Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII


- Wstawaj - powiedział aksamitny głos otulając moją szyję ciepłym oddechem.

- Nie chcę - mruknęłam zakopując się w kołdrze.

- Bo użyję bardziej drastycznych środków - Derek zaczął bawić się moimi włosami, co chwila zawijając pojedyncze kosmyki włosów o swoje palce.

- Ale ja nie chcę - ziewnęłam przeciągając się.

- Ostatnia szansa.

- No dobra, ale jeszcze pięć minut - mówiąc to odwróciłam się w jego stronę napotykając parę ślicznych, zielonych oczu wpatrujących się we mnie. Wtuliłam się w chłopaka, który tylko westchnął.

- Spóźnisz się do szkoły.

- Wolę zostać w domu.

- Nie będziesz opuszczać lekcji ze względu na mnie - przytulił mnie do siebie chowając twarz w moich włosach. Westchnęłam zamykając oczy.

Poczułam jak czyjeś ręce oplatają mnie w talii i podnoszą, niestety byłam tak bardzo śpiąca, że nawet się tym nie przejęłam. Po chwili poczułam zimne strumienie wody spływające po moim ciele, więc natychmiastowo otworzyłam oczy.

- Derek! - zawołałam stojąc już na własnych nogach, lecz będąc dalej w objęciach szatyna, któremu mokra grzywka opadała na czoło.

- Ostrzegałem - zachichotał bardziej mnie do siebie przytulając.

***

Jeśli chodzi o prysznic, to należy on do mojej porannej rutyny, więc po paru minutach roześmiany Hale wylądował za drzwiami, a ja mogłam w spokoju rozkoszować się tym razem CIEPŁĄ wodą.

Gdy już byłam ubrana, uczesana i pomalowana, wyszłam z łazienki i od razu poczułam przyjemny zapach ciepłych naleśników. Szybko rzuciłam piżamę na łóżko i zbiegłam na dół.

- No, bo już myślałem, że się utopiłaś - zachichotał Derek, gdy przytuliłam się do niego od tyłu i stanęłam na palcach, by przez ramię chłopaka widzieć co gotuje.

- Takie poranki to ja mogę mieć codziennie, tylko bez lodowatej pobudki - westchnęłam oplatając jego szyję i wtulając się w niego.

***

Po pysznym śniadaniu, czyli naleśnikach z nutellą, Derek odwiózł mnie do szkoły i tak zaczęła się największa męczarnia życia.


Na przerwie napisałam sms'a do Derek'a, żeby dzisiaj nie przyjeżdżał po mnie, bo idę po szkole do kawiarenki. Po krótkim przekomarzaniu się, uległ, ale ostrzegł, że będzie czekać w domu.

- Hej, Maya! - usłyszałam, więc schowałam telefon do torby.

- Hej, Isaac! - chłopak do mnie podszedł i przytulił, a ja ponownie poczułam się jak karzełek.

- To co, idziemy dzisiaj?

- Pewnie, a gdzie dokładnie? - zapytałam poprawiając plecak.

- Tu niedaleko jest taka fajna kawiarenka, dosłownie pięć minut drogi - uśmiechnął się ciepło.

***

- Już jestem - zachichotałam podchodząc do chłopaka. Isaac spojrzał na mnie i pokiwał głową, po czym poprawił moją czapkę tak, że teraz opadała mi na oczy.

- Ej no - zaśmiałam się podnosząc materiał i widząc zadowolonego z siebie Lahey'a.

- Zimno jest - usprawiedliwił się od razu. Faktycznie, dzisiaj był jeden z bardzo chłodnych i wietrznych dni.

- To co, idziemy? - zapytałam, gdy moja czapka była już na swoim pierwotnym miejscu.

- Oczywiście - mówiąc to, podał mi swoje ramię, które przyjęłam i razem śmiejąc się ruszyliśmy do kawiarenki.


- Dobra, teraz moja kolej - oznajmiłam zastanawiając się. Graliśmy w grę "co byś wolał" podczas, gdy czekaliśmy na zamówienie. - Wolałbyś przeżyć noc w nawiedzonym domu, czy dzień w psychiatryku?

- Hmmm... Chyba to drugie... - odparł zastanawiając się jeszcze przez chwilę. - Tak, raczej tak.

Po chwili, kelnerka przyniosła nam pyszną kawę wraz z szarlotką.

- Dobra, to teraz ja. Wolałabyś być bogata, lecz sama do końca życia, czy biedna, ale otoczona przyjaciółmi?

- Oczywiście, że druga opcja! - zachichotałam razem z nim. Potem rozmawialiśmy, o szkole, czyli także o nauczycielach; co powinni zmienić i jak powinni traktować uczniów, poruszyliśmy również parę tematów związanych z filmami oraz serialami i tak oto minęły nam trzy godziny.

Po zapłaceniu, co oczywiście zrobił Isaac, pomimo moich sprzeciwów, udaliśmy się w stronę mojego domu. Było już ciemno, a wiatr wiał coraz bardziej, więc szliśmy bliżej siebie dalej rozmawiając i śmieszkując z większości rzeczy.

- Dziękuję ci, za mile spędzony czas - powiedziałam, gdy już staliśmy pod moim domem.

- Nie, to ja dziękuję i cieszy mnie, że się dobrze bawiłaś - uśmiechnął się ciepło i przytulił mnie na pożegnanie, po czym ruszył w stronę swojego domu.

***

- O której, to się wraca do domu i z kim? - usłyszałam dobrze znany mi głos zaraz po tym jak zamknęłam drzwi. Zaświeciłam światło, ponieważ panowała jednolita ciemność i zauważyłam Derek'a opierającego się o framugę drzwi z założonymi rękami.

- Przecież nie jest aż tak późno, a wracałam z przyjacielem - wyjaśniłam zawieszając płaszcz na haczyk i odkładając czapkę wraz z szalikiem na półkę. Chłopak cały czas mierzył mnie wzrokiem, a po moim cichym kichnięciu uniósł obie brwi do góry.

- Spokojnie, to na pewno przez kurz - powiedziałam widząc jego twarz. Odpowiedział westchnięciem i skierował się w stronę kuchni.

Weszłam po schodach na piętro, a potem do mojego pokoju i położyłam się od razu na łóżko. Po chwili do mojego królestwa wszedł Derek z parującym kubkiem w dłoni. Uniosłam brwi patrząc na niego.

- Herbata z miodem i cytryną. Jest dobra na przeziębienie - mówiąc to położył kubek na stoliczku obok łózka, a sam położył się i wtulił we mnie.

- Ale, ja nie jestem chora - powiedziałam przewracając oczami.

- A kto tu ma lepsze zmysły i wszystko wyczuwa? - zapytał wpatrując się w moje oczy i ukazując swoje prawdziwe.

***

Obudziłam się czując narastający ból głowy. Podniosłam się siadając na skraju łóżka tak, żeby nie obudzić Hale'a. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę czwartą nad ranem. Ziewnęłam wstając i schodząc na dół do kuchni. Przechodząc korytarzem, zastałam w salonie  śpiącego tatę, który najwidoczniej zasnął podczas oglądania jakiegoś nudnego filmu. Podeszłam do niego przykrywając go kocem i wyłączając telewizor. Potem skierowałam się do kuchni, żeby wziąć jakieś leki przeciwbólowe. Usiadłam przy stole zażywając lekarstwo, a potem po prostu wpatrywałam się w ciemność.

Jakieś pół godziny później wróciłam do pokoju, niestety nadal nie odczuwałam zmęczenia, więc usiadłam na parapecie i zaczęłam przyglądać się ciemnym kształtom znajdującym się na ogródku, bądź na ulicy.

- Dlaczego nie śpisz? - usłyszałam zachrypnięty głos, więc się odwróciłam i ujrzałam Derek'a przecierającego oczy. Jego włosy były rozczochrane i odstawały w każdą możliwą stronę, a na twarzy chłopaka malowało się zmęczenie.

- Chodź spać - zamruczał przytulając mnie od tyłu i kładąc brodę na moim ramieniu. Westchnęłam, gdy Derek mnie podniósł i w stylu panny młodej zaniósł z powrotem na łóżko. Opatulił szczelnie kołdrą, a na koniec swoimi silnymi rękami. Pomogło to, bo po chwili moje oczy same się zamknęły i zasnęłam.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro