Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 13 ,,Jest skomplikowany"


  Czuję się tak zażenowana, że moim jedynym pragnieniem jest zmienić się w małą myszkę i uciec przez szparę w listwie nad podłogą. Na prawdę, nigdy nie byłam tak zakłopotana, jak teraz.
   Nie wiem, dlaczego ten spektakl przed moimi oczami aż tak mnie bulwersuje i stoję jak przymurowana w drzwiach, z prawą ręką na klamce, z szeroko otwartymi oczami. Po kilku sekundach próbuję się ruszyć, ale jedno z oczek mojego sweterka zaczepia się o śrubkę przy klamce. Dlaczego mnie się to zdarza?
  W półmroku widzę na łóżku dwa splecione ciała. Przez uchylone przeze mnie drzwi wpada trochę światła i para bez trudu zauważa moją obecność. Tak bardzo chciałabym zrobić się całkiem maleńka! Jedna z osób się unosi, a gdy odwraca się w moim kierunku, od razu rozpoznaję Camerona. Jego oczy rzucają błyskawice. Dałabym wszystko żeby zniknąć albo żeby rozpłynąć się w niepamięć.
   Kiedy mój współlokator zaczyna wstawać z łóżka, zamykam oczy, zanim zobaczę za dużo.
- Noż kurwa, a ty to kto? - rozlega się kobiecy głos.
   Te słowa gwałtownie wyrywają mnie z odrętwienia. Odwracam głowę w kierunku łóżka, wciąż mając się na baczności. Dziewczyna wciąż leży, ale teraz przykryta prześcieradłem.
- Ja... Bardzo przepraszam - wykrztuszam wreszcie.
Podnoszę oczy na Camerona: stoi tuż obok mnie, z nagim jak zazwyczaj torsem, ale w spodniach od joggingu.
  - Spływaj, Lili! - krzyczy, łapiąc mnie za ramię.
Wtedy zauważa, że sweter zahaczył mi się o klamkę. Gwałtownym szarpnięciem rozrywa oczko i kilka innych przy okazji. Nienawidzę go, to jeden z moich ulubionych swetrów. Potem Cameron chwyta mnie za ramię. Choć nie miałam wątpliwości co do jego siły, i tak ucisk jego dłoni jest bardzo bolesny.
 - Aj, Cameron, to boli! - mówię, usiłując się wyswobodzić.
 Nie puszcza mnie jednak i ciągnie do salonu, z hałasem zamykając za sobą drzwi od pokoju.
- Co cię naszło? - krzyczy.
- Myślałam, że jesteś sam - mówię cichutko.
- Jakim prawem pozwalasz sobie wchodzić do mojego pokoju?
Za kogo on się uważa? To ostatnie zdanie wyzwala moją wściekłość i zapominam o skrępowaniu.
- Uspokój się, Cameron! Tak, popełniłam błąd, ale więcej tego nie zrobię. Nie musisz się tak spinać, odpuść sobie. Weszłam do ciebie, bo chciałam cię przeprosić za wczoraj, ale to nieważne.
  Nie zadając sobie trudu wysłuchania sobie tego, co chce mi odpowiedzieć, idę do swojego pokoju. I oczywiście po drodze wpadam na przyjaciółeczkę Camerona. Mijam ją bez jednego spojrzenia.
 - Mała zdzira - pada z jej ust.
- Słucham? - mówię, odwracając się do niej.
Stoję naprzeciw wysokiej brunetki ubranej w kusą czarną sukienkę. Mimo grubej warstwy makijażu pokrywającej jej twarz wydaję się bardzo ładna. Już chce mi się coś odpowiedzieć, ale podchodzi Cameron i bierze ją za ramię. Dziewczyna dziwnie mruczy coś pod nosem, ale niestety nie słyszę co. Ponieważ mam już dość wszystkiego na ten wieczór, wchodzę do swojego pokoju i trzaskam drzwiami.
                                                                      ********
  Pochłonięta nauką, nie zauważam mijającego czasu. Kiedy podnoszę głowę, jest już dziesiąta. Zaczynam być głodna, więc wstaję z łóżka, odstawiam laptop na biurko i wychodzę z pokoju. W mieszkaniu panuje cisza. Przy odrobinie szczęścia może się okazać, że moi współlokatorzy nie wrócili i będę mogła spokojnie zjeść coś przed telewizorem. Wychodzę z łazienki, wkładam sweter i idę do kuchni z niemiłym uczuciem stwierdzam obecność Camerona przy blacie. Przygląda mi się z uwagą.
  -  Evan zaraz będzie z kolacją. Właśnie parkuje.
   Kiwam głową. Tym razem, na szczęście, Cameron jest ubrany. Kiedy koło niego przechodzę, przed oczami przesuwają mi się niepokojące obrazy. Nie powinnam absolutnie wchodzić do jego pokoju. I z pewnością tego więcej nie zrobię!
- Będą potrzebne sztućce?
- Nie mam pojęcia.
Na wszelki wypadek wyjmuję talerze, szklanki i widelce, które układam na stole. Chcę wrócić do salonu, żeby tam poczekać na Evana, gdy czuję dłoń Camerona na ramieniu. Odwracam się.
- Tak?
Patrzy na mnie uważnie.
- Słuchaj, Lili, co do tego, co się dzisiaj stało, to chciałem ci powiedzieć, że...
Przerywa my odgłos otwierania drzwi. Dłoń Camerona unosi się z mojego ramienia i opada na jego udo, poruszając się nerwowo.
- Cześć wszystkim - woła Evan, wchodząc do mieszkania.
- Co chciałeś powiedzieć? - pyta cicho Cameron.
- Nic ważnego.
Jego głos znów staje się zimny i pełen rezerwy. Nigdy nie zrozumiem tego chłopaka, jest taki... skomplikowany!
   Gdy Evan wchodzi do kuchni z naręczem toreb, przyciskam się do ściany, żeby mógł przejść.
- Co będziemy jeść? - pytam.
- Przyniosłem sushi.
Krzywię się. Niezliczoną ilość razy próbowałam jeść surową rybę, ale niestety, nie lubię jej. Nic jednak nie mówię i siadam obok Camerona. Evan zaczyna wyjmować pudełka z papierowych toreb i stawia je na kontuarze.
- Wziąłeś dla mnie yakisobę?
- Tak, proszę. - Evan podaje mu pojemnik.
 Cameron otwiera pudełko i widzę w środku podsmażany makaron. Wygląda o niebo lepiej niż sushi, które podaje mi Evan. Dziękuję mu jednak, próbując z krzywym uśmiechem zatuszować grymas obrzydzenia. Szybko wstaję i wyjmuję z lodówki butelkę wody. Może łatwiej to przełknę,popijając obficie?
- Smacznego!
Zaczynamy jeść. Próbuję skosztować pierwsze sushi stojące przede mną, ale nie mogę tego przełknąć. Dyskretnie wypluwam kęs na serwetrkę.
- Coś nie tak , Lili? Nic nie jesz..
Podnoszę głowę.
- Po prostu nie jestem głodna.
- Nie lubisz sushi, tak?
Domyślność Camerona mnie zadziwia.
- Tak - przyznaję cicho. - Szczerze mówiąc, uważam, że to obrzydliwe.
- Wreszcie ktoś, kto tego nie lubi i zgadza się ze mną! - woła Cameron, unosząc ręce do góry.
Uśmiecham się.
- Bardzo mi przykro - tłumaczy się Evan. - Myślałem, że lubisz, nie kupiłem nic innego.
- Nie szkodzi - uspokajam go. - Wezmę sobie jogurt. Nie jestem zbyt głodna.
Już mam wstać, kiedy Cameron mnie powstrzymuje.
- Proszę, weź mój makaron - mówi, podając mi pałeczki.
- Nie do końca o to mi chodziło.
- Wiem. Ale jednak osoby, które nie lubią sushi, muszą się wspierać - śmieje się.
- Nie będziesz już jadł?
- Nie, wystarczy mi na dzisiaj.
- W takim razie dziękuję!- mówię zarazem zadowolona i zakłopotana.
  Cameron uśmiecha się lekko i wychodzi z kuchni, zostawiając mnie i Evana.
Mój współlokator spogląda na mnie  z nieznacznym uśmiechem na ustach.
- O co chodzi?- pytam.
- Nic, nic - odpowiada, wzruszając ramionami.
Kompletnie ich nie rozumiem. Całkiem skonfundowana, biorę pałeczki Camerona i zaczynam jeść.

*****************************************************
                                                                              983 słowa


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro