20.
Melody
Rano wybudza mnie jakiś dziwny impuls, jakbym spadała. Otwieram gwałtownie oczy, a serce wali niespokojnie. Siadam na łóżku i przykładam dłonie do twarzy.
– Boże, to był tylko sen – wzdycham.
Przenika mnie poranny chłód i spoglądam w stronę otwartego okna. Rozglądam się po pokoju, szukając dowodu na to, że Axel naprawdę tu był. To nie byłby pierwszy taki popieprzony sen. Kiedy zniknął wiele razy śniło mi się, że wchodził do mojego pokoju przez okno – podświadomie czekałam na jego powrót, a tęsknota generowała różne sny.
Widocznie za dużo wypiłam wczoraj.
A może nie?
Dotykam ust...
Powoli i stopniowo wracają do mnie wspomnienia z nocy. Tak, spałam niespokojnie, co chwilę się przebudzałam, a umysł płatał mi figle. Często się tak zdarza, gdy jestem bardzo zmęczona i przebodźcowana, a moja głowa pracuje na pełnych obrotach, podczas gdy ciało opada z sił.
Emocje, które w ostatnim czasie mną targają nie pozwalają mi złapać równowagi i głupieję coraz bardziej. To naprawdę odbija się na moim zdrowiu psychicznym, a pracuję z dziećmi, wśród koni i potrzebuję odzyskać zdolność myślenia. Nie może być tak, że jeden człowiek wprowadza we mnie taki zamęt.
Przebieram się z piżamy i wychodzę z domu. Idę do chatki.
Myślałam, że będę czekała całą wieczność, ale Axel otwiera po zaledwie trzech uderzeniach, i w cale nie wygląda na zaskoczonego moją obecnością, jakbym zrobiła dokładnie to, czego się spodziewał.
– Mel... Co za miła...
– Nie możesz tak robić... – wypalam bez zbędnych wstępów i wpycham go do środka, po czym zatrzaskuję drzwi. – Nie możesz całować mnie, mówić, że kłamałeś i oddajesz mi serce, przy czym całujesz mnie tak, jakbyś w cale nie chciał mi go oddać! To sprzeczne sygnały! Mam jeszcze większy mętlik w głowie, a ty wydajesz się być jeszcze bardziej popieprzony, co sprawia jedynie, że podobasz mi się coraz bardziej, przez co wątpię w to, że jestem normalna, bo przyjeżdża po mnie facet na białym koniu, który chciał mnie za żonę, gdy miałam siedemnaście lat, a ja nie mogę ciebie wyrzucić z głowy, bo myśli o tobie są jak...
Przewraca oczami, a zanim się obejrzę jestem przyparta do ściany i tym razem jego pocałunek jest znacznie bardziej stanowczy niż ten w nocy.
Jego dłonie spoczywają po obu stronach mojej twarzy, trzymając mnie w miejscu, jakby bał się, że ucieknę. Kiedy jego usta dotykają moich, to, co poczułam w nocy, wraca ze zdwojoną siłą, a cała niepewność, która jeszcze przed chwilą mną targała, rozpływa się w powietrzu. Jego wargi są miękkie, ale pewne, poruszają się z intensywnością, jakby czekał na tę chwilę całe życie.
Jego oddech miesza się z moim, a ja nie mogę się powstrzymać i odwzajemniam pocałunek, pozwalając, by wszystkie emocje, które tak długo trzymałam na uwięzi, wypłynęły na powierzchnię. Jest w tym jakaś desperacja, coś nieokiełznanego, co sprawia, że moje serce przyspiesza, a każdy dotyk jego dłoni zdaje się rozbudzać we mnie coraz większe pragnienie.
Jedną ręką przyciąga mnie bliżej, dłoń przesuwa się po moich plecach, jakby chciał upewnić się, że jestem prawdziwa, że nie zniknę mu, gdy tylko otworzy oczy. Jego usta odnajdują moją dolną wargę i lekko ja przygryzają, co sprawia, że moje ciało drży pod wpływem emocji, których nawet nie próbuję tłumić.
Czuję, jak przyciska mnie bliżej, niemal zamykając w swoich ramionach, jakby każda przestrzeń między nami była nie do zniesienia. Palce Axela przesuwają się po moich plecach, aż zatrzymują się na karku, a jego kciuk delikatnie masuje skórę pod linią włosów. Jest w tym geście coś, co wywołuje dreszcz na całym moim ciele, mieszankę bezpieczeństwa i intensywności, której dawno nie czułam. Właściwie nigdy. Z nikim.
W końcu odsuwa się o milimetr, jego oddech jest ciepły na mojej skórze, a oczy błyszczą, jakby zapamiętywały każdy szczegół tej chwili. Wzrok przesuwa się po mojej twarzy, jakby szukał w niej odpowiedzi, a ja widzę w jego spojrzeniu coś, co mnie zaskakuje – czułość. Taką, której nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę u niego.
– Wczoraj tak się stresowałem, że zapomniałem dodać, że jeśli masz się w kimś jeszcze zakochać... Chciałbym, żebyś zakochała się we mnie. Miało wyjść romantycznie, ale daleko mi do romantyka. Nie odpowiedziałaś na pocałunek. Zestresowałaś mnie – parska zażenowany, a ja przyglądam mu się oniemiała z wrażenia, bo wydaje mi się, że jego policzki lekko się zaróżowiły. To sprawia, że wydaje się bardziej ludzki. Bez tych pustych oczu, obojętnych reakcji. Teraz jest taki... bardziej mój. Taki, jakim go zapamiętałam i starałam się pielęgnować w swoich wspomnieniach.
– Pewnie do tej pory nie miałeś z tym problemu, co? – pytam, nie mogąc się powstrzymać od tej drobnej złośliwości.
– Wiesz... – mruczy, przesuwając kciukiem po mojej dolnej wardze – nawiedzałem już tyle kobiet w nocy wchodząc im przez okna, żeby dossać się im do ust i przeprosić, że złamałem im serce, i jakoś nigdy żadna nie narzekała. Jesteś wyjątkiem.
Prycham i próbuję go od siebie odetchnąć, ale nie pozwala mi. Śmiejąc się cicho, chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi, a kiedy składa pocałunek na delikatnej skórze, przechodzą mnie dreszcze.
– Jesteś jedyna, Mel. Zawsze byłaś – szepcze. – Nie mam zbyt dobrego usprawiedliwienia na to, co wtedy zrobiłem i w pełni zasługuję na twój gniew. Tamtego dnia, gdy cię pocałowałem, po powrocie do Sawyer’ów zastałem swoich starych...
Słysząc jak jego głos staje się coraz bardziej mroczny, zmuszam go, żeby na mnie spojrzał i znowu widzę tą zasłonę, która ogarnia jego oczy. Ta sama, którą widziałam lata temu, gdy wypowiadał tamte słowa. Jakby mówił je do mnie ktoś inny, ktoś kogo nie znałam, kogo się bałam, a ja tak usilnie szukałam w nich chłopca, który mnie pocałował i powiedział, że jest szczęśliwy dzięki mnie.
Nagle dociera do mnie, że mur, który wokół siebie budował to ochrona przed cierpieniem, które zadali mu najbliżsi. Nieukojonym, nieutulonym nigdy bólem. Nie wiem zbyt wiele o jego dzieciństwie, ale zawsze tak reagował, gdy zadawałam mu pytania o rodziców, ale sama byłam dzieckiem – szczęśliwym, nie znającym cierpienia, z roztoczonym nad sobą parasolem miłości rodziców, którzy robili wszystko, aby niczego mi w życiu nie zabrakło. Pewnie nie do końca rozumiałam, co siedzi w jego głowie, sercu. Jedyne czego chciałam wtedy to, żeby się uśmiechnął. Żeby był moim przyjacielem. Z jakiegoś powodu, ze wszystkich dzieciaków, wybrałam sobie właśnie jego.
– Chyba będziemy musieli porozmawiać – mówi, niezbyt zadowolony, marszcząc brwi. To też przypomina mi go z dawnych lat. Reagował tak na sytuację, które nie były dla niego komfortowe, albo uważał je za dziwne. – Nie jestem w tym mistrzem.
Uśmiecham się pokrzepiająco i przesuwam kciukiem przez środek jego czoła, nosa, zahaczam o te namiętne wargi, zjeżdżam na brodę i unoszę ją delikatnie, chcąc, żeby na mnie spojrzał.
– Narazie nie będę cię przemęczać z tą rozmową. Już się sporo nagadałeś. – Pstrykam go palcem w nos.
– Ciągle to robisz – mruczy.
– Tradycja rodzinna – parskam.
Patrzy na mnie tak, że w moich oczach pojawiają się łzy.
On wciąż tam jest. Mój Axel. Jest schowany gdzieś za tym murem, ale widzę go przez szczeliny. Boję się nawet myśleć o tym, co go spotkało, ale pamiętam o podsłuchanej rozmowie...
– Chryste, nie płacz. Nie radzę sobie z własnymi emocjami, nie wiem, czy udźwignę twoje. – Ściera palcem wymykającą się łzę, po czym mnie przytula.
Wtulam się w jego ramiona, a jego dłoń na moich plecach kreśli leniwe okręgi, które dziwnie mnie uspokajają. Czuję, jak jego oddech wyrównuje się, a jego ciepło przechodzi na mnie, powoli rozgrzewając zmarznięte od porannego chłodu ciało. Jest w tym geście coś niesamowicie intymnego, jakbyśmy oboje bali się przerwać tę chwilę, bo każde słowo mogłoby zepsuć to delikatne, ledwie wyczuwalne zrozumienie.
– Mogę coś ci jeszcze powiedzieć? – pyta cicho.
– Uhm.
Po chwili jego usta odnajdują moje w kolejnym pocałunku – nie takim pełnym żaru jak wcześniej, ale spokojnym. Zostajemy tak, zanurzeni w ciszy, która wcale nie jest niezręczna ani bolesna. Wręcz przeciwnie, jest czymś, czego oboje potrzebujemy. Jest jak odpoczynek.
Po dłuższej chwili Axel odsuwa się nieco i patrzy mi głęboko w oczy, trzymając moją twarz w swoich dłoniach.
– Mów tak do mnie częściej – mruczę z lekkim uśmiechem.
– Jesteś jedyną osobą, której obecność mnie nie dobija, Mel. I, jeśli zechcesz, nie zamierzam tego stracić po raz drugi.
– Zostajesz tu?
– Jeśli... Jeśli chcesz zostanę. Jeśli jesteś w stanie mi wybaczyć... Zaufać...
Otwieram usta, żeby odpowiedzieć, ale drzwi od domu otwierają się, a my odskakujemy od siebie, jakbyśmy zostali przyłapani na gorącym uczynku.
– Ax...! – woła Harvey, po czym przystaje jak rażony piorunem, patrząc to na mnie to na Axela. – Co wy...?
– O mój Boże, co ci się stało?! – Przerywam mu, zasłaniając usta dłonią na widok jego twarzy. Co prawda nie ma żadnej krwistej rany, ale jego prawe oko jest tak zapuchnięte, że ledwo je widać.
– Eee... – Przenosi czujny wzrok na Axela. – Powiedzmy, że... Wczoraj szturchnąłem kijem w oko... eee... pumę. I się wkurzyła. Teraz stoi za tobą i patrzy na mnie jak psychol.
Odwracam się w stronę Axela, który ma minę niewiniątka i bardzo mu z nią do twarzy, ale nie mogę zaprzeczyć, że ma w sobie coś drapieżnego. Być może coś, co musiał w sobie wyrobić, aby przetrwać w świecie. Pieniądze okupione krwią... Bestia... Wyjazd do Anglii. Nie wątpię, że mają coś na sumieniu, ale ufam tacie. On ma nosa do ludzi, nigdy nie sprzedał nikomu konia, jeśli ten nie wzbudził w nim zaufania. Jestem pewna, że nie pozwoliłby im tu zostać, gdyby miał wątpliwości odnośnie naszego bezpieczeństwa. No i lubił Axela.
Patrzę na niego długo, czekając aż coś powie, ale wzrusza ramionami.
– Chciał. W pewnym sensie prosił mnie o to.
Harvey prycha, rzucając mu urażone spojrzenie.
– Mam pytać? Powinnam coś wiedzieć już teraz?
– Nie – odpowiadają zgodnie, patrząc jeden na drugiego, a ja zdaję sobie sprawę, że na chwilę obecną nawet nie chcę wiedzieć. Jeszcze nie... Przyjdzie na to czas.
– Widzę, że atmosfera jest nieco czystsza – odzywa się pogodnym tonem Harvey – nie psujmy jej, a ja przyszedłem z wiadomością, że Młoda właśnie spożywa swój pierwszy posiłek.
– Naprawdę?! – wykrzykuję zaskoczona, a Harvey śmieje się, rzucając ukradkiem spojrzenia Axelowi, który z kolei patrzy na mnie, a na jego twarzy błąka się lekki uśmiech. – Boże, tak bardzo się o nią martwiłam. Chodźmy do niej.
Nie czekając, wychodzę z domu i jako pierwsza docieram do stajni. Widok klaczy skubiącej siano przypomina mi obrazek bliźniaków cioci Crystal i wujka Rossa, gdy poszłam z mamą w odwiedzimy do szpitala.
Rozpływam się.
Otwieram delikatnie drzwi od boksu, unikając skrzypnięcia i wślizguję się do środka.
– Hej, słodziutka – odzywam się łagodnie i kucam przy klaczy, gładząc jej szyję. – Wiedziałam, że dasz radę. Jesteś dzielną dziewczynką.
Odwracam się w stronę chłopaków, chcąc sprawdzić, czy to cieszy ich tak samo jak mnie, i natrafiając na lekki uśmiech Axela, moje serce przyspiesza.
– No, jak widać odrobina miłości i wszystko jest możliwe – kwituje całą sytuację Harvey.
– Trzeba powiedzieć tacie – szepczę przejęta.
Po chwili dołącza do mnie Axel i kuca obok. Klacz rży na jego bliskość i przestaje jeść, za to skubie jego rękaw, domagając się pieszczot.
– Wyczuwam tu jakieś połączenie duchowe – parskam, widząc jak klacz liże Axela po ręce. Chłopak bierze siano do ręki i podstawia jej pod pysk, drugą dłonią gładząc ją po szyi. – Musisz nadać jej imię.
Zamyśla się na chwilę. Gdy nasze dłonie się spotykają, pomiędzy nami przeskakują iskry. Spoglądamy na siebie. Axel uśmiecha się do mnie, a jego wzrok prześlizguje się po mojej twarzy, zatrzymując się na dłużej przy moich oczach. Jego dłoń wciąż gładzi klacz po szyi, ale ja czuję, jak ciepło przenika również mnie, tworząc między nami niemal namacalną więź.
– Hope – mówi. – Będzie miała na imię Hope.
– Nadzieja. Pięknie.
– Ja pierdolę, muszę wyjść, bo się rozpłaczę zaraz – jęczy Harvey. – Też chcę żeby ktoś mnie kochaaaał!! – woła, odchodząc. a ja wybucham śmiechem, gdy z początku korytarza odpowiada mu końskie rżenie. – Idę do ciebie, Bello, idę!
– Teraz ja zacznę się martwić o jego orientację – mruczy pod nosem Axel.
– Hm?
– Nic.
Pomiędzy nami trwa cisza, przerywana cichym parskaniem Hope. Zamykam oczy.
Boże, żeby to nie był tylko sen.
Zadowolone 😒 😂 Dzięki Waszej niecierpliwości, nie pocałowali się, dochodząc do porozumienia dopiero w 35 rozdziale 🤪
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro