Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIV

- To, gdzie dokładnie jedziemy? - zapytałam, gdy wsiadaliśmy na motor, a Stiles mierzył nas morderczym wzrokiem ze swojego jeep'a.

- W bardzo ciekawe miejsce - odpowiedział chichocząc, na co westchnęłam. Nagle silnik zawarczał, a my wyjechaliśmy z parkingu z piskiem opon. Jadąc podziwiałam las znajdujący się po obu stronach drogi. Przez dzień był piękny i przejrzysty, natomiast nocą tajemniczy i upiorny.

Po niecałych dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu. Była to niewielka knajpka, łudząco przypominająca cukiernię Ned'a z serialu "Gdzie pachną stokrotki".

- Tu mają najlepsze ciasta w Beacon Hills - powiedział dumnie Isaac zsiadając z motocykla.

- Jeszcze nigdy tutaj nie byłam...

- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - zachichotał chłopak puszczając mi oczko, na co uderzyłam go pięścią w ramię, a Isaac zaczął śmiać się jeszcze bardziej. Otworzył mi drzwi i momentalnie poczułam cudowny zapach ciast, który drażnił mój zmysł węchu. Wzięłam głęboki oddech delektując się zapachem. Weszliśmy i zajęliśmy stolik przy oknie, na samym końcu restauracji. Po chwili podeszła do nas wysoka i szczupła blondynka, która bacznie obserwowała mojego towarzysza z uśmiechem.

- Co podać? - zapytała nie spuszczając wzroku z chłopaka. Isaac skinął głową w moją stronę, a kobieta niechętnie się do mnie odwróciła.

- Poproszę szarlotkę - powiedziałam po krótkim namyśle.

- A pan? - zapytała szczerząc się do niego.

- Ciasto z wiśniami.

- Coś jeszcze? - dopytywała.

- Herbatę z miodem i cytryną dla tej pięknej dziewczyny - odpowiedział cały czas patrząc na mnie, przez co zarumieniłam się i spuściłam głowę. Blondynka prychnęła i skierowała się w stronę okienka, przy którym stała miło wyglądająca staruszka i czekała na zamówienie od kelnerki.

- Zawsze tutaj przyjeżdżałem z ciotką... - zaczął Isaac. - Świetna kobieta, poprawia humor każdemu...

- Chyba to po niej odziedziczyłeś - powiedziałam podnosząc głowę i bawiąc się palcami. Uśmiechnął się w odpowiedzi. Nagle ponownie poczułam wibracje na tylnej kieszeni dżinsów. Niechętnie sięgnęłam po telefon przeczuwając kto mógł do mnie napisać.

OD WILCZEK:

Wszystko okej, mała?

DO WILCZEK:

Tak i nie nazywaj mnie MAŁA.

OD WILCZEK:

Jak chcesz, mała.

DO WILCZEK:

...

DO WILCZEK:

Kanapo, dzisiaj będziesz mieć bardzo przystojnego towarzysza :)

Westchnęłam odkładając telefon na stolik. Isaac przyglądał się moim poczynaniom.

- Chłopak? - zapytał ze smutkiem w głosie.

- Nie, nie - w sumie... Co tak naprawdę łączyło mnie z Derek'iem? Raczej nie byliśmy razem... Nie wiem...

- Ufff - teatralnie otarł niewidoczny pot z czoła. - Czyli jeszcze będę żyć - odparł, a ja zachichotałam. Po paru minutach dyskutowania i droczenia się z Isaac'iem przyszła do nas kelnerka z grymasem na twarzy i mordem w oczach skierowanym na mnie. Położyła przed nami zamówienie i odeszła, a odgłos jej szpilek rozniósł się po restauracji. Przyznam, że w życiu nie jadłam tak dobrego ciasta! Kiedy właściwie jadłam je ostatnio? Jedyne placki z jakimi miałam styczność, to ziemniaczane...

- I jak? - zapytał chłopak widząc, że się uśmiecham.

- Cudowne - odpowiedziałam delektując się każdym kęsem.

- Bardzo mnie to cieszy - zachichotał.

***

- To, do następnego? - zapytał, gdy byliśmy pod moim domem.

- Oczywiście - odpowiedziałam z uśmiechem zdejmując kask. - Tylko następnym razem knajpa z pierogami!

- Zapamiętam - zeszłam z motocykla i oddałam Isaac'owi kask, który po chwili założył.

- Dziękuję - powiedziałam kierując się w stronę domu i machając mu na pożegnanie. Lahey odmachał mi, po czym odjechał z piskiem opon. Otworzyłam drzwi i po cichu przeszłam przez korytarz, ściągając buty. Tata wrócił dzisiaj wcześniej i na pewno już śpi, dlatego skradałam się najciszej jak potrafiłam.

- Ekhem - usłyszałam głośne chrząknięcie dochodzące z salonu i moje serce natychmiastowo przyspieszyło. Odwróciłam się w tamtą stronę i w ciemności dostrzegłam zarys sylwetki rozłożonej na kanapie.

- A więc, kto cię odwiózł? - gdy tylko usłyszałam znajomy głos, odetchnęłam z ulgą.

- Uff, to ty - powiedziałam trzymając rękę w miejscu serca, które powoli się uspokajało.

- Nie bój się mała - w sekundzie znalazł się przede mną i wtulił się w moje drżące ciało. - Więc?

- Eee... Kolega ze szkoły... - w odpowiedzi jego brwi powędrowały do góry.

- Bez imiennik, mam rozumieć - pokiwał głową w zrozumieniu.

- Ma na imię Isaac...

- Skopię mu dupę - warknął, na co zachichotałam.

- To mój najlepszy przyjaciel!

- Jest gejem?

- Nieee...

- To nie zbliżaj się do niego - odparł jakby to była najprostsza ze wszystkich opcji.

- A to dlaczego? Jesteś zazdrosny? - spojrzałam w jego zielone oczy, które rozświetlały ciemność.

- Nawet nie wiesz jak bardzo - po tych słowach jedną ręką oplótł mnie w talii, a drugą w zgięciu moich kolan, przez co podniósł mnie jak pannę młodą.

- Derek! Ja jestem za ciężka! - wysyczałam szamotając się, na co on uśmiechnął się zwycięsko.

- Muszę cię przenieść przez próg, księżniczko - zachichotał kierując się w stronę schodów.

- Nie ma mowy! Jeszcze ci kręgosłup wysiądzie przed sześćdziesiątką i co wtedy?! Post... - nie zdążyłam dokończyć, bo Derek uciszył mnie namiętnym pocałunkiem, który dopiero po chwili oddałam. Zaczął wchodzić po schodach, a potem niósł mnie przez korytarz aż do samego pokoju, gdzie posadził mnie dopiero na łóżku, nadal nie przerywając pocałunku. Chwyciłam go za koszulkę i pociągnęłam za nią, tak, że teraz leżałam na łóżku, a chłopak był nade mną. Oderwałam się od Derek'a i spojrzałam w jego tęczówki, które na moment zalśniły czerwienią.

- A teraz do spania - zachichotałam zrzucając go z siebie i przykrywając się szczelnie kołdrą. Derek warknął niezadowolony i położył się obok mnie.

- Jaka brutalna - prychnął oplatając moją talię swoimi ramionami i chowając twarz w moich włosach.

***

Głupia muzyczka dochodząca z mojego telefonu oznajmiła, że jest już godzina szósta trzydzieści i pora wstawać. Niechętnie sięgnęłam po telefon i ustawiłam dziesięciominutową drzemkę.

Dziesięć minut później, znowu zadzwonił budzik, a ja ponownie przestawiłam go.

- Spóźnisz się do szkoły - mruknął Derek bardziej się we mnie wtulając.

- Nie chcę tam iść... - ziewnęłam. - Zostaję w domu - odparłam bardziej przykrywając się kołdrą.

- Nie ma takiej opcji.

- Zrobię naleśniki na śniadanie - powiedziałam i z uśmiechem odwróciłam się do chłopaka, który najwyraźniej myślał nad tą propozycją.

- Hmmm... Trochę za mało... - odparł zdecydowanym tonem, bawiąc się moimi włosami.

- Spaghetti na obiad.

- Dobra, zostajesz w domu - powiedział zachrypniętym głosem i pocałował mnie w czoło, po czym wtulił się we mnie i zasnął. Westchnęłam i wyłączyłam budzik, by po chwili również wrócić do krainy snów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro