14. On nas nie wyda
Sehun wziął mnie na ręce i po chwili znaleźliśmy się w domu całej dwunastki.
- Idź po Laya- rozkazał.
- Co ona tu robi?- zapytał Tao.
- Idź po Laya!- krzyknął, kładąc mnie na kanapie.
Czułam się okropnie. Miałam lekko otwarte oczy, ale doskonale widziałam strach na twarzy Sehuna, który próbował zachować zimną krew.
- Nie pamiętasz zakazu?- zapytał Tao.
- Mam w dupie ten zakaz, nie widzisz co się z nią dzieję? Idź po Laya, do cholery!- chłopak zaczął delikatnie klepać moje policzki- Sophie, pod żadnym pozorem nie możesz zasnąć, słyszysz?
- Wiesz co się stanie, jak...
- Zamknij mordę- krzyknął.
- Co się tu dzieję?- zapytał Lay- O cholerka, Sophie? Coś ty jej zrobił?
- To nie ja- odpowiedział- Ratuj ją.
Lay usiadł obok mnie i dotknął mojego policzka.
- Nie wiesz, co jej się stało?
- Nie mam pojęcia! Znalazłem ją na chodniku...
- W takim stanie nie widziałem nawet żywiołu- stwierdził i zjechał dłonią na moją szyję- Nie wiem czy to dobry pomysł, żeby została u nas. Wiesz co się teraz dzieję z Baek...
- Tak, wiem- przerwał mu młodszy.
- Weź ją do siebie. Jutro powinno być lepiej- spojrzał się na mnie- Musisz odpocząć.
Po chwili Sehun wziął mnie za ręce i po schodach zaniósł do swojego pokoju. Nie miałam siły nawet, aby coś z siebie wykrztusić. Chłopak położył mnie na łóżku i przykrył kocem, po czym usiadł obok i przyglądał się mi z uwagą.
- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze- powiedział, głaszcząc moją głowę.
Kolejnego dnia czułam się znacznie lepiej. Kiedy się obudziłam, zobaczyłam Laya przy łóżku, który znów dotykał mojej szyi.
- Wyspana?- zapytał z uśmiechem.
- Niezbyt- odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
- Niedługo przejdzie- odpowiedział.
- Dziękuję, że się mną opiekujesz.
- Nie ma problemu, z resztą Sehun by mnie zatłukł, jeśli bym nic nie zrobił- uśmiechnął się i zabrał rękę.
Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju.
- Sehun wyszedł, ale powinien zaraz wrócić.
- Przecież nic nie mówię- powiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
- Oczywiście- wstał- Chyba mogę zostawić cię samą? Nie uciekniesz?
Po chwili chłopak wyszedł, a ja udałam się do łazienki. Odgarnęłam włosy do tyłu i umyłam twarz.
- C-co jest?- zapytałam samą siebie, gdy zobaczyłam krew na ręczniku, którym wycierałam obolałą twarz.
Lustra jak nie było, tak dalej nie ma. Wróciłam do pokoju i z nadzieją szukałam małego lusterka, które znalazłam, kiedy Sehun zrobił mi malinkę. Po zrobieniu z szuflady kompletnego sajgonu, udało się. Z pośpiechem uniosłam przedmiot na wysokość mojej twarzy i momentalnie upuściłam. Sama nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Niby widziałam krew, ale tylko trochę... nie przypuszczałam, że aż tak ze mną źle. Podniosłam lusterko po raz drugi i zaczęłam się przyglądać lekkim pęknięciom na policzkach i czole. Co tu się wyprawia? Dlaczego wyglądam, jak popękana ściana!?
Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Już myślałam, że mam za sobą te wszystkie straszne wydarzenia. Byłam prawie pewna, że teraz wszystko się ułoży i nie będzie podobnych sytuacji, ale najwidoczniej grubo się myliłam. Nie jestem przekonana, czy dam sobie radę psychicznie z kolejnymi zamachami i innymi atakami... nie drugi raz. To wszystko mnie przerasta!
Nieoczekiwanie do pokoju wszedł Sehun. Szybko wytarłam łzy i spojrzałam się na niego z uśmiechem.
- Gdzie byłeś?- zapytałam łamiącym się głosem.
- Musiałem coś załatwić- powiedział i pocałował mnie w usta- Coś się stało?
- Poza tym, że moja twarz wygląda, jak pęknięty tynk, to wszystko w porządku- burknęłam.
Sehun spojrzał się na mnie, ściągając kurtkę, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Tynk? Co prawda nie masz ogromnych piersi, ale żeby od razu porównywać się do ściany...
- Zamknij się! Mój biust jest idealny!- krzyknęłam, rzucając w niego poduszką.
- Nie krzycz...- usiadł obok mnie.
- To mnie nie prowokuj.
- Przepraszam- powiedział, całując moją dłoń.
- Nie dotykaj mnie! Nie widzisz, że się mogę rozsypać?
- Rozsypać? Nie żartuj sobie- położył mnie na łóżku i zaczął całować, a później położył się obok mnie.
- Masz dzisiaj coś jeszcze do załatwienia?- zapytałam.
- Nie, dzisiaj zajmę się tylko tobą.
Spojrzałam się w jego brązowe oczy i uśmiechnęłam się lekko. Chłopak objął mnie w talii i przytulił się, kładąc głowę we wgłębieniu mojej szyi.
- Na razie musisz siedzieć tutaj. Moi bracia nie mogą się dowiedzieć o twoim pobycie, dobrze?- wyszeptał.
- Co? Znowu będę więziona?
- To tylko tymczasowe. Muszę wszystko sobie pookładać. Proszę, nie sprawiaj mi dodatkowych kłopotów.
- A co z Layem?- odwróciłam się do niego- On mnie widział, a też jest twoim bratem.
- On nas nie wyda. Możesz być o to spokojna.
Odwróciłam się z powrotem. Jak to się mówi... historia lubi się powtarzać.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Oki, szukałam mniej więcej jak wygląda twarz Sophie i proszę bardzo. Oczywiście nie jest to 100% to, co bym chciała, ale lepiej takie coś niż nic :P Wszystko ok tylko Sophie ma DELIKATNE kreseczki a nie takie mocne krechy jak poniżej \/
Dla nieogarów tak wygląda pęknięty tynk :) :
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro