°53°
— Dallon organizuje imprezę w tą sobotę i pytał się czy przyjdziemy. — Szatyn już od paru minut stał przed lustrem, nakładając na swoje włosy tonę różnych odżywek i żelów.
— Chcesz iść prawda? — zapytał Ryan, unosząc głowę znad zeszytu. Domyślał się jaką usłyszy odpowiedź.
— Chciałbym, ale jeżeli nie chcesz nie musimy — wyznał szczerze Brendon.
— Yhym.. — Ryan zastanawiał się nad odpowiedzią. Prawdą było, że nie zbyt przepadał za tego typu wydarzeniami, ale z drugiej strony Brendon dbał o niego tak bardzo i robił wszystko czego tylko by zapragnął, przez co najnormalniej w świecie trudno było mu odmówić. — W sumie czemu nie —powiedział, widząc w odbiciu lustra, że na ustach szatyna pojawił się uśmiech.
***
— Dziwnie tu. — Ryan szedł tuż za Brendonem, przeciskając się przez tłum ludzi. Oboje musieli mówić podniesionymi głosami, aby usłyszeć siebie nawzajem.
— Będzie fajnie — zapewnił go starszy, odwracając na chwilę głowę w jego kierunku.
— Yhym.. — Brunet nie miał jednak co do tego pewności. Jakoś po ostatniej imprezie, na której został tak strasznie upokorzony, całkowicie stracił ochotę, na przebywanie na tego typu zgromadzeniach. Wszędzie wokół znajdowali się ludzie ze szkoły których ledwo kojarzył. Większość była mocno pijana, przez co wygłupiała się, tracąc przy tym całkowicie swoją godność. Co było w tym takiego fajnego? Kompletnie tego nie rozumiał..
— Chodźmy tam. — Brendon zauważył w tłumie czuprynę swojego przyjaciela, co nie było trudne, gdyż chłopak wyróżniał się na tle innych swoim wzrostem. Ruszył w jego kierunku, uprzednio łapiąc za dłoń Ryana, aby ten nie zgubił się po drodze.
— Hej wszystkim. — Szatyn uśmiechnął się do Dallona i kilku innych osób w towarzystwie. Znał większość z nich, gdyż była to jego standardowa grupa z którą imprezował, no może oprócz Maxa i Luke z którymi całkowicie stracił kontakt.
Ryan za to w przeciwieństwie do niego nie kojarzył tu praktycznie nikogo. No może poza Dallonem, Sarah i na jego wielkie nieszczęście Molly.
— Chcecie dołączyć? — Jej piskliwy głosik wkurzał go od momentu, gdy po raz pierwszy go usłyszał. To, że był zazdrosny było mało powiedziane. Marzył, żeby ta dziewczyna zniknęła z powierzchni ziemii, żeby tylko jej kontakt z Brendonem był maksymalnie ograniczony. Nie wiedział tak naprawdę czym spowodowana była jego ogromna nienawiść do niej. Podobno ona i Bren nawet nie byli parą, a kimś w rodzaju "przyjaciół z bonusami". Wiedział, że jego chłopak nie jest nią zainteresowany i również ma ją za sukę jakich mało, ale mimo to czuł w niej zagrożenie.
— Tak pewnie. — Z rozmyśleń wyrwał go głos Brendona i jego ręka która pociągnęła go lekko w stronę kanapy, na której reszta zrobiła dla nich trochę miejsca, aby mogli usiąść.
— Dobra Sarah teraz twoja kolej — Molly zwróciła się do szatynki, która jak na zawołanie zakręciła butelką, znajdującą się przed nimi na stole. — Pytanie czy wyzwanie? — spojrzała na Dallona, siedzącego obok niej.
— Pytanie — jego pewność siebie słyszana w głosie wręcz paraliżowała. Rzadko zdarzało się, by ktoś z danego towarzystwa wybierał akurat prawdę, iż liczył się z tym, że każdy Chodźby najmniejszy brud może być teraz wyciągnięty na wierzch. Ile to już związków rozpadło się przez wybranie niewinnego pytania w grze. W takiej sytuacji o wiele lepiej byłoby po prostu zrobić z siebie debila, ale zachować tajemnice i zabrać ją do grobu. Dallon jednak teraz o tym nie myślał. Nikt raczej dogłębniej nie dociekał, więc ani jedna osoba w obecnym towarzystwie nie wiedziała, że te małe białe okruszki na koszulce bruneta są tak naprawdę silnie działającym narkotykiem wciągniętym parę minut wcześniej.
— Więc Dall.. — zaczęła, zatrzymując się na chwilę, aby zbudować lekkie napięcie— czy kiedykolwiek wysłałeś komuś swoje nagie zdjecia? — zapytała, będąc niezwykle ciekawa odpowiedzi.
— Tak — przyznał się chłopak, śmiejąc się przy tym — nigdy nie zgadnięcie komu.
— Powiedz — poprosiła, zastanawiając się dlaczego wzbudziło to u niego, aż tak wielki wybuch radości.
— To było dawno.. — zaczął, patrząc przy tym na Brena, przez co ten tylko jęknął, domyślając się co chce powiedzieć Dallon — i wysłałem je Brendonowi — dokończył, przez co wszyscy zwrócili wzrok na szatyna, który zaśmiał się rozpaczliwie.
— Jak byliśmy w podstawówce — wytłumaczył, nie chcąc, by inni zaczęli dopowiadać sobie nie wiadomo co. — pokłóciłem się z nim o to, który z nas ma większego, a żeby to sprawdzić, nawzajem wysłaliśmy sobie zdjęcia.
— Cały czas nie mogę wymazać tego obrazu z pamięci— dodał Dall.
— Wow.. tego się nie spodziewałam — Sarah nie mogła ukryć zdziwienia, o czym świadczyły jej wysoko podniesione brwi, sprawiające, że jej oczy wydawały się jeszcze większe i bardziej wyłupiaste.
— A kto wygrał? — zagadnął Billy.
— Szczerze to nigdy nie doszliśmy do porozumienia. — Brendon wzruszył ramionami. — Zresztą zmieńmy temat, Dallon kręć — pospieszył go, chcąc wznowić grę i przestać być w centrum zainteresowania.
Tym razem butelka wskazała Molly, która automatycznie wybrała wyzwanie. Przez co, po chwili wszyscy byli świadkami, jak udaje osiąganie orgazmu w jej ulubionej pozycji, wraz z jakimś chłopakiem, równie mocno pijanym co ona sama.
Z każdym kolejnym wyzwaniem i pytaniem, Ryan był coraz bardziej zniesmaczony, całym tym otoczeniem. Chciał powiedzieć o tym Brendonowi, jednak widząc, że ten całkiem nieźle odnajduje się w towarzystwie zdecydował, że się nie odezwie, nie chcąc sprawiać mu zawodu.
— Ryan! — W końcu butelka wskazała na niego, przez co spoczął na nim wzrok wszystkich. — Pytanie czy wyzwanie? — zapytał Dave, przez co Ryan nerwowo przełknął ślinę. Za ostatnim razem wybrał pytanie, z którego cudem udało mu się wycofać, gdyż jakoś nie miał śmiałości opowiadać o swoim pierwszym razie, zważając po pierwsze na to, że uważał to, za niezwykle prywatne, a po drugie nie oszukujmy się, jego pierwszy raz był beznadziejny. W zamian, za niewykonanie zadania musiał wypić jedynie kubek alkoholu na raz, co też średnio mu się udało, przez co nie uniknął złośliwego komentarza ze strony Molly. Liczył, że Brendon słysząc, że dziewczyna nazywa go dzieciakiem jakoś zareaguje, jednak bardzo się przeliczył, gdyż szatyn najzwyczajniej w świecie to zignorował.
— Wyzwanie — powiedział, chcąc udowodnić, że wcale nie jest dziecinny i też umie się bawić.
— Ty i osoba na która wskaże teraz butelka pójdziecie do łazienki na 15 minut. Macie prawo, przez ten czas robić co tylko chcecie, bez żadnych konsekwencji.
Ryan odetchnął z ulgą, słysząc treść wyzwania. Nie było wcale aż takie złe. Liczył tylko, że butelka nie wskaże na Molly, gdyż obawiał się, że w pewnym momencie nie wytrzyma i ją tam zabije, czy coś w tym stylu.
— Dallon! — Cała grupa zaśmiała się, widząc na kogo wskazał przedmiot.
— Tylko pilnuj się, bo to gej i może próbować dobrać ci się do spodni. — Po raz kolejny Molly powiedziała na jego temat jakiś kąśliwy komentarz, a Brendon ponownie nie zareagował. Speszył się lekko, słysząc śmiechy reszty, jednak starał się na tym nie skupić. Po chwili został zaprowadzony wraz z Dallonem do łazienki, gdzie oboje zostali zamknięci.
Mem dnia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro