Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVIII

Gdy tylko przekroczyłam próg szkoły, moim oczom ukazał się wielki tłum uczniów zakrywający tablicę z ogłoszeniami. Podeszłam do stojącej najbliżej osoby, którą okazała się być Allison.

- Hej, All, co to za zbiorowisko? - zapytałam dziewczyny, która dopiero teraz mnie zauważyła.

- O, hej! Zapisy na obóz, wiesz ten organizowany przez trenera - wyjaśniła promiennie się uśmiechając. - Zapiszesz się? Myślałyśmy z Lydią, że będziemy miały z tobą domek...

- Jasne, jeśli jeszcze są miejsca...

- Zapisane! - Lydia przerwała moją wypowiedź pojawiając się zaraz za nami. - Zapisałam nas w jednym domku! Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko - zwróciła się do mnie.

- Już myślałam, że nie starczy miejsc, dzięki kochana - zachichotałam i przytuliłam ją.

***

- Nie możesz tam jechać! - Derek był coraz bardziej wkurzony i wszystkie rzeczy, które pakowałam, on od razu wyciągał z walizki i kładł na łóżko.

- Derek no, nie pomagasz - westchnęłam widząc stos ciuchów na pościeli i chłopaka stojącego z założonymi rękami.

- Już nie chodzi o to, że możesz wpaść do jeziora i się utopić albo, że możesz zadrapać się na śmierć przez wredne stworzenia zwane komarami, tylko, że Chris ci coś zrobi...

- Nie martw się, Isaac, Scott i Stiles będą mnie pilnować - ten argument najwidoczniej go nie przekonał.

- Zostajesz - odparł stanowczym tonem patrząc prosto w moje oczy.

- Nie, przeliterować ci to? N-I-E.

***

- Masz wszystko, córciu? - zapytał tata opierając się bokiem o framugę drzwi..

- Tak, raczej tak - odpowiedziałam stojąc na ganku i przypatrując się walizce.

- Moja córeńka dorasta - powiedział, a jego oczy się zaszkliły. Przytuliłam go jeszcze na pożegnanie, po czym wraz z walizką ruszyłam przed siebie. Za rogiem miał czekać Derek, który podwiezie mnie pod szkołę wraz z bagażem. Oczywiście, powiedziałam tacie, że zostanę podwieziona przez Stilesa...

Parę metrów ode mnie stało piękne i lśniące, czarne Camaro, a jego właściciel (również piękny) opierał się o bagażnik i skanował każdy mój ruch.

- Nadal nie wierzę, że ci na to pozwalam - westchnął biorąc ode mnie walizkę i pakując ją do bagażnika.

- Nie przesadzaj, przynajmniej odpoczniesz sobie od mojej nudnej osoby - zachichotałam wsiadając na miejsce pasażera.

- A myślałaś nad tym, że ja nie chcę od ciebie odpoczywać? - zapytał siadając od strony kierowcy i zapalając silnik.

- Też, ale w to akurat wątpię - odpowiedziałam przygryzając dolną wargę, na co chłopak spojrzał na mnie zirytowanym wzrokiem. Chcąc przerwać niezręczną ciszę, sięgnęłam ręką w stronę radia i po chwili przeskakiwałam już po różnych stacjach w poszukiwaniu znajomej piosenki. Nagle dłoń Derek'a wylądowała na mojej, a jego oczy zaczęły wpatrywać się w moje, na co się zarumieniłam.

- Masz jeszcze szansę, mogę zawrócić... - powiedział pełnym nadziei głosem.

- Nie - odpowiedziałam i pokazałam mu język, a on pokręcił głową z dezaprobatą i wjechał na szkolny parking. Poczułam się tak samo jak podczas wieczornego meczu, tylko, że wtedy przyjechałam z Isaac'iem... Tym razem również wszyscy się nam przyglądali. Pierwsza wysiadłam z czarnego Camaro, a zaraz za mną Derek ubierając okulary przeciwsłoneczne, żeby wyglądać groźniej. Chciałam wyjąc walizkę z bagażnika, ale szatyn mnie uprzedził i sam oddał ją kierowcy.

- Na pewno wszystko masz? - zapytał obracając mnie i obejmując rękami w talii. Zachichotałam ściągając jego okulary i oplatając rękami jego szyję.

- Raczej tak, chyba, że coś zostało NA ŁÓŻKU, po tym jak wyciągnąłeś mi wszystkie rzeczy z walizki - odpowiedziałam mrużąc oczy.

- Masz codziennie dzwonić, najlepiej wieczorem, ale przez dzień parę razy nie zaszkodzi... Nigdzie nie chodź sama i uważaj na siebie - zaczął wymieniać wszystkie podpunkty naszej umowy.

- Dobrze, będę pamiętać - westchnęłam przewracając oczami.

- A jak się dowiem, że pomiędzy tobą, a jakimś dzieciakiem coś zaszło... - zaczął, ale zdążyłam mu przerwać.

- Tak, tak, wiem, dowiesz się, gdzie mieszka, zniszczysz mu życie, a potem jego samego - wyrecytowałam sztucznie się uśmiechając. - Przecież kocham tylko ciebie, mój wilczku - zachichotałam i cmoknęłam go w usta.

- Na pewno nie chcesz zostać? Pytam ostatni raz.

- Jadę i nie martw się, będę na siebie uważać... - powiedziałam, a chłopak złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, tym samym mocniej mnie do siebie przyciągając.

- Muszę już iść... - szepnęłam odrywając się od niego.

- Na pewno nie ch...

- Na pewno - przerwałam mu, uśmiechając się. - Spokojnie, przecież to tylko parę dni.

- Będę odliczać każdą sekundę - mruknął mi do ucha, wiedząc, że jest to mój czuły punkt. - Kocham cię.

- Ja ciebie bardziej - odparłam przygryzając dolną wargę i wyswobadzając się z jego ramion. - To do zobaczenia, wilczku...

- Do zobaczenia, skarbie - na jego twarzy pojawił się ledwo widoczny uśmiech.

- Maya! O tu jesteś... cie - powiedział Scott podchodząc do nas ze zdziwieniem w oczach.

- Pamiętasz swoje obowiązki? - rzucił ostro Hale w stronę nastolatka.

- Tak, tak, nie martw się, włos jej z głowy nie spadnie - zapewnił trochę pewniejszym głosem. - Chodź, idziemy zająć miejsca - zwrócił się do mnie, na co pokiwałam głową i ostatni raz uśmiechnęłam się do szatyna.

- Siadamy tam, gdzie zawsze? - zapytałam uśmiechając się cwaniacko w stronę przyjaciela.

- Cały tył jest nasz! - zaśmiał się i machnął ręką w stronę reszty naszej paczki, która po chwili do nas dołączyła i weszliśmy do autobusu szkolnego. Usiadłam przy oknie, a obok mnie Lydia, Scott i Stiles, a siedzenie przed nami zajęli Isaac i Allison.

- Proszę usiąść! - zawołał trener wchodząc do zatłoczonego środka transportu. - Cisza! Co ja to miałem... Ach tak! Regulamin! - zawołał wyciągając jakieś kartki i zaczynając je przeglądać. - Każdy uczestnik obozu blablabla jest zobowiązany blablabla. Po prostu nie dajcie się zjeść niedźwiedziom i nie utopcie się w jeziorze. Złamaną nogę, rękę czy kręgosłup jakoś przetrwam - oznajmił i usiadł na miejscu obok kierowcy.

- To co pierwsze? Żelki, chipsy, czy kanapki od pani Melissy? - zapytał Stiles otwierając swój plecak i przeszukując go.

- Dawaj co masz z brzegu! - zawołałam i po chwili dostałam chipsy, które jadłyśmy razem z Lydią i Allison dyskutując przy tym zawzięcie.

***

- Stiles, szykuj się na ZIELONĄ NOC! - zawołała Allison śmiejąc się wraz z Lahey'em.

- COOO?! Wypraszam sobie! - zawołał powodując u wszystkich atak śmiechu. Szykuj się Mietek...

- Przerwa na siku! - zawołał trener wstając. - Tylko pierwsze sprawdzę, czy płatne - dodał i wysiadł kierując się do niewielkiego budynku. Po chwili wrócił ze zirytowaną miną.

- PŁATNE! Koleżko, masz może pożyczyć jakieś drobne? - zapytał najbliżej siedzącego chłopca w okularach.

- Oczywiście - odpowiedział chłopak szukając w plecaku pieniędzy, które po chwili podał trenerowi.

- Dziękuję, nie wiem czy oddam - odparł Finstock ulatniając się jak najszybciej.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro