Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•76•


- It is bad, but all my lovers have his face.

:( :( :(

- Taaaak... - Dallon co chwila przymykał oczy z rosnącej przyjemności. - Nie przestawaj. - Lekko pociągnął za krótkie kosmyki włosów, układając się coraz wygodniej na łóżku, bynajmniej nie swoim.

Czuł co chwila usta oplecione wokoło swojego penisa, co dawało mu nieziemską przyjemność i coraz bardziej zbliżało do spełnienia. W końcu niespodziewanie widząc, że postać na klęczkach przed nim zupełnie nie patrzy wyjął telefon i wszedł w galerie wraz z odpowiednim folderem.

Teraz już orgazm był kwestią czasu, swoją drogą bardzo krótkiego, gdyż widząc roznegliżowane zdjęcia Rossa, jednocześnie wyobrażając sobie, że to właśnie on klęczy teraz, w tym miejscu, mógł na zawołanie spuścić się.

Czy było to nieodpowiednie?

Bez dwóch zdań, lecz teraz Dallon nie czuł najmniejszych wyrzutów sumienia, wyobrażając sobie niewinną buźkę Ryana przed sobą. Od razu jego ciało lekko zesztywniało, a wszystko napłynęło do krocza, dając upust mrowieniu, aż wreszcie finałowemu wytryskowi wprost do buzi, niczego nie spodziewającego się chłopaka przed nim.

Zaraz po tym wydarzeniu nastała chwila ciszy, przerywana tylko mlaśnięciami ze strony niebieskowłosej postaci i ciężkiego oddechu u Weekesa. Wreszcie ich wzrok się spotkał, ale tylko na moment, bo Dallon wolał nie psuć sobie tego pięknego momentu, a dalej wyobrażać, że jest tu wraz z chłopakiem swojego, już nie do końca, przyjaciela.

Nieznajomy, mający na oko 17, może 18 lat wytarł swoją buzię ze śliny w róg własnej kołdry, następnie podnosząc się z klęczków.

- Jak ci się podobało? - zapytał, uśmiechając się przyjaźnie, przez co w kącikach jego oczu powstały małe zmarszczki.

- Było nieźle. - Dallon pokiwał głową z uznaniem, cały czas przeżywając szok poorgazmowy. Leżał bezwładnie na łóżku, wgapiając się w sufit nad sobą.

Widać było, że nie jest on skory do rozmowy, jednak nieznajomy za wszelką cenę nie chciał dopuścić do niezręcznego momentu jakim była cisza, gdy żaden z nich nie wymyśli jakiegoś tematu do rozmowy.

- Może zostaniesz na śniadanie? - zapytał niepewnie, gramoląc się na łóżko, by ostatecznie zająć miejsce obok niego. Patrzył się na niego z góry obserwując ruch jego oczu. Były takie piękne, błyszczące iskierki cały czas migotały w nich niczym małe diamenciki.

- To znaczy... - Weekes widocznie się zawahał, nie mając większej ochoty spędzać więcej czasu w tym domu

W końcu został tylko dlatego, że nie chciało mu się wracać późno w nocy do domu, gdyż po seksie zawsze robił się bardzo senny. y.

- A kiedy wracają twoi rodzice? - zagadnął zaciekawiony, chcąc wiedzieć, czy pisze się na ryzyko gniecenia w szafie lub ucieczki przez okno. W końcu ci, widząc jakiegoś nieznanago im dotąd chłopaka mogliby się niepokoić.

- Jeszcze ze trzy godziny. - Uśmiechnął się, mając nadzieję, że ten da się przekonać.

- Dobra, w sumie czemu nie. - Wzruszył ramionami, ostatecznie przystając na propozycje.

Po kilku minutach obydwoje siedzieli przy stole w jadalni. Dallon ubrany w spodnie i koszulkę, a młodszy w bieliznę i bluzę starszego, iż uparł się by ją założyć.
Między nimi panowała cisza przerywana jedynie odgłosami przeżuwania jedzenia.

- Ile masz lat? - zapytał w końcu młodszy, chcąc zacząć jakaś rozmowę.

- 19 - oznajmił Dallon, po przełknięciu tego co miał w buzi. - A ty? - Nawet na niego nie patrzył. Zadał to pytanie z czystej grzeczności.

Teraz chłopak, którego imienia Dallon nawet nie mógł sobie przypomnieć lekko się spiął.

Nie wiedział co powinien powiedzieć, bo nie chciał przyznać się przed starszym chłopakiem, że ma zaledwie 17 lat.

- 18.

- Więc chodzisz tu do liceum? - zapytał Dallon, chcąc pociągnąć jakoś temat - nigdy cię nie widziałem, a raczej rzucasz się w oczy. - Miał na myśli jego niebieski kolor włosów.

- Nie chodze do szkoły. - Chłopak uśmiechnął się lekko, spuszczając głowę, jakby ze wstydu. - Ucze się w domu. - Tym razem w sumie powiedział prawdę. Z pewnych powodów to jego mama uczyła go w zaciszu własnego mieszkania.

- Beznadziejne - stwierdził Dallon. - Kompletnie sobie tego nie wyobrażam, zero życia towarzyskiego, imprez i znajomych - podsumował, wręcz idealnie opisując życie chłopaka. - Wybacz, trochę głupio mi pytać ale jak się nazywasz? - Spojrzał na młodszego - zupełnie wyleciało mi z głowy. - Chciał mimo wszystko nie wyjść na niegrzecznego.

- Oh... Ryan. - Chłopak starał się nie poznać po sobie, że jest trochę zawiedziony, że mimo iż spędzili razem noc ten nie zapamiętał nawet jego imienia.

- A no tak. - Dallon spiął się w jednym momencie słysząc to imię - Więc Ryan... - Teraz naszła go ochota na wypowiedzenie masy brzydkich i sprośnych tekstów w stronę chłopaka tylko i wyłącznie z powodu, że ten nazywał się tak samo jak obiekt jego westchnień.

- Tak? - Widocznie zbyt długo tkwił w swoich myślach, zawieszając się przy ty.

- Chodź tutaj - poprosił, odsuwając się trochę od stołu i rozsuwając swoje nogi tak, by Ryan mógł stanąć między nimi.

Młodszy kompletnie nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nie miał jednak zamiaru protestować.

Kiedy tylko znalazł się na kolanach chłopaka ten ułożył dłonie na jego pupie, ściskając za nią

- Masz całkiem niezły tyłek Ryan. - Dokładnie zaakcentował ostatni wyraz, dając nacisk na tak ukochane przez siebie samego imię. Gdyby tylko mógł chciałby co dziennie móc je wypowiadać po tysiąc razy.

Chłopak za to kompletnie nie spodziewając się czegoś takiego lekko zkamieniał z wrażenia.

Nie mógł jednak zaprzeczyć, że mu się to nie podobało. Te słowa, wydobywające się z ust, starszego i bardzo atrakcyjnego chłopaka, były dla niego niezwykle podniecające.

:( :( :(

- Wróciłem! - Głos chłopaka rozniósł się po całym domu, jednak nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Pewenie tak jak zwykle wszyscy byli zajęci sobą, kompletnie nie przejmując się jego egzystęcją. Jego rodzice najprawdopodobniej w ogólnie nie zorientowali się, że ten gdziekolwiek wyszedł i nie wrócił na noc.

Nie przejmując się tym zbytnio udał się wprost do swojego pokoju, następnie siadając na łóżku, by następnie zacząć przeglądać Instagrama. Natrafił na parę postów przyjaciół, lecz jedno zdjęcie najbardziej go zaciekawiło, a dokładniej to, wstawione przez samego Brendona.

Przedstawiało ono reześmianego Ryana oraz Brena wygłupiających się przed tym kto robił im zdjęcie.

Nie trudno było zauważyć też kolejne, gdzie opalali się na pomoście, czy to które Dallon uważał za najgorsze, a dokładniej to gdzie obydwoje bez koszulek, a możliwe, że nie tylko bez nich, leżeli przytuleni do siebie na łóżku wśród zwichrzonej pościeli.

Nie trzeba było być geniuszem, by dostrzec kilka śladów po malinach czy ugryzieniach na ciele, ku zdziwieniu weekesa, różowo-włosego.

Nie dotarła do niego wiadomość, że Ryan przefarbował włosy. W sumie teraz coraz mniej informacji było mu przekazywanych. Czuł się trochę wystawiony i odcięty od reszty przyjaciół, którzy pozostawili go samemu sobie, gdy tylko zneźli sobie partnerów.

Najbardziej zawiedziony był przez postawę Brendona. Uważał go za najlepszego przyjaciela, tak naprawę od dziecka, a teraz, gdy pojawił się Ryan wszystko między nimi się zepsuło. Po pierwsze zazdrość która ogarniała go, gdy tylko przebywał z tą dwójką, na dodatek nie mógł znieść sposobu w jaki Bren zachowuje się w stosunku do młodszego. Takie coś powinno być karalne. Liczył, że w końcu Ryan zmądrzeje, zostawiając dla niego chłopaka.

Już sam fakt tego, że Brendon dotykał pośladków Rossa przy innych bez najmniejszej krempacji uważał za duży brak szacunku do młodszego.

A dodatkowo te wszystkie teksty, zachowania, zdjęcia które wstawiał. Na prawdę dziwił się, że młodszy jeszcze z nim nie zerwał.

- Ale z niego palant - westchnął sam do siebie, odczytując teraz zaległe snapy od szatyna. Ze dwa razy przewinęły mu się pośladki najpewniej Rossa udekorowane albo czerwonymi śladami po uderzeniach albo czymś w podobie z podpisem "ja trzymam formę uprawiając seks a wy?"

Czy to źle, że życzył im jak najgorzej?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro