Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°56°

— Słyszałeś o tej wycieczce w czerwcu? — zapytał Brendon, zerkając przelotnie na Ryana, by po chwili ponownie skupić swój wzrok na drodze przed sobą.

— Tej kilkudniowej? — Młodszy spojrzał na niego, na co szatyn pokiwał jedynie głową — To tak, w klasie kilka osób o niej mówiło.

— I co ty na to żeby pojechać?  —  Poprawił swoje okulary przeciwsłoneczne, chcąc ochronić swoje oczy przed palącymi wręcz promieniami.

— Hm.. — Ryan nie wiedział zbytnio co powinien odpowiedzieć. — Nie myślałem o tym — oznajmił szczerze.

— Fajnie było by jechać razem — stwierdził szatyn — moglibyśmy mieć wspólny pokój — zaśmiał się, ponownie zerkając na chłopaka. — seks musiałby być zajebisty tam, w Vegas.

— Może i fajnie by było, ale to musi kosztować strasznie dużo pieniędzy — oznajmił Ryan, zmniejszając tym samym zapał Brendona. Starszy domyślał się, że Ryan poruszy tą kwestię, a przekonanie go do wspólnego wyjazdu wcale nie będzie takie proste.

— Moi rodzice nie będą mieć nic przeciwko — zapewnił go szatyn — zresztą w wakacje zamierzam iść do pracy, tak więc nie wydadzą na nas wtedy ani grosza — zapewnił, mając zamiar za wszelką cenę przekonać jakoś bruneta.

— No nie wiem.. Mieszkam u was w domu kompletnie za darmo, ty kupiłeś mi ostatnio mnóstwo nowych ubrań.. Nie chce się jeszcze bardziej narzucać.

— Oni tego tak nie odbierają — powiedział szatyn — wiedzą o twojej sytuacji w domu i naprawdę bardzo chcą ci jakoś pomóc. — Chłopak wjechał na parking szkolny, szukając jakiegoś wolnego miejsca, gdzie mógłby zaparkować. Przez to, że Ryan wbrew pozorom szykował się dłużej od niego, dzień w dzień przyjeżdżali pod szkołę praktycznie przed samym dzwonkiem, co skutkowało brakiem dobrych miejsc parkingowych.     

— Może i tak, ale mimo to czuję się z tym trochę źle. — Bardzo nie lubił kiedy szatyn wspominał o jego problemach rodzinnych, gdyż trochę się tego wstydził.

— Nie musisz. —  Brendon spojrzał na niego, gdy tylko zaparkował i zgasił auto. — Ale może skończymy tą rozmowę trochę później? — dodał, widząc za szybą, kawałek dalej Dallona, opierającego się o swoje auto. Dokładnie tam, gdzie się umówili, aby jeszcze przed lekcjami wyjaśnić wszystkie ostatnie wydarzenia.

— Okej. — Ryan jedynie pokiwał głową, również zauważając chłopaka— Hej Bren. — Złapał go za dłoń, gdy ten chciał już wysiąść z auta — Pamiętaj, że mimo wszystko Dall to twój przyjaciel. — Patrzył mu w oczy, chcąc żeby jego słowa jak najlepiej do niego trafiły. Bał się bowiem, że jego chłopak zareaguje zbyt gwałtowne i zrobi coś czego potem będzie żałować.

— Dobrze, załatwimy to na spokojnie.— Szatyn nie miał zamiaru odstawiać szopki przed szkołą i doprowadzić do bójki. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie mógł już więcej podpaść dyrektorowi, aby nie przysworzyć sobie jeszcze większej ilości problemów. No i dodatkowo zbliżał się bal na zakończenie roku, a nie chciał iść na niego z podbitym okiem.

— To chodźmy. — Ryan uśmiechnął się do niego lekko, ciesząc się w duchu, że chyba jednak nie będzie musiał rozdzielać chłopaków, aby zapobiec rozlewowi krwi.

— Cześć. — Dallon, widząc Ryana i Brendona zmierzających w jego kierunku, włożył ręce do kieszeni, spuszczając na chwilę wzrok. Naprawdę stresował się tą rozmową i reakcją Brendona. Wiedział, że chłopak jest bardzo wybuchowy, a nie chciał bić się ze swoim, mimo wszystko, przyjacielem. Jeżeli w ogóle mógł nazywać tak jeszcze szatyna. W końcu po tym, co zrobił, ich relacje mogły już nigdy nie wrócić do normy.

— Hej. — Chłopcy zatrzymali się kawałek przed nim, nie wiedząc jak dalej potoczyć tą rozmowę. Brendon mocno powstrzymywał się przed wypowiedzeniem kilku wulgarnych słów w stronę Dalla, jedynie dlatego, bo poprosił go o to Ryan, a jeszcze w domu ten groził mu brakiem seksu przez następny miesiąc jeżeli ten tylko powie coś głupiego.

— Więc.. — Dallon skierował swój wzrok na najmłodszego z tu obecnych. — Powinienem cię przeprosić — westchnął, patrząc nie na niego z widoczną skruchą w oczach. Widać, nie łatwo było mu przyznać się do winy— nie potrafię wytłumaczyć mojego zachowania.. Po prostu.. — Nie mógł powiedzieć, że od jakiegoś czasu zdaża mu się myśleć o Ryanie w coraz bardziej niestosowny sposób, a nawet parę razy widząc młodszego, opierającego się o ławkę tak że jego tyłek był idealny wypięty czy podczas skłonów robionych na WF, musiał mocno się powstrzymywać, by go nie dotknąć. Teraz juz mógł być w stu procentach pewien, że jest gejem, no a przynajmniej bi, jednak jeszcze bardziej powinien był tego, że leciał na chłopaka swojego przyjaciela. — Wciągnąłem na początku imprezy jakieś głupie prochy, a potem niezbyt ogarniałem co takiego robię. Naprawdę przepraszam. — powtórzył, czekając na odpowiedź Ryana.

— Rozumiem i myślę, że jestem w stanie ci wybaczyć. — Brunet pokiwał głową, uśmiechając się do niego lekko. Skierował wzrok na swojego chłopaka, czekając, aż ten coś powie.

— W pierwszym momencie kiedy dowiedziałem się co takiego odwaliłeś miałem ochotę cię zabić — zaczął Brendon, przez co Ryan lekko pociągnął go za róg koszulki, chcąc by się opamiętał. — ale mimo wszystko ja też robiłem dużo głupich rzeczy gdy byłem pijany i w sumie to raz przespałem się z twoją byłą kiedy się spotykaliście, więc się powstrzymałem. — dokończył.

Wow.. Ryan naprawdę nie spodziewał się takiego wyznania. Myślał, że chłopak rzuci jakimś kąśliwym tekstem i zagrozi, że jeżeli  jeszcze raz wydarzy się cokolwiek podobnego, będzie musiał zacząć kopać sobie własny grób.

— Okej.. — Dallon nie wiedział zbytnio co odpowiedzieć. — A więc zgoda? — zapytał niepewnie wystawiając dłoń w jego kierunku.

— Zgoda — Odpowiedział mu Brendon ściskając jego dłoń, mimo, że jego podświadomość wręcz krzyczała teraz żeby tego nie robił.

— Przepraszam jeszcze raz Ry. — Najstarszy ponownie skupił swoją uwagę na młodszym również podając mu dłoń.

— Wszystko jest już dobrze. — Chłopak zapewnił go, że nie żywi do niego urazy.

— Ale mogę was o coś poprosić? — Zapytał Dallon puszczając dłoń Ryna — nie mówcie o niczym Sarah, nie chce jej zranić.

— Dobrze — Ryan pokiwał głową przystając na jego prośbę. Mimo wszystko nie chciał zaszkodzić ich związkowi.

  I tak skończyła się ich rozmowa, gdyż Dallona musiał iść jeszcze szybko do sklepu, więc Brendon i Ryan zaczęli zmierzać do wnętrza szkoły.

— Nie było tak strasznie — oznajmił Ryan, gdy wraz z Brendonem odeszli od chłopaka już na sporą odległość.

— No — Brendon cały czas czuł irytację spowodowaną całym przebiegiem tej rozmowy. Nie rozumiał dlaczego Ryan tak łatwo odpuścił i wybaczył Dallonowi i dlaczego on tak łatwo odpuścił i się podporządkował.

— Serio przespałeś się z byłą Dalla? — zapytał Ryan, gdyż zaczęło go to nurtować.

— Tak taką jedną.. — Nie zdążył dokończyć, gdyż nagle nie wiadomo skąd na ich drodze pojawiała się Sarah.

— Cześć wam. — Uśmiechnęła się do nich wesoło. — Ryan chciałam się spytać o coś bardzo ważnego.— Skierowała całą swoją uwagę na młodszego bruneta. — Zapomniałam kluczy z domu i nie mam do kogo iść po lekcjach, mogłabym się u ciebie zatrzymać, dopóki nie wrócą moi rodzice? — zapytała z nadzieją w głosie.

— To znaczy.. — Ryan nie wiedział co odpowiedzieć dziewczynie. Spojrzał się nerwowo na Brendona który wzruszył jedynie ramionami.

— Ja i tak będę musiał iść chyba po lekcjach do Dalla, zresztą mam trening — oznajmił, chcąc zapewnić bruneta, że nie ma nic przeciwko odwiedzin Sarah.

— No dobrze, myślę, że możesz przyjść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro