XVIII
Gdy tylko przekroczyłam próg szkoły, moim oczom ukazał się wielki tłum uczniów zakrywający tablicę z ogłoszeniami. Podeszłam do stojącej najbliżej osoby, którą okazała się być Allison.
- Hej, All, co to za zbiorowisko? - zapytałam dziewczyny, która dopiero teraz mnie zauważyła.
- O, hej! Zapisy na obóz, wiesz ten organizowany przez trenera - wyjaśniła promiennie się uśmiechając. - Zapiszesz się? Myślałyśmy z Lydią, że będziemy miały z tobą domek...
- Jasne, jeśli jeszcze są miejsca...
- Zapisane! - Lydia przerwała moją wypowiedź pojawiając się zaraz za nami. - Zapisałam nas w jednym domku! Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko - zwróciła się do mnie.
- Już myślałam, że nie starczy miejsc, dzięki kochana - zachichotałam i przytuliłam ją.
***
- Nie możesz tam jechać! - Derek był coraz bardziej wkurzony i wszystkie rzeczy, które pakowałam, on od razu wyciągał z walizki i kładł na łóżko.
- Derek no, nie pomagasz - westchnęłam widząc stos ciuchów na pościeli i chłopaka stojącego z założonymi rękami.
- Już nie chodzi o to, że możesz wpaść do jeziora i się utopić albo, że możesz zadrapać się na śmierć przez wredne stworzenia zwane komarami, tylko, że Chris ci coś zrobi...
- Nie martw się, Isaac, Scott i Stiles będą mnie pilnować - ten argument najwidoczniej go nie przekonał.
- Zostajesz - odparł stanowczym tonem patrząc prosto w moje oczy.
- Nie, przeliterować ci to? N-I-E.
***
- Masz wszystko, córciu? - zapytał tata opierając się bokiem o framugę drzwi..
- Tak, raczej tak - odpowiedziałam stojąc na ganku i przypatrując się walizce.
- Moja córeńka dorasta - powiedział, a jego oczy się zaszkliły. Przytuliłam go jeszcze na pożegnanie, po czym wraz z walizką ruszyłam przed siebie. Za rogiem miał czekać Derek, który podwiezie mnie pod szkołę wraz z bagażem. Oczywiście, powiedziałam tacie, że zostanę podwieziona przez Stilesa...
Parę metrów ode mnie stało piękne i lśniące, czarne Camaro, a jego właściciel (również piękny) opierał się o bagażnik i skanował każdy mój ruch.
- Nadal nie wierzę, że ci na to pozwalam - westchnął biorąc ode mnie walizkę i pakując ją do bagażnika.
- Nie przesadzaj, przynajmniej odpoczniesz sobie od mojej nudnej osoby - zachichotałam wsiadając na miejsce pasażera.
- A myślałaś nad tym, że ja nie chcę od ciebie odpoczywać? - zapytał siadając od strony kierowcy i zapalając silnik.
- Też, ale w to akurat wątpię - odpowiedziałam przygryzając dolną wargę, na co chłopak spojrzał na mnie zirytowanym wzrokiem. Chcąc przerwać niezręczną ciszę, sięgnęłam ręką w stronę radia i po chwili przeskakiwałam już po różnych stacjach w poszukiwaniu znajomej piosenki. Nagle dłoń Derek'a wylądowała na mojej, a jego oczy zaczęły wpatrywać się w moje, na co się zarumieniłam.
- Masz jeszcze szansę, mogę zawrócić... - powiedział pełnym nadziei głosem.
- Nie - odpowiedziałam i pokazałam mu język, a on pokręcił głową z dezaprobatą i wjechał na szkolny parking. Poczułam się tak samo jak podczas wieczornego meczu, tylko, że wtedy przyjechałam z Isaac'iem... Tym razem również wszyscy się nam przyglądali. Pierwsza wysiadłam z czarnego Camaro, a zaraz za mną Derek ubierając okulary przeciwsłoneczne, żeby wyglądać groźniej. Chciałam wyjąc walizkę z bagażnika, ale szatyn mnie uprzedził i sam oddał ją kierowcy.
- Na pewno wszystko masz? - zapytał obracając mnie i obejmując rękami w talii. Zachichotałam ściągając jego okulary i oplatając rękami jego szyję.
- Raczej tak, chyba, że coś zostało NA ŁÓŻKU, po tym jak wyciągnąłeś mi wszystkie rzeczy z walizki - odpowiedziałam mrużąc oczy.
- Masz codziennie dzwonić, najlepiej wieczorem, ale przez dzień parę razy nie zaszkodzi... Nigdzie nie chodź sama i uważaj na siebie - zaczął wymieniać wszystkie podpunkty naszej umowy.
- Dobrze, będę pamiętać - westchnęłam przewracając oczami.
- A jak się dowiem, że pomiędzy tobą, a jakimś dzieciakiem coś zaszło... - zaczął, ale zdążyłam mu przerwać.
- Tak, tak, wiem, dowiesz się, gdzie mieszka, zniszczysz mu życie, a potem jego samego - wyrecytowałam sztucznie się uśmiechając. - Przecież kocham tylko ciebie, mój wilczku - zachichotałam i cmoknęłam go w usta.
- Na pewno nie chcesz zostać? Pytam ostatni raz.
- Jadę i nie martw się, będę na siebie uważać... - powiedziałam, a chłopak złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, tym samym mocniej mnie do siebie przyciągając.
- Muszę już iść... - szepnęłam odrywając się od niego.
- Na pewno nie ch...
- Na pewno - przerwałam mu, uśmiechając się. - Spokojnie, przecież to tylko parę dni.
- Będę odliczać każdą sekundę - mruknął mi do ucha, wiedząc, że jest to mój czuły punkt. - Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej - odparłam przygryzając dolną wargę i wyswobadzając się z jego ramion. - To do zobaczenia, wilczku...
- Do zobaczenia, skarbie - na jego twarzy pojawił się ledwo widoczny uśmiech.
- Maya! O tu jesteś... cie - powiedział Scott podchodząc do nas ze zdziwieniem w oczach.
- Pamiętasz swoje obowiązki? - rzucił ostro Hale w stronę nastolatka.
- Tak, tak, nie martw się, włos jej z głowy nie spadnie - zapewnił trochę pewniejszym głosem. - Chodź, idziemy zająć miejsca - zwrócił się do mnie, na co pokiwałam głową i ostatni raz uśmiechnęłam się do szatyna.
- Siadamy tam, gdzie zawsze? - zapytałam uśmiechając się cwaniacko w stronę przyjaciela.
- Cały tył jest nasz! - zaśmiał się i machnął ręką w stronę reszty naszej paczki, która po chwili do nas dołączyła i weszliśmy do autobusu szkolnego. Usiadłam przy oknie, a obok mnie Lydia, Scott i Stiles, a siedzenie przed nami zajęli Isaac i Allison.
- Proszę usiąść! - zawołał trener wchodząc do zatłoczonego środka transportu. - Cisza! Co ja to miałem... Ach tak! Regulamin! - zawołał wyciągając jakieś kartki i zaczynając je przeglądać. - Każdy uczestnik obozu blablabla jest zobowiązany blablabla. Po prostu nie dajcie się zjeść niedźwiedziom i nie utopcie się w jeziorze. Złamaną nogę, rękę czy kręgosłup jakoś przetrwam - oznajmił i usiadł na miejscu obok kierowcy.
- To co pierwsze? Żelki, chipsy, czy kanapki od pani Melissy? - zapytał Stiles otwierając swój plecak i przeszukując go.
- Dawaj co masz z brzegu! - zawołałam i po chwili dostałam chipsy, które jadłyśmy razem z Lydią i Allison dyskutując przy tym zawzięcie.
***
- Stiles, szykuj się na ZIELONĄ NOC! - zawołała Allison śmiejąc się wraz z Lahey'em.
- COOO?! Wypraszam sobie! - zawołał powodując u wszystkich atak śmiechu. Szykuj się Mietek...
- Przerwa na siku! - zawołał trener wstając. - Tylko pierwsze sprawdzę, czy płatne - dodał i wysiadł kierując się do niewielkiego budynku. Po chwili wrócił ze zirytowaną miną.
- PŁATNE! Koleżko, masz może pożyczyć jakieś drobne? - zapytał najbliżej siedzącego chłopca w okularach.
- Oczywiście - odpowiedział chłopak szukając w plecaku pieniędzy, które po chwili podał trenerowi.
- Dziękuję, nie wiem czy oddam - odparł Finstock ulatniając się jak najszybciej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro