Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Brendon zemdlał od razu. Z mocnego orgazmu i bólu promieniującego od karku po prostu padł nieprzytomny na łóżko a Ross od razu się z niego wysunął i poszedł do łazienki skąd zabrał apteczkę i mokre chusteczki. Wytarł tyłek chłopca a zaraz potem świeżą chusteczką otarł kark z krwi. Zgarnął bandaż i dość luźno ale nie za luźno owinął szyjkę nieprzytomnego szczeniaka. Ubrał go w za dużą piżamkę i położył wygodnie. Zaraz samemu się rozebrał i objął malucha ramionami. Czuł... czuł coś innego w środku. Nie umiał się do tego przyznać ale czuł jakby... miliony motyli latało po jego żołądku. 

I niedługo potem poszedł spać. Obudził się jak zwykle z samego rana, obejmował wciąż chłopca i zaczął go dźgać nosem po uszku ale ten się nie budził. Przygryzł go lekko.  

- Brendon, wstaaań - Wymruczał cicho jednak znowu brak reakcji sprawił, że szybko go odwrócił. Dopiero wtedy chłopiec rozchylił powieki patrząc na Rossa i zmrużył powieki lekko. 

- Boli... - Wyszeptał na co Ryan od razu zmarszczył brwi. Ale wiedział, że ugryzienie będzie boleć więc zaczął go całować jedynie po buźce. 

- Wiem szczeniaczku, przez jakiś czas będzie niestety boleć... nic z tym nie zrobię, przepraszam... - Dłonią delikatnie przesunął po puchatym uszku i zaraz wsunął ją między włoski. 

- Czy my... ty... naprawdę? - Spytał nagle chłopiec do którego wrócił wspomnienia. Alfa uśmiechnął się i powoli wstał. 

- Tak. Jesteś teraz mój - Delikatnie ułożył dłoń na piersi szczeniaka który powoli się podniósł i również ułożył swoją malutką łapkę na jego piersi. 

- A ty mój... - Odpowiedział i delikatnie wsunął się w ramiona swojego mężczyzny przymykając znów oczy. Ryan wziął go na ręce i zaniósł do łazienki gdzie posadził go w wannie by samemu zrobił dla nich kąpiel z bąbelkami. 

~~*~~

Cały dzień spędzili praktycznie nic nie robiąc. Ryan wyjątkowo nie w koszuli, a zwykłej, białej bluzie. Brendon za to był również w jego, ale błękitnej bluzie. Siedzieli na kanapie, wtuleni w siebie i tulili się oglądając filmy. Ryan nie wierzył, że kiedykolwiek mógłby spędzić cały dzień tak przyjemnie. 

- Riri... skoro teraz jesteś moim alfą to... chciałbym coś powiedzieć - Mruknął nagle niepewnie szczeniak. Ross przesunął dłonią po jego włoskach a zaraz spod dłoni wyskoczyły dwa czarne uszka na które się uśmiechnął. 

- Co takiego, moja omego? - Spytał całując go w jedno. Widział, że maluch się do czegoś zbierał ale jeszcze nie wiedział do czego. Więc zachowywał się wręcz... romantycznie, cmokając go i miziając. 

- Kocham cię... - Wyszeptał nagle Brendon mając zaróżowione polika. Alfa od razu spojrzał omedze w oczy. Uchylił delikatnie usta... 

- Ja... - Dzwonek. Dzwonek do drzwi mu przerwał, mężczyzna wciąż w szoku czując dziwne uczucie w brzuchu... powoli wstał. Nie odpowiadając poszedł w stronę drzwi. Nie widział jak szczeniakowi zadrżała warga i łzy naszły do jego oczu. Poczuł się jakby złamano mu jego małe serduszko... 

W drzwiach stał jakiś mężczyzna, Ross zmarszczył brwi. Nie znał go. Ochroniarze stali przy nim więc nie był umówiony... kto to do cholery?

- Kim pan jest - Spytał czekając na solidną odpowiedź nim wyrzuci go z domu. Facet przypominał mu... 

- Tata?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro