Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

HALLOWENOWY SPECJAL CZ 1

*Parę miesięcy wcześniej*
*31 października*

— Mamo mogę pożyczyć twoją kredkę do oczu?

— Co mówisz? — kobieta słysząc głos swojego syna wychyliła się z kuchni, zerkając na niego.

— Potrzebuje zrobić czymś czarne oczy, żeby się nie wyróżniały spod maski. — pokazał jej czarną kominiarkę, którą niedługo miał założyć na głowę. Ta nadrukowaną miała na przodzie czaszkę kościotrupa.

— No dobrze, weź sobie — oznajmiła kobieta, ponownie zajmując się przygotowaniem czekoladowych ciasteczek — jest w tej brązowej szafce w łazience — dodała  — ewentualnie możesz użyć moich cieni, ale tylko tych w zielonym pudełeczku, bo te drugie są bardzo drogie.

— Okej dzięki — chłopak już chciał wyjść z pomieszczenia, jednak zatrzymał go głos matki.

— A o której wracasz? — zapytała, gdyż Tyler nie mówił jej wcześniej, że gdzieś wychodzi i dopiero przed paronastoma minutami oświadczył, że idzie na imprezę halloweenową wraz z Joshem.

— Nie wiem — wzruszył ramionami — pewnie późno, ale będę wracał z Joshem — zapewnił, że jego mama nie ma powodu do obaw.

— Będzie alkohol? — znała rozsądek swojego syna, ale wolała się upewnić i dmuchać na zimne.

— Nie... - skłamał, lecz szybko odkrył, że nie tędy droga — to znaczy tak, ale ja nie będę pił. — uśmiechnął się do niej najszczerzej jak potrafił — obiecuje — dodał, chcąc utrzymać ją w przekonaniu, że jest idealnym synem.

Kiedy tylko ta kiwnęła głową na znak, że mu wierzy, Tyler uśmiechnął się do niej lekko, po czym poszedł do łazienki, w celu znalezienia potrzebnych kosmetyków.

Gdy skończył obrysowywać sobie oczy jeszcze raz przejrzał się w lustrze.
Wyglądał wyjątkowo dobrze.
Szczególnie, podobał mu się strój szkielet uszyty z jednej czarnej tkaniny, coś ala kombinezon, na którym nadrukowane były poszczególne kości.

Nagle usłyszał dzwonek do drzwi, co sygnalizowało przyjście Josha. W ekspresowym tempie zabrał wszystkie potrzebne rzeczy i wręcz pędem rzucił się do wyjścia.

— Cześć. — Chłopak uśmiechnął się do czerwonowłosego ubranego w taki sam strój jak on sam. Dobra, jeżeli on wyglądał dobrze, to Josh wyglądał po prostu nieziemsko.

— Jesteś już gotowy? — zapytał lustrując go od stóp do głów. Brunet uśmiechnął się, gdy tylko usłyszał głos tego anielskiego stworzenia ubranego teraz w diabelski strój.

— Jak nigdy — Tyler pokiwał ochoczo głową, wpuszczając gościa do środka.

— Tylko wróć przed północą — usłyszeli kobiecy głos, należący do mamy Tylera.

— Znaczy... — Josha coś tchnęło — bo gadałem z Tylerem, pani Joseph... - wszedł do kuchni, tak, by widzieć rodzicielkę swojego przyjaciela — i może Tyler mógłby u mnie zanocować? — zapytał z nadzieją w głosie.

— No nie wiem — przez moment się zastanowiła. Niby już wielokrotnie chłopcy u siebie nocowali, ale mimo to miała co do tego wątpliwości — dobrze, w sumie niech będzie — zgodziła się, przez co obydwoje wręcz momentalnie się uśmiechnęli — ale Tyler — zwróciła się do syna — napisz do mnie jak będziecie już u Josha — poprosiła.

— Dobrze — chłopak pokiwał głową, uśmiechając się do niej szczęśliwie, że ta się zgodziła. — to my już będziemy iść — dodał, zabierając z wieszaka kurtkę, po czym wyszedł wraz ze starszym z domu

***

- Brenuś - jakaś dziewczyna przebrana w strój pielęgniarki i o wiele za krótką, jak na ludzką przyzwoitość, spódniczę rzuciła się w stronę szatyna ubranego w różowe kigurumi, które będąc lekko rozpięte, ukazywało część jego nagiej klatki piersiowej.

— Myślałam, że nie przyjdziesz — niby przypadkiem, gdy ta była w niego wtulona, zahaczył dłonią o jej prawie nagie pośladki

— udało mi się jakoś uciec z domu, a jest już Molly? — zapytał, zaczynając rozglądać się za swoją dziewczyną,
co było trudne, iż niedorobiona pielęgniarka dość mocno się wczepiła, a dodatkowo jego zmysły szalały przez masę ludzi dookoła, co chwila migające światełka i głośna muzykę. Musiał jednak przyznać, że osoby odpowiedzialne za stworzenie w całym domu klimatu odwaliły świetny kawał roboty. Wszędzie unosiła się mgła, po ścianach porozwieszane były przeróżne dekoracje, a gdzie niegdzie widniały groby zrobione z plastiku. Dodatkowo ludzie ubrani w straszne stroje dodawali klimatu.

— Nie wiem. Jeszcze jej nie widziałam — widocznie nie chciała rozmawiać na ten temat. Oderwała się od chłopaka, czując lekkie uczucie zazdrości. — Mam nadzieję, że ona nic nie wie o naszym ostatnim razie. — puściła do niego oczko, a Brendon wręcz momentalnie przypomniał sobie przerwę między lekcjami w szkolnym kiblu, kilka dni temu.
Tak, to był całkiem dobry blowjob. Aczkolwiek nie najlepszy.
Takie mocne 7/10.

— Nie jestem głupi — popukał się w czoło — przyniesiesz mi coś do picia? — raczej oznajmił niż zapytał. Mogło to brzmieć nawet bardzo niegrzecznie, lecz dziewczyna nie zrażona od razu popedziła do kuchni, chcąc podlizać się starszemu o rok chłopakowi. W końcu ostatnio klasiści to gorący towar, więc gdy ten tylko kilka dni temu zażartował, że skoro jego dziewczyna zachorowała, może koleżanka mogłaby pomóc w pewnej intymnej rzeczy.
Mimo, iż był to tylko żart, dziewczyna zupełnie poważnie zabrała go do łazienki na piętrze, by następnie mu obciągnąć, licząc na to, że ten wreszcie zwróci na nią uwagę,
niestety myliła sie. Urie nie zmienił do niej nastawienia. Dalej traktował ją jako jedną z wielu lasek na boku, skłonnych oddać mu się od tak.

Tyler i Josh natomiast byli na tej samej imprezie już od jakiejś godziny, starając się znaleźć jakiegoś spokojniejszego i trochę cichszego miejsca.

— Chcesz się napić? — zapytał Josh przekrzykując muzykę. Obydwoje już dawno zdjęli swoje maski chcąc odzyskać możliwość mówienia.

— Wiesz, że nie mogę — mruknął niezadowolony Tyler — mama mi nie pozwala, a nie chcę narobić sobie problemów.

— Przecież i tak zanocujesz u mnie — powiedział Josh, chcąc go przekonać — nie domyśli się, że piłeś — zapewnił.

Tyler przez chwilę rozważał, czy to rzeczywiście dobry pomysł.

— No dobrze — oznajmił w końcu, tak więc oboje udali się do kuchni, gdzie znajdowały się napoje. Gdy tylko trzymali w swoich dłoniach kubki z trunkiem, oboje wrócili do salonu.

— Debbie będzie? — zapytał młodszy, widząc, że Josh rozgląda się w poszukiwaniu kogoś.

— Nie wiem — westchnął smutno — chyba nie.

Debbie od zawsze podobała się Joshowi, z czego Tyler doskonale zdawał sobie sprawę. Na początku czuł się przez to lekko zazdrosny, ale po jakimś czasie mu przeszło. Chciał żeby starszy był szczęśliwy, nawet jeżeli on będzie przez to cierpieć.

— Powinieneś w końcu jakoś bardziej zasygnalizować, że ci się podoba — napomknął nie rozumiejąc, dlaczego Josh jeszcze nigdy nie zaprosił nigdzie dziewczyny.

— To nie takie proste — Josh wydął swoje wargi — nie wiem, czy mi nie odmówi, zresztą mam wrażenie, że podoba jej się Brendon — oznajmił smętnie.

— A jakiej dziewczynie on się nie podoba. — prychnął Tyler — nie rozumiem tej całej fascynacji ludzi na jego punkcie — to arogancki dupek i homofob — oświadczył.

Od momentu kiedy Tyler poznał Brendona szczerze go znienawidził. Wiedział jak chłopak i jego koledzy traktują innych, kompletnie nie zwracając uwagi na ich uczucia. Już kilkukrotnie słyszał, a nawet był świadkiem tego, jak okropnie Urie traktował jednego chłopaka z młodszych klas, tylko przez jego orientację. Chyba miał on na imię Bryan, albo jakoś podobnie.

— Może i tak, ale to nie zmienia faktu, że dziewczyny na niego lecą.

— Nadal uważam, że nie zaszkodzi spróbować. Nie masz nic do stracenia.

— Doskonale widzę, że za wszelka cenę próbujesz mnie przekonać, żebym zmienił zdanie, ale i tak dzisiaj jej tu nie ma, więc nie musimy o niej gadać — oznajmiał Josh.

— Skoro tak, to nigdy nie uwierzysz kto właśnie tu przyszedł — napomknął z udawanym uśmiechem Tyler patrząc się w stronę drzwi wejściowych. Szczerze miał nadzieję, że dziewczyna naprawdę nie zjawił się na tej imprezie, a jednak. Josh spojrzał się w tamtą stronę i wręcz automatycznie otworzył szerzej oczy.

— Przecież miało jej tu nie być — mówił zakłopotany widząc rudą dziewczynę przebraną w strój kota. Wyglądała bardzo seksownie w lateksowym stroju. Tyler ani trochę nie dziwił się, że kolorowłosy na nią leci.

— To dla ciebie szansa Josh — powiedział tylko — idź zagadaj do niej — popchnął go lekko w tamtą stronę.

— Dobra, masz racje — Josh wziął głęboki oddech — teraz, albo nigdy. Idę z nią pogadać. Powiem, że mi się podoba i że chciałbym się z nią umówić. — dodał, na co Tyler pokiwał głową. Bardzo mu dopingował i nieustannie starał się zagłuszyć uczucie zazdrości i smutku, że chłopak nie czuje tego do niego.

— Wrócę za jakiś czas — oznajmił zaczynając iść w stronę dziewczyny. 

— Powodzenia — powiedział jeszcze z fauszywym uśmiechem patrząc jak Josh idzie w stronę rudowłosej piękności. Patrzył się jeszcze przez chwilę na nich, zastanawiając się o czym takim rozmawiają. Widział, jak dziewczyna śmieje się z czegoś co powiedział jej Josh, po czym oboje zaczęli iść w przeciwną stronę niż tą, gdzid znajdował sięTyler, przez co chłopak stracił ich z pola widzenia.. 

No i w taki o to sposób chłopak został sam. Nie wiedział zbytnio co ma ze sobą zrobić, a dodatkowo cały czas czuł coraz wyraźniej uczucie zazdrości połączone ze smutkiem. Stwierdził, że najlepszym sposobem na pozbycie się go będzie znieczulenie się małą ilością alkoholu. Nie chciał się upić, ale niestety jakoś o tym zapomniał, gdyż z jednego kubka alkoholu zrobiło się ich trochę więcej. 

— Chyba zmieniam orientacje — nagle Tyler usłyszał dobrze znany mu głos, tak więc odwrócił się w strone miejsca skąd dobiegał. — Debbie powiedziała mi, że nie jest mną zaintwresowana — oznajmił smutno Josh.

To teraz nie miało znaczenia. Tylko i wyłacznie ' zmieniam orientacje' chodziło po głowie Tylera. Josh chciał zmienić orientacjie.. Przecież to wielka szansa dla niego. Nie myśląc nad tym co robi zbliżył się do Josha całując go. Zatracił się momentalnie czując te przyjemnie miękkie usta. Były jeszcze lepsze niż myślał. Na to czekał już od jakiś trzech lat, gdy pierwszy raz stanął mu na widok w chłopaka. Czuł jak niebo schodzi coraz niżej, by zabrać go do sieb...

Nagle brutalnie został odepchnięty przez sam obiekt westchnień.

— Jesteś pijany — Josh bardziej stwierdził niż zapytał. Niezbyt rozumiał co się właścieie wydarzyło. Nadal na swoich ustach czując gorzki smak alkoholu.

Tyler jednak nic nie odpowiedział. Cały czas myślał o tym co się stało. Czerwonowlosy go odepchnął, co oznaczało, że nie chciał tego pocałunku. Jak on mógł coś takiego odwalić?  Dlaczego pomysł pocałowania starszego wydał mu się dobry. Dlaczego był taki głupi i naiwny? Cała nadzieja się ulotniła. Josh zaraz go wyśmieje i skończy przyjaźń, a wtedy..

— Wow tego się nie spodziewałem — nagle nie wiadomo skąd obok nich zjawił się nie kto inny jak Urie. — Niezłe przedstawienie Joseph, a ty Josh od kiedy przerzuciłeś się na chłopców? — zakpił śmiejąc się głośno. Widać było, że on również był mocno pijany. Jego włosy były w całkowitym nieładzie, a strój w który był przebrany krzywo zapięty. Widocznie pod spodem ubrany był wyłącznie w bokserki iż święcił gołą klatką na prawo i lewo.

— Pojebało jestem hetero — Josh spanikował, widząc jak wokół nich zebrało się kilku gapiów.

— Ja, ja — Tylerowi zaczął plątać się język — przepraszam, po prostu — kompletnie nie wiedział jak ma wytłumaczyć to co zrobił.

— Na mnie też się rzucisz panie homo? — Brendon miał teraz wyśmienity humor poniżając młodszego, ten jednak starał się go zignorować

— Zapomnij — Tyler spojrzał błagalnie na Josha, po czym bez słowa wybiegł z pomieszczenia od razu kierując się do wyjścia.

— Leć za nim, może jeszcze zaliczysz — zaśmiał się Brendon wołając za Joshem, który wręcz od razu ruszył za brunetem.
Musiał go teraz dogonić. To na szczęście się udało i po krótkiej rozmowie zaczęli razem kierować się w kierunku domu kolorowłosego.

tak to byl ten spóźniony HALLOWENOWY specjal z mojej strony. miał być wczoraj ale mi się zasneło :/ macie za to od razu dwie części 👌🍆

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro