Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•68•

— To bardzo, bardzo zły pomysł Brendon. — Brunet pokręcił energicznie głową, nadal nie będąc pewnym czy to dobry pomysł.

W końcu co jeżeli Dallon się obudzi? Co mieliby mu wtedy powiedzieć?

Że może oglądać, dołączyć czy moze żeby zamknął oczy?

— Zamkniesz swoją buzię i wtedy się nie obudzi — odparł szatyn, uśmiechając się chytrze i jednocześnie kładąc się na łóżku.

— Mówisz jakby tylko ja zachowywał się głośno.— Prychnął chłopak, finalnie siadając na biodrach starszego i krzyżując ręce.

— Bo to ty nigdy nie potrafisz powstrzymać swoich jęków. — Przeniósł dłonie na jego talię, by następnie podwinąć trochę jego koszulkę

— Nieprawda. Wcale znowu aż tak bardzo nie jęcze — oznajmił Ryan, przekonany co do swoich racji.

— Jeszcze się przekonamy. — Znowu chytry uśmieszek wdarł się na jego buzię — Podnieś ręce — poprosił, chcąc zdjąć jego koszulkę, by już nie przedłużać i móc przejść do rzeczy.

***

— Jezus Ryan! — Wydarło się z ust szatyna, gdy chłopiec wpełznął pod kołdrę i usadowił się między nogami szatyna, by następnie polizać jego przyrodzenie przez materiał piżamy.

— I to ja niby jestem głośno? — Ryan wręcz automatycznie unosił głowę, ciesząc się, że dowiódł swego

— Dobra mniejsza... — Starszy otworzył na moment oczy — Kontynuuj — ponaglił go, znowu zakrywając kołdrą, po czym kładąc się w wygodniejszej pozycji.

Gdy tylko Ryan wsunął swoje zimne dłonie do jego spodenek, jednocześnie ściągając je, zagryzł mocniej wargi.

— A co jeżeli Dallon się jednak obudzi? — Niespodziewanie chłopak uniósł głowę, patrząc się z tej perspektywy na Brendona.

— Powiemy, że to tylko jeden z jego mokrych snów — mruknął, przewracając oczami, gdyż już naprawdę bardzo chciał przejść dalej.

— To ty się będziesz tłumaczył z tego wszystkiego. — Ryan, widząc, że starszy nie bierze jego rozterek na poważnie, jedynie fuknął, finalnie wracając na poprzednie miejsce, aby po chwili zacząć kontynuację  lizania i ssania przyrodzenia szatyna.

Brendon jednak, gdzieś z tyłu głowy liczył, że może Dallon się obudzi i zobaczy co takiego robią. Dzięki temu dosadnie pokazałby mu, że brunet jest tylko i wyłącznie jego, a chłopak nawet nie ma po co do niego startować, gdyż i tak nie ma u niego szans.

— Dobra, wystarczy. — Brendon poczuł, że jest już całkiem blisko, a nie chciał dojść w taki sposób.

Uniósł lekko koc, widząc uniesioną głowę zdziwionego Ryana.

— Co jest?

— Pójdziemy trochę dalej — wytłumaczył Brendon, chwytając za spodenki chłopca, by szybkim ruchem opuścić je aż do kolan.— wiesz co robić — wskazał dyskretnie na swoje kroczę, chcąc nakazać mu by ten  zaczął go ujeżdżać.

— To strasznie głupi pomysł. —  Chłopak westchnął ciężko, zdając sobie sprawę z możliwych konsekwencji ich nocnych zabaw.

Okej, robienie loda Brendonowi, zaraz obok śpiącego kolegi również nie należało do najrozsądniejszych pomysłów, ale było przynajmniej cichsze niz sam seks.

— Wchodź i nie gadaj tak dużo— odparł, nie chcąc zmienić zdania.

Zresztą leżenie z twardym fiutem na wierzchu nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. 

Ryan zacisnął mocno wargi wiedząc, że nie powinien sprzeciwiać się starszemu, więc tak jak ten powiedział usadowił się najpierw na jego biodrach, by następnie bez większego przygotowania pomału zacząć opuszczać się na prącie szatyna.

Z każdą chwilą zaciskał coraz mocniej oczy, cicho posykujac do siebie. Naprawę bardzo starał się nie okazać przy tym oznak bólu, a miał dużą motywację, gdyż za nic nie chciał dopuścić do przebudzenia się Dallona.

Brendon natomiast jedynie wzdychał co chwila, czując te przyjemne uczucie jakie dostarczało mu wnętrze Ryana. Kompletnie nie przejmował się tym, że jego chłopak wręcz zagryza wargi do krwi, aby na pewno nie być za głośno i nie zacząć jęczeć.

Na szczęście, po kilku chwilach brunet mógł spocząć w spokoju, iż cały członek starszego znalazł się wewnątrz.

Starszy, chcąc dać im chodźby ciutkę prywatności, podniósł z podłogi koc, następnie obowiązując go wokoło talii chłopaka, tym samym w razie czego zakrywając ich miejsca intymne.

— Już kotku, zacznij się ruszać. — Dla Ryana brzmiało to jak polecenie, więc bez większego namysłu wręcz od razu zaczął lekko unosić się i opuszczać, przymykając przy tym  co chwila oczy i nabierając głośno powietrze.

Mimo wszystko nie mógł zaprzeczyć, że było mu naprawę przyjemnie.

***

— Okej chyba zabraliśmy wszystko. — Ryan lekko poprawił się na łóżku, by znaleźć jakąś wygodniejszą pozę. Skutki wczorajszego seksu zaczął odczuwać dopiero dzisiaj, a niestety jedyną rzeczą, której zapomniał  były tabletki  przeciwbólowe.

— Dallon masz wszystko? — Spojrzał w stronę Dallona. Mimo wszystko starał się zignorować dyskomfort jaki teraz odczuwał.

— Ta — burknął chłopak. Nie miał ochoty dzisiaj z nimi rozmawiać i naprawę bardzo cieszył się, że to już dzień wyjazdu.  

W jego głowie cały czas rozbrzmiewały ciche jęki Ryana i Brendona. Ta dwójka zagwarantowała nu nieprzespaną noc i jeszcze traume do końca życia.

Po prostu świetnie.

Najgorszy w tym wszystkim był jednak fakt, że to on odczuwał ogromną niezręczność, mimo, że nie zrobił nic nie odpowiedniego.

— Kurwa Dallon! — Brendon po raz kolejny zawołał chłopaka, widząc jak ten, jakby będąc w transie patrzy się na ścianę przed sobą. 

Najwyższy wzdrygnął się nagle, obrzucając ich zdezorientowanym spojrzeniem.

— Musimy już wychodzić. — Ryan posłał mu ciepły uśmiech, również patrząc się na niego.

— Tak, tak już. — Wręcz momentalnie odpowiedział, zabierając z podłogi swoją torbę, po czym nie czekając na nich wyszedł z pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro