Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Nigdzie nie jesteśmy bezpieczni


  Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Jak to możliwe, że osoba, którą kocham, sprawia, że równocześnie się jej boję? W głowie miałam kompletny mętlik.

Do rana siedziałam w salonie przy kominku, będąc pod baczną obserwacją Laya. Razem z nami siedzieli Chen i Kyungsoo, ale nie odezwali się ani jednym słowem. Chen czytał jakąś książkę, a Kyungsoo chodził po pokoju z kamienną twarzą.

- Cóż...- powiedział, przerywając ciszę Lay- Do wesela się zagoi.

- Dziękuję za uratowanie mi życia- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego- Jak Kai?

- Kai? A dobrze. Trochę go poharatało... w sumie, to sam się wystraszyłem, ale udało się go poskładać- wziął do ręki jabłko- W ogóle dalej nie wiadomo, co mu się stało, a jeszcze śpi- ugryzł- Ale bądźmy dobrej myśli.

Lay był dla mnie bardzo szaloną osobą o wielkim sercu. Mimo że dość często nie ogarniał wielu rzeczy, to jestem pewna, że jego umiejętności są na najlepszym poziomie, spośród innych braci.

W pokoju panowała cisza. Jedynym dźwiękiem było skwierczenie ognia w kominku. Chen i Kyungsoo byli bardzo zamyśleni. Po dłuższym przyglądaniu się książce Chena rozpoznałam, że to dobrze mi znana księga żywiołów.

- Znalazłeś coś, braciszku?- zapytał Lay.

- Szukam czegoś o tych cholernych cieniach, ale nie mogę znaleźć niczego sensownego- odpowiedział Chen i zamknął księgę.

- Dlaczego jeszcze ich nie ma?- zapytał poważnie Kyungsoo.

- Kogo?

- Chłopaków. Wyjechali kilka godzin temu. Dzwoniłem, pisałem, ale nikt nie odpowiedział.

- Na pewno niedługo będą- powiedział Chen- Nie wiecie może, czemu Sehun był taki zdenerwowany, kiedy wsiadał do samochodu?

- Długa historia...- odpowiedział.

Nagle do domu wpadli Xiumin, Sehun i Chanyeol, którzy nieśli nieprzytomnego Tao.

- Lay!- krzyknął Sehun.

Reszta braci pomogła im umiejscowić Tao na kanapie. Chłopak nie wyglądał tak źle, jak Kai, ale również był lekko zakrwawiony.

- Co się stało?!- zapytał Kyungsoo.

- Nie ma czasu!- krzyknął Chanyeol- Idziemy, bo Baek został tam sam! On ich wszystkich nie pokona! Musimy otworzyć portal!

- Pod żadnym pozorem nie gaś światła!- krzyknął Xiumin.

- Idę z wami!

- Ja też!

W domu został tylko Lay, Kai i Tao razem ze mną. Moje serce biło coraz szybciej.

- Pozapalaj wszędzie światła- powiedział spokojnie Lay.

Szybko zrobiłam to, co mi kazał. Weszłam do pokoju Sehuna i zaczęłam szukać włącznika. Macałam ręką całą ścianę od góry do dołu, gdy nagle poczułam, jak coś łapie mnie za rękę i ciągnie do środka. Zaczęłam krzyczeć. Nie miałam pojęcia co zrobić. Szarpałam się z ''tym czymś'', gdy w końcu kopnęłam drzwi nogą, a światło, które wpadało z korytarza, przegoniło tę istotę. Zakryłam uszy, kiedy usłyszałam bardzo głośny pisk. Moje nogi były jak z waty. Włączyłam światło i pobiegłam do Laya. Chłopak stał przy stole i szukał czegoś palcem po księdze. Tao otworzył oczy i wbił we mnie swój chytry wzrok.

- Dobrze się czujesz?- zapytałam.

- A jak myślisz?- mruknął.

Lay podszedł do niego z księgą i zaczął rysować okręgi w powietrzu, tuż przy ramieniu Tao. Mówił coś przy tym po łacińsku, więc miałam okazje zobaczyć z boku, jak wygląda jego leczenie.

- Wszędzie jest jasno?- zapytał Tao- Oświetliliście cały dom?

- Sophie?- spojrzał na mnie Lay.

-T-tak...

- Byłaś w każdym pomieszczeniu?

- Tak, w waszych pokojach i łazience.

- Tej u Sehuna też?

Cholera, wiedziałam, że to nie mogło pójśc tak łatwo.

- W pokoju Sehuna coś złapało mnie za rękę... nie mogłam się uwolnić.

- I? Nie rozumiesz idiotko, że tylko w świetle jesteśmy bezpieczni?!

- Ja tam pójdę- powiedział spokojnie Lay.

- Oszalałeś? Masz mnie wyleczyć! Niech Sophie idzie. Jej życie jest mniej cenne- powiedział, a ja pokazałam mu środkowy palec.

- Tobie już nic nie będzie, a jeżeli coś jej się stanie, to Sehun zabije mnie i ciebie- uśmiechnął się i poszedł na górę.

W salonie panowała cisza. Mimo że nie przepadałam za tym dupkiem, to kiedy tak leżał, to zrobiło mi się go szkoda. No cóż... nawet takie kreatury nie zasługują na spotkanie z tamtymi potworami. Kilka minut później wrócił do nas Lay. Usiadł na stoliku koło brata i zaczął mu się przyglądać.

- Co?

- Nic, zastanawiam się. Opowiedz, jak tam było?

- O co ci chodzi?

- Powiedz, co się stało, że wyszedłeś prawie w kawałkach.

- Mam to mówić przy niej?- zapytał i spojrzał na mnie z pogardą.

- Tak, nie gwiazdosz.

- Niech będzie. Jechaliśmy do Daehyunga. Kiedy już byliśmy u niego w zamku, to on zachowywał się bardzo dziwnie.

- To znaczy?- dopytywał Lay.

- Był spięty. Wyglądał na lekko zdziwionego i zdenerwowanego, bo przyjechaliśmy tam do niego prawie całą dwunastką. Wracając, w zamku było słabe oświetlenie. Stały tylko świece i co jakiś czas pochodnie. Tłumaczył, że ma chwilowe problemy z prądem, więc nie wnikaliśmy. Zawsze był dziwakiem, ale dzisiaj to już w ogóle zachowywał się jak pierdolnięty.

- No i co dalej?- przerwał mu Lay.

- Zaprosił nas na kolację, a wiesz, jakie on ma jedzenie. Usiedliśmy przy stole i Daehyung zaczął nas przepraszać.

- Co? Czemu?

- Powiedział, że przeprasza nas, ale nie miał innego wyboru, po czym on i jego służba zgasili wszystkie świece, pochodnie, zostawiając tylko jedną, aby on mógł się obronić. Nie wiedzieliśmy, co zamierza. Coś zaczęło nas szarpać i nie wiem, co by się stało, gdyby nie Baekhyun i Chanyeol. Chanyeol podpalał wszystko, co możliwe, a Baekhyun nas wszystkich oświetlał. Chwile nam zajęło, aby ogarnąć, że nasze moce, mimo że nie wytwarzają żadnego światła, też się przydadzą. W pewnym momencie to wyglądało jak jakaś apokalipsa! Chanyeol tworzył kule ognia, Sehun rozdmuchiwał je... a, nie do opisania.

- Skoro tak dobrze wam szło, to czemu przynieśli cię nieprzytomnego?- odezwałam się.

- Udało nam się wydostać z tego zamku. Biegliśmy stronę samochodu, ale okazało się, że jego nigdzie nie ma.

- Daehyung to zdrajca. Daliśmy się złapać w pułapkę... co było dalej?

- Dalej...- westchnął- Wszystko działo się bardzo szybko. Chanyeol, Sehun, Baekhyun i Suho osłaniali nas, a my staraliśmy się otworzyć portal. Wtedy kilku z nas wskoczyło, w tym ja, ale coś poszło nie tak. Podczas teleportacji wemknął się również jeden z cieni. Okropny, paskudny potwór o czerwonych oczach. Walczyłem z nim, ale jak widać nie skutecznie.

- Czyli to były cienie?

- Cienie, ale nie takie cienie, o których my się uczyliśmy. Te cienie są inne. Są potężniejsze, sprytniejsze. Jeden malutki, ciemny kącik i już jesteś zgubiony. Wiesz, co to oznacza?- zapytał.

- Nigdzie nie jesteśmy bezpieczni.  










****
Dzieńdobrywieczórhej :)

Udało się... po długiej, trudnej walce z moim popieprzonym, starym komputrem (tak, to specjalnie) udało się zrobić zwiastun ^-^ Jestem z niego dumna, mimo że nie jest jakoś bardzo wyjebany w kosmos :) Jak Wam się podoba? I rozdział i zwiastun? I w ogóle jakie są Wasze odczucia? :*

p.s. Rozdziały będę dodawała, kiedy tylko napiszę. Ostatnio złapałam wenę i to taką PORZĄDNĄ i jestem mega ciekawa Waszych reakcji, więc rozdziały będą się pojawiać trochę wcześniej/ tr

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro