XV
- Mąka, nutella... - mamrotałam pod nosem przemierzając sklep i wrzucając do koszyka wszystkie potrzebne produkty. Derek opierał się łokciami o wózek i podążał za mną. - Sos do spaghetti, makaron... Deruś, skarbie, pamiętasz może, czy mamy w domu lody czekoladowe? - zapytałam, gdy mijaliśmy zamrażalnik.
- Raczej nie - powiedział po chwili zastanowienia.
- No to weźmiemy - westchnęłam nachylając się nad lodówką i szukając danego smaku. Po chwili uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz.
- Nie gap się - syknęłam odwracając głowę w jego stronę, na co zachichotał. Czy zawsze nurkowałam w zamrażalniku, niechcący wypinając się, żeby tylko zdobyć najlepsze lody świata? Tak.
- Ja nic nie robię - udawał niewinnego śmiejąc się. Pokręciłam głową z dezaprobatą i po chwili wyciągnęłam pudełko z lodówki.
- Dobra, to mamy, to też - mamrotałam wykreślając produkty z listy. - PIEROGI! Skocz mi po ruskie i z mięsem, a ja za ten czas pójdę po ser żółty.
- Ehhh... Ty i te twoje zachcianki... - mruknął prostując się i kierując do drugiego zamrażalnika.
- Przyzwyczajaj się - zachichotałam wykreślając kolejny cel z listy. Gdy wybrałam już konkretny ser, przypomniało mi się, że wypadałoby też kupić sos do lodów. Szybko znalazłam dział z sosami, lecz oczywiście byłam zbyt niska, żeby dosięgnąć chociażby samej, metalowej półki.
- Pomogę - usłyszałam za sobą męski głos i momentalnie zesztywniałam. Po chwili poczułam jak ktoś staje bardzo blisko mnie i wręcz dotyka moich pleców swoją klatką piersiową. Podał mi sos i przybliżył swoje usta do mojego ucha, przez co poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi.
- Oh, Maya, Maya, dawno się nie widzieliśmy, nieprawdaż? - zaśmiał się, a ja nadal stałam nieruchomo. - Widzę, że nie przyjechałaś tu sama... Cóż... Po prostu mu nie mów, że mnie spotkałaś, bo dobrze wiesz czym to się skończy. To ja już może pójdę, bo twój towarzysz najwyraźniej cię szuka, a my na pewno się jeszcze spotkamy - tak samo jak szybko się pojawił, tak samo szybko zniknął zostawiając mnie w totalnym osłupieniu. Wszystkie wspomnienia z imprezy wróciły. Oddychałam szybko nie mogąc się uspokoić, a myśl o tym, że Chris nie zostawi mnie w spokoju, nie pomagała.
- Tu jesteś - usłyszałam głos, za którym tak bardzo się stęskniłam. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał i ujrzałam tam mojego ukochanego, czarnowłosego wilkołaka. Podeszłam do niego i bez słowa wtuliłam w jego umięśnioną klatę.
- Co cię tak wzięło na uczucia? - zachichotał obejmując mnie jedną ręką w talii. Powoli się uspokajałam i wyrównywałam oddech.
- Dobra - oderwałam się od niego i odkaszlnęłam pozbywając się tym samym guli w gardle. - Mamy wszystko? Jeszcze tylko ciastka i możemy iść do kasy...
- Maya - powiedział stanowczym tonem, więc spojrzałam w jego stronę. - Co się stało? Przecież widzę...
- Nic, nic. Chodź - odpowiedziałam i skierowałam się na dział ze słodyczami. Przez cały czas, Derek, bacznie mnie obserwował i skanował wzrokiem wszystkie moje ruchy. Poszliśmy do kasy i oczywiście Hale, pomimo moich sprzeciwów (bo to już któryś raz) zapłacił daną kwotę, a potem obładowany reklamówkami wyszedł ze sklepu kierując się do czarnego Camaro.
- Daj, pomogę ci - powiedziałam chcąc wziąć chociażby jedną reklamówkę, a były cztery, w dodatku przepełnione po brzegi.
- Nie możesz dźwigać ciężkich rzeczy - odparł w ogóle niezmęczonym głosem i uśmiechnął się chytrze.
- Przecież w ciąży nie jestem! - zawołałam otwierając bagażnik samochodu.
- Jeszcze - zachichotał pakując zakupy i zamykając bagażnik. Zrobiłam obrażoną minę, po czym wsiadłam na miejsce pasażera. Po chwili Derek usiadł po stronie kierowcy.
***
- Dlaczego tak mało? - zapytał Derek jedząc spaghetti i przyglądając się jak siadam naprzeciwko niego z moją porcją.
- Jak to mało? - zapytałam spoglądając na mój talerz. Trochę makaronu, a na tym sos i kawałki roztopionego sera.
- No mało no! - powiedział wstając.
- Emmm... Co ty robisz? - zapytałam podejrzliwie i zanim się zorientowałam Derek odwrócił się i naładował mi cały talerz spaghetti. - No chyba sobie żartujesz!
- Ja jestem cholernie poważny - na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
- I tak nie zjem całego... - powiedziałam przegrzebując makaron widelcem, gdy nagle dostrzegłam mordujący wzrok Hale'a.
- To cię zmuszę.
- Ciekawe jak - zachichotałam zaczynając jeść, a Derek przyglądał się każdemu mojemu ruchowi.
- Nie patrz się na mnie - zachichotałam.
- Masz zjeść WSZYSTKO - powiedział i również zaczął jeść.
***
Derek już dawno skończył i ponownie zaczął mi się przyglądać.
- No weź, to wkurzające - powiedziałam nie mogąc znieść jak jego wzrok dokładnie skanuje każdy mój ruch.
- Dobra, ale i tak zaczekam, aż zjesz całe - westchnął i wyciągnął z kieszeni spodni telefon. W spokoju zaczęłam dokańczać wyznaczoną przeze mnie porcję, czyli to co nałożyłam sobie i jedną czwartą tego, co dołożył mi Derek. Gdy zauważyłam, że był całkowicie pochłonięty przeglądaniem instagrama, wstałam powoli i zaczęłam kierować się w stronę zlewu, mając nadzieję, że wilkołak o wyostrzonych zmysłach, mnie nie zauważy.
- A dokąd to? - zapytał chwytając mnie obiema rękami w talii, przez co wylądowałam na jego kolanach.
- Już nie dam rady, nooo - powiedziałam widząc nadal pełny talerz spaghetti i cwaniacki uśmiech chłopaka.
- Mam cię nakarmić? - zachichotał patrząc w moje oczy.
- Nie!
- A będziesz jeść sama?
- NIE! Zaraz będziesz spać na kanapie! - zaśmiałam się próbując wstać, co Derek mi od razu uniemożliwił.
- Przekonaj mnie. Jestem otwarty na propozycje - uśmiech nie znikał mu z twarzy. Westchnęłam i złączyłam nasze usta w krótkim, ale delikatnym pocałunku.
- Wystarczy? - zapytałam unosząc jedną brew do góry. Derek nachylił się by ponownie poczuć moje wargi na swoich, tym razem w dłuższym pocałunku.
- Dobra, odpuszczę ci, ale ja przygotowuję kolację i masz ją zjeść.
- Niech ci będzie - westchnęłam wstając i odkładając talerz na blat.
***
Leżałam na łóżku i czytałam lekturę, która była bardzo nudna, no ale cóż, życie. Na dodatek Derek rozpraszał mnie zataczając swoim palcem kółka na moim odkrytym udzie.
- Ehhh - westchnęłam kładąc otwartą książkę na moją twarz.
- Nudna?
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedziałam wdychając zapach starej książki z biblioteki.
- Pff ja już nie muszę ich czytać - zachichotał, na co oberwał poduszką w głowę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro