X
- Hej, tatku! - zawołałam wchodząc do domu.
- Cześć córcia, co ty dzisiaj taka uradowana? - powiedział przechodząc przez przedpokój do kuchni z kubkiem kawy w ręce. Podążyłam za nim rozmyślając. Co mam mu powiedzieć? Derek Hale, tak dokładnie ten, z którym zakazałeś mi się spotykać, pocałował mnie dzisiaj w szkole? Ale trzeba przyznać, że było mega...
- Więc? - zapytał siadając przy stole.
- Yyy... Zdałam test z chemii - powiedziałam szybko i usiadłam naprzeciwko niego.
- No to gratuluję - uśmiechnął się upijając kolejny łyk kawy. - Wiedziałem, że w końcu poprawisz oceny - odparł, a ja zmarszczyłam nos czując nieprzyjemny zapach tłuszczu.
- Znowu robiłeś placki ziemniaczane? Mogłeś chociaż przewietrzyć... - odparłam z grymasem na twarzy, gdy tylko nieprzyjemna woń zaczęła drażnić mój zmysł węchu bardziej niż sekundę temu.
- Mi tam pasuje... Właśnie, córcia, ostatnio nie przychodziłaś do kliniki... Znudziła ci się już praca?
- Wiesz, nie miałam zbytnio czasu - westchnęłam. Przecież siedziałam cały czas z Derek'iem. - Szkoła, znajomi... Chyba będę musiała z tego zrezygnować...
- Dobrze, wiesz, że chcę abyś miała jak najlepsze dzieciństwo, kochanie.
- Dzięki tatku - posłałam mu ciepły uśmiech, widząc jak pustym wzrokiem wpatruje się w kubek kawy.
***
Siedziałam w swoim pokoju robiąc dokładne notatki z chemii.
- Mayaaaaa... - Derek ponownie przekręcił się na łóżku i zaczął mi przypatrywać.
- Hm? - nawet na chwilę nie odrywałam wzroku od zeszytu.
- Nie możesz sobie zrobić przerwy? - wstał i podszedł do mnie, po czym oparł się o biurko.
- Nieeee - odpowiedziałam podkreślając ważne informacje żółtym zakreślaczem. Chłopak westchnął zabierając do ręki jeden z moich podręczników, a dokładnie ten przeznaczony do matmy.
- Jak dobrze, że ja już szkołę mam za sobą - mruknął kartkując książkę.
- Właśnie, a ja dalej muszę się z tym męczyć...
- A jakbyś uciekła? Tak! Zamieszkalibyśmy razem, najlepiej daleko stąd! - powiedział odkładając podręcznik i uśmiechając się szeroko.
- No chyba sobie żartujesz - zachichotałam odkładając długopis i wstając.
- Jestem cholernie poważny - odpowiedział, gdy stanęłam naprzeciwko niego. Podeszłam do niego bliżej i położyłam dłonie na jego policzkach wpatrując się w jego zielone oczy.
- Nie mogę opuścić szkoły - chłopak położył ręce na moich bokach przyciągając mnie bliżej siebie, tak, że stykaliśmy się biodrami.
- Dla mnie zrobiłabyś wszystko - zamruczał i wpił się w moje usta, a ja oddałam pocałunek.
- Córcia! - usłyszałam wołanie mojego taty, więc natychmiast odskoczyłam od Derek'a.
- Tak tato? - zapytałam modląc się, żeby nie wszedł do pokoju.
- Zbieraj się! Jedziemy na zakupy! - usłyszałam skrzypienie schodów i ciężkie kroki.
- Dobrze, to ja będę się już przebierać! - zawołałam, a moje serce przyśpieszyło. Kroki ucichły.
- Czekam w salonie! - wypuściłam powietrze z ulgą słysząc oddalające się kroki.
- No - powiedział Hale z chytrym uśmieszkiem, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Przebierasz się?
- A idź - warknęłam lekko się przy tym uśmiechając. Podeszłam do szafy i otworzyłam ją, by po chwili rozmyślać co na siebie włożyć. Po długim namyśle wyjęłam z szafy błękitny golf.
- Ekhem... Mógłbyś się odwrócić? - zapytałam chłopaka, który lustrował mnie wzrokiem.
- Ehhh... A już myślałem, że zapomnisz... - westchnął niechętnie się odwracając.
- Dziękuję - odparłam ściągając jasnoróżowy, wełniany sweterek, by po chwili założyć golf. Złożyłam sweterek i włożyłam go do szafy zamykając ją.
- Już możesz - powiedziałam podchodząc do niego.
- Od kogo to? - zapytał Derek odwracając się i trzymając w dłoni dość sporą ilość karteczek.
- Emm... Karteczki? - mówiąc to wzięłam je do ręki, w końcu była to "tajna" konwersacja z Isaac'iem.
- Nie wydaje mi się - odparł i z założonymi rękami przyglądał się jak chowam papierki do książki od chemii. - Masz jakieś tajemnice?
- Nie, to tylko konwersacja z kolegą...
- Kolegą?
- Czyżby Zły Pan Hale był zazdrosny? - zapytałam chowając ręce do tylnych kieszeni jeansów.
- Tak - odpowiedział wpatrując się w moje oczy. Przygryzłam dolną wargę i przeczesałam ręką włosy.
- Nie musisz - powiedziałam widząc, że do mnie podchodzi.
- O ciebie zawsze będę - odparł oplatając mnie rękami w talii.
- CÓRCIA! ILE TY SIĘ TAM UBIERASZ?! - usłyszałam ponowne wołanie ojca.
- Zaraz idę! - zachichotałam, gdy Derek przewrócił oczami wzdychając. - Mam do ciebie sprawę...
- Jaką? - w oczach szatyna błysnęła iskierka ciekawości.
- Jutro idę na imprezę do Lydii, więc możesz iść ze mną.
- Ale ja nie lubię "imprez" - westchnął zawiedziony.
- Nie to nie, twoja sprawa.
- Nie pójdziesz.
- Co? Czemu?
- Zostaniesz ze mną - cwany uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Westchnęłam łącząc nasze usta i delikatnie wsunęłam rękę w jego kruczoczarne włosy. Po chwili oderwałam się od niego, na co Hale warknął zawiedziony, a ja zachichotałam.
- Możesz zostać, tylko nie roznieś mi pokoju - pstryknęłam go w nos bardziej się uśmiechając.
- Taaa, będę GRZECZNY - warknął niezadowolony.
- Postaram się wrócić jak najszybciej - ostatni raz cmoknęłam go w usta i po chwili wyswobodziłam z jego uścisku, wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju zamykając drzwi.
- No nareszcie! Co tak długo? - zawołał doktorek wstając z kanapy.
- Emm... Nie mogłam... Znaleźć golfa, właśnie... Zagubił się... W szafie... - powiedziałam nerwowo przygryzając wargę i zaciskając dłoń na pasku torebki. Tata pokiwał głową w geście zrozumienia i poszedł ubrać kurtkę.
***
- Tutaj mieszka? - zapytał tata zatrzymując się przed domem Lydii.
- Tak, dziękuję - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Po chwili wysiadłam z samochodu i pomachałam mu na pożegnanie.
- Hej złotko! - zawołała Lydia biegnąc w moją stronę.
- Hej! - podbiegłam do niej i po chwili trwałyśmy w uścisku. - To aby na pewno dobry pomysł? - zapytałam chichocząc.
- Oczywiście! - powiedziała i zaczęła przeszukiwać torebkę by po chwili wyjąć z niej kluczyki do samochodu. - Możemy jechać!
***
- Co powiesz na tą? - zapytała wychodząc z przymierzalni w pięknej zielonej sukni sięgającej do kolan.
- Pasuje ci - powiedziałam kiwając głową i posyłając jej pokrzepiający uśmiech.
- To samo mówiłaś przy trzech ostatnich - westchnęła opierając się o ściankę przymierzalni i nerwowo bawiąc zasłoną.
- Bo wszystkie były ładne...
- W sumie to masz rację - dziewczyna zamyśliła się. - Przecież potrzebuję sukni na powitanie gości, na początek imprezy, na wieczór i na koniec... Biorę wszystkie! - zachichotała i po chwili zniknęła za zasłoną. Pokiwałam głową z dezaprobatą i wstałam ze skórzanej kanapy, by poszukać czegoś dla siebie. Długo przekopywałam ubrania zastanawiając się czy wziąć sukienkę czy bluzkę z cekinami i jeansy.
- No chyba żartujesz! Oczywiście, że sukienkę! - zaprotestowała Lydia, gdy tylko powiedziałam jej o moim problemie.
- Dobrze, ale jak znajdziesz mi taką, która skradnie me serce - zachichotałam wraz z dziewczyną.
- To przymierz tę - powiedziała podając mi przyległą, sięgającą do połowy ud sukienkę w kolorze morskim. Poszłam szybko do przymierzalni i po chwili poprosiłam przyjaciółkę, żeby zapięła mi zamek na plecach.
- No i jak? - zapytała obracając mnie tak, że sukienka zaczęła się mienić różnymi odcieniami błękitu.
- Nie wiem co powiedzieć - na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- To teraz zapytam, CZY TO TWOJA SUKNIA?
- Tak - zachichotałam.
***
- No to opowiadaj! Masz już kogoś na oku? - zawołała Lydia upijając łyk kawy.
- Nieee - odparłam z udawanym smutkiem w głosie.
- No to moja droga, jutro cię z kimś poznam... - powiedziała rozmarzonym głosem.
- Co?!
- No jest taki kawaler... Przystojny... Umięśniony... - na samą myśl, że ktoś inny niż Derek mógłby mnie przytulać, zrobiło mi się niedobrze. - Coś nie tak?
- Nie, nie, tylko nie wiem czy jestem gotowa na związek...
- Jesteś, jesteś! A zresztą przekonasz się, gdy go poznasz - powiedziała puszczając do mnie oczko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro