Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X

- Hej, tatku! - zawołałam wchodząc do domu.

- Cześć córcia, co ty dzisiaj taka uradowana? - powiedział przechodząc przez przedpokój do kuchni z kubkiem kawy w ręce. Podążyłam za nim rozmyślając. Co mam mu powiedzieć? Derek Hale, tak dokładnie ten, z którym zakazałeś mi się spotykać, pocałował mnie dzisiaj w szkole? Ale trzeba przyznać, że było mega...

- Więc? - zapytał siadając przy stole.

- Yyy... Zdałam test z chemii - powiedziałam szybko i usiadłam naprzeciwko niego.

- No to gratuluję - uśmiechnął się upijając kolejny łyk kawy. - Wiedziałem, że w końcu poprawisz oceny - odparł, a ja zmarszczyłam nos czując nieprzyjemny zapach tłuszczu.

- Znowu robiłeś placki ziemniaczane? Mogłeś chociaż przewietrzyć... - odparłam z grymasem na twarzy, gdy tylko nieprzyjemna woń zaczęła drażnić mój zmysł węchu bardziej niż sekundę temu. 

- Mi tam pasuje... Właśnie, córcia, ostatnio nie przychodziłaś do kliniki... Znudziła ci się już praca?

- Wiesz, nie miałam zbytnio czasu - westchnęłam. Przecież siedziałam cały czas z Derek'iem. - Szkoła, znajomi... Chyba będę musiała z tego zrezygnować...

- Dobrze, wiesz, że chcę abyś miała jak najlepsze dzieciństwo, kochanie.

- Dzięki tatku - posłałam mu ciepły uśmiech, widząc jak pustym wzrokiem wpatruje się w kubek kawy.

***

Siedziałam w swoim pokoju robiąc dokładne notatki z chemii.

- Mayaaaaa... - Derek ponownie przekręcił się na łóżku i zaczął mi przypatrywać.

- Hm? - nawet na chwilę nie odrywałam wzroku od zeszytu.

- Nie możesz sobie zrobić przerwy? - wstał i podszedł do mnie, po czym oparł się o biurko.

- Nieeee - odpowiedziałam podkreślając ważne informacje żółtym zakreślaczem. Chłopak westchnął zabierając do ręki jeden z moich podręczników, a dokładnie ten przeznaczony do matmy.

- Jak dobrze, że ja już szkołę mam za sobą - mruknął kartkując książkę.

- Właśnie, a ja dalej muszę się z tym męczyć...

- A jakbyś uciekła? Tak! Zamieszkalibyśmy razem, najlepiej daleko stąd! - powiedział odkładając podręcznik i uśmiechając się szeroko.

- No chyba sobie żartujesz - zachichotałam odkładając długopis i wstając.

- Jestem cholernie poważny - odpowiedział, gdy stanęłam naprzeciwko niego. Podeszłam do niego bliżej i położyłam dłonie na jego policzkach wpatrując się w jego zielone oczy.

- Nie mogę opuścić szkoły - chłopak położył ręce na moich bokach przyciągając mnie bliżej siebie, tak, że stykaliśmy się biodrami.

- Dla mnie zrobiłabyś wszystko - zamruczał i wpił się w moje usta, a ja oddałam pocałunek.

- Córcia! - usłyszałam wołanie mojego taty, więc natychmiast odskoczyłam od Derek'a.

- Tak tato? - zapytałam modląc się, żeby nie wszedł do pokoju. 

- Zbieraj się! Jedziemy na zakupy! - usłyszałam skrzypienie schodów i ciężkie kroki.

- Dobrze, to ja będę się już przebierać! - zawołałam, a moje serce przyśpieszyło. Kroki ucichły.

- Czekam w salonie! - wypuściłam powietrze z ulgą słysząc oddalające się kroki.

- No - powiedział Hale z chytrym uśmieszkiem, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Przebierasz się?

- A idź - warknęłam lekko się przy tym uśmiechając. Podeszłam do szafy i otworzyłam ją, by po chwili rozmyślać co na siebie włożyć. Po długim namyśle wyjęłam z szafy błękitny golf.

- Ekhem... Mógłbyś się odwrócić? - zapytałam chłopaka, który lustrował mnie wzrokiem.

- Ehhh... A już myślałem, że zapomnisz... - westchnął niechętnie się odwracając.

- Dziękuję - odparłam ściągając jasnoróżowy, wełniany sweterek, by po chwili założyć golf. Złożyłam sweterek i włożyłam go do szafy zamykając ją.

- Już możesz - powiedziałam podchodząc do niego.

- Od kogo to? - zapytał Derek odwracając się i trzymając w dłoni dość sporą ilość karteczek.

- Emm... Karteczki? - mówiąc to wzięłam je do ręki, w końcu była to "tajna" konwersacja z Isaac'iem.

- Nie wydaje mi się - odparł i z założonymi rękami przyglądał się jak chowam papierki do książki od chemii. - Masz jakieś tajemnice?

- Nie, to tylko konwersacja z kolegą...

- Kolegą?

- Czyżby Zły Pan Hale był zazdrosny? - zapytałam chowając ręce do tylnych kieszeni jeansów.

- Tak - odpowiedział wpatrując się w moje oczy. Przygryzłam dolną wargę i przeczesałam ręką  włosy.

- Nie musisz - powiedziałam widząc, że do mnie podchodzi.

- O ciebie zawsze będę - odparł oplatając mnie rękami w talii.

- CÓRCIA! ILE TY SIĘ TAM UBIERASZ?! - usłyszałam ponowne wołanie ojca.

- Zaraz idę! - zachichotałam, gdy Derek przewrócił oczami wzdychając. - Mam do ciebie sprawę...

- Jaką? - w oczach szatyna błysnęła iskierka ciekawości.

- Jutro idę na imprezę do Lydii, więc możesz iść ze mną.

- Ale ja nie lubię "imprez" - westchnął zawiedziony.

- Nie to nie, twoja sprawa.

- Nie pójdziesz.

- Co? Czemu?

- Zostaniesz ze mną - cwany uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Westchnęłam łącząc nasze usta i delikatnie wsunęłam rękę w jego kruczoczarne włosy. Po chwili oderwałam się od niego, na co Hale warknął zawiedziony, a ja zachichotałam.

- Możesz zostać, tylko nie roznieś mi pokoju - pstryknęłam go w nos bardziej się uśmiechając.

- Taaa, będę GRZECZNY - warknął niezadowolony.

- Postaram się wrócić jak najszybciej - ostatni raz cmoknęłam go w usta i po chwili wyswobodziłam z jego uścisku, wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju zamykając drzwi.

- No nareszcie! Co tak długo? - zawołał doktorek wstając z kanapy.

- Emm... Nie mogłam... Znaleźć golfa, właśnie... Zagubił się... W szafie... - powiedziałam nerwowo przygryzając wargę i zaciskając dłoń na pasku torebki. Tata pokiwał głową w geście zrozumienia i poszedł ubrać kurtkę.

***

- Tutaj mieszka? - zapytał tata zatrzymując się przed domem Lydii.

- Tak, dziękuję - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Po chwili wysiadłam z samochodu i pomachałam mu na pożegnanie.

- Hej złotko! - zawołała Lydia biegnąc w moją stronę.

- Hej! - podbiegłam do niej i po chwili trwałyśmy w uścisku. - To aby na pewno dobry pomysł? - zapytałam chichocząc. 


- Oczywiście! - powiedziała i zaczęła przeszukiwać torebkę by po chwili wyjąć z niej kluczyki do samochodu. - Możemy jechać!

***

- Co powiesz na tą? - zapytała wychodząc z przymierzalni w pięknej zielonej sukni sięgającej do kolan.

- Pasuje ci - powiedziałam kiwając głową i posyłając jej pokrzepiający uśmiech.

- To samo mówiłaś przy trzech ostatnich - westchnęła opierając się o ściankę przymierzalni i nerwowo bawiąc zasłoną.

- Bo wszystkie były ładne...

- W sumie to masz rację - dziewczyna zamyśliła się. - Przecież potrzebuję sukni na powitanie gości, na początek imprezy, na wieczór i na koniec... Biorę wszystkie! - zachichotała i po chwili zniknęła za zasłoną. Pokiwałam głową z dezaprobatą i wstałam ze skórzanej kanapy, by poszukać czegoś dla siebie. Długo przekopywałam ubrania zastanawiając się czy wziąć sukienkę czy bluzkę z cekinami i jeansy.

- No chyba żartujesz! Oczywiście, że sukienkę! - zaprotestowała Lydia, gdy tylko powiedziałam jej o moim problemie.

- Dobrze, ale jak znajdziesz mi taką, która skradnie me serce - zachichotałam wraz z dziewczyną.

- To przymierz tę - powiedziała podając mi przyległą, sięgającą do połowy ud sukienkę w kolorze morskim. Poszłam szybko do przymierzalni i po chwili poprosiłam przyjaciółkę, żeby zapięła mi zamek na plecach.

- No i jak? - zapytała obracając mnie tak, że sukienka zaczęła się mienić różnymi odcieniami błękitu.

- Nie wiem co powiedzieć - na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- To teraz zapytam, CZY TO TWOJA SUKNIA?

- Tak - zachichotałam.

***

- No to opowiadaj! Masz już kogoś na oku? - zawołała Lydia upijając łyk kawy.

- Nieee - odparłam z udawanym smutkiem w głosie.

- No to moja droga, jutro cię z kimś poznam... - powiedziała rozmarzonym głosem.

- Co?!

- No jest taki kawaler... Przystojny... Umięśniony... - na samą myśl, że ktoś inny niż Derek mógłby mnie przytulać, zrobiło mi się niedobrze. - Coś nie tak?

- Nie, nie, tylko nie wiem czy jestem gotowa na związek...

- Jesteś, jesteś! A zresztą przekonasz się, gdy go poznasz - powiedziała puszczając do mnie oczko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro