°56°
— Słyszałeś o tej wycieczce w czerwcu? — zapytał Brendon, zerkając przelotnie na Ryana, by po chwili ponownie skupić swój wzrok na drodze przed sobą.
— Tej kilkudniowej? — Młodszy spojrzał na niego, na co szatyn pokiwał jedynie głową — To tak, w klasie kilka osób o niej mówiło.
— I co ty na to żeby pojechać? — Poprawił swoje okulary przeciwsłoneczne, chcąc ochronić swoje oczy przed palącymi wręcz promieniami.
— Hm.. — Ryan nie wiedział zbytnio co powinien odpowiedzieć. — Nie myślałem o tym — oznajmił szczerze.
— Fajnie było by jechać razem — stwierdził szatyn — moglibyśmy mieć wspólny pokój — zaśmiał się, ponownie zerkając na chłopaka. — seks musiałby być zajebisty tam, w Vegas.
— Może i fajnie by było, ale to musi kosztować strasznie dużo pieniędzy — oznajmił Ryan, zmniejszając tym samym zapał Brendona. Starszy domyślał się, że Ryan poruszy tą kwestię, a przekonanie go do wspólnego wyjazdu wcale nie będzie takie proste.
— Moi rodzice nie będą mieć nic przeciwko — zapewnił go szatyn — zresztą w wakacje zamierzam iść do pracy, tak więc nie wydadzą na nas wtedy ani grosza — zapewnił, mając zamiar za wszelką cenę przekonać jakoś bruneta.
— No nie wiem.. Mieszkam u was w domu kompletnie za darmo, ty kupiłeś mi ostatnio mnóstwo nowych ubrań.. Nie chce się jeszcze bardziej narzucać.
— Oni tego tak nie odbierają — powiedział szatyn — wiedzą o twojej sytuacji w domu i naprawdę bardzo chcą ci jakoś pomóc. — Chłopak wjechał na parking szkolny, szukając jakiegoś wolnego miejsca, gdzie mógłby zaparkować. Przez to, że Ryan wbrew pozorom szykował się dłużej od niego, dzień w dzień przyjeżdżali pod szkołę praktycznie przed samym dzwonkiem, co skutkowało brakiem dobrych miejsc parkingowych.
— Może i tak, ale mimo to czuję się z tym trochę źle. — Bardzo nie lubił kiedy szatyn wspominał o jego problemach rodzinnych, gdyż trochę się tego wstydził.
— Nie musisz. — Brendon spojrzał na niego, gdy tylko zaparkował i zgasił auto. — Ale może skończymy tą rozmowę trochę później? — dodał, widząc za szybą, kawałek dalej Dallona, opierającego się o swoje auto. Dokładnie tam, gdzie się umówili, aby jeszcze przed lekcjami wyjaśnić wszystkie ostatnie wydarzenia.
— Okej. — Ryan jedynie pokiwał głową, również zauważając chłopaka— Hej Bren. — Złapał go za dłoń, gdy ten chciał już wysiąść z auta — Pamiętaj, że mimo wszystko Dall to twój przyjaciel. — Patrzył mu w oczy, chcąc żeby jego słowa jak najlepiej do niego trafiły. Bał się bowiem, że jego chłopak zareaguje zbyt gwałtowne i zrobi coś czego potem będzie żałować.
— Dobrze, załatwimy to na spokojnie.— Szatyn nie miał zamiaru odstawiać szopki przed szkołą i doprowadzić do bójki. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie mógł już więcej podpaść dyrektorowi, aby nie przysworzyć sobie jeszcze większej ilości problemów. No i dodatkowo zbliżał się bal na zakończenie roku, a nie chciał iść na niego z podbitym okiem.
— To chodźmy. — Ryan uśmiechnął się do niego lekko, ciesząc się w duchu, że chyba jednak nie będzie musiał rozdzielać chłopaków, aby zapobiec rozlewowi krwi.
— Cześć. — Dallon, widząc Ryana i Brendona zmierzających w jego kierunku, włożył ręce do kieszeni, spuszczając na chwilę wzrok. Naprawdę stresował się tą rozmową i reakcją Brendona. Wiedział, że chłopak jest bardzo wybuchowy, a nie chciał bić się ze swoim, mimo wszystko, przyjacielem. Jeżeli w ogóle mógł nazywać tak jeszcze szatyna. W końcu po tym, co zrobił, ich relacje mogły już nigdy nie wrócić do normy.
— Hej. — Chłopcy zatrzymali się kawałek przed nim, nie wiedząc jak dalej potoczyć tą rozmowę. Brendon mocno powstrzymywał się przed wypowiedzeniem kilku wulgarnych słów w stronę Dalla, jedynie dlatego, bo poprosił go o to Ryan, a jeszcze w domu ten groził mu brakiem seksu przez następny miesiąc jeżeli ten tylko powie coś głupiego.
— Więc.. — Dallon skierował swój wzrok na najmłodszego z tu obecnych. — Powinienem cię przeprosić — westchnął, patrząc nie na niego z widoczną skruchą w oczach. Widać, nie łatwo było mu przyznać się do winy— nie potrafię wytłumaczyć mojego zachowania.. Po prostu.. — Nie mógł powiedzieć, że od jakiegoś czasu zdaża mu się myśleć o Ryanie w coraz bardziej niestosowny sposób, a nawet parę razy widząc młodszego, opierającego się o ławkę tak że jego tyłek był idealny wypięty czy podczas skłonów robionych na WF, musiał mocno się powstrzymywać, by go nie dotknąć. Teraz juz mógł być w stu procentach pewien, że jest gejem, no a przynajmniej bi, jednak jeszcze bardziej powinien był tego, że leciał na chłopaka swojego przyjaciela. — Wciągnąłem na początku imprezy jakieś głupie prochy, a potem niezbyt ogarniałem co takiego robię. Naprawdę przepraszam. — powtórzył, czekając na odpowiedź Ryana.
— Rozumiem i myślę, że jestem w stanie ci wybaczyć. — Brunet pokiwał głową, uśmiechając się do niego lekko. Skierował wzrok na swojego chłopaka, czekając, aż ten coś powie.
— W pierwszym momencie kiedy dowiedziałem się co takiego odwaliłeś miałem ochotę cię zabić — zaczął Brendon, przez co Ryan lekko pociągnął go za róg koszulki, chcąc by się opamiętał. — ale mimo wszystko ja też robiłem dużo głupich rzeczy gdy byłem pijany i w sumie to raz przespałem się z twoją byłą kiedy się spotykaliście, więc się powstrzymałem. — dokończył.
Wow.. Ryan naprawdę nie spodziewał się takiego wyznania. Myślał, że chłopak rzuci jakimś kąśliwym tekstem i zagrozi, że jeżeli jeszcze raz wydarzy się cokolwiek podobnego, będzie musiał zacząć kopać sobie własny grób.
— Okej.. — Dallon nie wiedział zbytnio co odpowiedzieć. — A więc zgoda? — zapytał niepewnie wystawiając dłoń w jego kierunku.
— Zgoda — Odpowiedział mu Brendon ściskając jego dłoń, mimo, że jego podświadomość wręcz krzyczała teraz żeby tego nie robił.
— Przepraszam jeszcze raz Ry. — Najstarszy ponownie skupił swoją uwagę na młodszym również podając mu dłoń.
— Wszystko jest już dobrze. — Chłopak zapewnił go, że nie żywi do niego urazy.
— Ale mogę was o coś poprosić? — Zapytał Dallon puszczając dłoń Ryna — nie mówcie o niczym Sarah, nie chce jej zranić.
— Dobrze — Ryan pokiwał głową przystając na jego prośbę. Mimo wszystko nie chciał zaszkodzić ich związkowi.
I tak skończyła się ich rozmowa, gdyż Dallona musiał iść jeszcze szybko do sklepu, więc Brendon i Ryan zaczęli zmierzać do wnętrza szkoły.
— Nie było tak strasznie — oznajmił Ryan, gdy wraz z Brendonem odeszli od chłopaka już na sporą odległość.
— No — Brendon cały czas czuł irytację spowodowaną całym przebiegiem tej rozmowy. Nie rozumiał dlaczego Ryan tak łatwo odpuścił i wybaczył Dallonowi i dlaczego on tak łatwo odpuścił i się podporządkował.
— Serio przespałeś się z byłą Dalla? — zapytał Ryan, gdyż zaczęło go to nurtować.
— Tak taką jedną.. — Nie zdążył dokończyć, gdyż nagle nie wiadomo skąd na ich drodze pojawiała się Sarah.
— Cześć wam. — Uśmiechnęła się do nich wesoło. — Ryan chciałam się spytać o coś bardzo ważnego.— Skierowała całą swoją uwagę na młodszego bruneta. — Zapomniałam kluczy z domu i nie mam do kogo iść po lekcjach, mogłabym się u ciebie zatrzymać, dopóki nie wrócą moi rodzice? — zapytała z nadzieją w głosie.
— To znaczy.. — Ryan nie wiedział co odpowiedzieć dziewczynie. Spojrzał się nerwowo na Brendona który wzruszył jedynie ramionami.
— Ja i tak będę musiał iść chyba po lekcjach do Dalla, zresztą mam trening — oznajmił, chcąc zapewnić bruneta, że nie ma nic przeciwko odwiedzin Sarah.
— No dobrze, myślę, że możesz przyjść.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro