°66°
— Skończyły ci się tematy z Dallonem? — zapytał Brendon, zatrzymując się przed drzwiami od pokoju dziewczyn, gdy tylko brunet znalazł się u jego boku. Czyli dokładnie tak, jak się spodziewał. W końcu nie oszukujmy się, ale Ryan był zbytnio zazdrosny o swojego chłopaka, aby pozwolić mu spędzać czas w towarzystwie potencjalnych adoratorek.
— Po prostu nudziło mi się — wyjaśnił skrótowo, nie mając zamiaru przyznawać się do rzeczywistego powodu przybiegnięcia za szatynem.
— Yhym rozumiem. — Brendon zadecydował, że to przemilczy, z racji, że Ryan tak czy inaczej nie przyznałby się do błędu. Zapukał jedynie w drzwi, czekając, aż ktoś po drugiej stronie je otworzy.
Nie musieli długo czekać, gdyż wręcz od razu usłyszeli stłumiony przez drzwi krzyk jakiejś dziewczyny, dającej pozwolenie na wejście do środka.
— Cześć! — Szatyn jako pierwszy wszedł do pokoju, uśmiechając się do wszystkich tu obecnych. Ryan szedł kilka kroków za nim, nie wiedząc, kogo ma się tu spodziewać. Pierwsze co przykuło jego uwagę to jaskraworóżowe włosy, nie kogo innego jak samej Molly... w sumie domyślał się, że tu będzie, ale mimo wszystko widząc ją, coś ścisnęło go w żołądku.
— Przyprowadziłeś kolegę... — Można było zauważyć, jak usta dziewczyny zaciskają się w wąską kreskę, a na jej twarzy widnieje ogromne niezadowolenie.
Ryan, nie kontrolując się, mocno zacisnął swoje dłonie w pięści, przez co po chwili, poczuł lekki ból, a w miejscach wbitych paznokci pojawiły się drobne rany. Doskonale czuł tą pogardę, z jaką różowowłosa wypowiedziała te słowa. Naprawdę bardzo mocno powstrzymywał się teraz, żeby nie powiedzieć czegoś niestosownego. W jego głowie wręcz kotłowały się różne wyzwiska, jakimi mógłby obrzucić dziewczynę, jednak jego dosyć niska pewność siebie tworzyła w jego umyśle pewnego rodzaju blokadę, uniemożliwiającą wydostaniu się tym wszystkim słowom na zewnątrz.
— Chyba raczej chłopaka. — Blondwłosa dziewczyna zakwestionowała słowa swojej przyjaciółki, wybuchając przy tym śmiechem.
Ryan przyjrzał się jej przez chwilę, kierując na nią swój wzrok. Wręcz od razu dziewczyna zaczęła wydawać mu się jakoś znajoma. Niestety, za żadne skarby nie potrafił sobie przypomnieć, skąd mógł ją kojarzyć.
— Stace odpuść. — Sarah skarciła swoją współlokatorkę wzrokiem, czując, że ta już przesadza. Zdawała sobie bowiem sprawę z tego, że Ryan jest dosyć wrażliwym chłopakiem i łatwo było go zranić, tym bardziej żartując z jego orientacji.
W głowie bruneta cały czas siedziało imię dziewczyny. Stace... skądś kojarzył to imię. Blond włosy i nie za ładny makijaż, a dodatkowo bardzo wydekoltowana koszulka... No tak! Nagle go olśniło, a wszystkie wspomnienia związane z blondynką powróciły jak bumerang. Poczuł lekkie ukłucie w sercu, przypominając sobie jak Brendon wyprosił go z domu, gdy ta przyszła do niego w "odwiedziny". W tamtym momencie po raz pierwszy poczuł się tak bardzo wykorzystywany i nic nie znaczący dla szatyna. Gdzieś w głębi serca już wtedy chciał być dla niego kimś więcej, jednak zdawał sobie sprawę, jak bardzo jest to niemożliwe. Nigdy nie uwierzyłby, że to wszystko stało się prawdą, a on i Brendon będą w związku.
— Co cię do nas sprowadza? — Molly zdecydowała się podjąć dalszą rozmowę, skupiając całą swoją uwagę na szatynie. Nie miała zamiaru kryć swojej niechęci do Ryana. Gdyby tylko wcześniej nie dała kosza Brendonowi, aby zrobić wokół siebie trochę szumu, teraz w ogóle nie musiałaby patrzeć na te całe przedstawienie w bawienie się w geja. Na szczęście miała plan, aby odzyskać Brendona, który jak na razie szedł jak po maśle. Wierzyła, że jeszcze przed końcem roku szkolnego ponownie będą razem, a Ryan na zawsze zniknie z życia szatyna.
— Nie miałem zbytnio co robić, więc o to jestem. — Uśmiechnął się do niej półgębkiem, dokładnie tak samo jak do Ryana kiedy zaczynał z nim flirtować, co nie uszło uwadze brunetowi. Nie wiedział jednak co w takiej sytuacji powinien zrobić, a powiedzenie na głos żeby szatyn w ogóle nie rozmawiał z Molly wydawało się trochę zbyt egoistyczne i wręcz dziecinne.
— Sarah będzie robiła mi teraz próbny makijaż przed balem, tak więc musicie się jakoś sobą zająć — oznajmiła Stace, zabierając z jednej z szafki swoją kosmetyczkę, wielkości małej walizki. Naprawę dziewczyną jest potrzebne, aż tyle kosmetyków na tak krótki wyjazd?
— Rozumiem, że wszystkie się wybieracie? — zagadnął Bren, siadając na jednym z krzeseł, a następnie zabierając z łóżka niezwykle puchaty pędzel, którym po chwili zaczął miziać się po twarzy.
— Ja nie mam zamiaru — oznajmiła Sarah, zabierając mu z dłoni swoją własność, gdyż na pędzlu było jeszcze troche pudru, który teraz przeniósł się na policzek szatyna, w formie dużej jasnej plamy, tak więc dziewczyna podała mu mokrą chusteczkę, wskazując gdzie ma się wytrzeć.
— Konflikt na linii Dallon - Sarah nadal trwa? — Zażartował Brendon, ścierając z buzi pyłek i obserwując jednocześnie kątem oka, jak Ryan, nie wiedząc zbytnio co ze sobą zrobić siada na brzegu jednego z łóżek, zaczynając z nudów bawić się swoimi palcami. Czuł, że brunet zaczyna już powoli żałować tego, co dzisiaj zrobił, przez co mimowolnie na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Może i nie powinien cieszyć się z nieszczęście swojego chłopaka, ale nie mógł zaprzeczyć, że fakt, jak bardzo Ryan nieporadny jest bez jego obecności, obok był bardzo satysfakcjonujący, a dodatkowo mocno podwyższał jego samoocenę, udowadniając mu, samemu przed sobą, że rzeczywiście młodszy jest do niego mocno przywiązany.
Sarah nic nie odpowiedziała na jego słowa, mierząc go jedynie zabijającym spojrzeniem, które przez wielkość jej oczu naprawdę dawało takie wrażenie. Jeszcze tylko węże zamiast włosów i byłaby prawdziwą Meduzą.
— Nie dziwię ci się kochana, po tym co zrobił udowodnił jedynie jakim jest kutasem. — Stace podchwyciła temat, stając w obronie przyjaciółki. — Jak on w ogóle mógł zrobić coś tak ochydnego?
Ryan słysząc jej słowa, aż pobladł myśląc, że spali się teraz ze wstydu. Wręcz automatycznie mocno zagryzł wnętrze swoich policzków. Był święcie przekonany, że Sarah nie wyjawiła swoim znajomym tego, co sam zdradził jej podczas gry w to głupie kółko szczerości. W końcu gdyby nie to jedno wydarzenie wszytko potoczyłoby się teraz zupełnie inaczej..
— Jak w ogóle można sextingować z jakąś randomową laską, kiedy jest się w związku? — Zdumienie Molly było wyraźnie słychać w jej wypowiedzi. Dziewczyna byłaby w przyszłości naprawdę świetną aktorką, zważając na to, że sama wielokrotnie robiła tego typu rzeczy, a teraz, tak wiarygodnie temu zaprzeczała. Zdecydowanie, gdyby ktoś kto jej nie znał usłyszałby tą rozmowę, uznałby ją za bardzo poukładaną i cnotliwą dziewczynę.
Ale stop. Czy Ryan dobrze zrozumiał? One myślały, że Dallon podrywał jakaś inną dziewczynę. To przecież oznacza, że Sarah nie wyjawiła im prawdy. Chłopak chyba nigdy nie poczuł tak dużej ulgi. Przecież gdyby wśród innych osób utworzyłaby się plotka, że pomiędzy nim, a Dallonem do czegoś doszło nie byłby w stanie normalnie rozmawiać z chłopakiem. Już teraz czuł się niezręcznie, gdyż coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że może rzeczywiście chłopak coś do niego czuje, a dodatkowe dopowiadanie niestworzonych historii przez innych i jakies kąśliwe komentarze, mające na celu jedynie zranić, wcale by nie pomagały.
— Nie gadajmy o nim okej? — Mimo wszystko Sarah była smutna, przez wszystko co wydarzyło się pomiędzy nią, a Dallonem. Naprawdę wierzyła, że są oni sobie przeznaczeni, ale gdy tylko chłopak w wyniku kłótni wyjawił jej, że rzeczywiście trochę podoba mu się Ryan coś w niej pękło. Nie wiedząc czemu, zaczęła odczuwać pewnego rodzaju złość w stosunku do bruneta, zaczynając obwiniać go o to wszystko.
— Bren, tylko nie powtarzaj potem tego wszystkiego Dallonowi, w końcu się przyjaźnicie — wtrąciła Molly, kierując się w stronę łazienki — nie chcemy przecież żeby miał nas za plotkary — dodała, następnie znikając za drzwiami.
W pierwszej chwili, Brendon, słysząc to chciał dorzucić jakiś kąśliwy komentarz odnośnie plotkowania, ale powstrzymał się, nie chcąc sprowadzić na siebie gniewu dziewczyn, który jak wiadomo był najgorszą rzeczą, jaka mogła spotkać człowieka.
— Jasne rozumiem. — Pokiwał twierdząco głową, przyrzekając tym samym, że nie wyjawi nikomu o czym rozmawiali.
— Co sądzicie? — Wzrok wszystkich obecnych spoczął na adresatce tej wypowiedzi, czyli mówiąc dokałdniej Molly.
Ryan, widząc ją wręcz zaniemówił. Właśnie ta jebanana suka i największa dziwka świata, paradowała w krwiście czerwonym, mocno wyciętym biustonoszu przed JEGO chłopakiem, a co najgorsze widział, że Brendon wręcz pożera ją wzrokiem.
— To ten który wybrałeś — oznajmiła przerywając tym samym ciszę, jaka zapanowała w pokoju. Uśmiechała się do niego uroczo, bawiąc się jedynie ramiączkiem.
Te słowa uderzyły w Ryana niczym asteroida w ziemię przez którą wszystkie dinozaury wymarły, a w jego głowie zaczęły krążyć przeróżne myśli. Jak to ten, który wybrał Brendon? Czy to możliwe żeby chłopak go zdradził? W jednej chwili chciało mu się płakać, a kilka sekund później czuł ogromną wściekłość. Jego emocje zmieniały się w zawrotnym tempie, a nie chcąc zaraz wybuchnąć płaczem zdecydował się jakoś zareagować.
— Wiecie co.. wy tu może zostańcie i cieszcie się swoim towarzystwem, a ja już pójdę. — Wystrzelił w stronę drzwi, nie chcąc teraz w ogóle patrzeć na nich wszystkich. Marzył o tym, żeby udać się w jakieś zaciszne miejsce i spokojnie to wszystko przemyśleć.
— Ryan stój! — zawołał za nim Brendon, otrząsając się z tego, co przed chwilą się wydarzyło. Za równo Sarah jak i Stace przyglądały się teraz całej tej scenie w milczeniu, kompletnie nie wiedząc jak powinny zareagować.
— Ry poczekaj! — Szatyn wybiegł za swoim chłopakiem z pokoju, nie mając zamiaru go tak teraz zostawić. Musiał jak najszybciej wyjaśnić całą tą sytuację, domyślając się, że Ryan musi być teraz starsznie roztrzęsiony.
— Nie dotykaj mnie! — Gdy tylko udało mu się dogonić chłopaka i złapać go za dłoń ten pisnął, wzdrygając się na jego dotyk.
— Daj mi to wszystko wytłumaczyć. — Szatyn nie miał zamiaru odpuść. Nie chciał, żeby Ryan był smutny przez jego głupotę.
— Odsuń się — rozkazał Ryan, wyciągając w jego stronę ostrzegawczo palec, gdyż Brendon stał za blisko niego. Czuł, że gdyby ten podszedłby jeszcze bliżej, rozpłakałyby się i rzucił w jego ramiona, chcąc znaleźć w nim wsparcie. Nie mógł okazać jednak takiej słabości, więc zdecydował się zacisnąć zęby i pod żadnym pozorem nie ulegać starszemu.
— Porszę cię.. — Brendon, widząc w jakim stanie jest chłopak również czuł się okropnie, a myśl, że to tylko i wyłącznie przez niego była najgorsza w tym wszystkim — To naprawdę nie tak jak myślisz — zapewniał.
— To wytłumacz mi jaka jest prawda — Ryan gwałtownie uniósł dłonie do góry, by następnie równie szybko je opuścić i zacisnąć w pięści, ignorując ból który temu towarzyszył. Musiał wylać z siebie jakoś tłumiącą się w nim złość, a nie chciał zrobić teraz czegoś głupiego, czego potem mógłby żałować.
— Pisałem z nią.
Te słowa brzmiały jak drobne pociski, uderzające prosto w Ryana.
— Jak długo? — Mówił cicho, czując, że zaraz może nie wytrzymać, a wszystkie uczucia i emocje wypłyną z niego wraz ze łzami.
— Jakieś dwa tygodnie...
Znowu potworny ból i te same kłębiące się uczucia.
— Ale naprawdę o niczym niestosownym — zapewnił szybko, widząc, że Ryanowi zaczynając szklić się oczy. — przysięgam! — znowu zapewniał, nie chcąc za żadne skarby jeszcze bardziej zranić chłopaka, którego w końcu tak bardzo kochał. — To była zwykła gadka o niczym, tylko raz wysłała mi zdjęcia.. — Westchnął ciężko, wstydząc się mówić mu to wszystko. — Pytała się na którym zdjęciu wygląda lepiej, więc odpowiedziałem.. Nic więcej. — Był zły na siebie, że był w stanie odwalić coś aż tak głupiego. Gdyby tylko można było cofnąć czas..
— Przepraszam. — Te słowa wręcz wyszeptał ze spuszczoną głową, nie będąc w stanie patrzeć się teraz chłopakowi w oczy.
— Nie wiem jak w ogóle mogłeś zrobić coś takiego. — Nagła fala gniewu opanowała ciało Ryana. — Uważasz, że wybaczę ci flirtowanie ze swoją byłą?! — Te słowa wręcz wykrzyczał, zwracając na siebie uwagę kilku osób na korytarzu, które zaczęły przysłuchiwać się całej tej awanturze i w myśli zajmować swoje stanowiska.
— Nie flirtowałem z nią. — Nie podobało mu się to, że Ryan przekształca jego słowa. — Zresztą to ty sam, cały dzień próbowałeś wzbudzić zainteresowanie u Philipa.
— Wiesz co daj mi spokój. — Machnął na niego ręką, nie mając zamiaru już dłużej kontynuować tej całej rozmowy.
— Zachowujesz się naprawdę dziecinnie Ryan. Obwiniasz mnie o kompletnie nieprawdziwe rzeczy, a sam nie widzisz swoich błędów. Nie umiesz przyznać się do własnych i oczekujesz żeby każdy zachowywał się tak jak chcesz.
Brunet nic nie odpowiedział na jego słowa, a jedynie odwrócił się na pięcie i z uniesioną głową odszedł do swojego pokoju.
Brendon westchnął jedynie, patrząc jak ten odchodzi. Chciał za nim iść ale wiedział, że lepszym rozwiązaniem będzie pozwolenie chłopakowi tego przemyśleć.
***
— Długo będziecie się jeszcze na siebie gniewać? — zapytał Dallon, nie mogąc już znieść tego całego napięcia unoszącego się w powietrzu.
— Nie wiem o czym mówisz — oznajmił Ryan siadając na przeciwko niego na łóżku, aby następnie zacząć powoli zdejmować swoją koszulkę, ukazując tym samym kilka malinek znajdujących się na jego chudym ciele.
— Co, co robisz? — Dallon, nie spodziewając się czegoś takiego, kompletnie nie wiedział jak ma zareagować.
— Przebieram się. — Ryan wzruszył ramionami, następnie zaczynając rozpinać swoje spodnie.
Dallon skierował swój zdezorientowany wzrok na Brendona, licząc, że ten jakoś zareaguje. Niestety ten jedynie gapił się w ekran telefonu, starając się zignorować wściekłość jaka władała nim teraz.
Nawet w momencie gdy Ryan zdjął swoją koronkową bieliznę, by zastąpić ją spodniami od piżamy udało mu się zachować spokój.
— Dobranoc. — Ryan niespodziewanie wystrzelił w stronę mocno zdezorientowanego Dallona, a jego drobne usteczka spoczęły na tych równie wąskich starszego. To była dosłownie chwila, która dla Ryana nie znaczyła nic, lecz miała wywołać jakąkolwiek reakcje u szatyna. Nie pomylił się i Urie wręcz od razu zareagował, lecz nie do końca tak jak chciałby tego Ryan.
— Kurwa przegiąłeś Ryan! — Brendon, widząc jak jego chłopak całuje się z jego przyjacielem już nie wytrzymał. Głupia metoda głębokiego oddychania i liczenia do 10 kompletnie nie zadziałała.
Chłopak wstał wściekły z łóżka i mimo, że za parę minut miała odbyć się kontrola nauczycieli i wszyscy powinni być już w swoich pokojach, on po prostu wyszedł, trzaskając przy tym drzwiami.
Za równo Dallon i Ryan wręcz automatycznie skierowali swój wzrok na drzwi. Przez chwilę tkwili tak w ciszy, aż w końcu Ryan zdał sobie sprawę co takiego najlepszego odwalił.
— Kurwa. — Spojrzał przestraszony na Dallona, następnie dotykając swoich ust na których wciąż było trochę śliny należącej do starszego. Kompletnie nie wiedział co teraz zrobić, iść za szatynem, czy nie?
WAŻNE!
INTERAKTYWANA KSIĄŻKA!?
Czy czytając jakąś książkę zdążyło wam się nie zgadzać z niektórymi wyborami bohaterów, przez co traciliście zainteresowanie czytaną powieścią? Albo mieliście pomysł jak powinien wyglądać przebieg całej historii? Jeżeli tak, ta książka została dopasowana idealnie do was! Już od tego rozdziału będziecie mieli możliwość decydować o losach bohaterów i mieć wpływ na ich życie!
Ale jak dokładniej miało by to wyglądać?
Zasady są proste. Każdy z was ma tylko 1 głos, który może wykorzystać (rozsądnie) na jedno z podanych rozwiązań. Głosujemy, odpowiadając na komentarz, numerkiem przypasowanym do danej decyzji.
Mam nadzieję, że taka forma pisania książki przypadnie wam do gustu i wczujecie się nieco w sytuację bohaterów. Dziękuję, że poświęciliście czas na przeczytanie tej krótkiej informacji i już teraz zapraszam was do głosowania, odbywającego się w komentarzach pod tym rozdziałem!
Ps. Dzisiejsze głosowanie jest do godziny 22.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro