XI
- Po co wam to wszystko? - zapytał zniecierpliwiony Hale opierając się o framugę drzwi do łazienki.
- Żebyś ty czekał w nieskończoność - odpowiedziałam lokując włosy
***
- Gotowa? - zapytał stojąc już w przedpokoju z kluczykami do samochodu w gotowości.
- Tak - odpowiedziałam i zaczęłam schodzić po schodach.
- Chwila. Stop - no ludzie, wyobrażałam sobie tą scenę tak jak bywa w filmach... Dzięki Derek. - Chcesz tak iść? - zapytał unosząc brwi.
- Taaaak (?) - nie wiedziałam o co mu chodzi. Źle wyglądam?
- No chyba nie. Sukienka jest za krótka - powiedział oskarżycielskim tonem, na co zachichotałam.
- To chodź ze mną.
- Nie ma takiej opcji.
- Czyżby znowu Zazdrosny Pan Hale? - zapytałam podchodząc do niego.
- Nie.
- No to nie widzę problemu, chodźmy - zachichotałam idąc w stronę drzwi. Usłyszałam westchnięcie wilkołaka, który po chwili podążył za mną.
***
Droga do domu Lydii minęła w ciszy, którą zakłócało jedynie radio.
- O której mam przyjechać? - zapytał parkując przed domem dziewczyny.
- Nie musisz, wrócę sama - odpowiedziałam, bo tak przeważnie robiłam. Tata mnie zawoził na imprezę, a ja wracałam sama lub ktoś mnie odprowadzał.
- Żartujesz sobie? - zapytał unosząc brwi.
- Nie, jestem "cholernie poważna" - zacytowałam uśmiechając się chytrze.
- O której? - westchnął ignorując moją wcześniejszą wypowiedź.
- Zadzwonię do ciebie - powiedziałam i nachyliłam się do niego składając całusa na policzku chłopaka. Zauważyłam, że na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Dziękuje, wilczku, pa - otworzyłam drzwi od samochodu i ruszyłam w stronę domu Lydii. Na całej ulicy było słychać głośną muzykę, śmiechy i radosne okrzyki. Stanęłam przed drzwiami i wcisnęłam czerwony guziczek. Poczekałam chwilę i pojawiła się w nich rudowłosa.
- Hej - powiedziała dziewczyna rzucając się na moją szyję.
- Hej kochana - odwzajemniłam uścisk i po chwili weszłam do środka. Wszędzie było pełno ludzi, jak to na imprezach mojej psiapsi. Dziewczyna zaprowadziła mnie do samego serca zabawy, czyli na ogródek za domem, gdzie znajdował się wielgachny basen, no i oczywiście mnóstwo gości.
- Poczęstuj się - powiedziała podając mi szklankę ponczu.
- Dzięki - odpowiedziałam upijając łyk. Po chwili podszedł do nas wysoki brunet.
- O, hej Chris, to jest Maya, o której ci wspominałam - powiedziała Lydia uśmiechając się do niego.
- Hej - odparł lustrując mnie wzrokiem i uśmiechając się ciepło.
- Cześć - odpowiedziałam wysilając się, żeby odwzajemnić uśmiech.
- Lydia! Szukałem cię! - nagle znikąd pojawił się Stiles i porwał dziewczynę tym samym zostawiając mnie samą z chłopakiem.
- Może przejdziemy w jakieś cichsze miejsce? - zapytał wpatrując się w moje oczy.
- Yyy... Jasne - odpowiedziałam obracając się. Dziwne... Cały czas czuję na sobie czyjś wzrok...
Chris objął mnie ręką w talii i poprowadził na dalszą część ogródka.
- Zatańczysz?
- Pewnie - podeszłam do stoliczka, na który odłożyłam szklankę i po chwili znalazłam się w objęciach chłopaka.
- Opowiedz mi coś o sobie... - zaczął.
- Aż tak cię to ciekawi? - zaśmiałam się nerwowo.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- No dobra... Mam na imię Maya i jestem z rocznika Lydii, mamy razem parę zajęć w szkole... Hmmm... Jestem córką weterynarza, jeśli cię to ciekawi...
- Masz taką niespotykaną urodę... - mruknął obracając mnie. - Jesteś śliczna...
- Nie przesadzajmy... - w tym momencie moje serce zaczęło szybciej bić.
- Wiesz, że pomiędzy nami jest zaledwie rok różnicy? - zapytał mocniej mnie do siebie przyciągając.
- Doprawdy? - ponownie zaśmiałam się nerwowo.
- Masz już chłopaka? - zapytał przybliżając swoje usta do mojego ucha. Chciałam się wyrwać z jego uścisku, ale nie mogłam się się poruszyć, jakby coś mnie sparaliżowało. Po chwili poczułam usta Chris'a na swojej szyi.
- Zostaw mnie - zaszlochałam, wiedząc, że jesteśmy zbyt daleko i nikt mi nie pomoże.
- Rozkoszuj się chwilą - przygryzł płatek mojego ucha, a ja zaczęłam płakać, na co Chris przyparł mnie do murku.
- Zostaw moją dziewczynę - usłyszałam za sobą warknięcie.
- Derek? - zapytałam płaczliwym głosem.
- Nie przeszkadzaj, nie widzisz, że jesteśmy zajęci? - zapytał Chris gniewnym tonem. Złapał mnie na nadgarstek i mocno go ścisnął.
- Powiedziałem ZOSTAW JĄ.
- Ach, Derek, Derek... Nic się nie zmieniłeś... - westchnął. Nagle jego oczy zmieniły swój kolor na jaskrawy żółty. - To jest twój słaby punkt, nie? - zapytał, a Derek zrobił krok w naszą stronę. Również zaczął się przemieniać.
- Jeden krok więcej i pożałujesz - warknął Chris mocniej chwytając za mój nadgarstek. Syknęłam czując narastający ból i słysząc ciche pęknięcie.
- Nie rób jej krzywdy - zawarczał wściekły Hale. - Czego chcesz?
- Hmm... Zastanówmy się... Ty na pewno wiesz kto jest Alfą... - Chris posłał w jego stronę wredny uśmieszek.
- Nie wiem, choć bardzo bym chciał.
- Samo chcenie nie wystarczy... Prawda? Tak samo było z Kate, nie? Na pewno mówiłeś o niej swojej DZIEWCZYNIE - Derek spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. - Nie? Jak mi przykro, chyba się wygadałem... - po moim nadgarstku zaczęła płynąć krew. Krzyknęłam z bólu próbując wydobyć rękę z objęć bruneta.
- Powiedziałem zostaw ją! - warknął Derek pojawiając się tuż przy nas i uderzając Chris'a pięścią w twarz. Chłopak z zaskoczenia poluzował ucisk, co wykorzystałam i odbiegłam od walczących chłopaków.
- A ty dokąd? - warknął Chris widząc moją nieobecność. Uciekałam trzymając się za obolały nadgarstek i nagle poczułam jak ktoś ponownie przypiera mnie do ściany. Chris wpatrywał się w moje oczy, a ja szybko rozejrzałam się i po chwili dostrzegłam Derek'a podnoszącego się z ziemi.
- Uroda nie z tego świata... - powiedział wilkołak i przejechał po moim policzku ostrym pazurem. Poczułam jak ciepła ciecz zaczyna po nim spływać. - Jeszcze się zobaczymy - wyszeptał i po chwili zniknął, a ja osunęłam się po zimnej ścianie i usiadłam ciężko oddychając. Derek podbiegł do mnie już w ludzkiej postaci. Na jego twarzy malowała się złość, a zarazem smutek.
- Mówiłem, że masz nie iść - warknął podnosząc mój nadgarstek. - Porusz palcami - chciałam to uczynić, lecz moja ręka odmawiała posłuszeństwa. Chłopak pokiwał głową i wziął mnie na ręce.
- Gdzie idziemy? - zapytałam słabym głosem.
- Do szpitala - odparł głosem wypranym z emocji, po czym przeskoczył płot i pobiegł w stronę samochodu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro