Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30. Wybranka

Perspektywa Sehuna


Wróciłem na cmentarz. Mój sobowtór ciągle stał przy pomniku. Szedłem do niego, mijając inne nagrobki, a z każdym metrem moja chęć walki rosła. 

- Gdzie jest moja wybranka?- zapytał, stojąc do mnie plecami.

Podbiegłem do niego i przygwoździłem do ziemi, za pomocą wiatru. Chwile po tym, jak do niego podszedłem, obok mnie pojawili się moi bracia. Jednocześnie użyliśmy naszych mocy i skierowaliśmy w stronę sobowtóra. Zaczął krzyczeć i wiercić się. Nie zwracaliśmy na to uwagi, tylko dalej go wykańczaliśmy. Nagle ziemia zatrzęsła się, przez co każdy spadł w inne miejsce cmentarza. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem ogromną dziurę w ziemi. Cała nasza dziesiątka była rozdzielona, czego obawialiśmy się najbardziej.

- Kyungsoo, tego nie było w planie!- usłyszałem krzyk Tao.

Spojrzałem na mojego sobowtóra, który ledwo podniósł się z ziemi. 

- Kyungsoo- powiedziałem do chłopaka, który był niedaleko mnie. Chłopak kiwnął mi głową na znak, że mam ruszać.

- Baek!- krzyknął Kyngsoo. 

Po chwili wszyscy biegliśmy w jego stronę. Co chwile czułem na sobie dłonie cieni, ale moi bracia nie dali za wygraną i niszczyli ich jeden po drugim. Byłem coraz bliżej, gdy w końcu rzuciłem się na niego.

- Nie tak prędko!- krzyknął i złapał mnie za gardło, a drugą ręką rozkazał cieniom schwytać moje rodzeństwo- Koniec! Nie chcesz przyprowadzić jej po dobroci... to sam ją sobie wezmę.

- Spróbuj ją tylko...

- Sehun, daruj sobie- przerwał mi- Wszyscy jesteście żałośni- puścił mnie, ale nie mogłem się ruszyć- Tacy zżyci... wszyscy za sobą stoją, ale nikt nie zauważył zdrajcy!

- O czym ty mówisz?- zapytał zdenerwowany Chanyeol.

- Pozwólcie, że wam kogoś przedstawię- powiedział i zaczął odmawiać jakieś zaklęcie. Po kilku sekundach otworzył się portal i zobaczyliśmy sylwetkę chłopaka, który niesie coś lub kogoś na ramieniu- Poznajecie swojego braciszka?

- Xiumin?- powiedział Lay.

- Jak mogłeś?- zapytał Chen.

- Zaufaliśmy ci!-  krzyknął Kai.

Xiumin postawił Sophie na ziemi. Dziewczyna wydawała się nieobecna. 

- Coś ty jej zrobił?- zapytałem, a Sophie zaczęła się rozglądać.

- Chcesz się pożegnać, Sehun?- zapytał.

- Wypuść ją... weź mnie!- krzyknąłem.

- Kuszące... ale nie- powiedział i złapał Sophie za talię.

- Sehun...- powiedziała wysyłając mi błagające spojrzenie.

Zniknęli. Xiumin, sobowtór i Sophie po prostu rozpłynęli się  w powietrzu. Byłem załamany. Patrzyłem się w ziemię i nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem.

- Sehun!

- Sehun, wstawaj!

- Znajdziemy ją!

Słyszałem niewyraźne głosy moich braci, czułem, jak próbują mnie postawić do pionu.

- Wszystko zniszczyłem- wymamrotałem- Jak mogłem pozwolić ją zabrać?

- Nie mogliśmy tego powstrzymać!- powiedział Suho- Lepiej zacznijmy jej szukać.

- Suho... masz racje. Trzeba ją znaleźć, ale ja to zrobię. Sam.

- Pojebało cię do reszty?- odezwał się Chanyeol.

- Chanyeol, nawet mnie nie denerwuj. Straciłem już Sophie i chcę ją odzyskać, ale nie ceną wszego życia. Idźcie do domu i czekajcie na nas... dam sobie radę.

- Chciałbyś. Uważam, że jesteś osobą niestabilną emocjonalnie i z troski  o ciebie pójdę z tobą- powiedział Chen.

- Ja też idę- dodał Chanyeol.

- Dosyć!- krzyknął Kyungsoo.

- Właśnie. Wracajcie do domu.

- Nie- wtrącił- Sehun, czy ci się to podoba czy nie, nie zostawimy cię.

- Nie?- zapytał Tao.

- Nie. Rozdzielimy się. Jeśli ktoś ich znajdzie, to daje znać. Kai, wracasz do Luhana, jeśli on otrzyma jakiś znak, to wtedy musisz jak najszybciej przenieść nas w jedno miejsce. Lay wróć razem z nim. Będziesz w pogotowiu. A reszta... rozdzielamy się.


Perspektywa Sophie

Siedziałam przywiązana do krzesła. Razem ze mną był Xiumin, który chodził po komnacie. Przez stare okno wbijał się blask księżyca, przez co w pomieszczeniu było trochę jaśniej.

- Huh, przynajmniej wiem, czemu się zrobiłeś taki miły- powiedziałam.

- Nawet nie wiesz, jakie to było męczące.

- Jak mogłeś to zrobić własnym braciom?

- Mogłem!- krzyknął- Z braćmi... mógłbym już dawno nie żyć. On obiecał mi życie wieczne. 

- Zdradziłeś ich w obawie o swój tyłek?- zapytałam oburzona- Tchórz.

- Nie tchórz! Po prostu nie chciałem ginąć przez to, że mój młodszy braciszek zakochał się w tobie. 

Nagle na jego szyi pojawiła się czerwona linia, która z każdą chwilą stawała się intensywniejsza. Xiumin złapał się za nią i upadł na kolana. Po chwili leżał w kałuży krwi... To było straszne. Zaczęłam krzyczeć i płakać, gdy z ciemności wyszedł on.

- Dlaczego to zrobiłeś?!- krzyknęłam.

- Cóż- podszedł do mnie- Tutaj jego rola się skończyła.

Spojrzał mi w oczy, a ja zobaczyłam krwisty odcień. Nie mogłam przestać się w nie patrzeć. Poczułam dziwny spokój, a on odwiązał mnie i złapał za rękę.

- Chodźmy stąd.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro