Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

Obudziłam się rano czując, że temperatura w pomieszczeniu nie była zbyt wysoka. Otworzyłam oczy i przekręciłam się na drugi bok, lecz nie zastałam tam Derek'a. Zawiedziona spojrzałam w stronę okna sądząc, że to ono jest powodem niskiej temperatury panującej w pokoju. Ku mojemu zdziwieniu było ono zamknięte. Wstałam z łóżka ubierając szlafrok leżący na krześle i wyszłam z pokoju kierując się w stronę kuchni. W połowie schodów psiknęłam.

- Na zdrowie! - usłyszałam głos chłopaka, który najwyraźniej był w kuchni i coś szykował.

- Dziękuję - odpowiedziałam, gdy już znalazłam się w pomieszczeniu. Derek stał przy kuchence w czarnych dżinsach nie mając na sobie koszulki. Podeszłam do niego i zaczęłam palcem jeździć po triskelionie znajdującym się na jego plecach.

- Co robisz? - zapytałam przytulając się do niego.

- Śniadanie dla Śpiącej Królewny - odpowiedział uśmiechając się do mnie. Pokiwałam głową na znak zrozumienia i leniwie poczłapałam do stolika, przy którym po chwili usiadłam. Nie wiedziałam, która jest godzina, więc wzięłam telefon Derek'a, który akurat leżał na stole i po chwili byłam już rozbudzona.

- Dlaczego mnie nie obudziłeś?! - zawołałam przerażona świadomością, że jest godzina jedenasta.

- Bo jesteś chora i musisz zostać w domu - odparł nakładając grzanki na talerz.

- Jak ja im to wytłumaczę? - zapytałam samą siebie.

- Komu? Scott'owi? Dzwoniłem do niego, więc o to się nie martw - odetchnęłam z ulgą i zaczęłam jeść śniadanie.

- To jakie plany na dzisiaj?

- Możemy obejrzeć jakiś film, porozmawiać... - rozmyślał szatyn.

- A możemy iść na spacer? - spojrzałam na niego błagalnymi oczkami.

- Jesteś chora - odparł głosem wypranym z emocji.

- Ale na krótki spacerek... Ubiorę się!

- No chyba nie myślałaś, że pójdziesz nago - zaśmiał się patrząc na mnie.

- Ej no - z trudem powstrzymywałam śmiech.

***

- Obiecałaś się ubrać - powiedział i z troską założył mi wełnianą czapkę na głowę, tym samym zasłaniając mi oczy. - Jeszcze szalik! - po chwili byłam owijana materiałem wokół szyi. Derek zapiął mi kurtkę pod samą brodę i dumnie obserwował swoje dzieło. Westchnęłam i odpięłam trochę kurtkę, a następnie poprawiłam szalik, który zasłaniał mi połowę twarzy. Na końcu  odsłoniłam materiał czapki z oczu.

- Dzięki - burknęłam.

Zamknęłam drzwi i wyszliśmy na chodnik.

- To gdzie chcesz iść? - zapytał chłopak chwytając moją lewą rękę, a prawą schowałam do kieszeni.

- Przed siebie - odpowiedziałam.

Przemierzaliśmy uliczki i ulice zawzięcie rozmawiając o wszystkim i o niczym. Derek co chwila pytał mnie, czy jest mi ciepło, co było bardzo kochane. Szczerze, to nigdy bym nie pomyślała, że w takim wielkoludzie może się kryć aż tyle miłości.

- Dobra wracamy, bo zmarzniesz - powiedział patrząc na telefon. Po chwili schował go do kieszeni kurtki chcąc zawrócić jednak ja przystanęłam.

- Godzinka spaceru ci nie wystarczy? - zapytał przybliżając się do mnie.

- Nie - odpowiedziałam, a na mojej twarzy zawitał radosny uśmiech. Chłopak westchnął i objął mnie w talii. Uniósł dłoń i delikatnie dotknął mojego policzka.

- Zimno ci jest - powiedział i pocałował mnie w czubek nosa, przez co na moją twarz wstąpił rumieniec.

- Teraz już nie - zachichotałam spuszczając głowę.

- Wracamy? Zrobię ci gorącą czekoladę - wymruczał mi do ucha, na co uradowana pokiwałam twierdząco głową i ruszyliśmy z powrotem w kierunku domu.

***

- Wybierz film, a ja zaraz wracam - oznajmił chłopak kierując się do kuchni.

- Ok, będziesz żałował - zachichotałam.

- Słucham? - zapytał wychylając się zza ściany.

- Nic, nic.

***

- Dobra, to co oglądamy? - zapytał Derek wchodząc do salonu z dwoma kubkami z gorącą czekoladą. Usiadł obok mnie na kanapie i objął ramieniem.

- "Do wszystkich chłopców, których kochałam" - opowiedziałam szczerząc się dumnie ze swojego wyboru.

- O ludzie! - zawołał odchylając głowę do tyłu.

- No nie przesadzaj, fajne to! - zachichotałam kładąc obok siebie pudełko chusteczek, bo kolejnym objawem przeziębienia był katar. Po chwili włączyłam film i bardziej wtuliłam się w chłopaka, co chwila popijając najlepszą gorącą czekoladę świata.

- Jeju jacy oni są słodcy - co chwila komentowałam film. - Na pewno będą razem!

- Oby nie - mruknął Derek.

- Ale przyznaj, że Josh jest przystojny - powiedziałam wyczekując jego reakcji. Spojrzał na mnie z wyrzutem w oczach.

- No już, wilczku, tylko się z tobą droczę - zachichotałam.

***

Chusteczki bardzo się przydały, i nie, nie chodzi tutaj o katar! Po prostu wzruszyłam się na zakończeniu filmu.

- Nareszcie - powiedział zwycięsko Derek widząc napisy końcowe. - Teraz ja wybieram.

- Ok - powiedziałam wstając i z zamiarem wyrzucenia zużytych chusteczek skierowałam się do kuchni. Gdy tylko wróciłam zobaczyłam szczerzącego się do mnie Derek'a, który siedział już na kanapie. Usiadłam obok niego nieco zaskoczona nagłą zmianą nastroju. Film się zaczął i już wiedziałam, dlaczego chłopak się tak bardzo cieszył.

- I to można nazwać porządnym filmem - westchnął zadowolony gasząc światło.

- Annabelle? Przecież ja po tym nie będę spać!

- Śpisz ze mną, więc spokojnie - uśmiechał się cwaniak jeden.

- Będę miała traumę po tym filmie.

- Coś za coś kochana - zachichotał. No tak, dla jego śmiechu zrobiłabym wszystko.

Wtuliłam się w niego i bałam podczas każdej sekundy filmu, co go najwyraźniej bawiło.

- Może, ja... Pójdę po popcorn - powiedziałam lekko drżącym głosem i na chwiejnych nogach zaczęłam powoli iść w stronę kuchni zaświecając każde światło.

- Tylko, żeby cię lalka nie zjadła! - zawołał, na co przewróciłam tylko oczami.

Zrobiłam popcorn non stop się oglądając i rozglądając, czy aby na pewno nic się nigdzie nie czai. Wspominałam już, że nie jestem stworzona do oglądania horrorów?

Wychodząc z kuchni zgasiłam światło. Odwróciłam się i ujrzałam parę czerwono-krwistych oczu, na co krzyknęłam upuszczając miskę z popcornem prosto do rąk straszydła. Po chwili usłyszałam tak dobrze znany mi słodki śmiech, który w tej chwili zdenerwował mnie do granic możliwości.

- Derek - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

- Tak piękna? - w dalszej chwili nie mógł opanować śmiechu.

- Nie żyjesz.

- Ojojoj - zachichotał i zaczął uciekać razem z moim popcornem do salonu. Westchnęłam i pobiegłam za nim. Usiadłam na kanapie obok niego tym razem się nie przytulając. Nagle chłopak złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie tak, że po chwili leżałam na nim.

- No to teraz możemy oglądać - powiedział widząc na mojej twarzy mały uśmiech, co oznaczało, że moja złość przeminęła.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro