30.
Axel
– Dziewiąta już – mruczę, spoglądając na zegarek. – A ona nadal śpi.
– Cholera, przecież jak ona ci się tak wyśpi to cię zajedzie przez następne dwa tygodnie – parska Harvey.
– Chce mnie gdzieś zabrać na biwak. Pięć godzin drogi – mruczę, pocierając brew. – Śpi mało, pracuje dużo i skąd ona ma tyle sił?
Harvey śmieje się cicho.
– Widocznie baterie jej się rozładowały w końcu. Jak je teraz naładuje, to zamiast na biwak pójdziecie na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy.
– Gdzie, kurwa?
– Nieważne – parska.
– Ja wszystko słyszę! – Rozlega się z sypialni głos Melody, a Harvey wybucha śmiechem.
Mel wchodzi do salonu w mojej bluzie, włosy ma związane w luźny kok, a w oczach jeszcze resztki snu, ale widać, że jest w dobrym humorze.
Bluza sięga jej do połowy ud. Nie wiem, jak zniosę lato, skoro już mnie wkurwia, że Harvey się na nią gapi. Nagle zaczynam lepiej rozumieć jej ojca. Mel ma w sobie coś takiego, że człowiek nie chce się nią dzielić, choć wie, że nie może zatrzymać jej tylko dla siebie.
– Nie będziemy iść tak daleko. Znam jeszcze fajne miejsce zaledwie godzinę drogi stąd.
– Nie dość, że piękna, mądra, to jeszcze litościwa – wzdycha tęsknie Harvey. Melody przewraca oczami, ale uśmiecha się lekko. Milczę.
Kumpel zerka na mnie. – Nie chcesz dać mi w mordę? – kpi.
– Nie będę cię bił za prawdę – odpowiadam, w miarę spokojnie. Podchodzę do Melody, chwytam ją w pasie i przyciągam do siebie tak mocno, że zderzamy się klatami. Całuję ją. Od razu splata dłonie na moim karku i oddaje pocałunek.
– Kurwa... Cud. Muszę was przytulić. – Zanim się obejrzę, oboje toniemy w jego uścisku.
– Harvey, odklej się od nas – warczę, ale z lekkim rozbawieniem, choć jego niedźwiedzi uścisk zaczyna mnie irytować.
– Dobra, dobra – odpuszcza, unosząc ręce w geście kapitulacji. – Ale musiałem to zrobić. Tyle miłości w powietrzu, że aż mi serce rośnie.
Melody śmieje się cicho, opierając głowę na moim ramieniu. Ciągle nie mogę wyjść z podziwu, że nie uciekła przed moim popapranym umysłem. Wręcz przeciwnie, wydaje się być jeszcze bardziej zdeterminowana, aby przy mnie zostać. Kiedy ona smacznie spała w nocy, mój mózg pracował na pełnych obrotach, zastanawiając się, co mogę zrobić, aby chciała zostać na zawsze.
– A dokąd to panienka zmierza? – pyta Harvey, wyglądając przez okno. Bella właśnie znika za bramą.
– Och, w odwiedziny do cioci Crystal – odpowiada Mel.
– Sama?
– Tak. Zna drogę. Pokosi trochę trawę, pobawi się z dzieciakami i wróci.
– Ale tak sama? – Harvey robi wielkie oczy. – Przez las?
– Tata tak ją wypuszcza od lat. To najbardziej ogarnięty koń ze wszystkich. Maskotka stajni, ukochana babcia wszystkich dzieciaków, niezastąpiona nauczycielka.
– A jak coś ją pożre? – pyta zmartwiona. – Kobieta nie powinna sama włóczyć się po lesie. Jeszcze do tego starsza.
– Harvey, dlaczego nie masz dziewczyny? Przecież jesteś materiałem na męża.
– Ty już jesteś zajęta, a ja się do tego przyczyniłem. Ale nie żałuję. – Cmoka przelotnie Mel w czoło, klepie mnie po ramieniu, rzuca, że odprowadzi Bellę i szybko wychodzi.
Oboje w milczeniu patrzymy za nim, jak dogania klacz. Zostawił po sobie coś dziwnego w powietrzu. Zapach cichego smutku, który wyczułem w nim już wtedy, gdy trzymaliśmy się razem na ulicy. Zawsze wszystko obracał w żart, nikt go nie traktował poważnie. Ludzie mieli go za błazna, ale prawda jest taka, że nawet klubowe dziwki traktował z szacunkiem, dlatego lubiły do niego wracać. Przez chwilę mogły poczuć się jak prawdziwe księżniczki.
– Miał jakąś dziewczynę? – Mel spogląda na mnie. Pomiędzy jej brwiami pojawia się zmarszczka. Kręcę głową.
– Nigdy?
– Nie wiem, jak przed tym, gdy go poznałem, ale na pewno później nie.
– Był kiedyś zakochany?
– Twierdził, że kocha wszystkie kobiety. Matka wychowała go na dżentelmena.
Melody otwiera usta, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Jej oczy stają się szkliste. Już jest jej go żal. Ta dziewczyna ma w sobie nieskończone pokłady współczucia dla ofiar losu, nieważne czy to zwierzęta, czy ludzie.
– Jeśli kiedyś znajdzie dziewczynę będzie prawdziwą szczęściarą, mając takiego faceta przy sobie – stwierdza Mel.
Intuicja mi mówi, że znalazł już taką, którą by chciał.
Problem tylko jest taki, że trzymam ją w objęciach i nikomu nie oddam.
I nie stwierdzam tego po tym, co powiedział w żartach. Gdyby nie skojarzył faktów z tym, że znam Melody i kiedyś była dla mnie ważna, na pewno by z niej nie zrezygnował. Obaj znamy siebie nawzajem na tyle dobrze, żebym wiedział, że Harvey zakochał się w Mel.
Melody
– Wiesz...
– Nie próbuj mu znaleźć dziewczyny – Axel wchodzi mi w słowo.
– Nie miałam zamiaru! Wychodzę z założenia, że w odpowiednim czasie pozna kogoś wyjątkowego. Widocznie żadna z dziewczyn, które tutaj przychodzą na jazdy nie wpadła mu w oko. Nie o tym chciałam pogadać.
– Więc? – Axel unosi brew i pochyla się, opierając czoło o moje. – Co siedzi w tej twojej pięknej główce, Mel?
– No...
Axel całuje mnie w czoło, znacząc ścieżki krótkimi pocałunkami po mojej twarzy. Robi to tak delikatnie i czule, że zamykam oczy.
– Powiedz – szepcze. Kiedy jego wargi w końcu docierają do moich, z moich ust wyrywa się cichy jęk, a jego pocałunek staje się bardziej namiętny.
– Za..po..m..nia...łam – mamroczę z trudem, nie odrywając od niego ust.
Popycha mnie lekko krok w tył. Kolejny. I jeszcze jeden, aż dotykam udami stołu i siadam na nim. Staram się już trzymać ręce przy sobie, wiedząc, co go blokuje. Zazwyczaj to ja przejmowałam inicjatywę. Chcę, żeby wiedział, że ma kontrolę nad wszystkim, co się dzieje. I chociaż w cale nie podoba mi się to, że właśnie przerwał, nie daję po sobie poznać zawodu. Oboje oddychamy szybciej.
– Twoja ciocia była moją terapeutką, kiedy tu mieszkałem. Ta blondynka – wyznaje cicho.
Wstrzymuję oddech, gładząc uspokajająco jego plecy. Zauważyłam, że delikatniejszy dotyk bardziej go rozluźnia, choć ból nakręca. Ale raczej postanawiam obrać tą łagodniejszą stronę. Chciałabym go odczulać od dawnych nawyków, przyzwyczaić do tego, że dotyk nie ma sprawiać bólu i to nie on ma być jego motorem napędowym.
– Nie miałam pojęcia – odpowiadam. – Nie wiedziałam...
– Skąd miałaś wiedzieć? Sawyer’owi zabrali mnie do niej, gdy nie mogli znaleźć przyczyn moich migren, a wszystkie badania wychodziły w normie. Jeden z neurologów zalecił wizytę u psychologa. Ciągali mnie od jednego do drugiego, wszyscy się poddawali, bo nie podejmowałem współpracy. Ale nie ona. Znalazła sposób na komunikację ze mną.
– Jaki?
– Rysowałem. Raz poprosiła mnie, żebym narysował coś, co sprawia, że dobrze się czuję. Używałem tylko czarnych kredek, kolorowe choć leżały na stole, jakoś dla mnie nie istniały, ale wtedy...
– O nie – jęczę zrozpaczona. Od razu z mojej pamięci wyłania się pewne wspomnienie. – Nie mów tylko, że to ten obrazek, który mi podrzuciłeś do plecaka, z narysowaną na czarno dziewczynką, której jedynie oczy były w kolorze zielonym i czerwone serce na jej piersi.
Axel kiwa głową.
– Ty też mnie narysowałaś w odpowiedzi...
– Kontury były grube, zaznaczone mocno czarnym kolorem, ale w środku było kolorowo... Te obrazki były w skrzynce, a ja... Byłam zła, Ax, dlatego ją wrzuciłam do jeziora i...
– Hej. – Chwyta moją twarz w dłonie i przykłada usta do moich. – Nie utopiłaś jej. Ledwo zniknęłaś mi z oczu, a ja ją wyłowiłem. Jest schowana pod łóżkiem.
Mrugam powiekami, ale to i tak nie pomaga i łzy wypływają z moich oczu. Wzruszenie ściska mnie za gardło i ledwo przełykam ślinę.
– Tam jest wszystko... – mówię drżącym od emocji głosem. – Nawet ten zielony kamyk, który mi podarowałeś twierdząc, że przypomina kolorem moje oczy. Moje pamiętniki... Pewnie wszystko jest zniszczone.
– Nie zaglądałem do środka, ale nawet jeśli to przecież... – Przygryza wargę, uśmiechając się lekko. – Możemy stworzyć nową skrzynkę. Robisz jeszcze zdjęcia?
– Na studiach przestałam już całkiem.
– Masz aparat?
– Tak.
– Weź go na biwak. Ale... – Axel spogląda w okno. Podążam za jego wzrokiem. Tata właśnie wchodzi na ujeżdżalnie z Dragonem.
– Lepiej idź, jeśli byliście umówieni.
– Chciałem ci tylko powiedzieć, że rozważam pójście na terapię. – Całuje mnie po raz ostatni i wychodzi z domu. Obserwuję go przez okno, jak podchodzi do mojego ojca i zdaję sobie sprawę, że z każdą chwilą kocham go coraz mocniej.
*
– Zauważyłaś? – Głos taty wyrywa mnie z zamyślenia. Spoglądam na niego pytająco. – Dragon już trzecie okrążenie robi i nie próbował go zrzucić. Zobacz, że Axel jest coraz bardziej spięty i zniecierpliwiony.
– I co to znaczy?
– Że jest tak przyzwyczajony do chaosu w swoim życiu, że spokój go... Niepokoi. Był bardziej rozluźniony i wydawało się wręcz, że dobrze się bawi, kiedy musiał walczyć o utrzymanie się na grzbiecie.
– To nie brzmi dobrze – wzdycham zmartwiona i opieram przedramiona na ogrodzeniu.
– To normalne, córcia. Potrzebuje teraz spokoju i dobrej dawki adrenaliny, żeby regulować emocje. Nie pozwalaj mu już zakładać rękawic. To jedynie potęguje ataki, przywołuje wszystko, co złe.
Słysząc jego miękki ton, ale przede wszystkim wypowiedziane słowa, z trudem odwracam wzrok od Axela, który bezradnie rozkłada ręce i opuszcza je wzdłuż ciała. Wygląda wręcz na znudzonego. Widzę jak łydkami ściska boki konia, żeby go popędzić. Dragon nie reaguje.
Moje spojrzenie spotyka się ze spojrzeniem taty. Patrzymy na siebie chwilę.
– Skąd ty...?
– Ucięliśmy sobie męską pogawędkę – mruczy.
Serce mi przyspiesza. Z trudem zbieram myśli, które stają się nagle głośne jak przekrzykujące dzieciaki na szkolnym korytarzu.
– Czyli wiesz, dlaczego tu jest?
– Wiem.
– I nie odesłałeś go.
– Nie.
– Dlaczego?
Tata przez chwilę milczy, zapatrzony na Axela, który z nudów kładzie się na plecach. Jego ręce zwisają swobodnie po bokach konia.
– Bo ci na nim zależy – odpowiada w końcu.
– Nie tylko dlatego. Powiedz szczerze.
– Bo kiedyś byłem jak on. I ktoś dał mi szansę, zawalczył o mnie. A później poznałem twoją mamę. Z szansami od losu jest tak, że albo człowiek zepnie dupę i wykorzysta je, albo straci bezpowrotnie.
– On chce – mówię gorliwie. Tata patrzy na mnie poważnym, nieco surowym wzrokiem. – Wspominał, że myśli o terapii. To byłby ważny krok.
Kiwa głową, patrząc na mnie w zamyśleniu. Wytrzymuję jego wzrok. Zawsze był dla mnie wzorem mężczyzny, jakiego chciałabym mieć przy sobie w drodze życia. Łączy nas silna więź, choć nie zawsze było kolorowo, buntowałam się przeciwko temu, jak bardzo chciał mnie chronić przed złem całego świata, często narzucając ograniczenia, które mnie wkurzały.
Czuję jednak, że jeśli ktoś miałby mnie kochać tak, jak on, to jest to właśnie Axel.
– Ale wstrzymam się jeszcze z błogosławieństwem, dobra? – żartuje w końcu, pstryka mnie w nos i informuje, że koniec jazdy. Axel podnosi się do siadu. Kieruje konia w stronę wyjścia. I...
Dragon wyrzuca zad, zrzucając Axela, po czym galopem, rżąc donośnie, pędzi w naszą stronę. Tata otwiera mu bramę, a koń znika w stajni, odprowadzany śmiechem mojego ojca i siarczystymi przekleństwami Axa. Chłopka spluwa na ziemię.
– Lubię tego konia – parska tata, kręcąc głową. – Naprawdę bardzo go lubię. Dzisiaj nawet jeszcze bardziej.
Przewracam oczami. No bo co tu więcej mówić?
*
Kilka godzin później jesteśmy gotowi do wyruszenia w drogę. Mój plan się zmienił, ale Axel jeszcze o tym nie wie. Po słowach taty, w mojej głowie narodził się pewien pomysł. Zmiany należy zaczynać od małych kroków, nie można od razu porywać się na szczyty. Biorę Axela za dłoń i z obładowanymi plecakami ruszamy w drogę. Cieszę się jak dziecko na myśl o spaniu pod gołym niebem, na ognisko i... Po prostu to, że on ze mną jest, gdy wydawało mi się, że już wszystko stracone.
Miejsce, do którego zmierzamy, nosi w sobie wspomnienia, które są częścią nas. Tego, kim byliśmy i kim się staliśmy. To tam spędzaliśmy mnóstwo czasu, bo uwielbiał pływać, a ja przez swój strach przed wodą nie mogłam uczestniczyć w tych chwilach razem z nim. W tym miejscu pokonałam dla niego swoje lęki. To na tym pomoście pierwszy raz mnie pocałował. Chcąc symbolicznie utopić skrzynkę, chciałam zamknąć tamten rozdział i pójść na przód. Teraz też chcę to zrobić. Ale w inny sposób.
Czuję, jak Axel mocniej zaciska palce na mojej dłoni, kiedy zbliżamy się do celu. Kiedy jesteśmy na miejscu, zatrzymuje się, spoglądając na taflę wody. Czekam na jego reakcję.
– Aż tak mnie nie połamało, żebyś zabierała mnie zaledwie piętnaście minut od domu, dałbym radę iść dłużej.
Bez słowa zdejmuję mu plecach z ramion i rzucam go na ziemię, a następnie swój.
– Zdejmij bluzę – mówię i pierwsza ściągam swoją. Rzucam ją obok.
– Okaaay. – Patrzy na mnie niepewnie i rozpina suwak. Nie spuszczamy z siebie wzroku.
– Teraz... Spodnie. – Przygryzam wargę, a Axel unosi brew.
– Szybko przechodzisz do rzeczy. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale jest jeszcze jasno, nawet nie porozmawialiśmy, miałem pewne wizje w głowie i...
– Rozbieraj się, Ax! – śmieję się, czując jak zaczynają płonąć mi policzki. Miał wizje... – Poza tym to nie to, o czym myślisz. No już. – Przygryzam wargę.
– Niecierpliwa jak zawsze – mruczy, ale posłusznie ściąga najpierw buty, a później spodnie.
Stoimy na przeciwko siebie. Moje serce wali jak szalone. Nie tylko na myśl, co chcę zrobić. On po prostu jest... Cholera. Doskonały.
– Teraz chyba ty, księżniczko. Zimno mi w tyłek. Nie chcę być w tym sam.
Rozpinam guzik spodni i zsuwam je w dół, zdejmując razem z butami. Chwytam za dół koszulki.
– Melody – mruczy Axel, rozglądając się niespokojnie na boki. – Co właściwie chcesz zrobić? Ja mogę stać tu nago, ale wolałbym, żebyś ty...
– Zobaczysz – przerywam. – Chcesz... Chcesz mi pomóc?
Jego spojrzenie mięknie, a w kącikach ust pojawia się cień uśmiechu. Powoli podchodzi bliżej, aż nasze ciała prawie się stykają. Czuje jego ciepło, a serce wali mi jak szalone. Jego dłonie sięgają do dołu mojej koszulki, delikatnie chwytając materiał.
Unosi ją powoli, pozwalając, by materiał muskał moją skórę, aż w końcu całkiem ją zdejmuje. Powoli opuszcza wzrok, ale jego ruchy są subtelne, jakby każde spojrzenie było małym odkrywaniem.
– Jesteś taka piękna – mówi cicho, prawie szeptem, a w jego głosie jest coś, co sprawia, że w środku się rozpadam. Patrzę mu w oczy.
– Ufasz mi, Axel? – pytam. Kiwa głową. – Powiedz to na głos.
– Ufam Ci, Melody.
Unoszę ręce i chwytam za dół jego koszulki. Tym razem to ja powoli przesuwam materiał w górę, odkrywając jego tors. Ciepło bije od jego skóry, a blizny, które tam widzę, tylko dodają mu siły i charakteru. Nie mogę się powstrzymać i przesuwam palcami po jednej z nich, ledwo muskając jego skórę. Czuję, jak wstrzymuje oddech.
– Każda z nich opowiada historię, prawda? szepczę.
– Chciałbym, żeby niektóre z nich po prostu zniknęły – odpowiada, głos ma niski i pełen emocji.
– Ale każda z nich doprowadziła cię tutaj, do mnie. – Uśmiecham się lekko i dotykam jego serca. – Dlatego dla mnie wszystkie są piękne.
Axel patrzy na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego pochyla się, by delikatnie musnąć moje usta. Pocałunek jest czuły i pełen obietnic. Jego dłonie spoczywają na moich ramionach, a potem delikatnie przesuwają się w dół, muskając moją skórę. Jest w tym coś niesamowicie intymnego, mimo że to tylko delikatny dotyk.
Odsuwam się od niego i wyciągam dłoń. Bez wahania podaje mi swoją, a jego oczy są inne – jaśniejsze, bardziej ufne, wpatrzone we mnie, jakby nie widział nic poza mną.
Idąc tyłem, nie spuszczając go z oczu, wprowadzam nas krok po kroku na pomost. Wieje chłodny wiatr, ale nie czuję zimna. Adrenalina zaczyna mi krążyć w żyłach, rozgrzewając ciało. Gdy docieramy na koniec pomostu, stajemy u jego krawędzi, oboje patrząc w dół, na ciemną, ale spokojną wodę. Ściskam mocno dłoń Axela.
– Chcesz wskoczyć? – pyta zaniepokojony.
Przygryzam wargę i kiwam głową.
– Dlaczego?
– Symbolicznie – szepczę. – W pewnym sensie tutaj wszystko się skończyło i chciałabym, aby tutaj zaczęło się na nowo. Taki... chrzest oczyszczenia. Gdy dosięgniemy dna, odbijemy się od niego. Trzymaj mnie cały czas za rękę.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł, biorąc pod uwagę twój strach. Ostatnio się topiłaś.
– Nie byłam na to przygotowana wtedy. Po prostu to zróbmy. Na trzy.
Stoję na krawędzi pomostu, a serce bije mi tak głośno, że jestem pewna, iż Axel je słyszy. Wpatruję się w ciemną taflę wody, która wydaje się spokojna, a jednocześnie nieskończona i przerażająca. Wiem, że to tylko jezioro, że umiem pływać, ale wspomnienia nagle wracają – zimno, dźwięk wody zalewającej uszy, panika, która ogarnęła mnie wtedy, gdy się topiłam. Zaciskam mocniej palce na dłoni Axela, jakbym mogła czerpać siłę z jego obecności.
– Melody? – Jego głos jest miękki, a spojrzenie pełne troski. – Możemy się cofnąć, jeśli nie jesteś gotowa. Nie musimy tego robić.
Kręcę głową, czując, jak gardło ściska mi się z emocji.
– Nie, Ax. Chcę to zrobić. Muszę to zrobić – szepczę, choć głos mi drży. – To jest dla mnie ważne.
Axel unosi moją rękę i całuje moje palce, a jego dotyk jest kotwicą w tym sztormie emocji.
Patrzę na wodę. Jest ciemna, chłodna, a ja czuję, jak moje ciało automatycznie się spina. Głęboko w środku słyszę głos, który każe mi się cofnąć, który przypomina mi tamten moment, gdy nie mogłam złapać oddechu, gdy walczyłam z własnym ciałem i umysłem. Ale w tej chwili jestem też tutaj – z Axelem, z jego ciepłem i siłą, która dodaje mi odwagi.
– Chrzest oczyszczenia – powtarzam szeptem, próbując dodać sobie otuchy. – Odbijemy się od dna, prawda?
– Zawsze – odpowiada Axel, ściskając moją dłoń mocniej.
– Jeśli spanikuję, wyciągniesz mnie.
– Oczywiście. Tak samo, jak ty ostatnio wyciągnęłaś mnie z pułapki mojej własnej głowy.
Zamykam oczy na chwilę, próbując uspokoić oddech. Kiedy je otwieram, widzę tylko jego – jego oczy, które wpatrują się we mnie z takim zaufaniem, że czuję, jak w środku coś we mnie pęka. Strach jest ogromny, ale większe jest pragnienie, by go przezwyciężyć. W jakiś sposób myślę, że to pomoże mi lepiej zrozumieć Axela, może bardziej wejść do jego głowy, dać wsparcie w procesie leczenia. Choćbym bardzo chciała nie mogę zabrać od niego bólu, ani zmienić jego przeszłości. Jedyne co mogę, to być przy nim. Chcę, żeby był w końcu wolny.
– Na trzy – mówię cicho, a on kiwa głową.
– Jeden – zaczynam, a mój głos jest pełen napięcia.
– Dwa – dodaje Axel, tonem znacznie pewniejszym niż mój, jakby próbował przekazać mi część swojej siły.
Biorę głęboki oddech i zaciskam powieki.
– Trzy – szepczę, a potem oboje skaczemy, a świat nagle znika.
Nie wiem czy to ten rozdział, czy ostatnie dni, ale dzisiaj wzięło mnie na małe refleksje 😅
Wróciłam pamięcią do pisania i pierwszych publikacji Melodii ( ta książka zawsze będzie miała w moim sercu szczególne znaczenie) i przypomniałam sobie, że na początku nikt tego nie czytał, a jak dostałam pierwszą gwiazdkę to o mało co nie posikałam się ze szczęścia 😆
Teraz, jak spojrzałam na statystykę YBMF to poczułam taką wielką wdzięczność. Za to, że jesteście, że czytacie te moje mózgowe wypociny i dotrwaliście tak daleko. Serio, wzruszyłam się 🥹 Szczególnie jestem dumna z tych, którzy są od czasów Melodii i to ich trzecia książka ze mną 😁❤️
Dlatego DZIĘKUJĘ za każdą gwiazdkę, za każdy komentarz i dobre słowo, co zawsze dodaje mi skrzydeł i nie pozwala zwątpić, że ta moja pisanina ma sens ❤️
Do następnego, kochani. Będzie fajnie, serducha nam zapłoną 😏❤️🔥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro