Rozdział 11
Te dwa dni minęły jak z bicza strzelił. Ani się obejrzałam, a szykowałam się do wyjścia do domu Cullen'ów.
Ubrałam się dzisiaj w czarne rurki, białą koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę, a na stopy założyłam moje ukochane czarne trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone.
Tata wyszedł wcześnie do pracy, więc musiałam zamknąć dom na klucz. Ruszyłam w stronę lasu. Gdy byłam kilometr od ich domu czułam się obserwowana. Inne wampiry. Pewnie od Cullen'ów. Miałam ich na uwadze, ale szłam dalej.
Nagle, ni stąd ni zowąd, znalazłam się przed domem wampirów. Zostałam rzucona na ziemię. Jęknęłam z bólu. Przede mną wyrosło dwoje mężczyzn z czerwonymi oczyma i nienaturalną bladą skórą.
Po sekundzie pojawił się Edward z Emmettem. Wstałam z ziemi.
- Mój tyłek - powiedziałam.
Edward i Emmett zaśmiali się.
- Znacie ją? - zapytał jeden z tych dwóch wampirów, którzy mnie tu przenieśli.
- Tak - powiedział Edward.
- Chodźmy już, bo nie ręczę za siebie za chwilę - powiedziałam i weszłam do środka budynku.
Skierowałam się do salonu, gdzie wszyscy są. Wcześniej poprosiłam Edwarda, aby zebrał wszystkich. Kiedy weszłam do środka wszystkie pary oczu zostały skierowane na mnie. Usiadłam sobie na kanapie obok Alice.
- No to, jaki wy macie plan? - zapytałam.
- Kim jesteś? - zapytał jakiś wampir.
Spojrzałam na niego. Jest to wysoki szatyn. Ma na imię Benjamin i tak jak ja włada żywiołami, tyle, że on dostał moce po tym jak został wampirem.
- Nazywam się Rosalie Night. Pochodzę z rodziny Xan, Benjaminie - powiedziałam.
Na twarzach wampirów tych, którzy mnie nie znali wymalował się szok. Taa, chyba się do tego nie przyzwyczaję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro