°51°
4/4
Ryan przez ostatni kilka dni coraz bardzie zastanawiał się nad tym, czy powinien powiedzieć Brendonowi o uczuciach które do niego żywi. Bał się tylko, że szatyn nie podziela tego samego co on, a przez swoje wyznanie zepsuje ich aktualną relację. Nawet nie był pewny, czy wie właściwie czym jest miłość. Nie miał wcześniej tak naprawdę z nią do czynienia, tak więc stwierdził, że musi udać się do eksperta, który rozwieje jego wątpliwości i odpowie na wszystkie pytania.
— Hej Josh — Ryan podszedł do chłopaka, znajdując go na korytarzu.
— Co tam młody? — zapytał kolorowowłosy, zatrzymując się by z nim porozmawiać.
— Wiesz... Bo chciałem się zapytać czy ty i Tyler się kochacie - powiedział w prost. Nie wiedział czy nie zabrzmiało to głupio, ale postanowił się tym nie przejmować.
— Tak — oznajmił Josh praktycznie od razu —a czemu pytasz?
— Zastanawiałem się, a skąd o tym wiesz? — ciągnął.
— No to się tak jakby czuje — wyznał Josh, w sumie, nie wiedząc jak miałby to wytłumaczyć. — Jeżeli troszczysz się o kogoś bardziej niż o siebie samego i chcesz jego szczęścia to prawdopodobnie wtedy go kochasz.
— Yhym — mruknął Ryan, zastanawiając się nad jego słowami. Zdecydowanie chciał szczęścia Brendona i naprawdę strasznie się o niego martwił. Chociażby na wf, kiedy chłopakowi leciała krew z nosa. Bał się, że bardzo poważny obrzęk i, że jego życie jest przez to zagrożone. Jednak, czy to był wystarczający dowód na to, że kochał szatyna?
— A po jakim czasie wiedziałeś, że kochasz Tylera? - postanowił zadać Joshowi kolejne pytanie.
— Trudno powiedzieć, myślę, że wiedziałem to od bardzo dawna, ale bałem się przyznać przed samym sobą, co teraz wydaje mi się strasznie głupie, bo gdyby nie to już dawno prawdopodobnie byśmy się ze sobą spotykali. Ale ogólnie nie ma na to żadnej zasady. Niektórzy wiedzą, że to miłość już przy pierwszym spotkaniu, a inni po latach mogą nie być pewni tego, co czują — mówił, jakby pisał teraz jakiś referat.
Mimo wszystko Ryanowi to wystarczyło, by stwierdzić, że rzeczywiście kocha Brendona. Jako, że nie chciał już nic więcej wiedzieć, postanowił skrócić tą rozmowę.
— No dobrze, dzięki za rozmowę, to ja już idę pod klasę, pa! — Ryan uśmiechnął się lekko do chłopaka, po czym odszedł w przeciwnym kierunku.
Teraz musiał znaleźć Tylera. Kilka dni temu rozmawiali bowiem na temat swoich drugich połówek i Ryan stwierdził, że powinien odwdzięczyć się chłopakowi za wszystko co ten dla niego robił, organizując im romantyczny obiad. Przy okazji mógłby wyznać również Brendonowi miłość, gdyż to wydawało mu się ultra romantyczne, tym bardziej w takich okolicznościach jak randka. Tyler powiedział mu wtedy, że w razie czego chęcią mu pomoże w przygotowaniach, tak więc nastolatek zdecydował się skorzystać z jego usług.
***
— Kupiłem już potrzebne rzeczy. — Ryan przywitał się z brunetem który właśnie wszedł do mieszkania.
— To świetnie, a ile mamy czasu do powrotu Brendona? — zapytał.
— Jakieś 2,5 godziny, bo po treningu miał jechać jeszcze do apteki, po jakieś leki dla jego mamy — wyjaśnił młodszy, zaczynając wykładać wszystkie zakupione wcześniej rzeczy na blat w kuchni.
— No okej, myślę, że się wyrobimy - mruknął Tyler, podchodząc do zlewu, aby umyć ręce.
— Też na to liczę. — Przytaknął młodszy — I jeszcze raz dzięki, że zerwałeś się z treningu — dodał brunet.
— Spoko i tak po przegranych zawodach morale wszystkich podupadły, przez co na treningach tak naprawdę nic nie robimy. — Chłopak wziął do ręki ogórka i zaczął go obierać.
— Chcesz zostać w drużynie w następnym roku? — zapytał Ryan, wyjmując resztę potrzebnych rzeczy z lodówki, chcąc przeprowadzić jakiś dialog.
— Nie wiem, myślę, że tak. Lubię grać w kosza i w sumie nieźle mi to idzie, ale nie gadajmy teraz o tym. Mamy inne rzeczy do roboty — oznajmił, chcąc, aby wzięli się do pracy.
***
— Spróbuj i powiedz czy wyszło. — Poprosił Ryan, przystawiając koledze drewnianą łyżkę z sosem do ust.
— Całkiem niezłe — oznajmił chłopak po przełknięciu sosu— ale trochę za gorące. — Momentalnie poczuł nieprzyjemne pieczenie na języku.
— Zdąży jeszcze ostygnąć — zapewnił Ryan, odkładając sztuciec na bok — dobra, musimy zanieść to już do altanki.
— Ok, a masz na pewno wszystko? — Zapytał Tyler — jedzenie, świeczki, wino.. — Zaczął wyliczać.
— Wszystko oprócz alkoholu. — Przerwał mu Ryan— Nie sprzedaliby mi przecież.
— Jak to nie masz wina? Co to za randka jeżeli nie ma na niej niczego do picia — zapytał — za ile ma wróci Bren?
— Powinien być zaa..— Ryan spojrzał na zegarek, swoją drogą należący do Brendona — Mniej niż 20 minut.
— Okey — powiedział Tyler — to ty to wszystko zanieś,a ja szybko pójdę do jakiegoś sklepu,— Zaczął kierować się do przedpokoju aby założyć buty.
Ryan w czasie kiedy Tyler poszedł, zaniósł wszystko na miejsce i ustawił, po czym wrócił do pokoju, żeby się przebrać, gdyż aktualnie znajdował się w poplamionej koszulce. Gdy tylko założył na siebie czysty strój, usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, a potem czyjeś kroki na schodach
— Już jestem. — Brendon podszedł do niego i pocałował krótko w policzek — Ogólnie muszę się spieszyć — oznajmił, wymijając Ryana, gdyż również chciał się przebrać. — Muszę iść do Dallona bo zapomnieliśmy, że na jutro mamy oddać taki jeden projekt, którego nawet nie zaczęliśmy — mówił szybko, przebierając się — będę pewnie późno, nie czekaj na mnie i połóż się o normalnej godzinie.
W tamtym momencie Ryan kompletnie zaniemówił. Chciał coś powiedzieć i go zatrzymać, lecz kompletnie nie miał pomysłu jak. Patrzył tylko jak Brendon znika za drzwiami pokoju, mówiąc mu głośno"narazie".
Chwile później usłyszał głośne zatrzaśnięcie drzwi, co oznaczało, że Brendon już opuścił dom. Szczerze to kompletnie się tego nie spodziewał. Nie wiedział co powinien teraz zrobić. Może za nim iść? A co jeżeli chłopak powie, że projekt jest dla niego ważniejszy i nie może zostać? Ryan chyba nie przeżyłby takiego zażenowania. Wolałby umrzeć niż poznać prawdę.
Zrezygnowany zszedł na dół, chcąc zadzwonić do Tylera i poinformować go o tym, co się stało. Nie zdążył jednak wybrać nawet numeru, gdyż ponownie usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Już zaczął układać w głowie plan, co powie Brendonowi, gdy tylko go zobaczy i jak postara się zasugerować mu, by został, lecz szybko jego zapał minął.
— Jak to się stało, że widziałem Brena, jak jechał gdzieś w przeciwnym kierunku? — zapytał Tyler.
— Bo.. — W sumie Ryan nie zbyt wiedział jak ma to wytłumaczyć — Miał jakiś projekt.. Pojechał do Dalla i jakoś tak wyszło, że nie mógł zostać — wyjaśnił załamanym głosem.
— Co dokładniej ci powiedział? Że nie może zostać? — zapytał brunet, już zaczynając złościć się na chłopaka, że ten był w stanie coś takiego zrobić. Nie widział, że nastolatek się starał? Miał ochotę do niego zadzwonić, kazać mu wracać i przepraszać Ryana za takie bezczelne potraktowanie.
— W sumie to on o niczym nie wie — powiedział smutno, usprawiedliwiając szatyna.
— Stop. Czemu o niczym nie wie? — Tyler nie zbyt rozumiał sytuację.
— Nie zdążyłem mu powiedzieć, wbiegł szybko do domu i zanim się obejrzałem wyszedł. Zresztą spanikowałem! Nie wiedziałem co mam mu powiedzieć. — Tłumaczył się, co spotkało się tylko z głośnym westchnięciem Tylera.
— To co robimy? — Zapytał starszy, po chwili milczenia, jaka miedzy nimi zapanowała.
— Jeżeli masz ochotę to możemy w sumie zjeść razem romantyczną kolację, na koniec której wyznam ci miłość, potem zaczniemy się całować, a wszystko skończy się w łóżku — zażartował młodszy, mimo iż nie było mu ani trochę do śmiechu.
— Brzmi fajnie — oznajmił Tyler. Nie zamierzał zostawić teraz Ryana w rozsypce. Musiał go wesprzeć. Tak wiec oboje zjedli romantyczna kolacje, jednak żaden z następnych punktów nie został zrealizowany, gdyż Tyler musiał wracać już do domu. Pożegnali się mocnym przytulasem i oboje rozeszli się w swoje strony.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro