XII
Zamknęłam oczy, gdy zakładano mi opatrunek na rękę.
- Boli? - zapytała mama Scott'a przerywając bandażowanie i spoglądając na mnie z troską w oczach.
- Nie, nie, wytrzymam - wysiliłam się na niewielki uśmiech. Odwróciłam głowę i spojrzałam w stronę obrażonego Hale'a, który z założonymi rękami siedział na krześle pod ścianą. Westchnęłam spuszczając głowę i wpatrując się w podłogę.
- Dobrze, że skończyło się tylko na tym - zaczęła Melissa. - Upadek ze schodów mógł się skończyć o wiele gorzej... - spojrzałam zdziwiona na nią, a potem za Derek'a.
- Tak, tak - powiedziałam szybko. - Można by powiedzieć, że miałam szczęście...
- Pokaż jeszcze ten policzek - kobieta skończyła bandażować rękę i uniosła mój podbródek, po czym wacikiem zaczęła oczyszczać ranę.
***
- Dziękuje bardzo, proszę pozdrowić ode mnie Scott'a - powiedziałam wychodząc razem z chłopakiem.
- Przekażę - zachichotała Melissa i zaczęła segregować jakieś papiery.
W ciszy wsiedliśmy do samochodu i przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Wpatrywałam się w ciemność i latarnie przez nas mijane. Jeszcze się zobaczymy. Te słowa echem odbijały się w mojej głowie przypominając wszystko na nowo.
Derek zaparkował trochę dalej, niż pod samym domem, żeby tata nic nie podejrzewał. Bardziej wtuliłam się w kurtkę Derek'a, którą mi dał zaraz po wejściu do szpitala. Skierowaliśmy się w stronę domu i po chwili weszliśmy do niego.
- Dziękuję - wyszeptałam wchodząc do kuchni, a szatyn podążył za mną. Zagotowałam herbatę i skierowałam się do pokoju. Postawiłam kubek na biurku i podeszłam do szafy, żeby wyjąć z niej piżamę. Wychodząc z pomieszczenia zderzyłam się z Derek'iem.
- Przepraszam - powiedziałam i chciałam go wyminąć, jednak chłopak uniemożliwił mi to i przytulając mnie do siebie. Odwzajemniłam uścisk, po czym oderwałam się od niego i poszłam do łazienki. Ubrania położyłam na półeczce obok umywalki i spojrzałam do lustra. Cały makijaż miałam rozmazany, a na policzku znajdowały się cztery plastry naklejone poziomo na kilkucentymetrowej ranie.
***
Wypiłam herbatę i położyłam się obok śpiącego już szatyna, który był odwrócony do mnie plecami. Żałowałam, że go nie posłuchałam... Wiem, że się o mnie martwi i jest teraz zły... To wszystko moja wina...
Leżałam na boku i wpatrywałam się w ciemność panującą w pokoju. Nagle poczułam, że Derek obraca się w moją stronę i kładzie swoją dłoń na mojej talii przysuwając mnie bliżej siebie.
- Nie śpisz? - zapytał ziewając.
- Nie.
- Przepraszam nie powinienem się tak zachować.
- Ty nie masz za co przepraszać... W końcu to ja nalegałam na tą imprezę...
- Nie dopilnowałem cię - westchnął.
- Przecież cały czas tam byłeś - powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę, żeby móc wpatrywać się w jego twarz.
- Skąd wiedziałaś - zapytał unosząc brwi do góry.
- Miałam przeczucie... - odparłam przygryzając dolną wargę w zmartwieniu. - Derek... Znasz Chris'a, prawda? - zapytałam ponownie spoglądając w jego oczy. Przez chwilę mężczyzna zastanawiał się co ma odpowiedzieć.
- Taak - powiedział unikając mojego wzroku. - Można by powiedzieć, że kiedyś byliśmy przyjaciółmi...
- To twój wróg - westchnęłam rozmyślając. - A... Kim jest... Kate? - bałam się go o to zapytać. Jego oczy na chwilę zmieniły swoją barwę, lecz gdy tylko zobaczył lekkie przerażenie w moich, od razu je zamknął i po chwili były już normalne.
- Nikim ważnym. Idź już spać - powiedział wtulając się we mnie.
- Ale...
- Dobranoc - mruknął zamykając oczy.
***
Obudziłam się pierwsza i delikatnie wyswobodziłam z uścisku szatyna. Najciszej jak potrafiłam wyszłam z pokoju przymykając drzwi i zeszłam na dół do kuchni. Głowa bolała mnie niemiłosiernie!
- Cześć, córcia - powiedział tata wchodząc do kuchni i ziewając.
- Hej, tatku - odpowiedziałam jedząc płatki z mlekiem.
- Co ci się stało?! - zawołał z przerażeniem patrząc na moją lewą rękę.
- To? Na imprezie spadłam ze schodów... - odparłam wyobrażając sobie bardzo prawdopodobną sytuację.
- Miałaś uważać.
- Zawsze mogłam wrócić za złamaną nogą...
- Ani tak nie mów!
- Już dobrze, dobrze...
***
Gdy wróciłam do swojego pokoju, Derek nadal spał. Nie chciałam go budzić, więc usiadłam przy biurku i zaczęłam czytać książkę. Parę minut później usłyszałam, że wierci się na łóżku.
- Hej, skarbie - powiedział zachrypniętym głosem obracając się w moją stronę.
- Hej, wilczku - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od lektury.
- Dalej jesteś zła?
- Co? Nie, tylko jestem zmęczona... - westchnęłam zamykając książkę i kładąc głowę na zimnym biurku.
- To chodź tu do mnie - mruknął przesuwając się na drugą stronę łóżka. Leniwie wstałam i położyłam się obok niego.
- Jak ręka? - zapytał przyciągając mnie do siebie.
- Dobrze, wzięłam już przeciwbólowe... - ziewnęłam. - Dziękuję.
- Za co? - zapytał zaskoczony.
- Że mnie wczoraj uratowałeś, idioto - zachichotałam i pocałowałam go, co odwzajemnił.
- To co, zostajemy dzisiaj w domu, czy gdzieś idziemy? - zapytałam odrywając się od niego.
- Hmm... Możemy sobie zrobić romantyczny wieczorek... Będziemy oglądać filmy i jeść chińszczyznę...
- Bardzo romantyczne - zachichotałam. - Dobra, ale nie oglądamy horrorów.
- Ej... A tak bardzo chciałem z tobą obejrzeć Obecność... - powiedział z grymasem na twarzy.
- Nie ma takiej opcji.
***
- No bez jaj! - zawołał Derek gestykulując rekami i rozsypując popcorn. - Co on ma jakieś kody na niekończące się strzały i grawitację?
- No z tymi strzałami to się zgodzę - zachichotałam. Jakimś cudem namówiłam chłopaka na obejrzenie wszystkich części Hobbit'a. Nie przypuszczałam, że aż tak bardzo go to zainteresuje...
***
- To już koniec? - zapytał widząc napisy.
- No tak, chyba, że chcesz obejrzeć jeszcze Władcę Pierścieni, ale to już innym razem - ziewnęłam.
- Nie mów, że spałaś - spojrzał na mnie z irytacją w oczach.
- Nooo... Jakoś tak wyszło...
- Kobieto, tutaj taka akcja się działa! - zaczął opowiadać.
- Nie za bardzo lubię ostatnią część - usprawiedliwiłam się wstając. - Tam giną moi mężowie - zaśmiałam się widząc jego minę.
- Bo się obrażę - powiedział wpatrując się we mnie morderczym wzrokiem.
- No już, spokojnie! Ciebie przecież kocham najbardziej! - zachichotałam i delikatnie go pocałowałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro