Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍆69🍆

Super świetny rozdział napisany we współpracy z GoodWishesss

Ryan nie mógł się doczekać i z każdą kolejną minutą cieszył się coraz bardziej. Brendon, po długich godzinach namawiania, zgodził się na trójkąt, i nie z byle kim, bo z Dallonem. W pierwszej chwili kiedy usłyszał zgodę na takowy akt myślał, że szatyn zwyczajnie sobie żartuje i przemawia nim sarkazm, jednak całkowicie się mylił.

Obecnie wszystko było już umówione i obydwoje odchodzili od zmysłów.

Zegar wskazywał godzinę 16, a mieli zacząć o 19.

Aktualnie brunet siedział w łazience, szykując się. W spodniach ciągle miał erekcję, a ze względu na to, że nosił rurki, to odznaczała mu się znacznie, co powodowało prawnego rodzaju dyskomfort.

Nie sądził, że w ogóle kiedykolwiek uda mu się namówić swojego chłopaka do udziału w trójkącie, a w dodatku z Weekesem. Doskonale wiedział z jaką ten zazdrością reagował, gdy tylko Dallon choćby dotknął nastolatka. A co dopiero mogło się wydarzyć gdy ten miał widzieć go nago, a nawet posuwać.

Brendon natomiast wolał spełnić zachciankę swojego chłopaka, bardziej z miłości do niego, niż z chęci spróbowania męskiego trójkąta. Chciał jak najlepiej dla swojego ukochanego Ryana, dlatego zadzwonił do Dallona i wytłumaczył mu całą tą absurdalną sytuację.

Na początku, chłopak nie wierzył w to co mówi Brendon, lecz po chwili krew zamiast do mózgu, poszła do penisa i wręcz bez zastanowienia zgodził się.

Na samą myśl o tym, iż kompletnie bezkarnie i to za zezwoleniem szatyna, będzie mógł wejść w każdą dziurkę Ryana powodowała, że jego penis sam, jak na zawołanie twardniał. Już nie mógł się doczekać tego pięknego uczucia jak i widoku dochodzącego chłopca.

Ostatni raz spojrzał na zegarek, dostrzegając, że zostało mu jedynie parę minut do wyjścia.

Zaczął pośpiesznie się szykować, w głowie modląc się, by to wszystko nie okazało się być tylko jakimś głupim żartem ze strony przyjaciela.

***

Gdy znalazł się przed domem Brendona, w jego głowie toczyła się walka, czy to aby na pewno dobry pomysł.

W pewnym jednak momencie, jego umysł ogarnęła myśl "Raz się żyje, trzeba wyruchać Ryana", przez co bez wahania zapukał do drzwi.

Otworzył mu Brendon, a po jego minie można było wywnioskować, że jako jedyny będzie musiał udawać podniecenie zaistniałą sytuacją.

— Tylko się za bardzo nie wczuwaj. — Wyciągnął w jego stronę ostrzegawczo palec, następnie, gdy ten zrozumiawczo pokiwał głową ustąpił mu miejsca, by mógł wejść do środka. — Dalej nie wierzę, że się na to zgodziłem — jęknął widocznie niezadowolony.

— A gdzie Ryan? — Dallon olał wypowiedź szatyna, zaczynając rozsznurowywać buty i rozglądać się po pomieszczeniu.

— W łazience, lubi się wyszykować przed seksem — odpowiedział Brendon, dostrzegając nerwowy ton przyjaciela — spokojnie, najpierw i tak musi być gra wstępna. —  Starał się rozluźnić jakoś sytuację.

— W sensie gra wstępna? — Wyższy zrobił głupią minę, iż wcześniej raczej nie praktykował tego z Sarah. Ta nie lubiła przedłużania i wolała od razu przechodzić do stosunku, tak więc coś takiego jak gra wstępna nie istniało w słowniku Dallona.

— No ta, gra wstępna. Wiesz, całowanie, lizanie, ssanie i inne tego typu rzeczy przed seksem do rozbudzenia — wytłumaczył lekko zażenowany Brendon.

— Aha.. — Dallon poczuł się ciut niezręcznie — No tak, wiedziałem. — Od razu postanowił odrzucić od siebie wszelkie podejrzenia. — Po prostu znałem na to inne określenie. — wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic.

— No ja znam tylko takie — odpowiedział Brendon. — Może pójdźmy do salonu i poczekajmy na Ryana? - zaproponował, próbując rozluźnić atmosferę.

— Robimy to w salonie? — zdziwił się brunet, gdyż spodziewał się raczej jakiegoś wygodniejszego miejsca, niż zwykła kanapa w salonie.

— Nie, ale trochę dziwnie byłoby czekać na niego w łóżku.. — Starał się naprostować Brendon. — Chyba, że Ryan będzie chciał robić to w salonie.. W sumie to zależy już od niego — odparł lekko, gdyż chciał mieć to już jak najszybciej za sobą.

Niby mógł zostawić ich samych i nie uczestniczyć w tym, ale wolał mieć na oku Dallona i to w dodatku kiedy ten miał być tak blisko Ryana, a nawet bezpośrednio w nim.

— Już skończyłem! — Nagle po pomieszczeniu rozniósł się głos Ryana, a po chwili oboje zobaczyli go idącego w ich stronę.

— O, cześć Dallon, tak szybko? — zdziwił się trochę brunet, myślał bowiem, że przed przyjazdem starszego będzie miał jeszcze trochę czasu sam na sam z Brendonem.

Teraz stał przy schodach, mając na sobie jedynie koronkowe majtki, cały czas  wahając się czy może jednak ostatecznie nie zrezygnować.

— Ta, w końcu taka okazja może się nie powtórzyć i przybyłem jak najszybciej — wyjaśnił Dallon. — fajne majtki — dodał,
skupiając wzrok właśnie na nich.

Dalej nie wierzył w prawdziwość tej sytuacji i bał się, że to tylko jeden z jego mokrych snów.

— Ale mimo wszystko wolałbym ciebie bez nich — powiedział, wiedząc doskonale, że teraz bez problemu może mówić takie rzeczy,  bez jakichkolwiek konsekwencji ze strony Brendona, który mógł za chwilę mu przywalić.

— Dobra, przenieśmy się do mojego pokoju, bo zaraz będziemy musieli się ruchać na schodach — podsumował Brendon, idąc w stronę pomieszczenia.

Pozostała dwójka kiwnęła jedynie głowami, po czym ruszyła za szatynem.

Ryan poczuł tylko, jak Dallon klepie go w pupę, następnie śmiejąc się samemu do siebie. Teraz, wchodząc po schodach i będąc zaraz za nastolatkiem, miał idealny widok na jego pośladki, idealnie eksponowane przez wyzywającą bieliznę.

Gdy wszyscy znaleźli się w pokoju, a szatym zamknął drzwi, kompletnie nie wiedzieli co zrobić. Na szczęście na pomoc przybył im Brendon, który zaczął się rozbierać.

— Miejmy to gówno za sobą — szepnął,
przewracając oczami, jednocześnie mając przed sobą wizję tego, że ktoś po za nim samym będzie dotykał w ten intymny sposób Ryana.

To, że był temu przeciwny i wolał, aby do czegoś takiego w ogóle nie doszło nie było tajemnicą.

Prawdopodobnie sprawy miały by się inaczej, gdyby Dallon był dziewczyną. Bez problemu mógłby się wtedy zadowalać widokiem swojego chłopaka całującego się z jakąś seksowną laską, czy posuwającego ją na jego oczach. Teraz jednak zamiast takiego gorącego duetu miał przed sobą swojego przyjaciela, który już zaczynał ślinić się do młodszego.

Brendon jak gdyby nigdy nic zsunął swoją bieliznę, dając tym samym Ryanowi znak, by zajął się jego penisem. Nastolatek bez namysłu uklęknął najpierw krótko pocierając jego przyrodzenie, by następnie wziąć je do buzi.

Dallon z początku nie wiedział co powinien zrobić, iż czuł się trochę jak trzecie koło u wozu, widząc jedynie jak Ryan i Brendon świetnie się bawią bez niego. Brunet, zauważając jego zagubienie odsunął się nieznacznie od szatyna,  w zamian klękając na łóżku przed Dallonem, by to jego teraz zadowolić oralnie.

Najwyższemu się to podobało. Brendon teraz się czuł zagubiony i nie wiedział co robić, więc klęczał zazdrosny i czekał aż będą mogli przejść do momentu penetracji.

Postanowił w tym czasie najzwyczajniej podotykac Ryana w niektórych bardziej intymnych miejscach. Naturalnie zsunął jego bieliznę, iż ta najmniej była teraz potrzebna następnie namaczając palec wazekinie w celu zaczęcia przygotowywania młodszego. Jak się okazało ten był już w stu procentach rozciągnięty i gotowy, by przyjąć penisa któregoś ze starszych chłopaków.

— Przenosimy się na łóżko. — To Brendon grał tutaj za wodzireja. Był pieprzonym dyrygentem tego trójkąta. On wyznaczał rytm, siłę i sposób. Wszystko było w jego rękach, by zadowolić Ryana, a Dallon był w pewnym sensie przedmiotem, który miał mu w tym pomóc.

Kiedy znaleźli się na łóżku, brunet wypiął się, opierając na swoich dłoniach i kolanach.

Dallon, nie myśląc długo wręcz od razu wpakował w niego swojego penisa. Szatyn zaskoczony tym ruchem, zbliżył swojego członka do ust młodszego, a ten posłusznie zaczął go lizać i ssać, tak jak wcześniej robił to Bren.

Brendon ani trochę nie zamierzał odstawać od swojego przyjaciela, chcąc pokazać, że to on mimo wszystko jest tym najważniejszym.

Cały czas wodził wzrokiem od wypęłniomtch ust Ryana, do jego pośladków, jednocześnie cicho posapując, gdyż jego głos był tłumiony przez dźwięk uderzania pupy bruneta o podbrzusze Dallona.

Po chwili złapał za włosy bruneta, zaczynając wyścig szczurów z Dallonem. Widocznie bardzo polubili tę zabawę, coraz bardziej przyspieszając.

Żaden z nich teraz w najmniejszym stopniu nie myślał o nastolatku, lecz o sobie i o własnym spełnieniu.

Słyszeli tylko głośne pojekiwania parę lat młodszego chłopaka, które sprawnie tłumione były przez kolejne odgłosy dławienia się.

Brendon zrozumiał, że jeśli nie chce, aby Ryan zaraz porzygał się z rozkoszy, musi przestać penetrować mu gardło. Teraz nie przekraczał już tej kulki, przez którą zwraca się pokarm, aby młodszy nie zwymiotował.

Mimo wszystko jednak w dalszym ciągu rywalizował z Dallonem. W pewnym momencie wyższy wystawił mu nawet język, by pokazać, że całkiem nieźle bawi się w odbycie małego Rossa.

Chłopak rozkoszował się każdym momentem bycia w ciasnej dziurce chłopca. Nie myślał, że kiedykolwiek jego mokre sny staną się prawdą i to jeszcze ulepszone o miliard razy. Ćwiczenia mięśni Kegla zapobiegały przedwczesnemu finiszowi, a więc mógł bawić jeszcze z dobrą godzinę w  odbycie młodego.

Zabawa ta była za to bardzo męcząca dla Ryan, gdyż przez tak duże podniecenie co chwila miał orgazmy, spowodowane drażnieniem prostaty.

— Zamiana! — zarządził Brnendon, czas, że jest już blisko, lecz nie chcąc kończyć w ustach chłopca.

Dallon zdecydowanie wyciągnął penisa równocześnie z szatynem, przez co Ryan miał czas na odsapnięcie. Chwila ta nie trwała jednak długo, gdyż kutas najwyższego został szybko zastąpiony tym szatyna.

— Skarbie wytrzymaj jeszcze trochę. — Brendon, mimo, że widział jak Ryan jest już wymęczony i tak zaczął sprawnie poruszać dłonią oplecioną wokoło jego przyrodzenia.

— Postaram.. się.. kochany.. — Ryan wypowiedział te słowa z przerwami, gdyż penis Dalla i przemęczenie nie pozwalały mu mówić zbyt płynnie.

— Dallon zdejmij te okulary przeciwsłoneczne, przecież jest zima! — Brendon zaśmiał się, widząc swojego przyjaciela w tej odsłonie.

— Okey, o ile ty zdejmiesz ten głupi strój klawna — odparł szybko, przeleciawszy go wzrokiem.

— Ryro, a ty jak tam?

— Robi się już trochę ciepło. —  Westchnął, kręcąc głową — Może zamiana? — zaproponował nieśmiało.

— Okey! — Wręcz od razu wyrwał się Dall — Ale chcę być na dole — oznajmił, wychodząc z chłopca.

— Więc pieprz go młody, niech tatuś popatrzy jak sobie z tym radzisz. —Brendon uśmiechnął się na samą myśl o tym, że to Ryan będzie zaraz posuwał Weeksa.

Teraz to Dallon kulił zwieracza i odczuwał przyjemność analną, a brunet zabawiał się penisem w kakaowym oku. Lepszej zabawy czołowy dla swego oka nie widział.

— W sumie ten trójkąt to nie był najgorszy pomysł — skwitował Bren — następnym razem weźmiemy jakąś panienkę, co nie Ry?

— Ta, będziemy ją posuwać we dwa otwory  — zaśmiał się młodszy, patrząc na swojego chłopaka, jak ten zaczyna zabawiać się sam ze sobą i rozkoszując się widokiem Ryana w akcji.

— Ale musimy chyba już kończyć bo mój ojciec będzie wracał niedługo. —  Nastolatek w jednej chwili przerwał wykonywaną czynność.

— Jeszcze chwilę —  powiedział Bren po czym spuścił się w odbyt Dallona — okej.. Łatwo poszło.

— Ry wstajesz już? — Szatyn spojrzał się na niego dziwnie.

— Co? — Brunet nie do końca zrozumiał o czym ten mówi.

— Ryan obudź się, musimy zacząć szykować się do wyjścia. — Coś potrząsnęło jego ciałem, przez co zamrugał szybko kilka razy.

Rozejrzał się po pomieszczeniu gdzie znajdował się tylko Brendon ubrany w piżamę.

I wtedy Ryan uświadomił sobie, że to był tylko sen, a trójkąt ze swoim chłopakiem i jego najlepszym przyjacielem był jedynie marzeniem sennym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro