Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25 - Epilog

Minęło pięć lat.
Pięć długich lat, od kiedy wyjechałam z kraju do Japonii.
Mam świetnie płatną pracę, grupę znajomych i wspaniałego mężczyznę przy boku.
Ale po kolei.

Ostatnią klasę skończyłam zaocznie i zaraz po ostatnich egzaminach wyjechałam do Japonii.
Wynajęłam mieszkanie, poszłam na studia i ułożyłam sobie życie.
Co do Kooka, błagał robił wszytko bym mu wybaczyła. Ale nie mogłam tego zrobić, byłam zbyt w tamtym okresie poraniona, wszystkie tamy, które do tej pory trzymały moje zakorzenione emocje, puściły. Nie miałam wtedy siły.
Powiedziałam mu, gdy będę gotowa zadzwonię.
Zgodził się. Powiedział, że poczeka.
Nie wiem czemu, ale mu uwierzyłam, jednak wciąż mi się gdzieś tliła nadzieja na nasze wspólne życie.
Po tej rozmowie na balu nie mieliśmy dalej, że sobą kontaktu.
Gdy byłam w Japonii, jakimś cudem tamtejsza znana firma zobaczyła moje zdjęcie z Jungkookiem z balu. Podobno trafili na nie w przypadkowo w sieci. Spodobałam im się, i tak o to zostałam ich modelką. Stawałam się coraz bardziej sławna, zarabiałam pieniądze, które były tak ważne, szczególnie dla samotnej matki.

Tak dobrze czytacie, jestem matką najpiękniejszego pięcioletniego chłopca. Park Jung Pyo tak bardzo podobny do swojego ojca. Oczy, nos, usta nawet charakter miał ten sam. Każdy dzień przypominał mi o Nim, o tych trzech wspólnych miesiącach. Tak mało czasu, tak dużo wspomnienia. W dzień swoich urodzin, Jungkook podarował mi największy prezent, syna.
Chodź sam się nigdy o nim nie dowiedział.
To był mój sekret.
Aż do dziś.
Dziś się dowie.
Jeden telefon wystarczył i znowu jestem na tej ziemi.
Busan, piasek pod stopami, zapach oceanu, szum fal.
Jung Pyo biega radośnie wokół, goniąc fale, szukając skarbów. Nie wie, że dziś spotka swojego ojca, oboje nie wiedzą.
Mały wie kim jest jego Tata, jak wygląda, co robi.
I dziś tak jak kilka lat temu, gdy Jungkook sprawił mi tak wspaniały prezent, podaruje mu taki sam.
Czy się ucieszy?

Co do zespołu, chodź nie chciałam parę razy sprawdzałam co u nich.
Podobno Jimin, Jin i J-hope poszli do wojska.
RM i Suga promują się z swoją solową karierą.
Tae cóż, on podobno gra w dramach. Jeśli wierząc internetowi jego ostatnia przebiła szczyt popularność.
Jungkook, podobno zadebiutował solo jak i w aktorstwie. Z tego co przeczytałam rzucił się w wir pracy. Tak jakby chciał mieć mało czasu do myślenia, jakby chciał zapomnieć.

Stałam twarzą w stronę słońca, które niedługo miało zejść by ustąpić swojemu bratu księżycowi.
W głowie miałam mętlik.
Czy robię dobrze?
Czy powinnam do niego dzwonić?
Czy jeszcze coś do mnie czuje?
Czy będzie szczęśliwy, gdy pozna syna?
Tysiące tłoczących się pytań.
Niedługo miałam dostać odpowiedzi.

Widzę go, stawia pewne kroki, mimo iż się zmienił, dla mnie wciąż wygląda tak samo. Te samo spojrzenie, te same ruchy, ta sama wyjątkowa aura.
Zatrzymał się trzy metry ode mnie. Jego spojrzenie lustruje każdy mój zakamarek. Nie odzywa się, tylko patrzy. Czeka na mój ruch?
Stoję jak trafiona piorunem, po tylu latach nie wiem co zrobić.
Nie wiem, ile tak stoimy, patrzymy się na siebie tak jak byśmy rozumieli się bez słów.

Nie wiem czemu, ale z oczu zaczęły płynąć mi łzy, a z ust wydobył się cichy jęk.
Walić to wszytko.
Rzuciłam mu się w ramiona, nic mnie nie obchodziło.
Chłonęłam każdą sekundę, jego dotyka, zapach, oddech.
Poczułam, że jego ręce mocno mnie obejmują, tak jakby bał się, że mu ucieknę.
Z jego ust wydobył się jęk, a jego pierś zafalowała.
Płakał.
Płakał jak dziecko, które wróciło po latach do domu.

- To naprawdę ty, myślałem, że to tylko znowu piękny sen, ale to naprawdę Ty. Boże Jiyeon... - powiedział mi wprost do ucha.

- To nie sen, wróciłam.

- Jiyeon... Tęskniłem, tak strasznie, czułem, że umieram. Przepraszam, przepraszam.

- Już dobrze. Jungkook chciała bym ci kogoś przedstawić. - odsunęłam się od niego. Poszukałam wzrokiem synka. - Jung Pyo, chodź tutaj.

Chłopiec szybko podbiegł do mnie, przytulił się do moich nóg i spojrzał na Kooka.

- Tatuś. - powiedział tylko.

Szok, zdziwienie, złość, smutek, radość, te wszystkie emocje pojawiały się na twarzy Jungkooka. Spojrzał na mnie z pytaniem w oczach.

- To twój syn, dałeś mi taki prezent w swoje urodziny. Dziś ja chcę Ci dać ten sam.

- Jiyeon ja... - padł na kolana zamknął w uścisku swojego syna. Mały jakby instynktownie, wtulił się w niego tak jakby to było najbardziej oczywisty gest na świecie.

- Jungkook, przepraszam, że tak długo trzymałam to w sekrecie. Ja po prostu...

- Nic nie mów, mamy sporo czasu na wyjaśnienia i naprawę błędów. Teraz cieszmy się tą chwilą. Matko mam syna. - wstał i wziął mnie w ramiona.

- Tęskniłam. - szepnęłam przez ściśnięte gardło.

- Kocham Cię, od samego początku. Kocham Cię. Jesteś moim życiem.

- Jesteś moim życiem. - powtórzyłam po nim jak echo.

No i to by było na tyle, co tu się nie porobiło. Aż sama się dziwię, dokąd się to wszytko potoczyło.
Mam nadzieję, że się wam ta historia podobała chodź w jakiejś części.
Teraz się z nią żegnam.
Ah Kooki Kooki ty zawsze sprawiasz o zawał serca.
<HUG>

Lovciam xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro