część 2
Chuuya z przerażeniem usiłował uwolnić się z węzłów, które go pętały. Od kilkunastu godzin - a może i więcej? - siedział przykuty do krzesła. Tuż po byciu postrzelonym przez Dazai'a stracił przytomność, gdyż poczuł, jak dłoń owego mężczyzny zaciska się na ranie i z cierpienia nie dał rady utrzymać trzeźwego umysłu, więc po prostu padł. Słyszał ciche przeprosiny Osamu, które brzmiały jak coś w stylu "wybacz, nie chcę, żebyś coś sobie zrobił. Jak się przebudzisz to będziesz mógł obrażać mnie za to do woli".
Prychnął - chociaż nie do końca, bo usta także miał związane jakimś materiałem - na myśl o tych przeprosinach. Jak miał w takiej sytuacji jakkolwiek mu się odwdzięczyć? Nie mógł nawet się ruszyć. Pomimo, iż nie było przy nim teraz Osamu, który mógł bezpośrednio zabrać mu możliwość aktywacji swojej umiejętności, najwyraźniej mężczyzna miał także jakąś drugą ukrytą moc, ponieważ udało mu się rzucić na rudowłosego "zaklęcie", przez które jego umiejętność nie mogła się aktywować. Jakby tego było mało, był w jakimś ciemnym pomieszczeniu - chyba jakiejś piwnicy? - a on sam, będąc na środku tego pomieszczenia, dodatkowo przywiązany do krzesła, był... Zapieczętowany jakimś dziwnym, zielonym znakiem. To on chyba powodował to, że nie mógł użyć panowania nad grawitacją.
Dazai nigdy nie mówił mi, że potrafi takie coś stworzyć - pomyślał Nakahara. Bo był pewny, że to jego dzieło. Pomimo tego wolałby dowiedzieć się o tym w jakiejś bardziej sprzyjającej mu sytuacji.
W końcu drzwi się otworzyły i stanął w nich nie nikt inny, niż Osamu. Chuuya od razu zaczął się wić, by w jakiś magiczny sposób się uwolnić, ale to na nic. Brunet zamknął za sobą drzwi i powolnym krokiem poszedł do Nakahary.
- Cześć, Chuuya. Mam nadzieję, że czujesz się w miarę dobrze - powiedział.
Niebieskooki prawie odesłał mu na te słowa rozbawione spojrzenie. Jak miał się dobrze czuć?
Zaczął coś agresywnie mamrotać, by zmusić szefa mafii do ściągnięcia mu materiału z ust. Dazai od razu zrozumiał przekaz i zsunął knebel.
Chuuya korzystając z okazji splunął na mężczyznę, póki był jeszcze blisko.
- Ty chuju! Porwałeś mnie, bo chciałem zostawić mafię! Postrzeliłeś mnie i unieruchomiłeś! Jesteś potworem! Jesteś... - Osamu nie pozwolił mu dokończył zdania, bo zasłonił mu usta ręką.
"Jak możesz być taki bezduszny?" - dodał w myślach, patrząc prosto w twarz oprawcy. Niebieskie oczy lekko się zaszkliły. Dazai to zauważył i z troską zbliżył się twarzą do twarzy chłopaka.
- Chuuya, spokojnie. Twoja noga jest już w porządku. Ty też niedługo wyjdziesz z tego miejsca, obiecuję. Ale na razie nie mogę pozwolić na to, byś zrobił coś nieprzewidywalnego. Naprawdę przepraszam. Domyślam się, co musisz w ten sytuacji myśleć.
Po tych słowach skierował się z powrotem do wyjścia. Zielony znak nie zniknął, a knebel wrócił na swoje miejsce. Pomimo niego Nakahara zaczął się drzeć, by go wypuścił. Z całej siły się wyrywał, ale wywołał tym tylko słowa uspokojenia bruneta, który po chwili jednak go tam zamknął.
Teraz jego oczy nie były już zaszklone, a łzy leciały wąskim strumieniem.
"Dazai! Wypuść mnie stąd!" wołał w głowie rozpaczliwie.
___________________________
Część dalsza ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Przy odrobinie szczęścia jeszcze dzisiaj opublikuję część trzecią tego opowiadania.
Cudowne zdjęcie w mediach pochodzi z pinteresta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro