34.
Melody
Aaron nie odpisał na wiadomość. Nawet jej nie odczytał, nie oddzwonił, nie pojawił się na ranczu.
Gregory z żalem przyjął moją rezygnację, tak samo, jak moi uczniowie. Ale czuję, że dobrze zrobiłam. Chciałabym być bliżej Axela. Wkurzyło go to, że odjechałam bez słowa, wołał mnie, ale nie odpowiedziałam. Byłam tak bardzo zła na tą sytuację, że zwyczajnie go olałam. Nie odbierałam też telefonów, dopóki się nie uspokoiłam i wyjaśniłam mu, dlaczego muszę wrócić do pracy. Słuchał w milczeniu, niewiele powiedział. Mruknął, że po mnie przyjedzie, ale uznałam, że to bez sensu, skoro pofatygowałam się sama. No i liczyłam na rozmowę z Aaronem – z dala od obecności Axa – ale ten dupek się nie pojawił.
Po skończonej pracy zmierzam do samochodu, gdy oślepia mnie światło reflektorów. Kierowca parkuje tuż za moim pojazdem. Po chwili ze środka wysiada mężczyzna. Trzaska drzwiami tak mocno, że nie trzeba widzieć jego twarzy, aby rozpoznać, że jest wzburzony. Przysłaniam dłonią oczy, a gdy rozpoznaję Axela, serce mi przyspiesza i ruszam mu naprzeciw.
– Ax?
– Gdzie on jest? – pyta na pozór spokojnie, ale ostre igiełki jego tonu kłują mnie, sprawiając, że od razu chcę go uspokoić.
– Spokojnie – mruczę, stając naprzeciwko niego i uśmiecham się. Patrzy na mnie, a jego twarz przypomina kamień. Jedynie oczy płoną gniewem. Czyli już wie...
– Chcę z nim tylko... porozmawiać. Jak facet z facetem. – Również się uśmiecha, ale w sposób, który gasi mój uśmiech i czuję palącą potrzebę natychmiast go stąd zabrać.
– Nie ma go. Nie pojawił się dzisiaj. To nie jest dobry pomysł, Axel. Będzie chciał cię sprowokować.
– Liczę na to – mruczy, rozglądając się wokół.
– Nie. – Kręcę stanowczo głową i popycham go w stronę samochodu. – Jest mściwy. Ty mu przywalisz, a on zrobi z siebie ofiarę. Nie znasz go, w ten sposób nic nie wskórasz. Rozpętasz tylko jakieś piekło. I to ty będziesz na przegranej pozycji.
– Przekonamy się. Sprawdzę w domu. Mogłaś go po prostu nie zauważyć. Będę grzeczny, specjalnie dla ciebie. Użyję słów. Umiem. – Pstryka mnie w nos i próbuje wyminąć.
– Nie ma mowy! – warczę, zastępując mu drogę.
– Nie tupnęłaś nogą, nie masz siły przebicia – parska. – Powiem mu do słuchu i niech się od ciebie odpierdoli. Serio, Melody? Zakład? I przez rok związku z nim nie zorientowałaś się, że chce cię tylko wykorzystać? Niby po co teraz chciał się do ciebie znowu zbliżyć? Tacy faceci nie odpuszczają. Cokolwiek ma w głowie zwyczajnie mu to z niej wybiję. Może przywrócę mu ustawienia fabryczne.
– Harvey ci wszystko powiedział, tak? – wzdycham, w duchu biczując się za swój długi jęzor. Dlaczego nie mogłam odziedziczyć powściągliwości w mówieniu po tacie? Nie chodzi o to, że chcę to zlekceważyć, tylko o to, żeby Axel się nie mieszał. Sytuacja pomiędzy mną a Aaronem jest już wystarczająco napięta.
– Nie miał wyjścia, sama zaczęłaś – prycha. – Nie możesz oczekiwać, że będę bezczynnie czekał, aż coś odwali.
Że coś planował to jest pewne.
– Poradzę sobie z tym sama. Nie chcę, żebyś się w to mieszał. Chciałam z nim porozmawiać, ale go nie ma... – Ucinam.
Przez chwilę milczy, a jego twarz staje się jeszcze bardziej napięta. Jego szczęka pracuje, a spojrzenie wbija się we mnie z taką intensywnością, że muszę odwrócić wzrok.
– Próbowałem tu nie przyjeżdżać – mówi cicho. – Harvey stwierdził, że robię się zaborczy. Powstrzymał mnie, zaraz po tym, jak powiedział, co wtedy usłyszał, prosił, żebym nie robił zadymy, wytrzymałem trzy godziny. Ale... – Jego wzrok skupia się na moich oczach i już nie ma w nich gniewu. Wygląda na bezradnego.
– Boję się, Melody. Czuję pod skórą ciągle lęk za każdym razem jak tu przyjeżdżasz. Tłumaczyłem sobie, że może przesadzam, że mam tak sprany łeb, że wszędzie widzę dla ciebie zagrożenie i ciągle wydaje mi się, że zaraz coś jebnie, bo... Bo zwyczajnie czuję się szczęśliwy. Wydawało mi się, że powinienem być już spokojny, ale ciągle oczekuje...
– Na cios – dokańczam za niego. – Boisz się, że zostanie ci to odebrane.
– To chore. – Marszczy brwi i przeciera twarz dłońmi. Wygląda, jakby to wyznanie wyssało z niego energię zdobytą w ostatnim czasie.
– Myślę, że normalne po tym wszystkim, co przeszedłeś. – Obejmuję go i prowadzę do jego samochodu. Nie stawia oporu, więc wsiadamy do środka, ale ja lokuję się po stronie kierowcy. Nie powinien teraz prowadzić. – Możemy nad tym popracować. Pozwól mi tu przyjeżdżać samej i samej wracać. To nie powinno już długo potrwać. Jestem pewna, że Gregory znajdzie zaraz kogoś odpowiedniego do pracy. Poproszę tatę, żeby popytał. Będzie dobrze, nie martw.
Muszę tylko pierwsza dorwać Aarona, rozładować jakoś to napięcie między nami. Rozmową.
Axel opiera głowę o zagłówek i zamyka oczy. Czuję wobec niego tak nagły przypływ czułości, że łzy napływają mi do oczu. Widzę przecież jak walczy i jak wiele go to kosztuje.
– Jestem zaborczy? – Zerka na mnie jednym okiem. – Kontrolujący? Zazdrosny już nie jestem, dałaś mi jasno do zrozumienia, że nie mam o co. Ale nie wiem, co we mnie siedzi, co może ze mnie wyjść. Mój ojciec potrafił matkę zamknąć w domu, bo zrobiła za mocny makijaż i nie wierzył, że idzie tylko do sklepu... Robił jej awantury o to, jak się ubierała, z kim się spotykała. Była od niego o dziesięć lat młodsza, piękna, dopóki jej nie zniszczył. Był tak zazdrosny, że potrafił ją uderzyć za to, że uśmiechnęła się do kuriera. Nie wiem, jak wiele jest we mnie z tego skurwysyna. Musisz mi mówić, jeśli będę przejawiał jakieś jego cechy. Miłość miłością, ale uciekaj ode mnie, jeśli tylko zauważysz, że...
Tym razem to ja zamykam mu usta pocałunkiem. Głębokim. Takim, który sprawia, że mruczy i wciąga mnie na swoje kolana. Takim, który oddaje z równą żarliwością i zachłannością, a jego palce wbijają się w moje biodra, tak jak moje w jego kark. Chwytam jego policzki w dłonie i patrzę mu w oczy, mówiąc:
– Samo to, że zastanawiasz się nad takimi rzeczami, jasno daje sygnał, że nie jesteś jak twój ojciec. Nawet, jeśli twoje reakcje są podyktowane pewnymi schematami, ja to rozumiem. To nie jest nic nad czym nie mógłbyś pracować. Nie musisz mnie chronić przed światem. Jesteś moim partnerem, nie strażnikiem. Poradzę sobie. Razem sobie poradzimy. No i... – Przygryzam wargę. – Myślisz, że nie miałam ochoty wczoraj wydrapać oczu Valerie za to jak na ciebie patrzyła?
Axel patrzy na mnie bez słowa. Przygląda mi się, jakby sprawdzał czy istnieję naprawdę, czy jestem tylko wytworem jego wyobraźni. I tak, widzę w jego oczach ślad lęku, o którym mówił. Ale przecież obiecałam mu, że zostanę, że przejdziemy tą drogę razem. Przyjęłam, że może mieć problemy odnaleźć się w pewnym sytuacjach.
– Napatrzyłeś się już? Bo jestem zmęczona, mam ochotę na prysznic i zagrzebać się z tobą w pościeli. Niekoniecznie musimy iść spać.
– A ten prysznic... – Przekrzywia lekko głowę. – To sama czy...? – Unosi brew.
– Jestem tak zmęczona, że nie wiem czy nie będziesz musiał mi umyć pleców, więc czuj się zaproszony.
Ax parska. Jego oczy znowu odzyskują błysk.
– No dobra, to wracajmy do domu. – Mruga do mnie okiem. – Jutro przyjdziesz tu sama, bo zostawiamy właśnie twój samochód. I nie będę po ciebie przyjeżdżał – dodaje pod nosem, jakby próbował przekonać sam siebie. – I postaram się nie dzwonić co godzinę.
– A ja nie dasz rady, a ja nie odbiorę to prawdopodobnie po prostu nie będę mogła rozmawiać Od momentu otwarcia rancza tutaj non stop coś się dzieje. Jestem zajęta. Będę dzwoniła jak tylko skończę pracę, że już wracam, żebyś się nie martwił.
– Poradzę sobie – mruczy. – Ale nadal uważam, że najlepszą terapią dla mnie i dla niego byłby wpierdol.
– Aaaax. – Przewracam oczami, a on jedynie wzrusza ramionami. Wyciąga z kieszeni jakąś kartkę i podaje mi. Przesuwam wzrokiem po ciągu liczb nad którymi widnieje imię jakiejś Evelyn. Ignoruję skurcz w sercu. – Kto to?
– Twój ojciec mi dał namiary na terapeutkę. Poleca ją twoja ciocia.
– A mężczyzn terapeutów już nie ma? – burczę i odpalam silnik.
Spoglądamy na siebie w cichym porozumieniu. Parskamy śmiechem. Axel wyciąga do mnie dłoń. Podaję mu swoją i nie puszczam przez całą drogę.
Kiedy docieramy do domu ledwo wysiadam z samochodu, a Axel podnosi mnie, oplatam jego biodra nogami, natychmiast odnajdując jego usta. Tak samo głodne i spragnione jak moje. Mruczy cicho jak zadowolony kot i zatrzaskuje drzwi samochodu nogą. Zanim zdążymy się porządnie rozkręcić, dociera do nas burkliwy głos Harvey’a:
– Zajebiście. Teraz będą się wszędzie rypciać jak dzikie jamniki w zaroślach. Rozumiem, że dzisiaj mam spać w boksie?
Oboje spoglądamy w stronę stajni, gdzie z założonymi na piersi rękoma stoi Harvey, oświetlony lampą na czujnik ruchu. W pierwszym odruchu zawstydzona chcę wyślizgnąć się z objęć Axa, ale wbija palce w moje pośladki, nie mając zamiaru mnie puścić.
– Pochwalam ten pomysł, Bella cię ogrzeje, nie będziesz czuł się samotny – odpowiada, w ogóle nie przejmując się tym, że Harvey naprawdę będzie gotowy spać w boksie, żeby dać nam prywatność. – Do zobaczenia rano.
Nie czekając na reakcję przyjaciela, rusza w stronę domu.
– Jakbyś chciała, żebym cię ratował przed tym dzikusem to krzycz, Melody! – woła rozbawiony Harvey. – Ale jutro wy śpicie w stodole! Niech będzie trochę sprawiedliwości na tym chorym świecie!
– Co ty na tą stodołę, Mel? – pyta zaczepnie Ax, gdy wnosi mnie do domu. Na chwilę odrywa usta od mojej szyi, spoglądając mi w oczy.
– Jakoś musimy się z nim podzielić tym domem, ty mój dzikusie. Stodoła to jedno z naszych ulubionych miejsc – parskam, niechętnie witając pod stopami podłogę.
– Byłaś tam ze mną w swoich nastoletnich wizjach?
– Byłam tam w moich wizjach jakieś... cztery godziny temu w przerwie pomiędzy jazdami. Jeden z chłopaków pytał mnie, czy mam gorączkę, bo byłam taka rozpaaalona...
Jego usta atakują moje, zduszając śmiech, który wyrywa się z mojego gardła. Krok za krokiem znajdujemy się w łazience. Axel odkręca strumień wody z prysznica. Przez chwilę majstruje przy kurkach, aby ustawić odpowiednią temperaturę, po czym odwraca się w moją stronę. Stoimy w małym, ciasnym pomieszczeniu i dzieli nas od siebie ledwo krok.
– Co teraz? Rączki przy sobie? – mruczę, przyklejając sztywno ręce do swoich boków. – Tupnąć nogą? Wspomniałeś mojemu tacie o... poznawaniu twoich fetyszów, więc... Jestem ciekawa, co mamy do odkrycia. – Przygryzam wargę, widząc jego zaintrygowane spojrzenie. – Mogę też spleść je za sobą i być całkiem do twojej dyspozycji.
Axel bez słowa pokonuje ten krok, chwyta mnie za nadgarstki i splata moje ręce za sobą, trzymając je jedną dłonią, podczas gdy drugą niespiesznie odpina górny guzik koszuli. Robi to tak powolnie i z takim namaszczeniem, że zaczynam przestępować z nogi na nogę.
– Nie no, to przesada – jęczę, gdy jest dopiero przy piątym. – Skoro dręczysz mnie samymi guzikami, a mam na sobie kilka rzeczy...
– Ciiii, Mel – szepcze, unosząc na mnie wzrok, a jednocześnie nie przerywa i jego palce suną powoli, a każdy ruch wydaje się celowym doprowadzaniem mnie do białej gorączki.
W mojej głowie szaleje milion myśli od frustracji, przez niecierpliwość, aż po coś bliższego ekscytacji, która rozpala mnie od środka.
Gdy w końcu ostatni guzik koszuli zostaje rozpięty, Axel delikatnie odsuwa materiał na boki, odsłaniając mnie powoli, jakby chciał nacieszyć się każdym fragmentem mojej skóry. Jego spojrzenie staje się jeszcze intensywniejsze, a usta unoszą się w lekkim, niemal triumfalnym uśmiechu.
– To napięcie mnie zabije, wiesz? – mówię, ledwo łapiąc oddech, gdy jego palce suną wzdłuż mojej odsłoniętej skóry, wywołując dreszcze.
– Nie pozwolę – szepcze, pochylając się, by musnąć ustami mój obojczyk. – Ale jak chcesz, przedstawię ten problem na terapii. Powiem że... – Sunie językiem w dół, po czym zębami unosi biustonosz i wolną dłonią ujmuję moją pierś. Gdy chcę wyrwać swoje ręce z jego uścisku, stanowczo, acz delikatnie przypomina, że mają pozostać nieruchome. – Powiem, że uwielbiam, gdy moja nieujarzmiona dziewczyna, staje się posłuszna i poddaje mi się we wszystkim, czego zapragnę, a do tego uwielbiam ją dręczyć, obserwując jak się spala na moich oczach. Cholernie mnie to podnieca. To problem, prawda?
– Nie... – wyduszam, gdy jego język zaczyna zataczać kółka wokół twardej brodawki.
– Nie? – Udaje zdziwionego, zjeżdżając coraz niżej, znacząc gorącymi pocałunkami ślady na mojej skórze, aż natrafia na pasek spodni, gdzie wsuwa jeden palec, drażniąc się ze mną coraz bardziej.
– To chyba w sumie zależy od kontekstu. Jak pominiesz ten seksualny, może to zabrzmieć sadystycznie, wtedy zamkną cię w psychiatryku i nici ze ślubu.
– Fakt – parska. – Mogę cię puścić?
– Lepiej nie, jeśli nie jesteś gotowy poznać moje fetysze. Skupmy się na twoich – chrypię, wywołując jego cichy śmiech. – Oprócz tego, że zaraz jak pochodnia spalę całą chałupę, podoba mi się to, co ze mną wyprawiasz.
– Cieszę się – mruczy i odpina guzik od spodni. Ze względu na to, że wciąż operuje tylko jedną ręką, proces zdejmowania ich ze mnie trwa dłuższą chwilę.
– Axel, na litość boską – cedzę przez zęby, poruszając biodrami, żeby ułatwić mu zadanie, a ten sadysta jedynie się śmieje, świetnie się przy tym bawiąc.
Widocznie ma w sobie odrobinę miłosierdzia dla mnie, bo puszcza moje nadgarstki, a ja instynktownie chwytam go za ramiona, nie mogąc już dłużej pozostawać bierna.
– Czy mogę już...? – Chwytam za dół jego bluzy. Kiwa głową. Pozwala mi się rozebrać, żartując pod nosem z mojej niecierpliwości.
– Poczekam, aż będziesz gotowy mi oddać kontrolę – mówię, nie panując nad złośliwym wydźwiękiem swoich słów. – Odegram się.
– Ciekawe, jeszcze trochę poczekasz – mruczy i przenosi dłonie na moje biodra, po czym unosi mnie lekko. Moje nogi oplatają go w pasie, a plecy stykają się z zimnymi płytkami ściany. Kontakt z chłodem przyprawia mnie o drżenie, które natychmiast zostaje złagodzone ciepłem jego ciała. Woda z prysznica zaczyna kapać na nas, strumień jest lekki, ledwo wyczuwalny, ale wystarczająco chłodny, by nieco nas ostudzić. Axel przysuwa twarz do mojej, a jego oczy są tak blisko, że mogę dostrzec w nich każdą emocję.
– Co teraz? – pytam szeptem.
– Odwróć się. – Delikatność jego tonu miesza się z cichym żądaniem i nawet, gdybym nie wiedziała o jego zranieniach, jestem pewna, że nie byłoby we mnie żadnego sprzeciwu, aby oddać mu kontrolę.
Odwracam się do niego plecami, przylegając do jego klaty. Opieram o nią głowę. Odgarnia moje włosy na lewe ramie. Całuje moją szyję, błądząc dłońmi po moim brzuchu. Zaplatam ręce na jego karku, poddając się jego dotykowi, jednocześnie pośladkami drażniąc jego członek. Mija zaledwie chwila, gdy nasze ciała zaczynają tańczyć w jednym rytmie, ocierając się o siebie. Axel kieruje strumień wody na moją głowę. Jedną dłonią przytrzymuje mnie w pasie, przyciskając do siebie, jakby nie chciał nawet na moment stracić połączenia naszych ciał, a drugą myje mi włosy, masując skórę opuszkami palców. Ta chwila jest tak zmysłowa, że poddaję się jej całkowicie, pozwalając mu umyć całe swoje ciało. Nie spieszy się, a we mnie wcale nie przygasa ten ogień. Wręcz przeciwnie. Wciąż go podtrzymuje, ale tym razem jestem znacznie spokojniejsza w oczekiwaniu.
Gdy odwracam mnie w swoją stronę, pytam cicho:
– Co teraz?
– Teraz... – Zakręca wodę, zawija mnie w ręcznik i bierze na ręce, zanosi do sypialni, po czym kładzie na łóżku. – Teraz pokażę ci, jak bardzo cię kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro