Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 6 ,,Jesteś dużo bardziej interesującą rozrywką"


   Dopiero od kilku godzin jestem w kampusie, a już mam numer od chłopaka. Gdybym powiedziała o tym Amber, zwariowałaby. W każdym razie już kogoś znam, a to najważniejsze.
To pewnie jeszcze za wcześnie, żeby uznać Tarona za przyjaciela, ale wydaję mi się się, że jest osobą godną zaufania.
  Nagle przypominam sobie, że mieszkam z dwoma chłopakami. Czy będą sympatyczni? Przygryzam wargi i zmuszam się do odsunięcia negatywnych myśli. Nie mogę się bać. Będę mieszkać z nimi cały semestr, zanim się przeprowadzę. Jeśli zacznę się zamartwiać, nie będzie temu końca, więc moja świadomość karze mi przestać się tym przejmować. Nie wszyscy są tacy jak Jace... Wstrząsam się na samą myśl o nim. Teraz już nie będę miała z nim do czynienia - to jeden z plusów mieszkania  tysiące kilometrów od domu. Zostawia się za sobą wszelkie trudne sprawy. Chce się mieć przy sobie tylko te najpiękniejsze, te najszczęśliwsze wspomnienia.. Nawet te z Rosie. Uwielbiała by te miejsce. Może powinnam kupić jakiś drobiazg na pamiątkę dla jej sześcioletniej siostry, kiedy będę wracać o Miami na święta? Muszę o tym pomyśleć i porozmawiać z Amber, kiedy będzie miała wolną chwilę. Zatrzymuję się nagle. Szłam, szłam, szłam, a teraz nie mam pojęcia gdzie jestem. Oczywiście zapomniałam zabrać ze sobą tego całego planu. Gdyby mama mnie teraz zobaczyła, nie zwlekała by z okazaniem niezadowolenia.
  Rozglądam się dookoła, aż znajduję mój ,,punkt orientacyjny". Gdy miałam czternaście lat, tata nauczył mnie, że aby się nie zgubić w dżungli, trzeba ustalić sobie właśnie taki punkt i cały czas na niego uważać. To może być jakieś niekształtne drzewo, egzotyczny kwiat... Uważam tę radę za jednocześnie głupią i pożyteczną. Pożyteczną - bo pozwala odnaleźć drogę. Głupią- bo w dżungli były same egzotyczne kwiaty i niekształtne drzewa. Tutaj moim punktem odniesienia jest krzak bzu, cały w kwiatach. Zresztą siedzi pod nim wciąż ta sama grupa. Jeden chłopak gra na gitarze. Chociaż chciałabym się zatrzymać i posłuchać, idę dalej.  
   Jest parę minut po szóstej, kiedy wracam do mieszkania. Na klatce schodowej wyjmuję klucze i otwieram drzwi. Tym razem jest ktoś w środku. Jakiś chłopak siedzi na kanapie. Widzę tylko jego plecy, ale chyba jest wysoki i dobrze zbudowany. Ma jasne rozwichrzone włosy.
  - To ty, Cam? - rozlega się niski głos.
Nie odpowiadam i podchodzę bliżej do kanapy.
- Cześć - mówię niezbyt pewnie.
   Niepokój bierze górę i czuję, jak mi ręce wilgotnieją. A jeśli się nie dogadam z tymi dwoma, to co będzie? U taty niestety przeczytałam opowiadania o koszmarnym życiu we wspólnym mieszkaniu, gdzie współlokatorzy sprzymierzyli się przeciwko jednemu chłopakowi. Chowali mu rzeczy, zostawiali tylko pustą żywność... Dobry Boże! Mieszkam z dwoma facetami, przyzwyczajonymi tylko do męskich współlokatorów! Co będzie, jeśli któregoś dnia wrócę do domu a oni będą w trakcie... Potrząsam głową. Nie myśl o tym, Lili.  Może faktycznie mama miała trochę racji? Ale muszę spróbować.
     Jestem nieśmiała, ale przecież nie będę pierwszą dziewczyną mieszkającą z chłopakami, i nie będę też ostatnią. A poza tym jestem osobą dość łatwą we współżyciu. Nie szukam konfliktów, raczej staram się je rozładowywać. Wszyscy mówią, że jestem lojalna. Myślę, że nasze wspólne mieszkanie nie będzie problemem. No i w najgorszym przypadku potrwa tylko jeden semestr. Dam radę!
  Chłopak prostuje się i gwałtownie odwraca, zaskoczony dziewczyńskim głosem.
- Czeeeść?... - odpowiada zdziwiony.
  Wyczuwam w jego głosie odrobinę niepokoju.
Oddycham głęboko i  wyciągniętą ręko robię krok w jego kierunku. Uśmiecham się do niego najładniej, jak tylko umiem. Jest chyba trochę spięty, ale ponieważ mnie nie zna, może sobie z tego nie zdawać sprawy.
- Jestem Liliana, ale mów do mnie Lili. Jestem twoją nową współlokatorką.
- Moją nową współlokatorką? - pyta, wyciągając do mnie rękę.
- Tak. To długa historia...
- Mam dużo czasu. Jestem Evan.
- Miło cię poznać Evan - mówię z uśmiechem.
- I nawzajem - odpowiada. - Prawdę mówiąc, myślałem, że naszym współlokatorem będzie facet.
 -No myślę. Ale zobaczysz, mieszkanie ze mną będzie jeszcze lepsze.
 Śmieje się.
- W każdym razie witaj w domu. Miałaś czas obejrzeć chatę?
- Uważam, że jest super. Naprawdę.
   Uśmiecha się, a ja milknę. Nie bardzo wiem, co powiedzieć, i zdaje się, że Evan od razu to zauważa.
 - Wiesz, wcale mi nie przeszkadza, że jesteś dziewczyną, wręcz przeciwnie. Tylko to po prostu dość nieoczekiwane. Właściwie mógłbym Ci powiedzieć parę rzeczy o tym mieszkaniu, ale ponieważ dopiero przyjechałaś, nie będę cię od razu zarzucać wiadomościami. Chcesz się czegoś napić?
- Tak, chętnie!
 Podnosi się z kanapy i odstawia laptop na niski stolik.
- To chodź ze mną. Staramy się mieć zawsze jakieś zimne napoje, wszystkiego po trochu. Chcesz z alkoholem czy bez?
- Wolę bez. Macie po dwadzieścia jeden lat? (w Ameryce ,,pełnoletność" jest od 21 roku życia)
 Rozumiejąc do czego zmierzam, Evan potrząsa głową.
-Nie, Cam i ja mamy po dwadzieścia, ale jeden z naszych przyjaciół ma dwadzieścia dwa i kupuje napoje alkoholowe dla nas wszystkich.
- No tak, jasne! - mówię, śmiejąc się lekko.
- Mamy też fałszywe dowody tożsamości, ale raczej się nimi nie posługujemy. Bezalkoholowe mojito może być? Robię najlepsze w całej Kaliforni.
-Tak, dzięki.
 Przyglądam się, jak zręcznie kroi limonkę i przygotowuje miętę. Robi też koktajl dla siebie.
 -Uwielbiam robić drinki- zwierza się.- Chociaż czasem dobre piwo się naprawdę sprawdza. Szanowna pani, proszę bardzo.
   Dziękuję mu grzecznie, a on siada obok mnie przy kuchennym barze. Jego telefon zaczyna wibrować. Evan posyła mi przepraszający uśmiech, wyjmuje aparat z kieszeni i wznosi oczy do nieba. 
- Najwyraźniej nie poznasz dziś Cama.
- Cam to trzeci współlokator?
- Tak.
- Nie wraca?
- Nie. Napisał, że zostaje u swojej dziewczyny. Nie wiedzieliśmy, kiedy dokładnie przyjedziesz, wiec...
- Nic nie szkodzi! Poznam go jutro- mówię spokojnie, żeby się nie martwił. - Daj spokój, Evan, to nic poważnego.
   Mój współlokator wygląda na uspokojonego i upija łyk ze swojej szklanki.
- Zaraz, która jest godzina?
Zerkam na zegarek.
- Po wpół do siódmej.
- Zaczynam być głodny. A ty? - pyta Evan.
Kiwam głową.
- Jeśli Ci odpowiada, zamówię coś i spokojnie pogadamy.Opowiesz mi tę swoją ,,długą historię" i poznamy się lepiej.
 - Mnie to odpowiada, ale nie chcę Ci przeszkadzać, jeśli coś wcześniej zaplanowałeś.
- Miałem zamiar coś zamówić i pograć sobie online. Ty jesteś dużo bardziej interesującą rozrywką.
 Uśmiecham się.
- No to świetnie!
Chwyta za telefon, zapytawszy mnie przedtem, czy chcę coś chińskiego, czy włoskiego - wybieram drugą opcję - a ja idę do swojego pokoju zdjąć buty. I dopiero wtedy kiedy Evan składa zamówienie,siadamy na kanapie. Opowiadam mu swoją historię, od pilnej operacji w Brazylii do tej małej komplikacji, której musiałam stawić czoło w biurze pani Reed. Pod koniec mojego opowiadania Evan parska śmiechem.
- Lili, nie martw się, będzie ci tu dobrze. Wszystko się ułoży za mną i Cameronem. Aha, żebyś wiedziała jeszcze coś: Cam jest moim najlepszym przyjacielem, więc nie czuj się dotknięta, jeśli kiedyś między nami padną jakieś prywatne żarty. Jeśli będziesz czegokolwiek potrzebować, mów bez wahania.
- Dziękuję, to miłe z twojej strony.
   Uśmiecha się i idzie otworzyć dzwoniącemu właśnie dostawcy. W czasie posiłku dowiaduję się, że Evan pochodzi stąd, z Malibu, i studiuje rehabilitację, żeby zostać kinezyterapeutą.
   Jest tak sympatyczny, że pacjenci będą stać do niego w kolejce. Czuję się z nim swobodnie, choć znam go niecałe dwie godziny! Evan jest bardzo wysoki. Pod T-shirtem w kolorach UCLA widzę zarys jego mięśni. Na pewno podoba się dziewczyną bo- uczciwie mówiąc- est bardzo przystojny z tymi jasnymi włosami i dużymi, niewinnymi niebieskimi oczami. Myślę, że będę żyć z nim w zgodzie i czuję zarazem radość i ulgę. Teraz chciałabym poznać trzeciego współlokatora, Cama, który pewnie jest tak samo sympatyczny jak Evan, skoro jest jego najlepszym przyjacielem.
   Długo rozmawiamy, a nawet godzę się rozegrać z nim na konsoli mecz futbolu. Jestem w tym kompletnie zielona, ale wydaje mi się, że gra sprawia mu przyjemność. Ostatecznie poddaję się i życzę Evanowi dobrej nocy. Idę się przygotować do snu bo odczuwam jeszcze zmianę strefy czasowej.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                                                                  1268 słów
Jak zawsze miło będzie, jeśli skomentujecie te ff

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro