Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. On nas nie wyda

Sehun wziął mnie na ręce i po chwili znaleźliśmy się w domu całej dwunastki.

- Idź po Laya- rozkazał.
- Co ona tu robi?- zapytał Tao.
- Idź po Laya!- krzyknął, kładąc mnie na kanapie.

Czułam się okropnie. Miałam lekko otwarte oczy, ale doskonale widziałam strach na twarzy Sehuna, który próbował zachować zimną krew.

- Nie pamiętasz zakazu?- zapytał Tao.
- Mam w dupie ten zakaz, nie widzisz co się z nią dzieję? Idź po Laya, do cholery!- chłopak zaczął delikatnie klepać moje policzki- Sophie, pod żadnym pozorem nie możesz zasnąć, słyszysz?
- Wiesz co się stanie, jak...
- Zamknij mordę- krzyknął.
- Co się tu dzieję?- zapytał Lay- O cholerka, Sophie? Coś ty jej zrobił?
- To nie ja- odpowiedział- Ratuj ją.

Lay usiadł obok mnie i dotknął mojego policzka.

- Nie wiesz, co jej się stało?
- Nie mam pojęcia! Znalazłem ją na chodniku...
- W takim stanie nie widziałem nawet żywiołu- stwierdził i zjechał dłonią na moją szyję- Nie wiem czy to dobry pomysł, żeby została u nas. Wiesz co się teraz dzieję z Baek...
- Tak, wiem- przerwał mu młodszy.
- Weź ją do siebie. Jutro powinno być lepiej- spojrzał się na mnie- Musisz odpocząć.

Po chwili Sehun wziął mnie za ręce i po schodach zaniósł do swojego pokoju. Nie miałam siły nawet, aby coś z siebie wykrztusić. Chłopak położył mnie na łóżku i przykrył kocem, po czym usiadł obok i przyglądał się mi z uwagą.

- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze- powiedział, głaszcząc moją głowę.

Kolejnego dnia czułam się znacznie lepiej. Kiedy się obudziłam, zobaczyłam Laya przy łóżku, który znów dotykał mojej szyi.

- Wyspana?- zapytał z uśmiechem.
- Niezbyt- odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
- Niedługo przejdzie- odpowiedział.
- Dziękuję, że się mną opiekujesz.
- Nie ma problemu, z resztą Sehun by mnie zatłukł, jeśli bym nic nie zrobił- uśmiechnął się i zabrał rękę.
Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju.
- Sehun wyszedł, ale powinien zaraz wrócić.
- Przecież nic nie mówię- powiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
- Oczywiście- wstał- Chyba mogę zostawić cię samą? Nie uciekniesz?
Po chwili chłopak wyszedł, a ja udałam się do łazienki. Odgarnęłam włosy do tyłu i umyłam twarz.
- C-co jest?- zapytałam samą siebie, gdy zobaczyłam krew na ręczniku, którym wycierałam obolałą twarz.
Lustra jak nie było, tak dalej nie ma. Wróciłam do pokoju i z nadzieją szukałam małego lusterka, które znalazłam, kiedy Sehun zrobił mi malinkę. Po zrobieniu z szuflady kompletnego sajgonu, udało się. Z pośpiechem uniosłam przedmiot na wysokość mojej twarzy i momentalnie upuściłam. Sama nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Niby widziałam krew, ale tylko trochę... nie przypuszczałam, że aż tak ze mną źle. Podniosłam lusterko po raz drugi i zaczęłam się przyglądać lekkim pęknięciom na policzkach i czole. Co tu się wyprawia? Dlaczego wyglądam, jak popękana ściana!?

Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Już myślałam, że mam za sobą te wszystkie straszne wydarzenia. Byłam prawie pewna, że teraz wszystko się ułoży i nie będzie podobnych sytuacji, ale najwidoczniej grubo się myliłam. Nie jestem przekonana, czy dam sobie radę psychicznie z kolejnymi zamachami i innymi atakami... nie drugi raz. To wszystko mnie przerasta!

Nieoczekiwanie do pokoju wszedł Sehun. Szybko wytarłam łzy i spojrzałam się na niego z uśmiechem.

- Gdzie byłeś?- zapytałam łamiącym się głosem.

- Musiałem coś załatwić- powiedział i pocałował mnie w usta- Coś się stało?

- Poza tym, że moja twarz wygląda, jak pęknięty tynk, to wszystko w porządku- burknęłam.

Sehun spojrzał się na mnie, ściągając kurtkę, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Tynk? Co prawda nie masz ogromnych piersi, ale żeby od razu porównywać się do ściany...

- Zamknij się! Mój biust jest idealny!- krzyknęłam, rzucając w niego poduszką.

- Nie krzycz...- usiadł obok mnie.

- To mnie nie prowokuj.

- Przepraszam- powiedział, całując moją dłoń.

- Nie dotykaj mnie! Nie widzisz, że się mogę rozsypać?

- Rozsypać? Nie żartuj sobie- położył mnie na łóżku i zaczął całować, a później położył się obok mnie.

- Masz dzisiaj coś jeszcze do załatwienia?- zapytałam.

- Nie, dzisiaj zajmę się tylko tobą.

Spojrzałam się w jego brązowe oczy i uśmiechnęłam się lekko. Chłopak objął mnie w talii i przytulił się, kładąc głowę we wgłębieniu mojej szyi.

- Na razie musisz siedzieć tutaj. Moi bracia nie mogą się dowiedzieć o twoim pobycie, dobrze?- wyszeptał.

- Co? Znowu będę więziona?

- To tylko tymczasowe. Muszę wszystko sobie pookładać. Proszę, nie sprawiaj mi dodatkowych kłopotów.

- A co z Layem?- odwróciłam się do niego- On mnie widział, a też jest twoim bratem.

- On nas nie wyda. Możesz być o to spokojna.

Odwróciłam się z powrotem. Jak to się mówi... historia lubi się powtarzać.

















^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Oki, szukałam mniej więcej jak wygląda twarz Sophie i proszę bardzo. Oczywiście nie jest to 100% to, co bym chciała, ale lepiej takie coś niż nic :P Wszystko ok tylko Sophie ma DELIKATNE kreseczki a nie takie mocne krechy jak poniżej \/

Dla nieogarów tak wygląda pęknięty tynk :) :

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro