Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 3

- Proszę cię Chuuya, nie wymyślaj i zjedz to.

Chłopak pokręcił głową. Za nic nie miał zamiaru otworzyć ust. Nie upadł do takiego poziomu, by być przez kogoś karmionym. Chociaż był głodny, to nie miał zamiaru ulec i pozwolić brunetowi na wsadzenie sobie do ust Onigiri, ryżowych kulek, które ten przyniósł.

Dazai cmoknął z niezadowoleniem.

- Czemu jesteś taki uparty? Musisz coś zjeść. Otwieraj usta, albo będziesz głodny.

- Wolę być głodny - wymamrotał Nakahara.

Osamu podszedł do drzwi, bo najwyraźniej miał już dość bezskutecznych próśb.

- Albo zaczekaj! - zawołał w ostatnim momencie. Dazai odwrócił się z powrotem. Chuuya spuścił głowę. Swój gest mógł uznać tylko za akt przegranej. - Mogę zjeść.

Dazai powrócił i zaczął podawać chłopakowi jedzenie na widelcu.

- Cieszę się, że to przemyślałeś. Nie chcę, by ci się coś stało, Chuuya. Dlatego nie pozwolę, byś odszedł.

Rudowłosy słyszał widział wszystko przez łzy. Jego kończyny dalej były spętane a on sam zdany był na tego mężczyznę.

- Chuuya, proszę, nie płacz - powiedział cicho Dazai. Odłożył na bok miskę z jedzeniem i pogłaskał więźnia po rudych włosach. Nakahara odchylił głowę, by uniknąć jego dotyku, ale i tak został przez nie pogładzony.

- Co... Co się stało z moją nogą, że przestała już tak boleć? - spytał cicho. Nie za bardzo miał widok na ową ranę i nie czul bólu aż tak, jak wydawało mu się, że powinien. W końcu jeszcze nigdy nie został postrzelony, jego moc umożliwiała mu zmanipulowanie pocisku i odesłanie go do właściciela.

- Nie martw się o to, jest w bandażu. Tylko nie szarp się za bardzo, bo może znowu zacząć boleć - odparł, nie przestając gładzić włosów Nakahary.

- Nienawidzę cię - wyszeptał więzień.

- Ale ja cię kocham - zripostował spokojnie Dazai, po czym kucnął przed nim. - Domyślam się, że nie będziesz chciał spędzić tutaj znowu nocy, więc dam ci wybór. Chcesz spać ze mną? - spytał.

Chuuya spojrzał w oczy swojego oprawcy. Były brązowe, niegdyś piękne i przepełnione emocjami, a teraz jakby bardziej szare i mniej wyraziste. To nie był już ten sam mężczyzna, ten sam chłopak, który go tu kiedyś przyprowadził. To nie był już ten brunet, w którym w młodości się zakochał - i pewnie kochałby go dalej, gdyby nie zmienił się pod wpływem nowej pozycji w mafi.

Rudowłosy dał już znak jakiejś uległości pozwoleniem na to, by Dazai podał mu jedzenie, nie chciał godzić się na kolejną rzecz, by nie daj Boże ten pomyślał sobie, że się z tym pogodził.

- Wolałbym być torturowany niż spać z tobą - splunął.

Osamu westchnął, ale chyba nie miał zamiaru go do niczego namawiać.

- W takim razie... Dobranoc, Chuuya - pocałował próbującego się wyrwać Nakaharę w czoło, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Chuuya zamknął oczy, będąc w końcu samemu. Przypomniał sobie jeden z wielu momentów, kiedy był jeszcze nastolatkiem. Pociągał właśnie za czarny krawat bruneta, który położył jedną z dłoni na jego biodrze. Druga podtrzymywała już jego podbródek.

Chciałby wrócić jeszcze do tamtych chwil.

"Chcesz spać ze mną?"

- Tak, Dazai - powiedział ledwo słyszalnie. - Kiedyś bym chciał. Nie miałbym najmniejszych oporów bycia z tobą w jakimkolwiek znaczeniu, ale tego Dazai'a już nie ma. Nienawidzę tego, kim teraz jesteś. Dlatego chciałem odejść. A ty właśnie zniszczyłeś jakiekolwiek szanse, bym znowu poczuł do ciebie cokolwiek poza negatywnymi emocjami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro