XVI
- Idę po herbatę - westchnęłam wstając z krzesła i kierując się w stronę drzwi. Chłopak tylko pokiwał głową nadal czytając książkę, którą znalazł w mojej kolekcji przygodowych tomów. Ziewnęłam schodząc po schodach w piżamie i cieplutkich, włochatych kapciuszkach. Weszłam do kuchni i od razu włączyłam czajnik, a potem oparłam się o blat i czekałam. Akurat musiałam popatrzeć na ścianę obok drzwi i dostrzec najokropniejszą z żyjących na świecie bestii, a mianowicie dużego jak ręka pająka o włochatych nóżkach i przebiegłych czarnych oczkach wlepionych we mnie.
- DEREK! - zawołałam przerażona, odsuwając się jak najdalej od potwora i wyciągając z półki wielką patelnię do naleśników. Sekundę później Derek zbiegł ze schodów z szybkością światła i wpadł do kuchni.
- Gdzie on jest?! Zrobił ci coś?! - zaczął rozglądać się po całej kuchni. Pewnie pomyślał, że Chris postanowił nas "odwiedzić".
- Jjjjeeessstt... Zzzaa tobąą - wyjąkałam mierząc patelnią w ścianę, na której znajdował się pająk. Chłopak odwrócił się szybko i westchnął.
- Maya... To jest tylko pająk - powiedział z irytacją, odwracając się w moją stronę.
- Zabij go!
- On jest mniejszy od ciebie - przewrócił oczami szukając jakiegoś narzędzia do unicestwienia pająka.
- Granat też jest mniejszy - powiedziałam mrużąc oczy i nadal nie opuszczając patelni. Derek westchnął nie mogąc znaleźć nic co nadawałoby się do rosplaskania robaka. W końcu delikatnie wziął go do ręki i skierował się w stronę okna, które po chwili otworzył.
- Proszę malutki, uciekaj i nie wracaj, bo ta brutalna dziewczyna może cię skrzywdzić... Mnie chciała wysłać na kanapę - wyszeptał odkładając zwierzątko na liście kwiatów rosnących zaraz przy oknie.
- No wiesz co! - zawołałam z założonymi rękami i patelnią w dłoni.
- Nie zabiłem go, to chyba dobrze - zachichotał zamykając okno i podchodząc do mnie.
- A jeśli przyjdzie w nocy? - zapytałam cofając się o krok i natrafiając na zimny blat.
- To go przygarniemy i będzie spał z nami. Nazwiemy go Hugo - zachichotał ponownie się przybliżając, tym samym uniemożliwiając mi jakąkolwiek drogę ucieczki. - Bawisz się w Roszpunkę? - zapytał widząc w mojej dłoni patelnię.
- Ty jeszcze oglądasz takie rzeczy? - zachichotałam przygryzając dolną wargę. Westchnął i cmoknął mnie w nos.
- Mogę być twoim Flynn'em - zamruczał mi do ucha chichocząc.
- Będziesz Julkiem? - zaśmiałam się z najwyraźniej nieprzemyślanego kroku szatyna.
***
- Muszę się zbierać - powiedział Derek zakładając swoją skórzaną kurtkę i kierując się do drzwi.
- Dlaczego? - zapytałam odkładając zeszyt do chemii na biurko.
- Nic ważnego, po prostu zostań w domu i nie wychodź, a ja postaram się wrócić wieczorem - uśmiechnął się do mnie pokrzepiającego. O nie Hale, tak się bawić nie będziemy.
- Powiedz o co chodzi - westchnęłam stając przed drzwiami, gdy chłopak chciał je otworzyć. - Nie miej przede mną tajemnic.
- Ehh... No dobrze... Ale powiem ci jak wrócę, ok? - zapytał podnosząc głowę i patrząc na mnie swoimi hipnotyzującymi oczami.
- Teraz - nalegałam nie przesuwając się nawet o milimetr.
- Scott namierzył Chris'a... - powiedział bojąc się mojej reakcji.
- Co?! Nie możesz tam jechać! A jak... - przerwał mi łącząc nasze usta w dość namiętnym pocałunku. Objął mnie w talii i bardziej przyciągnął do siebie. Po chwili oderwał się ze zwycięskim uśmiechem na twarzy. Dopiero teraz spostrzegłam, że w czasie pocałunku obrócił nas i teraz dumnie stał przy drzwiach, żeby po chwili je otworzyć i wyjść na korytarz.
- Nie zostawiaj mnie! - wybiegłam za nim, gdy stał już przy drzwiach wyjściowych.
- I tak nie pojedziesz ze mną - odparł stanowczym tonem.
- A ty beze mnie! Martwię się o ciebie, idioto!
- Wrócę, nie bój się - to były jego ostatnie słowa, po czym zniknął za drzwiami wraz z zimnym, wieczornym wiatrem. Wzięłam do ręki pierwszą, lepszą rzecz, którą okazała się być poduszka leżąca sobie na fotelu obok schodów. Schowałam w nią twarz i krzyknęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam, by po chwili rzucić ją prosto w kąt salonu. Szybko wróciłam do swojego pokoju i opadłam na łóżko zasypiając.
***
Obudził mnie trzask drzwi wejściowych. Na początku myślałam, że to tata wrócił z pracy, więc wsłuchiwałam się w każdy dźwięk, szelest i krok. Zdziwiłam się, że nie zawołał "Hej córcia! Wróciłem!". To była przecież jego rutynowa czynność... Niechętnie wstałam z łóżka i szurając nogami po panelach oraz ziewając, wyszłam z pokoju i natychmiast zostałam oślepiona przez włączone światło. Przetarłam zmęczone oczy i zaczęłam schodzić po schodach kierując się do kuchni. Derek stał przy blacie i nerwowo przeszukiwał apteczkę.
- Derek? - zapytałam mrugając oczami i dopiero wtedy zobaczyłam, po co mu była apteczka. - Boże Derek! Co się stało?! - zawołałam rozbudzając się natychmiastowo. Chłopak trzymał się jedną ręką za krwawiący brzuch, a drugą przeszukiwał leki. Podeszłam do niego i przejęłam apteczkę wyciągając z niej wodę utlenioną, bandaż i plastry.
- Maya, to nic takiego, poradzę sobie - warknął zaciskając szczękę z bólu.
- Podnieś koszulkę - odparłam biorąc do ręki jakieś waciki i nasączając je wodą. Chłopak wykonał moje polecenie i dokładnie przyglądał się każdemu ruchowi moich rąk. Syknął, gdy tylko przyłożyłam nawilżony wacik do rany.
- Co się stało? - zapytałam spokojniejszym głosem, oczyszczając ranę.
- Prawie go dorwaliśmy - wyjaśnił zamykając oczy.
- Mieliście uważać.
- Uważaliśmy... Przynajmniej ja na Scott'a...
Westchnęłam i po chwili przyłożyłam do rany opatrunek i owinęłam go bandażem. Derek obejrzał moje dzieło, po czym opuścił koszulkę. Staliśmy tak w ciszy; on patrzył na mnie, a ja na swoje stopy.
- Ale ty jesteś niziutka - zachichotał po chwili.
- Nie denerwuj mnie - warknęłam. Boże, jak ja nienawidzę mojego wzrostu!
- Mała złośnica - nie mógł opanować śmiechu, pomimo, że sprawiał mu ból.
- Nie nadupczaj się ze mnie! - zawołałam podnosząc głowę i mordując go wzrokiem, jednak widząc roześmianą twarz Hale'a, na mojej mimowolnie pojawił się uśmiech. - Nienawidzę cię! - chciałam wrócić na górę do swojego pokoju, ale ręce Derek'a mi to uniemożliwiły.
- Nie prawda. Ty mnie kochasz - powiedział delikatnie unosząc mój podbródek, tak że teraz patrzyłam w jego oczy.
- Nienawidzę cię.
- Ale mnie kochasz? - zapytał przybliżając swoją twarz do mojej. Pokiwałam twierdząco głową i po chwili poczułam jego usta na swoich.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro