Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 4 ,,Zaczynam nowe życie"

  Wstaję, mama też i wchodzimy do biura. Pani Reed wskazuje nam zapraszającym gestem krzesła, a sama wraca na swoje miejsce przed wielkim  ekranem komputera.
- Mamy mały problem.. - zaczyna, kręcąc nerwowo obrączką na serdecznym palcu lewej ręki.
Czy ja coś wspominałam o jakichś złych przeczuciach?
- Jak zapewne panie wiedzą, w kampusie mamy różne typy mieszkań dla naszych studentów. W otrzymanym zgłoszeniu mamy prośbę o typ F4 , bo wolnych pokoi studenckich dla jednej, a nawet dwóch osób już nie było. Dlatego zostało ustalone, że  będzie to mieszkanie dzielone z dwiema innymi studentkami.
  Ponieważ zupełnie nie rozumiem, o co jej chodzi, kiwam tylko głową, zachęcając ją do kontynuowania wywodu.
- Podczas przydzielania pokoi pojawił się mały problem ze złożonymi przez panią dokumentami.
- To znaczy?
Zaczynam wiercić się nerwowo na krześle.
- Pamięta pani, jak przed chwilą jak przed chwilą zapraszałam do siebie pana Tylera Wilsona?
     Potakuję cicho.
- Otóż prawdopodobnie pani dokumenty znalazły się w grupie męskiej...
- Pani chyba żartuje?! - wyrzuca mama.
- Niestety nie. Imię pani córki, Liliana, pomylono z jej drugiem imieniem, Tyler. Dlatego przydzieliliśmy Tylerowi mieszkanie z dwoma współlokatorami płci męskiej - dodaje pani Reed, zwracając się do mnie. - Naprawdę, bardzo mi przykro z powodu tego nieporozumienia.
- To nic takiego. Wystarczy po prostu zmienić imię w moich papierach i przydzielić mi inny pokój. 
- I tu sprawy się komplikują: wszystkie miejsca są już zajęte, niektórzy studenci wpisali się nawet na listę rezerwową, by móc mieszkać w kampusie. Nie mamy wyboru, musi pani wziąć ten pokój, inaczej nie będzie mogła pani mieszkać w kampusie, co dla studentki pierwszego roku jest obowiązkowe.
- Z dwoma chłopakami jako współlokatorami? - dodaje mama podniesionym głosem.
- Tak - odpowiada pani Reed. - Co więcej, wszystkie dokumenty i formalności administracyjne dla pani córki zostały przygotowane w powiązaniu z tym pokojem. Zmiana ich wszystkich trwałaby zbyt długo, a przez ten czas pani córka nie mogła by zacząć studiów na UCLA.
   Proszę, powiedzcie mi, że to tylko koszmarny sen, z którego się obudzę w pięknym małym mieszkaniu, z dwiema współlokatorkami i z oknami wychodzącymi na ukwiecone alejki kampusu.

        Zamykam oczy na kilka sekund z nadzieją, że w pewnym momencie się obudzę, ale kiedy je otwieram, siedzę wciąż naprzeciwko pani Reed, pogrążonej w dyskusji z mamą, która wciąż wynajduje możliwe opcje, abym mogła uniknąć mieszkania w męskim towarzystwie.
      - Teraz nie znajdzie pani żadnej oferty Zdaje pani sobie sprawę, że w pobliżu kampusu wszystko jest zajęte. Chyba, że zdecyduję się pani na koszt kilku tysięcy dolarów miesięcznie, żeby córka mogła mieszkać w pobliżu uczelni. Tak więc nie ma innej możliwości, jak zgodzić się na wspólne mieszkanie z dwoma młodymi ludźmi. Oczywiście to sytuacja przejściowa, będziemy mogli zmienić pani akta na drugi semestr.
   Rozważam przez chwilę tę sytuację. To prawda, przyjeżdżając, myślałam o mieszkaniu z dwiema dziewczynami, nie z dwoma chłopakami. Ale ostatecznie mam już osiemnaście lat i pora stać się rzeczywiście odpowiedzialna za siebie. Nie po raz pierwszy młodzi ludzie w moim wieku i odmiennej płci będą mieszkać podczas studiów pod tym samym dachem. A poza tym takie wspólne mieszkanie nie musi oznaczać wspólnego spania albo co gorsza, brania pryszniców w tym samym czasie! Mogę chyba bez problemów poradzić sobie w tej sytuacji, w każdym razie tak mi się zdaje.
  - Jak rozumiem, nie mam innej możliwości, tylko się na to zgodzić, prawda?
- Obawiam się , że tak.
- Świetnie gdzie mam podpisać?

  Po otrzymaniu kluczy i kompletu dokumentów wychodzimy obie z administracji i wracamy do samochodu. Kampus jest tak rozległy, że do mieszkania musimy podjechać autem.
    Kilka minut później mama staje na jednym z ostatnich wolnych miejsc na parkingu wzdłuż ogromnego budynku o architekturze dużo bardziej nowoczesnej niż w administracji.
 Korzystając z tego, że mama odbiera telefon od ojczyma, rozglądam się po okolicy. Strasznie dużo samochodów na parkingu, chyba z czterdzieści. Musi tu mieszkać sporo studentów. Podnoszę głowę i widzę, że budynek ma cztery kondygnacje. Biały mur świetnie kontrastuje z zielenią rosnących wokół niego palm. To bardzo kalifornijskie.
   W samochodzie szybko przekartkowałam otrzymane papiery i wyczytałam, że moje mieszkanie znajduję się na ostatnim piętrze i że ma balkon wychodzący na alejki kampusu. W zasadzie wszystko mi się podoba. Mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma.
- Pomożesz mi wyładować bagaże? - pyta mama.
  Nie zauważyłam, że skończyła już rozmawiać, więc teraz kiwam głową, że tak.
    Wystukuję kod przy drzwiach wejściowych i wchodzimy do holu budynku z moimi dwiema ogromnymi walizami. Bogu dzięki, że dostrzegam windę, więc do niej wsiadamy. Na ostatnim piętrze szukam drzwi z numerem 411. Pukam głośno na wypadek, gdyby któryś z moich współlokatorów był zajęty, ale nikt nie odpowiada, więc zakładam, że nikogo nie ma. Wyjmuję schowane pieczołowicie  w torebce klucze i otwieram drzwi.
   Od razu widać, że mieszkanie jest bardzo nowoczesne:  ściany są biało i perłowe, a meble funkcjonalne. Za drzwiami wejściowymi znajduję się niewielkie przepierzenie oddzielające korytarz od salonu połączonego z jadalnią. Zostawiam walizy i idę obejrzeć resztę pomieszczeń. Na ścianie po lewej króluje ogromny płaski ekran, a tuż pod nim widzę stertę konsoli do gier o pudełka z grami video. No tak, przecież mieszkam z chłopakami! Naprzeciw ekranu na grubym dywanie stoi wielka kanapa. Ogromna przeszklona ściana za telewizorem ciągnie się aż do typowo amerykańskiej kuchni. Tą oddziela od salonu długi bar z czterema wysokimi krzesłami. Na razie bardzo mi się wszystko podoba. Wychodzę z salonu do ciągnącego się wzdłuż kuchni przedpokoju, z którego prowadzą drzwi do pokojów położonych po prawej stronie. Po każdej stronie znajduje się dwoje drzwi. Pierwsze po lewej są otwarte, trzy pozostałe - zamknięte. Sprawdziwszy, że jest pusto w środku pusto, wchodzę do swojego pokoju, a tuż za mną mama.

    Tak jak w całym apartamencie ściany są białe i to mi bardzo odpowiada : wolę tę neutralność niż ekstrawagancje. W pokoju jest bardzo jasno. Szerokie podwójne łóżko stoi pod ścianą po lewej stronie, a wielka szafa naprzeciwko niego zajmuje całą szerokość pokoju. Przy ścianie na prawo od drzwi znajduje się duże biurko- zmieszczą się na nim łatwo wszystkie moje notatki z zajęć, książki i laptop. Chciałabym już jak najszybciej wypakować swoje rzeczy i przypieczętować swoją obecność w tym mieszkaniu i mieszkaniu.
   Nie tracąc czasu, zaczynam przy pomocy mamy opróżniać walizki. Przez parę godzin gadamy przy tym o wszystkim i o niczym. Na razie nie ma śladu po moich dwóch współlokatorach Jest przecież sobotnie popołudnie, na pewno gdzieś wyjechali. Nie wiem, czy zostali uprzedzeniu o moim przyjeździe. Zorientuję się, kiedy wrócą.
   Siadamy na chwilę na kanapie. W końcu jednak mama spogląda na zegarek i wstaje.
- Muszę się zbierać, kochanie. Samolot startuje za trzy godziny, a wiesz jakie tu są korki.
- W porządku - mówię i obejmuję ją.
- I przede wszystkim- uważaj na siebie! Dzwoń z najmniejszym problemem. A gdyby było za ciężko, nie pogniewam się, jeśli szybko kupisz bilet i przylecisz na kilka dni do domu.
Czuję jak łzy napływają mi do oczu, więc kiwam tylko głową.
- Córeczko kochana, przeżywaj więc ten swój sen i bądź szczęśliwa. Kocham Cię i zawsze będę z ciebie dumna, niezależni od tego, co będziesz robić, wiesz o tym, prawda?
- Ja też Cię kocham, mamo.
Wsiadła w samochód i odjechała, a ja zaczynam nowe życie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                                                                                    1165 słów



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro