Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 22 "dobrze pływasz?"

  Przepraszam, czy ja dobrze słyszałam? Mam się uczyć surfowania z Cameronem? Zabijcie mnie teraz, to będzie szybsza i mniej bolesna śmierć. Czy Noah nie mógł się do tego kurwa nie mieszać? Tak mi było dobrze na plaży, czekając na chłopaków.

- Nie wydaje mi się, żeby... - Cameron i ja zaczynami jednocześnie to samo zdanie, co wywołuje szeroki uśmiech Noah.
- Sami widzicie! Nie świrujcie, nadajecie na tej samej fali! No to ja się zmywam, a wy bawcie się dobrze - mówi odchodząc.
  Stoję jak słup soli i nie mam odwagi spojrzeć na Camerona. Bardzo wątpię, żeby zgodził się pokazać mi podstawy surfingu, więc oczekuję natychmiastowej odmowy.
- No dobra - zaczyna.- Wkładaj kostium, a ja ci przyniosę z samochodu piankę do surfowania. Zaraz wracam.
 Poważnie, nie przypuszczałam, że się zgodzi. Zdejmuję więc szorty i sweter, starannie je zakładam i chowam do torby. Czekam w kostiumie na powrót Camerona i dosłownie zamarzam. Wiatr od morza jest dziś lodowaty, a krajobraz przed moimi oczami naprawdę nie przypomina tego, co sobie wyobrażałam, myśląc o plażach kalifornijskich.
  Wreszcie widzę Camerona wracającego z piankowym topem w ręku.
- Masz, włóż to - mówi, podając mi go. - Nie będzie dużo cieplej, ale zaizoluje cię od wiatru i ochroni, jeśli spadniesz. Kombinezon byłby lepszy, ale skoro go nie ma..
- Dziękuję.
  Uśmiecham się do niego z wdzięcznością. Czy pod tą lodowatą skorupą skrywa się miły Cameron? Nasze dłonie stykają się na chwilkę i odwraca spojrzenie, a mnie nagle robi się gorąco w miejscu, gdzie mnie dotknął.
 
Trochę mnie dziwi, że miał w samochodzie damski top. Czy wiedział o moim przyjeździe i był na to przygotowany? Właściwie to niemożliwe, bo Dylan mówił, że nikogo nie uprzedził. Nie ośmielam się zapytać Camerona. Wkładam więc obcisłą piankę. Może nosiła ją Leila?
- Pomóc ci z deską? - pytam, zbliżając się do chłopaka.
Kręci głową i wstaje.
- Wiesz chociaż trochę, jak się surfuje, czy zupełnie nic?
- Widziałam, jak to robi kilku znajomych.
- Nigdy nie stałaś na desce?
- Nigdy.
- No to będzie trzeba zacząć od zera.
Potakuję.
- Dobrze pływasz?
- Tak, trenowałam pływanie, kiedy byłam młodsza.
- To dobra podstawa.
  Pierwszy raz nie słyszę w jego głosie ironii. Wygląda nawet w miarę spokojnie. Ostatecznie może jakoś to będzie. 
*******
- Cameron, to mi się nigdy nie uda - sapię ze zmęczenia.
- Dalej Lili, spróbuj jeszcze raz.
 Już prawię godzinę Cameron próbuje mnie nauczyć jak utrzymać równowagę na desce choć przez pięć krótkich sekund, ale to próżny trud. Kiedy tylko puszcza deskę, żebym złapała falę, natychmiast tracę równowagę i ląduje w wodzie. W chwilach między gwałtownymi upadkami do oceanu, a uderzeniami o deskę zastanawiam się, czy dożyję jutra. Już teraz prawie nie czuję dupy i wszystko mnie boli.
- Naprawdę mam dość na dzisiaj!
- Nie, próbuj dalej!
- Proszę cię, Cameron, jestem wykończona, serio nie mam już sił - błagam.
- Lili, nie złapałaś ani jednej fali. Spróbuj jeszcze raz dziewczyno.
- To naprawdę miłe, że mi pomagasz, Cameron, doceniam to! Ale ty też nie surfowałeś i tak być nie może. Teraz twoja kolej. Wrócę na brzeg i może potem spróbuję jeszcze raz, ale teraz jestem zmęczona.
 - Dobra , ale uważaj na innych surferów, jak będziesz wracać na plaże - mówi.
  Kiwam głową, zsuwam się z deski, na której siedzę i zaczynam płynąć do brzegu. Cameron zabrał mnie dalej, żeby uniknąć bariery fal, jak to nazywa, bo lepiej, żeby początkujący surferzy unikali strefy, gdzie fale się załamują. 
    Dopływając do brzegu, widzę, że na plaży jest więcej ludzi, niż kiedy przyjechaliśmy. Mam jeszcze tylko kilka metrów do brzegu, kiedy słyszę czyjś krzyk:
- Uwaga!
 Potem wszystko tyczy się bardzo szybko, Ledwo zdążyłam odwrócić się w kierunku tego głosu, gdy z wielką szybkością spada na mnie pusta deska, porwana przez fale rozbijające się na plaży. Przez głowę przelatuje mi myśl: szybko zanurkować i uniknąć uderzenia, ale w takiej odległości od plaży woda bardzo płytka i zderzenie jest nieuniknione. Podnoszę ręce, żeby ochronić twarz i w tym samym momencie odczuwam koszmarne uderzenie i krzyczę z bólu. Zachłystuję się wodą i próbuję się podnieść, ale ogłuszona, upadam znów do wody. Mam wrażenie, że znajduję się w bębnie pralki podczas prania.
- Lili!
 

Chwytają mnie czyjeś ramiona. Czuję, że ktoś mnie niesie i układa na piasku z dala od wody, ale nie mogę otworzyć oczu. Wokół jest zbyt wiele światłą, a sól szczypie mnie okropnie pod powiekami. Na dodatek potwornie boli mnie głowa.
- Lili, wszystko w porządku wariatko?
W końcu z wielkim trudem i bólem udaje mi się otworzyć oczy. Czuję się jeszcze ogłuszona uderzeniem deski. Koło mnie zebrała się grupka osób, widzę wśród nich znajomych chłopaków.
- Trochę mnie boli głowa - mówię z trudem, dotykając dłonią czoła.
- To normalne - mówi Evan w pewnym sensie z ulgą. - Po takim uderzeniu na pewno będziesz miała guza. Kiedy wrócimy do domu, dam ci na to maść.
 Wszyscy spoglądają na mnie ze współczuciem, a w oczach mojego współlokatora dostrzegam nawet niepokój. Zupełnie jakbym zajrzała śmierci w oczy. No dobra, po tym uderzeniu z deską byłam przerażona, ale w sumie okazało się, że więcej w tym strachu niż bólu. Już czuję się lepiej!
  Siedzę przez kilka minut, dochodząc powoli do siebie. Dylan podaje mi batona czekoladowego i wodę. Uspokoiwszy chłopaków, zauważyłam nieobecność Camerona, choć wydaje mi się, że widziałam go kiedy otwierałam oczy. 
- A gdzie jest Cameron? - pytam.
- Był tu jakieś dwie minuty temu - odpowiada Tyler.
W tym momencie dochodzą do naszych uszu głośne krzyki. Wszyscy odwracajmy się w ich kierunku. Zaskoczona widzę, kto tak krzyczy.
  

Niedaleko od nas Cameron trzyma za kombinezon na karku jakiegoś młodego człowieka. Ten stoi na palcach i szarpie się, żeby się nie udusić. 
- Cam! - wołają chłopaki, kiedy biegamy do niego.
- Hej, Cam, zostaw go! - Evan chwyta przyjaciela za ramię.
Ten jednak nie puszcza, a nawet, mam wrażenie, wzmacnia uścisk. Szczęki ma napięte i widzę, że kostki jego zaciśniętej wolnej dłoni zbielały.
- Nikt cię nie nauczył zasad surfingu? - krzyczy Cameron.
   Młody człowiek wydaje się porażony zarzutami i muskularną sylwetką Camerona. Potrzebuje kilku sekund na wyjąkanie cichego "tak". Rozumiem go. Znaleźć się naprzeciwko Camerona, zwłaszcza kiedy jest w takim stanie, to naprawdę strasznie onieśmielające przeżycie.
- A teraz przeprosisz Lili.
   Co takiego? Cameron robi to dla mnie? Nic nie rozumiejąc, przyglądam się dokładniej, i obok nich, na piasku, widzę deskę, która mnie uderzyła. Cameron nagle zwalnia uścisk, i to tak gwałtownie, że chłopak omal nie upada na piasek. Odwraca się w moim kierunku.
- Ja... Bardzo mi przykro z powodu tego uderzenia.. moją deską.. - jąka się.
 Obecność Camerona obok niego musi jeszcze coś znaczyć. Mam wrażenie, że mojemu współlokatorowi zaraz puszczą nerwy. Za nic nie chcę dopuścić, żeby sytuacja się pogorszyła. Już widziałam Camerona zdenerwowanego, szczególnie kiedy ja go rozdrażniłam, ale nigdy do tego stopnia. Jest o włos od przyłożenia temu surferowi. Chłopaki wydają się tak samo zaniepokojeni jak ja. Evan wciąż trzyma Camerona za ramię, co wydaje się go trochę uspokajać. Mam wrażenie, że ten duet tak właśnie działa, jeden uspokaja drugiego.
- W porządku - mówię.- Więcej było strachu niż bólu.


************
1145 słów 

    


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro