której się, że tak powiem ZGUBIŁAM. Po chwili usłyszałam kroki na metalowych schodach, więc zapewne znowu zostaliśmy z Derek'iem sami. Dosłownie po sekundzie wychyliłam głowę spod materiału biorąc głęboki wdech. Z powrotem usiadłam na łóżku i zaczęłam bacznie przyglądać się Hale'owi wpatrzonemu w sufit.
- To jest właśnie ten minus, o którym ci wspominałem - westchnął zamykając oczy.
***
Postanowiłam zrobić niespodziankę moim współlokatorom tym samym odwdzięczając się za pomoc. Akurat nadarzyła się okazja, kiedy oboje wyszli załatwić jakąś sprawę.
- Zostań i nigdzie się nie ruszaj - zastrzegł mnie Derek, gdy popijałam zieloną herbatę i czytałam książkę.
- Jasne - odpowiedziałam uśmiechając się do niego. Szybko pocałował mnie w usta, po czym wraz ze swoim zdegustowanym wujaszkiem zniknął za drzwiami. Zaczekałam pięć minut, po czym odłożyłam książkę na stolik zaraz obok pustego już kubka i po cichu podeszłam do okna. Nigdzie nie widziałam samochodu Derek'a, co było bardzo dobrym znakiem.
***
- Hmmm... Chyba wszystko - mamrotałam ponownie czytając listę zakupów. Zadowolona wcisnęłam kartkę do kieszeni i z pełnym wózkiem ruszyłam do kasy. Zapłaciłam i z uśmiechem opuściłam sklep. Zawiał chłodny wiatr, więc bardziej opatuliłam się za dużą, dresową bluzą chłopaka i szybkimi krokami podążyłam w stronę loftu.
Otworzyłam przeraźliwie skrzypiące metalowe drzwi i z westchnięciem weszłam do środka wraz z ciężkimi zakupami.
- Szybko wróciłaś - usłyszałam tak bardzo znienawidzony przeze mnie głos. Odłożyłam zakupy na blat kuchenny i odwróciłam w stronę, z której dochodził. Chris siedział na kanapie i bacznie mi się przyglądał.
- Jak mnie znalazłeś? - zapytałam próbując utrzymać poważny ton głosu.
- Nie jestem taki głupi, na jakiego wyglądam - wyjaśnił wstając i kierując się w moją stronę. Chciałam się cofnąć, lecz natrafiłam na twardy blat. Chłopak oparł się o niego uniemożliwiając mi jakąkolwiek drogę ucieczki.
- Hmmm... Widzę, że robicie postępy - westchnął odgarniając moje włosy z lewego obojczyka, tym samym odsłaniając ślad po malince.
- Czego ty do cholery chcesz? - zapytałam przez zaciśnięte zęby.
- Uświadomić ciebie, jaki błąd popełniasz kochana... Widzisz... Derek cię zdradza... - powiedział wzruszając ramionami i spoglądając w moje oczy.
- Nieprawda, wiem, że kłamiesz - warknęłam czując narastający gniew.
- Tak? To zapytaj się go, gdzie dzisiaj był, bo na pewno nie z Peter'em - zaśmiał się podle, a ja zamknęłam oczy. Gdy tylko je otworzyłam, Chris'a już nie było.
***
Usłyszałam jak drzwi skrzypią, więc z nadzieją spojrzałam w tamtą stronę.
- Hej - powiedział starszy Hale ściągając kurtkę i rzucając ją na krzesło.
- Emm... Hej - odpowiedziałam lekko zawiedziona. - Nie ma z tobą Derek'a?
- Nie, a powinien być? - zapytał unosząc obie brwi do góry, rozsiadając się na kanapie obok mnie.
- Pojechaliście razem, to powinniście też razem wrócić...
- Przykro mi, moja droga, ale jesteś w błędzie. Derek pojechał gdzieś sam, a ja postanowiłem się przejść z buta do swojego starego kumpla. Wyprzedzając twoje kolejne pytanie; nie wiem, gdzie pojechał.
- Aha - westchnęłam spuszczając głowę i wpatrując się w swoje nagie stopy.
- Wszystko ok? Nie wyglądasz na bardzo zadowoloną, a powinnaś, ponieważ ja tu jestem - odparł dumnie, puszczając mi oczko.
- Tak, tak - odpowiedziałam wypuszczając powietrze. - Wiesz, na blacie jest gotowa pizza, jak chcesz to możesz zjeść, a ja idę spać - odparłam wstając i kierując się w stronę wygodnego łóżka.
***
Trzaśnięcie drzwiami oznaczało tylko jedno. Derek wrócił do domu.
- Już jesteś? - zapytałam przecierając ręką zaspane oczy i obracając się w stronę, z której dochodziły hałasy.
- Tak - odparł i położył się obok mnie. Przykrył się kołdrą i od razu zamknął oczy.
- I... Nic mi nie powiesz? - zapytałam lekko zawiedzionym tonem wpatrując się w jego idealną twarz.
- A co chcesz usłyszeć? - zapytał znudzonym głosem wzdychając i odwracając się w moją stronę z irytacją w oczach. Zdziwiło mnie jego zachowanie.
- No, na przykład gdzie byłeś... - wyszeptałam czując lekki dyskomfort zachowaniem szatyna.
- Ehh... Nie ważne, idź spać - warknął i obrócił się na drugi bok. W moich oczach pojawiły się łzy...
Czyli jednak Chris miał rację...
***
Nie spałam. Nie mogłam ze świadomością, że wcześniejsze oblicze Derek'a nie było jego prawdziwym... Spojrzałam na zegarek. Była godzina czwarta, a z racji tego, że nie mogłam zasnąć, postanowiłam wyjść na spacer. Najciszej jak potrafiłam, wstałam z łóżka, założyłam swoją ukochaną bluzę na piżamę składającą się z czarnych getrów i za dużego t-shirtu. Włosy rozczesałam i cicho wymknęłam się z loftu.
- Chris, wiem, że tu jesteś - wyszeptałam wyczuwając jego obecność. Nagle zauważyłam cień opierający się o niedziałającą już od dłuższego czasu latarnię.
- Wiedziałem, że przyjdziesz - zaśmiał się i zaczął do mnie podchodzić. - Już się przekonałaś jaki on jest?
- A skąd wiesz, że przyszłam akurat w tej sprawie, a nie na przykład po to, żeby ci przyłożyć?
- Znam cię, kochana... Nie dałabyś mi rady... - powiedział stojąc przede mną. Jego chłodny oddech owiał moją twarz, przez co dostałam gęsiej skórki. - Nareszcie mam okazję, by się na nim zemścić... - zaśmiał się wrogo, a ja poczułam jak tracę wszystkie siły i upadam na ziemię.
***
Ocknęłam się w niewielkim, ciemnym pomieszczeniu, w którym było bardzo chłodno. Dopiero po pewnym czasie przypominałam sobie co się stało. Wstałam i zaczęłam szukać, czegoś co pomogłoby mi się wydostać, niestety jedyną rzeczą, którą znalazłam, był stary, pozłacany naszyjnik z gwiazdką. Niewiele myśląc schowałam go do kieszeni bluzy i po chwili usłyszałam głośne skrzypnięcie metalowych drzwi.
- Już się obudziłaś? Bardzo mnie to cieszy - zachichotał Chris wchodząc do środka i zaświecając jedną pojedynczą żarówkę. - Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość! Właśnie spełniam swoje największe marzenie! Sprawiam, że twój Hale cierpi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro