Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. Bracia


Tego samego wieczora, poprosiłem Kyungsoo, żeby przyszedł do mnie, kiedy tylko będzie mógł. Długo zastanawiałem się, czy mu powiedzieć o moim ,,spotkaniu'' z własnym cieniem, ale zrozumiałem, że jego pomoc jest w tej sprawie niezbędna.

- Już myślałam, że się nie obudzisz- powiedziała Sophie, kiedy leżeliśmy na łóżku- Słyszałeś, kiedy do ciebie mówiłam?

- Niestety nie. Sam nie wiedziałem, czy jestem żywy czy już martwy.

- Coś ci się śniło?- zapytała.

- Tak, ale musimy poczekać na Kyungsoo. To nie był zwykły sen...- odpowiedziałem, a ona położyła głowę na mojej piersi.

- Rozumiem. W sumie, to dobrze, że nic nie słyszałeś.

- Dlaczego?

- Pomyślałbyś, że jestem żałosna- powiedziała, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.

- Tęskniłaś za mną, co?- uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.

- Może...

- Tęskniłaś, tęskniłaś.

Nagle do pokoju wszedł Kyungsoo.

- Już jestem...- powiedział i usiadł obok nas- O czym chciałeś porozmawiać?

- Wiem o co chodzi cieniom.

- No to mów- powiedział z większym zainteresowaniem w tonie.

- Sophie, możesz zostawić nas samych?

- Muszę? Chciałabym się dowiedzieć...

- Proszę- przerwałem.

Dziewczyna z niechęcią zeszła z łóżka i wyszła.

- Więc?

- Przed tym, jak straciłem przytomność, zobaczyłem swojego sobowtóra. Nie bałem się mojej ciemnej strony, a on nie wyglądał na zwykłą zjawę, tylko na prawdziwą postać.

- Mówił coś do ciebie?

- Tak. Byliśmy na cmentarzu... wydawało mi się, że tam byliśmy, ale nie jestem pewien.

- Jak wyglądał?

- Był na małej górze czy też pagórku. Stare nagrobki, niektóre bardzo zniszczone. Na samym końcu stał ogromny posąg anioła. Miał ogromne skrzydła, a tuż przy jego podstawie były dwa nagrobki. 

- Jak na razie, to wszystko wskazuje na cmentarz, na który chodziliśmy z mamą do jej rodziny. 

- Chodziliśmy z mamą na jakiś cmentarz?

- Byłeś mały, to możesz tego nie pamiętać. Byliśmy tam ze dwa razy. Sam nie pamiętam dokładnej drogi, ale to było gdzieś przez las... nie pamiętam. 

- Dobra, tym się zajmiemy później. Wracając, między tymi nagrobkami stał właśnie mój sobowtór. Podszedłem do niego i zapytałem czego chce, a on mi powiedział, że jeśli chcę, aby te ataki się skończyły to wystarczy, że przyprowadzę Sophie na ten cmentarz. Stwierdził, że zawsze o nią chodziło... potem się obudziłem i ją zobaczyłem. Nie mogłem poradzić sobie z uspokojeniem własnych myśli. Nie chcę jej stracić, Kyungsoo. Nie oddam jej.

- Nie martw się. Wymyślimy coś... nie wiem jeszcze co, ale coś wymyślimy- powiedział i poklepał mnie po ramieniu.

- Komu mnie oddasz?- zapytała lekko zmartwiona Sophie, wchodząc do pokoju.

- Nikomu- odpowiedziałem z uśmiechem, aby jej nie martwić.

- Nie chcę wam przerywać, ale Suho się obudził- powiedziała i uśmiechnęła się.

 Szybko zeszliśmy na dół i weszliśmy do pokoju, w którym leżeliśmy. 

- No hej- powiedział Suho, kiedy nas zobaczył- Sophie! Niech no ja uściskam swoją bratową!

- Jak się czujesz?- zapytał Kyungsoo.

- Chyba za dobrze- zażartowałem.

- Czuje się całkiem nieźle. Długo spałem?- zapytał.

- Z tydzień- powiedziała Sophie.

- Jak na tydzień, to nie jestem zbytnio wyspany.


Kolejnego dnia Kyungsoo zebrał wszystkich domowników na śniadanie. Przez to, że zwykle każdy je śniadanie oddzielnie i o różnej porze, to zwołanie całej dwunastki i Sophie do jednego stołu znaczyło coś poważnego. 

- Nie przeciągając, póki cała dwunastka jest żywa. Ja i Sehun wiemy jak zapobiec kolejnym atakom. Pamiętacie, jak poradziliśmy sobie z mrokiem siedzącym w Sehunie? Jego cień zebrał w sobie tyle siły, że odrodził się jako jego sobowtór. 

- Odrodził się? Czyli nie możemy go zniszczyć?- zapytał Baekhyun.

- Odrodził się, ale to wciąż cień. Jednak zniszczyć go nieco trudniej.

- Czego chce ten gościu? Znów dobrać się do Sehuna?- zapytał Kris.

- Nie- odpowiedziałem- On chcę Sophie.

- Że co?- zapytała Sophie i spojrzała się na mnie.

- Nie pozwolę cię zabrać, nie martw się- powiedziałem i pocałowałem jej dłoń.

- Skoro jemu chodzi tylko o nią, to dajmy mu ją i miejmy spokój!- krzyknął Tao.

- Ty skur...

- Spokojnie- przerwał mi Kyungsoo- Tao, Sophie jest dla nas jak rodzina, więc musimy ją chronić.

- Rodzina? Niby dla kogo? To tylko seks-niewolnica dla Sehuna.

- Stul pysk- krzyknąłem.

- Ona jest naznaczona, kretynie- odezwał się Chanyeol.

- Czy tego chcesz, czy nie, przydasz się. Cień powiedział mu, że chce Sophie, ale na niej nie musi się skończyć.

- To znaczy?- zapytał Chen. 

- Pomyśl logicznie. Dlaczego ten cień prawie nas wszystkich zaatakował? Bo chce nas osłabić. Słabszy, nawet o stopień, żywioł jest łatwiejszy do opętania. Jak wiecie cienie nie mają mocy, dlatego wolą wejść w ciało żywiołu. Nie wykluczone, że przez Sophie chce się dobrać do nas.

- Dobra, Kyungsoo- odezwał się Suho- Nie strasz, tylko gadaj szczegóły. 

- Jak ich załatwimy?- zapytał z uśmiechem Kai.

- Najpierw muszę wiedzieć, czy na pewno w to wchodzicie?- odezwałem się.

- Oczywiście, że tak. Bronić Sophie, to jak bronić i ciebie- powiedział Chanyeol.

- Banda baranów- krzyknął Tao i wstał.

- A ty gdzie?- zapytał Luhan.

- Jeśli chcecie poświęcać życie dla jakieś dziewczyny, to proszę bardzo, ale ja w to nie wchodzę.

- Dajcie mu czas, pójdzie- powiedział Chen, kiedy Tao wyszedł.

- Dobrze, więc musicie mieć to na uwadze to, co powiedział Tao. Możecie już nie wrócić- powiedziałem- Wchodzicie w to?

- Wchodzimy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro