Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29.

Melody

– Wszystko w porządku, Melody? Jesteś strasznie cicho. Źle się czujesz? – Miękki głos Axela wyrywa mnie z kołowrotka myśli i odwracam wzrok od okna.

– Jestem zmęczona.

Chłopak wciąga głośno powietrze i zjeżdża na pobocze, czym wprowadza mnie w niemałą konsternacje.

– Co robisz? – pytam zaskoczona, gdy sięga do schowka i chwilę w nim grzebie. Wyciąga długopis, z poważną miną wręcza mi go, podwija rękaw bluzy, po czym nadstawia mi rękę.

– Nigdy nie miałem potrzeby robienia żadnych tatuaży, ale ten z datą, gdy niezniszczalna Melody Wild przyznaje, że jest zmęczona, sobie zrobię. Zapisz datę.

– Nie wygłupiaj się – mówię, przewracając oczami, ale nie mogę powstrzymać się od uśmiechu.

– Nie wygłupiam się – odpowiada z zupełnie poważną miną, choć kąciki jego ust drgają  w ledwo powstrzymywanym uśmiechu. – To moment historyczny. Jakby zobaczyć jednorożca na ulicy albo wygrać na loterii. Muszę to upamiętnić.

Parskam śmiechem, ale gdzieś w środku czuję ciepło. Jestem zmęczona, choć tak naprawdę chodzi o to, co powiedział Harvey. Z początku chyba nie dotarło do mnie to w pełnej okazałości, a później zajęłam się pracą. Dopiero, gdy pożegnałam ostatnich uczniów i zaczęłam rozmawiać z Gregory’m, który mimochodem wspomniał o tym, że marzył, abym to właśnie ja została kiedyś jego synową, bo miałam dobry wpływ na Aarona, coś mnie zabolało w sercu. To dobry człowiek, samotnie wychowywał Aarona i zrobił wszystko, żeby niczego mu nie zabrakło.  Myślałam, że go znam... Że nie mogłam z nim być, bo moje serce zwyczajnie zostało dawno oddane komuś innemu i miałam z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia.

Przecież to nie tak, że nic dla mnie nie znaczył.

Może naprawdę jestem strasznie naiwna?

 Serio to wszystko było tylko wyzwaniem? Musiało mu cholernie zależeć, żeby zaimponować kumplom, skoro czekał aż rok i może nawet teraz byłby zdeterminowany do osiągnięcia celu. A ja głupia czuję się winna, że go skrzywdziłam.

– Melody. Spójrz na mnie. – Głos Axela robi się poważniejszy. Robię, o co prosi, a jego czujny wzrok biega po mojej twarzy. – Jak jesteś taka smutna, jestem pewien, że właśnie gdzieś w męczarniach zdycha kociak. Kochasz kociaki. Powiedz mi, co się dzieje i uratujemy je razem.

Parskam cichym śmiechem. Palcem wygładzam rysującą się drobną zmarszczkę pomiędzy jego brwiami. W dzieciństwie też był wyczulony na moje nastroje. Gdy zaczęłam się z nim zadawać również stałam się obiektem docinek i chamskich żartów, głównie dlatego, że stawałam w jego obronie. Raz powiedział, że nie powinnam się z nim trzymać, bo przez to nie mam przyjaciół. Powiedziałam, że on mi wystarczy.

– Nie, serio. Co się dzieje? – pyta, już całkiem poważnie.

– Zrezygnuję z pracy – mówię w końcu.

– Przeze mnie? Przepraszam, nie chciałem, żebyś czuła się do czegoś przymuszona. Wiem, że kochasz to, co robisz. Zachowałem się jak...

– Miałeś rację, co do Aarona po prostu– wzdycham ciężko. – Nie jest taki, jak mi się wydawało i...

 – Jedno twoje słowo i nawet na ciebie już nie spojrzy – warczy, a jego nastrój zmienia się diametralnie.

– Wydłubiesz mu oczy? – kpię.

– Zawsze czytałaś mi w myślach. – Pstryka mnie w nos.

– Jak mam cokolwiek ci powiedzieć, skoro od razu włączasz tryb mordercy? Nie możesz w ten sposób rozwiązywać problemów – burzę się.

– Powiedz ojcu, to typ już na pewno do ciebie nie podejdzie. Po prostu nie będzie miał na czym. – Axel odpala silnik i ponownie rusza. Niewiele brakuje, żeby wściekłość jak para buchała mu uszami. Niepotrzebnie podejmowałam temat.  – Co zrobił?

Spoglądam na jego zaciśnięte na kierownicy dłonie.

– Nic. – Odwracam wzrok w stronę okna.

– Okay... – Ax wzdycha i mruczy coś pod nosem. – Już jestem spokojny, musisz mi dać czas na... pokonanie pewnych słabości. Mam zaprogramowane w głowie różne tryby, Mel.  Byłem szkolony latami, najpierw przez starych, później przez Bestie.  Wyłączasz te cholerne przyciski, ale...

Kładę uspokajająco dłoń na jego udzie. Czuję pod palcami jego spięte mięśnie... Cholera, szczerze? Od samego dotykania go wyłączają się wszystkie moje przyciski. Zapominam o Aaronie, a chciałabym już być z nim w łóżku. Wtulić się w niego i zasnąć jak dziecko. Nie pamiętam, kiedy tak łatwo i szybko zasypiałam, od lat miałam problemy ze snem. Przy nim  czuję się bezpieczna. Spokojna.

Gdy czuję jak się rozluźnia, niespiesznie sunę dłonią w górę.

– Mel, prowadzę, na Boga – mruczy.

– Przepraszam, pomyliłam kierunki – parskam i układam dłoń na jego kolanie. – Tak lepiej?

Nasze spojrzenia spotykają się krótko. Uśmiecha się lekko i odwraca wzrok, a ja tłumaczę swojej ręce, że nie może go macać, kiedy siedzi za kierownicą. Ale nic nie poradzę na to, że chciałabym poznać... całe jego ciało. Jednak w nocy, kiedy jesteśmy razem w łóżku, czuję, jakby coś go blokowało przed  bliższym kontaktem. To na pewno nie tak, że nie działam na niego, bo czuję to... wyraźnie, ale on pierwszy kończy wszelkie pieszczoty, każąc mi iść spać.  Dużo rozmawiamy, a tematy nie są łatwe. Może to sprawia, że nie potrafi do końca się rozluźnić?

 Widzę, jak się stara.  Ostatnio prosił, żebym zadała mu jakieś pytanie. Opowiedział mi o swojej siostrzyczce – to wydaje się być bardziej intymne niż wszelkie cielesne zbliżenia. Kiedy z całą paletą cierpienia mówił, że nie potrafi zapomnieć tego dnia, gdy Nelly odeszła, i jak bardzo czuje się wciąż winny przez tego cholernego klocka, który leżał u niego w pokoju. To jak mocno ściskał moją dłoń, szepcząc, że chciałby zapłakać choć raz, ale nie umie, bo słyszy w głowie głos matki, że nie ma prawa płakać, bo to jego wina. To, jak na mnie patrzy. Że rzuca wszystko, żeby zawieźć mnie do pracy i odebrać – dzisiaj przyjechał godzinę przed zakończeniem, bo stwierdził, że Harvey zabrał mu czas, zawożąc mnie i się stęsknił.  

Widzę, jak próbuje się otworzyć i rozmawiać.  Pozwala mi zajrzeć w głąb swojego serca. Nie muszę się dobijać do tych drzwi. Otwiera je sam. Pozwala mi zobaczyć ból, który w sobie nosi. A co najważniejsze, pozwala mi ukoić rany, które ma. Te najmniej widoczne. Nie sprawię, że zapomni o tym, co go w życiu spotkało. Ale może sprawię, że zacznie patrzeć w przyszłość i przekuje to na coś dobrego?

Kiedy tylko parkuje i wyłącza silnik, zabieram dłoń z jego kolana. Zanim się obejrzę, jednym szybkim ruchem odpina mi pasy. Piszczę zaskoczona, gdy Axel wciąga mnie na swoje kolana, a jego dłonie mocno oplatają moją talię, przyciągając mnie bliżej. Jego usta odnajdują moje bez wahania, jakby w tym momencie nic innego na świecie się nie liczyło. Pocałunek jest głęboki, namiętny i tak intensywny, że czuję, jakbym unosiła się gdzieś ponad ziemią, gdzie nie ma żadnych problemów. Jego dłonie wędrują wyżej, zatrzymując się na moich plecach, gdzie delikatnie przesuwa palcami, a ja mam wrażenie, że każdy dotyk pozostawia po sobie ślad gorąca. Przywieram do niego całym ciałem, a moje dłonie błądzą po jego karku i włosach, zaciskając się na nich z desperacją.

– Mel... – Axel odrywa się na chwilę, szepcząc moje imię. Jego głos jest zachrypnięty, a oddech nierówny. – Wczoraj byłaś zawiedziona, że... – Sunie nosem po mojej szyi.

– Że? – pytam, a moje usta odnajdują jego szyję, składając na niej delikatne pocałunki. Czuję, jak jego dłonie zaciskają się mocniej na mojej talii, a on wydaje z siebie cichy pomruk, który niemal przyprawia mnie o dreszcze.

– To nie tak, że cię nie pragnę – odpowiada cicho.

– Wiem, nie da się ukryć  – odpowiadam, śmiało spoglądając mu w oczy, które płoną czystym pożądaniem. Jego dłonie zjeżdżają na moje biodra, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Czuję ciepło jego ciała, bicie jego serca, które zdaje się być w idealnym rytmie z moim. Jego usta znów odnajdują moje, a dłonie zaczynają wędrować po moim ciele. Dotyka mnie z taką pewnością, jakby znał każdą krzywiznę, każdy zakamarek. Moje ciało odpowiada na każdy jego dotyk, jakby było stworzone tylko dla niego.

– Jesteś idealna – szepcze, gdy jego palce suną wzdłuż mojej linii talii, a potem delikatnie unoszą materiał mojej koszulki.

Nie odpowiadam, bo nie jestem w stanie. Mój oddech przyspiesza, a moje dłonie same odnajdują drogę do jego torsu, gdzie rozpinam zamek jego bluzy i zaczynam przesuwać palcami po jego ciepłej skórze.

Nagle zaprzestaje działań. Oddycha ciężko i opiera głowę o zagłówek. Przykłada dłonie twarzy.

Tak jest za każdym razem. W nocy zwyczajnie każe mi iść spać.

– Axel... – Nie wiem, jak mam go zapytać w czym jest problem.

– To nie chodzi o ciebie, naprawdę. Mówiłem ci, że jestem zepsuty.

– Nie. – Kręcę stanowczo głową. – Nie jesteś zepsuty, Ax. Dużo przeszedłeś w życiu i...

– Byłem molestowany – Wyrzuca z siebie na jednym wydechu, jakby chciał już mieć to za sobą. – Przez matkę.

Słowa Axela spadają na mnie jak ciężki, lodowaty deszcz, a moje serce na moment przestaje bić. Jego głos, choć cichy i łamiący się, odbija się echem w mojej głowie. Nie mogę wydusić z siebie ani jednego słowa. Odsłonił przede mną coś, co nosił w sobie przez lata, co wypalało go od środka, a ja widzę w jego oczach ogrom bólu i wstydu.

Cisza między nami jest jak przepaść, która powstała w jednej chwili. Axel spuszcza wzrok, jakby nie mógł znieść mojego spojrzenia, a ja czuję, jak łzy napływają mi do oczu. Próbuję się opanować, bo wiem, że teraz nie ma miejsca na moją słabość.

– Axel... – Mój głos jest ledwo słyszalny, drżący. Ostrożnie unoszę dłoń i dotykam jego policzka, delikatnie, jakby mógł się rozpaść pod moim dotykiem. On zamyka oczy, jakby chciał uciec od rzeczywistości.

– Przepraszam – mówi nagle, odpychając moją dłoń. – Przepraszam, Mel. Nie powinienem był tego mówić. Nie wiem, co...

– Nie. Nie przepraszaj – przerywam mu, łapiąc go za rękę. Chce się wyrwać, widzę w nim znowu odruch ucieczki, ale trzymam go mocno.  – Axel, spójrz na mnie.

Nie od razu to robi. Widzę, jak walczy z sobą. W końcu jego wzrok spotyka mój. W jego oczach widzę coś, czego nigdy wcześniej u niego nie widziałam – strach.

– Nie jesteś zepsuty. – Powtarzam z pełną mocą.

– Nie wiesz, co mówisz – mówi z goryczą. – Nie rozumiesz, co to znaczy.

– Więc pomóż mi zrozumieć – odpowiadam, choć głos mi się łamie. W moim sercu pojawia się coś, czego nie umiem opisać. Ogromne współczucie, gniew na świat, na tych, którzy go skrzywdzili. – Axel, jestem tutaj. Nie odwrócę się. Nie uciekam. Nie musisz być sam z tym wszystkim.

Przysuwa mnie do siebie, chowając twarz w moim ramieniu. Czuję jego oddech na szyi, nierówny, ciepły, drżący. Moje dłonie same unoszą się i obejmują go mocno. Przytulam go, jakbym chciała zamknąć w swoim uścisku cały jego ból, całą jego przeszłość.

– To nie twoja wina – szepczę, gładząc jego plecy. Powtarzam to raz za razem, jakbym próbowała przebić się przez mur, który zbudował wokół siebie. – Nigdy nie była. Nic, co się wydarzyło w twoim życiu nie było twoją winą. Słyszysz mnie?

Nie odpowiada. Jego dłonie zaciskają się na moich plecach, a ja czuję, jak coś w nim zaczyna pękać. Łzy same spływają mi po policzkach, ale nie próbuję ich powstrzymać. Chcę, żeby wiedział, że jestem z nim, w każdym możliwym sensie.

– Nie wiem, czy potrafię być normalny, Mel. Nie wiem, czy umiem... Czy odnajdę się, czy... – mówi, a jego głos jest ledwie słyszalny, jakby mówił to bardziej do siebie niż do mnie.

– Nie musisz być "normalny" – odpowiadam stanowczo. – Nie musisz być kimś innym. Axel, jesteś... I dla mnie to wystarczy.

Odsuwa się lekko, żeby spojrzeć mi w oczy, jakby szukał w nich prawdy.

– Nie wiem, co zrobiłem, żeby zasłużyć na ciebie – mówi, a jego głos jest pełen emocji.

– Nie musisz nic robić. Jesteś wart wszystkiego, Axel. Wszystkiego – odpowiadam, kładąc dłoń na jego sercu. – I jeśli kiedykolwiek zwątpisz w to, przypomnij sobie, że tutaj jest ktoś, kto zawsze będzie po twojej stronie.

Przytula mnie mocniej, a ja czuję, jak jego ciało zaczyna się rozluźniać, jakby pozwalał sobie w końcu odpuścić. W tej chwili wiem, że to dopiero początek drogi, ale wiem też, że będę przy nim, bez względu na wszystko.

– Jeśli będziesz chciał o tym porozmawiać, ja jestem – szepczę.

– Nie chcę cię tym wszystkim obciążać. Po prostu... Ona siedzi mi ciągle w głowie.

– Matka?

– Jest jak rak w moim mózgu. To była kurewsko toksyczna relacja, bo bez względu na to, jak mnie traktowała kochałem ją. Oddała mnie do pierdolonego domu dziecka, bo byłem przeszkodą pomiędzy nią a stary. Mówiła, że wszystko zepsuło się przeze mnie. Po śmierci Nelly, ojciec ją zostawił, wszystko skupiło się na mnie. Miała fagasa za fagasem, obwiniała mnie o to, że odchodzą... Reaguje tak na twojego byłego, bo przypomina mi ostatniego jej faceta. Myślała, że złapała pana Boga za nogi, obiecywała, że teraz już będzie dobrze, a on... – Zaciska mocno powieki. Przykłada dłonie do skroni. Na jego twarzy pojawia się znajomy grymas zwiastujący nadchodzący atak. – Prawie go zabiłem, gdy widziałem jak ją gwałci, Mel. A ona wyrzuciła mnie z domu i kazała nigdy więcej nie wracać – dokańcza ledwo słyszalnie.

– Axel... – Przestraszona, odsuwam jego dłonie od twarzy. – Patrz na mnie. Patrz na mnie, kochanie. Tutaj jestem. Jestem przy tobie, spójrz na mnie.

Gdy jego wzrok skupia się na mnie, czuję, jak  drży pod moimi dłońmi, a jego oddech staje się coraz bardziej nierówny. Widzę, że walczy ze sobą, próbując powstrzymać atak, który wyraźnie nadchodzi. Nie mogę na to pozwolić. Nie teraz.

– Axel, patrz na mnie – mówię miękko, ale stanowczo. Moje dłonie delikatnie obejmują jego twarz, odciągając ją od dłoni, które zacisnął na skroniach. Jest spięty, tak bardzo spięty, że czuję, jak jego mięśnie są jak skała pod moimi palcami.

Jego oczy spotykają moje, a w nich widzę to wszystko – strach, ból, złość i zmęczenie.

– Jesteś tutaj. Jesteś ze mną. Wszystko jest dobrze – mówię spokojnie, jakby każde słowo miało moc uspokojenia burzy, która w nim szaleje.

Nie spuszczając wzroku z jego twarzy, zaczynam delikatnie przesuwać kciukami po jego policzkach. Kręgi pod oczami są ciemne, jakby nosił w sobie całą historię swojego bólu. Moje palce suną w dół, na linię żuchwy, delikatnie ją masując.

– Oddychaj ze mną – szepczę, zaczynając powoli oddychać głęboko i miarowo. – Wdech, Axel. Wdech... i wydech.

Jego oddech z początku jest płytki, chaotyczny, ale powoli zaczyna podążać za moim. Moje dłonie przesuwają się na jego skronie, kciuki krążą wokół nich w małych, kojących ruchach. Czuję, jak napięcie w jego ciele zaczyna ustępować, choć jeszcze trzyma się ostatkami sił.

– Wszystko w porządku, kochanie – powtarzam cicho, przenosząc dłonie wyżej, na jego czoło. Delikatnie wygładzam linię pomiędzy jego brwiami, którą marszczy za każdym razem, gdy coś go trapi. – Jesteś bezpieczny. Nie musisz niczego udowadniać. Nie tutaj.

Mój głos jest cichy, jak szept, a moje dłonie powracają na jego policzki, gdzie delikatnie masuję skórę w górę, w stronę uszu. Przesuwam palce wzdłuż linii jego żuchwy, a potem w dół, do jego szyi, gdzie napinają się mięśnie.

– Rozluźnij się. Puść to, co trzymasz w sobie – proszę, a moje palce delikatnie zataczają kręgi na jego szyi, starając się rozproszyć napięcie.

Czuję, jak powoli zaczyna odpuszczać. Jego ciało nieco opada, jakby w końcu pozwolił sobie na odprężenie. Jego dłonie przestają zaciskać się w pięści, a oddech staje się głębszy i spokojniejszy.

– Dziękuję – szepcze, a jego głos jest ledwie słyszalny.

Kładę dłoń na jego piersi, czując bicie jego serca, które wciąż jest szybkie, ale już nie tak chaotyczne.

– Jesteś tutaj – powtarzam z czułością, spoglądając w jego oczy. – Jesteś tutaj, Axel. Ze mną.

Unosi rękę i przykłada ją do mojej, która spoczywa na jego piersi. Ściska ją delikatnie, a ja widzę, jak po raz pierwszy od dłuższego czasu pozwala sobie na odrobinę spokoju.

– Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił – mówi cicho, a jego oczy są pełne emocji, których nie potrafi wypowiedzieć.

– Na szczęście nie musisz tego sprawdzać – odpowiadam z uśmiechem, delikatnie gładząc jego policzek.

Jego czoło opada na moje, a my po prostu trwamy w tej chwili. W ciszy, która teraz nie jest ciężarem, ale ulgą.

– Zwolnię się z pracy. Będziemy pracować razem, przejmę od taty jazdy dzieciaków, wszystko będzie szło sprawniej i szybciej. Poza tym, będąc instruktorką u Gregory’ego musiałabym też pracować w weekendy, a zasadę w domu mamy taką, że niedziela jest dla rodziny. To wystarczający powód, żebym zrezygnowała z pracy.

Nie odpowiada, ale sposób w jaki mnie do siebie przyciąga i przytula jeszcze mocniej jest wystarczający, żeby dać mi do zrozumienia, że to dobra decyzja.

– A jeśli po tym, co się właśnie stało, myślisz, że jesteś słaby, to wiedz, że byłeś wystarczająco długo silny i już nie musisz.

Znowu nie odpowiada. Przesuwa dłonią po moich włosach. Gładzi palcem moją szyję, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Boli mnie to, że ma dwadzieścia lat, a musiał tak dużo przejść. Jego oczy są pełne bólu, ale jest w nich coś jeszcze – coś delikatniejszego, jakby ledwie zauważalny przebłysk ulgi. Jego maski spadają, a ja chciałabym, aby zrzucił je całkiem i przestał tak bardzo się bronić. To go wyniszcza.

– Masz rację, Mel – mówi w końcu cicho, ale jego głos jest pełen emocji. – Byłem silny przez całe życie, ale… nie wiem, jak to jest, gdy nie muszę być. Nie wiem, co to znaczy, że mogę pozwolić sobie na chwilę słabości.

– Wiesz, co to znaczy? – pytam miękko. – To znaczy, że masz kogoś, kto będzie dla ciebie tą siłą, kiedy ty nie możesz. Kogoś, kto cię złapie, zanim upadniesz.

Unoszę dłoń i delikatnie gładzę jego policzek. Jego skóra jest ciepła, a delikatny zarost łaskocze mnie pod palcami. Wciąż trzyma mnie blisko, jakby bał się, że jeśli mnie puści, wszystko okaże się tylko snem.

–Nie musisz być niezniszczalny – kontynuuję, przesuwając dłonią po jego twarzy. –  Możesz w końcu być sobą. Możesz być moim Axelem. Tym, którego kochałam całym sercem.

– Chciałbym wierzyć, że to wystarczy – mówi cicho.

– Wystarczy – odpowiadam stanowczo. – Dla mnie jesteś wszystkim, Axel. Wystarczająco silny, wystarczająco dobry, wystarczająco... wszystkim.

Jego dłonie przesuwają się na moją talię, przyciągając mnie bliżej. Czuję, jak jego serce bije miarowo pod moją dłonią, a jego obecność wypełnia każdą część mnie.

– Mel... – zaczyna, a jego głos drży lekko. – Nie wiem, czy potrafię to wszystko naprawić.

– Nie musisz tego naprawiać – przerywam mu, gładząc jego włosy. – To nie twoja odpowiedzialność. Po prostu pozwól mi być przy tobie. To wszystko, o co proszę.

Jego ramiona oplatają mnie mocniej, a ja czuję, jak cała jego postawa się zmienia. Jest w tym coś nowego – coś, czego wcześniej nie widziałam. Jakby pozwolił sobie na moment wytchnienia, jakby pierwszy raz uwierzył, że może nieść ten ciężar z kimś u boku.

Trwamy w tej chwili, w tej małej przestrzeni, gdzie czas się zatrzymał, a świat przestał istnieć. Wiem, że przed nami jeszcze długa droga, ale wiem też, że jesteśmy w niej razem. I to wystarczy.

– Co z jutrzejszym biwakiem? – pyta, muskające ustami moją szyję. Nie przestając go przytulać, mówię:

– Jeśli będziesz czuł się na siłach, to pójdziemy.

– Jak daleko chcesz iść?

– Niedaleko. Jakieś pięć godzin piechotą.

Axel prycha i unosi na mnie wzrok. Zalewa mnie ogromną fala ulgi, bo z jego oczu zniknęła tą straszna, pochłaniająca go mgła. Kryzys został chyba zażegnany.

Chciałabym w odpowiednim momencie zaproponować mu terapię. Jestem pewna, że ciocia Crystal zna kogoś odpowiedniego dla niego, ale czuję, że się jeszcze nie zgodzi. To za wcześnie. Na chwilę obecną zostawię tacie pole do popisu. Niektórzy terapeuci kierowali ludzi właśnie do niego. Zapoczątkowała to ciocia Crystal, rozsiewając rekomendacje, jako specjalistka od traum dziecięcych. Sama przysyłała do taty swoich małych pacjentów.

Może tata miewa... niekonwencjonalne metody, ale skuteczne, jako wsparcie do terapii.

–  W takim razie musimy się wyspać – mówi Axel i otwiera drzwi. Chcę zejść z jego kolan, aby wyjść z samochodu, ale nie pozwala mi. Wynosi mnie z niego.

– Możesz mnie puścić – śmieję się, gdy nogą zamyka drzwi.

– Kobiety takiej jak ty, nie wypuszcza się z rąk. Odstawię cię pod same drzwi domu – odpowiada i mruga do mnie okiem. Wtulam głowę w jego klatkę piersiową, słuchając dużo spokojniej bijącego serca.

Gdy jesteśmy bliżej domu, a ja słyszę muzykę, każę mu stanąć.

– Co jest? – pyta.

– Słyszysz?

– Twoja mama gra.

– Mhm. Gra...

– Preludium d-moll op. 28 nr 24, Fryderyka Chopina – wchodzi mi w słowo, a ja otwieram szeroko oczy ze zdumienia.  – No co? Lubię ten utwór. To jeden z najbardziej dramatycznych i burzliwych utworów, w dzieciństwie zajebiście zagłuszał moje myśli. Słuchałem go na potęgę.

– Jestem pod wrażeniem... – przyznaję szczerze. – Ale to znaczy, że moja mama jest wściekła. Pewnie tata ją wkurzył, a co za tym idzie, lepiej dzisiaj nie stawać im na drodze, a to oznacza, że zabierasz mnie w tej chwili do siebie. Zjemy razem kolację, wezmę u was prysznic i będę spać w którejś z twoich bluz, którą mi dasz.

Axel w odpowiedzi całuje mnie, robi sprawny odwrót i zmierzamy do chatki. Nie stawia mnie nawet przed drzwiami. Kopie nogą trzy razy, żeby Harvey otworzył.

– Czy jeśli ja cię wkurzę też będziesz tak grała? – parska Ax.

– Nie. Nigdy nie nauczyłam się zbyt dobrze grać. Ja cię po prostu pieprznę patelnią w łeb.

Axel wybucha śmiechem i przysięgam, że po chwili w samochodzie, to jest piękniejszy dźwięk od wszystkiego, co w życiu słyszałam.

Harvey otwiera drzwi, a widząc nas, unosi wysoko brwi.

– Jeśli to jest ten moment, gdy przenosi się pannę młodą przez próg, to zapewniam, że twój teść sprawi, że używasz w tej chwili po raz ostatni swoich nóg – mówi rozbawiony i robi nam przejście.

Axel stawia mnie na podłodzę dopiero w salonie, a ja od razu kieruję się do kuchni i zaglądam do lodówki. Pustej lodówki.

– Miałem jechać na zakupy, serio, ale... – zaczyna usprawiedliwiająco Harvey.

– Dzwonimy po pizzę. – Przewracam oczami. – Praktycznie cały dzień nic nie jadłam, umieram z głodu.

– I jest zmęczona – dopowiada Axel, szturchając przyjaciela łokciem.

–  Niemożliwe! – wykrzykuje teatralnie Harvey, łapiąc się za serce.  – Gdzie to zapisać? Trzeba by wyryć ten dzień na jakiejś skale pamięci, albo coś.

– Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne – prycham i wyciągam dłoń. – Dawać mi telefon. Ktoś musi tutaj o was w końcu zadbać.

– Szkoda, że Ax się nie zgodzi na trójkąt – wzdycha Harvey i opiera łokieć na ramieniu przyjaciela. – Byłoby nam tak dobrze razem, dopełniłbym ten związek tam, gdzie Axel nie domaga.

– A w mordę chcesz? – warczy w odpowiedzi mój...

Chłopak?

*

– Melody.

Budzi mnie cichy głos Axela. Otwieram oczy. W pokoju pali się tylko lampka. Głowę opieram o jego ramię, wciąż siedzimy na kanapie. Musiałam zasnąć najedzona do granic możliwości. Z łazienki dobiega szum prysznica. Rozglądam się nieprzytomnie po pomieszczeniu. Zegar wskazuje chwilę po północy.

– Chodź spać – mówi, przykładając usta do czubka mojej głowy.

Z ciężkim westchnięciem, chcę wstać z kanapy, gdy Axel ponownie bierze mnie na ręce.

– Uważaj, bo się przyzwyczaję, że mnie nosisz. Rozleniwie się – parskam sennie. Oczy same mi lecą.

– Proszę bardzo, przyzwyczajaj się – odpowiada i układa mnie na łóżku. Ciągnę go za sobą i od razu wtulam się jak w pluszaka. Pachnie miętowym żelem pod prysznic. Zanurzam nos w jego szyi, a nasze dłonie splatam na jego klacie. Uwielbiam czuć bicie jego serca.

– Jak się czujesz? – pytam, zanim na dobre porwie mnie sen.

– Jakby gorącą czekolada rozlała się w mojej piersi – odpowiada cicho.

– Ja też jestem szczęśliwa – szepczę.

Oto wynik Waszej motywacji 😂 Możecie motywować mnie bardziej, macie do tego narzędzia w postaci komentarzy, gwiazdek... ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro