Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26.

Melody

Kiedy dochodzi dwudziesta czwarta czuję się znowu jak nastolatka, chociaż w tamtym czasie nie czułam takiej ekscytacji, był to bardziej wyraz jakiegoś buntu przeciwko reżimowi wychowawczemu mojego taty – martwił się, wiem. Miał o co. Ale teraz świadomość, że czekam na kogoś, kogo jako dziewczynka widziałam w swojej przyszłości, a moje myśli nawet potrafiły się zagalopować aż na ślub i dzieci, dodaje tej chwili... czegoś innego. Jakbym chciała nadrobić te stracone lata, gdy nasze życia biegły od siebie odległymi torami.

A w cale nie mam pewności, czy Axel pamięta o tym, co mówiłam w samochodzie. Po tym jak przywiózł mnie do domu był milczący. Jestem pewna, że w jego głowie bardzo dużo się dzieje, chciałabym trochę rozwiać jego wszelkie obawy.

Wiem, że mogłabym wyjść normalnie drzwiami wyjściowymi, ale to żadna frajda, więc wychodzę oknem. Gdy widzę, że lampka na ganku w chatce się zapala, uśmiecham się. Pamiętał o nocnej wyprawie. Do tego wyszedł punkt o dwudziestej czwartej.

Schodzę na daszek, a następnie po altance, starając się narobić jak najmniej hałasu. Gdy światła gasną jest tak ciemno, że nic nie widać. Nie zabrałam latarki, ale to nie jest wielki problem. Znam drogę do miasteczka na pamięć.  

– Axel? – szepczę.

– Tu jestem – odpowiada z niedalekiej odległości.

Wyciągam dłoń, a kiedy wzrok przyzwyczaja się do ciemności widzę zarys jego sylwetki.

– Daj mi rękę – mówię, czując ciepło jego dłoni, splatam nasze palce.

– Nadal boisz się ciemności? – pyta.

– Oczywiście. Potwory i te różne paskudztwa – żartuję, gdy zmierzamy w stronę bramy. Będziemy musieli przejść przez płot, ale na szczęście zapala się światło przy stajni.

– Pomóc...? – Axel nie dokańcza pytania, gdy sprawnie wdrapuję się na płot. Będąc na górze puszczam mu oczko, przez chwilę rozkoszując się jego wyrazem twarzy pełnym... Cholera, właściwie patrzy tak, że zaraz spadnę. Siedzę okrakiem z jedną nogą po stronie rancza, a on przytrzymuje moje spojrzenie, dopóki nie gaśnie światło, aż dziwię się, że nasze oczy nie płoną jak pochodnie rozpalając panujący wokół mrok. Dosłownie czuję się napromieniowana jego spojrzeniem.

Wypuszczam powietrze z płuc i zsuwam się na dół. Po chwili jest znowu przy mnie.

– Wygląda na to, że masz wprawę – stwierdza, ponownie łącząc nasze dłonie.

– Trochę tak – parskam.

– Co jeszcze robiłaś? Poopowiadaj. Chcę wiedzieć, co mnie ominęło.

Opowiadam mu o wszystkich biwakach, ogniskach, imprezach, rajdach. Axel słucha bardzo uważnie praktycznie w ogóle się nie odzywając, i gdyby nie bliskość jego ciała, czułabym się, jakbym gadała sama do siebie, a mimo wszystko wiem, że słucha i chłonie każde moje słowo. Co jakiś czas ściska nieco mocniej moją dłoń, na co odpowiadam mu tak samo, jakbyśmy w ten sposób dawali sobie, znać, że nie chcemy już wypuszczać siebie z rąk.

Po raz pierwszy od wielu lat czuję w sercu spokój. Że wszystko jest na właściwym miejscu, tak jak kiedyś sobie marzyłam, choć wiem, że jego wspomnienia nie są zbyt kolorowe. Chciałabym to zmienić. Chciałabym dać mu tyle nowych wspomnień, żeby już nigdy nie wracał do tego, co było w jego życiu złe. Od dzisiaj rozpoczynam plan przeganiania jego demonów.

Gdy wychodzimy na oświetloną ścieżkę, spoglądam na Axel’a. Ma zamyślony wyraz twarzy.

– O czym myślisz? – Przystaję.

Nie odpowiada. Jego wzrok skanuje bardzo uważnie moją twarz. Wyciąga dłoń i dotyka mojego policzka. Przesuwa palcem po kości policzkowej, w dół, na usta. Robi to z takim skupieniem, że przestaję ddychać, żeby nie zepsuć tej chwili.

– Chcesz wiedzieć, o czym myślę? – pyta cicho. Kiwam głową. – Mam setkę myśli w głowie. Nie wiem na której się skupić.

Dotykam palcem jego skroni, lekko naciskając. Już się martwię, że ten natłok może przypłacić kolejnym atakiem,  a tak bardzo już nie chcę, żeby cierpiał.

– Powiedz pierwszą – odpowiadam ledwo słyszalnie.

– Jesteś piękna, dziewczynko – świetliku. – Przesuwa palec pod moją brodę i unosi lekko moją głowę. Jego twarz jest blisko,  a jego ciepły oddech na moich ustach, odgania chłód nocy.  

– Jak mnie nazwałeś? – szepczę.

– Dziewczynką – świetlikiem. Tak, jak nazywałem cię w myślach w dzieciństwie, ale nigdy nie powiedziałem tego na głos.

– Powtórz – mruczę.

– Słyszałaś – wzdycha, nieco zniecierpliwiony. 

– Chcę to usłyszeć jeszcze raz. Powtórz całym zdaniem.

– Jesteś piękna, dziewczynko – świetliku – powtarza. Przymyka oczy i przykłada czoło do mojego. – Przy tobie mózg mi się gotuje, serio Melody. Robię się romantyczny, czy coś.

Parskam śmiechem i przewracam oczami. Broni się sam przed sobą. Zdaje sobie sprawę, że uczucia go przerażają. Ale okay, mamy czas.

– Nie robisz się, tylko jesteś. Po prostu wyciągam z ciebie to, co najlepsze, co ukryłeś gdzieś głęboko, a teraz trzeba to wydobyć jak najcenniejszy skarb. – Pstrykam go palcem w nos, obejmuję go i wolnym spacerkiem, zmierzamy do celu, jakim jest plac zabaw.

Axel

Słuchanie jej jest jakąś abstrakcją. Mam ochotę przymknąć oczy i po prostu słuchać jej głosu. Daje mi spokój. Ucisza burzę w mojej głowie, a natłok myśli rozstępuje się i cała wnika w moją ciemność. Przez drogę na plac zabaw cały czas ściska mocno moją dłoń, co chwilę spoglądając w moją stronę, jakby chciała się upewnić, że jestem i jeszcze nie zniknąłem. Przyznam szczerze, że po przespaniu niemalże dwóch dni sam w tej chwili czuję się, jakbym przebudził się z cholernie długiego snu. Jakbym po prostu przespał te siedem lat, a teraz się powoli budzę. Jedynie rany na kostkach po mojej ostatniej wizycie w klubie, przypominają, że tamto życie istniało. Ale na razie wydaje się tak odległe, jakby tylko było snem.

Słuchając Melody, jej wspomnień, dopiero teraz uświadamiam sobie jak wiele straciłem z życia. Zgrabnie omijała tematy chłopaków w swoim życiu, to jakiś mój newralgiczny punkt. Nie wiem, czy to normalne, bo nigdy czegoś takiego nie czułem. Zazwyczaj kobiety, z którymi miałem do czynienia, wzbudzały we mnie chęć mordu.

– No i jesteśmy! – woła Melody, wskazując na ścieżkę wiodącą do parku. Wokół jest cholernie cicho, a światła latarni oświetlają jedynie ścieżki spacerowe. Nie czekając na moją reakcję, prowadzi mnie jedną z nich, aż znajdujemy się na placu zabaw.

– I co chcesz tu robić? – pytam.

– No... – Odwraca się w moją stronę. – Zabawimy się.

– Będziemy pić, palić i niszczyć dzieciom huśtawki? – Unoszę brew.

– No i pluć. Gdzieś w krzakach mam schowaną kokę, hasz, lsd i spray. Na chodniku popiszemy sprośne teksty – kpi, na co wybucham śmiechem.

– Brzmi całkiem...

– Będziemy się huśtać, wandalu! Nie podoba mi się to, jak rozbłysły ci oczy na hasz. – Daje mi kuksańca w ramię, czym rozbawia mnie jeszcze bardziej. Jej oburzona mina jest tak słodka, że nie mogę się powstrzymać i pochylam się w jej stronę. Łapię ją za kark i przyciągam do siebie. Mam cholerną potrzebę posiadania jej blisko. Kolejna chora rzecz, ale akurat z tym nie umiem walczyć.

– Powiedz mi, jaką najbardziej niegrzeczną rzecz zrobiłaś w życiu. Jesteś taka urocza, że nie chciałbym cię zniszczyć, Melody. Jak już wiesz, nie jestem święty.

Czuję jak jej palce zaciskają się na mojej bluzie. Czoło ma przytknięte do mojej klaty. Pod palcami drugiej ręki, którą ułożyłem na jej plecach, czuję jak szybko oddycha. Unosi głowę, patrząc mi oczy.

– Grałam w rozbieranego pokera – mruczy i przesuwa dłonią wzdłuż moich pleców. Zakrzywia palce i resztę drogi do karku, pokonuje przesuwając paznokciami. Nie robi tego delikatnie, czym mnie cholernie nakręca. – Jeśli chcesz wiedzieć, po raz pierwszy byłam bardzo pijana. Przegrałam. Nie umiem grać w karty. Do tego ktoś mi dodał do piwa pigułkę gwałtu, moja koleżanka w porę się zorientowała, że jest coś nie tak. To była duża impreza nad jeziorem na którą się wymknęłam w nocy przez okno, bo oczywiście rodzice nie pozwolili mi iść. Ojciec był gotowy wybić pół miasteczka. Tak suszył głowę szeryfowi, że przesłuchał wszystkich uczestników.

Unoszę brew, przyciskając Mel do siebie, jakbym, kurwa, chciał ją chronić przed czymś, co było lata temu.

– Sprawca został ukarany?

Kiwa głową.

– Miałam czternaście lat. I tak strasznie za tobą tęskniłam, że nie potrafiłam sobie poradzić z tymi uczuciami. – Jej palce wbijają się mocniej w moją skórę, a jej głos staje się cichszy i bardziej przesycony bólem, którego ja jestem sprawcą. – To trwało latami, Ax. Próbowałam to zagłuszać na wszelkie możliwe sposoby. Miałam momenty, gdy stopowałam. W końcu zapomniałam, przed czym tak uciekam... Ostatnio też się przed tobą broniłam, myślałam, że dla ciebie tamte cztery lata nic nie znaczyły. A teraz... Też się boję.  Bo gdybyś nagle zniknął...

– Nie zniknę, Melody. Obiecuję.

Może to przypływ jakiegoś kurestwa nazywanego weną, czy innym gównem, ale czuję w sercu, że to prawda. Nie odejdę z własnej woli. Nie zostawię jej po raz drugi.

– Na małego paluszka – szepcze i wyciąga palec, a ja bez wahania oplatam go swoim.

Wtula się we mnie, a po chwili jej ciało zaczyna drżeć. Kurwa, gdybym umiał, płakałbym z nią. Ale nie umiem. Dlatego po prostu przytulam ją do siebie z całych sił, pozwalając, aby jej łzy moczyły moją bluzę. Chyba nie tylko ze mnie schodzą ostatnie lata.

– Melody – szepczę. – Chcę przeżyć z tobą... wszystkie swoje pierwsze razy. Zacznijmy od zabawy na placu zabaw, a od jutra rozpoczniemy naukę jazdy konnej. Jestem ci winny wyjazd w teren. W chuj dużo wyjazdów w teren.

Pociąga nosem i unosi głowę. Ma mokre od łez rzęsy i zaczerwienione policzki. Otwiera usta, a po chwili pada z nich pytanie, które mnie zaskakuje:

– Ile miałeś kobiet przede mną?

– Dlaczego pytasz?

– Chcę wiedzieć.

– Żadnej – mówię twardo.  

– Żadnej na poważnie...

– Żadnej, Mel. Jak mówię żadnej, to mam na myśli dosłownie żadnej.

Dobra, to żenujące. Ale jeśli chcę poczuć się jej wart, pora się przed nią otworzyć. I tak najgorszy krok już za mną. Opowiedziałem jej o tych najbardziej ciemnych sferach swojego życia i wciąż tu jest. Z resztą już jakoś pójdzie.

Nie komentuje moich słów. Przyciąga mnie do siebie, a jej pocałunek...

Cóż, mówi, że się cieszy.

Zacieśniają więzy, Axel nam się rozkręca, jak Mel mu pokaże bardziej, że do grzecznych dziewczynek nie należy będzie....️‍🔥❤️‍🔥❤️‍🔥 🤭

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro